Reszta wieczoru w "Dyliżansie i koniach" minęła miło i bez większych wrażeń. Rozmowa z pijanymi woźnicami nie należała do najłatwiejszych, a buńczuczna riposta na słowa Floriana, że "nie w takich bojach byli zaprawieni", tylko wywołała u akolity uśmiech. Skinął im głową z udawanym uznaniem, puszczając je mimo uszu i pozwalając kolejnemu dniu na sprawdzenie prawdziwości tejże tezy.
Humor Floriana zdawał się nie być nic, a nic gorszy niż poprzedniego wieczora i młodziak był w pełni rozbudzony, gdy już zmówił poranne modlitwy do swojej bożej patronki i wykąpał się w przygotowanej przez gospodarza balii na zapleczu, dołączając się nader chętnie do śniadaniowania. Kocur, który postanowił mu dotrzymać towarzystwa przez noc, też wślizgnął się do zajazdu i gdy Florian zaczął pałaszować jedzenie, dachowiec zaczął ocierać się o jego nogi, udając że gest był tylko i wyłącznie wyrazem sympatii, a nie zawoalowaną próbą wyłudzenia czegoś ze stołu. Averling miał jednak dobre serce i rzucał mu co jakiś czas kawałki chleba, nawet częstując mlekiem z kubka.
Jak się okazało, Florian miał rację i prędko przyszła koza do woza, gdy dobudzono już duet woźnic którzy reprezentowali sobą obraz nędzy i rozpaczy. Nie mogąc sobie odmówić chwili lekkoduszności, uśmiechnął się szeroko na prośbę.
-
A wy chyba wspomnieliści, przyjacielu, że nie w takich wojach jesteście zaprawieni, o ile mnie pamięć nie myli.
-
Panie, nie daj się prosić - Hultz poprosił.
-
Dwa pacierze w imieniu Miłosiernej i mała dotacja w Altdorfie na pomoc potrzebującym - oznajmił Florian.
-
Tak, tak, będzie dotacyja - wozak machnął dłonią ponaglająco.
Averling opuścił swoje miejsce przy stole, biorąc torbę pod pachę i kierując się w stronę szynkwasu, gdzie rozmówił się z karczmarzem. Byle kogo nie wpuszczał do kuchni, ale nie mógł odmówić świętemu słudze Shallyi. Florian zniknął na zapleczu, by wyłonić się po paru chwilach z kubkiem podejrzanie mulistej i pachnącej mieszanki oraz karafką przegotowanej wody.
-
Biedrzeniec, trochę startej marchwi i sok z kapusty - oznajmił wyjaśniająco, stawiając specyfik przed Gunnarem. -
Wyczyści alkoholowe toksyny z ciała i kac przejdzie, jak ręką odjął, ale musisz wypić duszkiem. I przez pół godziny nie oddalałbym się za daleko od wychodka. A jak już cię przeczyści, to wypij tej wody. W drodze też pij wodę. Tak?
Gunnar pokiwał tylko smętnie głową, na której trzymał łapy. Florian poklepał go po ramieniu i zaczął szykować się do wyjazdu.