Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2022, 10:32   #2
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Od początku, gdy Sarah dostała wiadomość od profesora Blooma, była gotowa nieść pomoc swojej przyjaciółce ze szkoły średniej, ale również i jej dobrze poznanemu ojcu. Problemem była niedawno rozpoczęta tuż po studiach praca w szpitalu, ale na szczęście jej przełożona profesor Houghton, również znająca Blooma, była wyrozumiała i właściwie chętna, by jej protegowana pomogła, jeśli profesor uzna jej umiejętności za przydatne. A powrót do szpitala, ze swoimi umiejętnościami twardymi i miękkimi, miała zawsze.

Udała się na spotkanie nie w stroju lekarskim, a bardziej… codzienno-odświętnym. Wiedziała, że będzie czekać ich długa podróż, zresztą w trudnych warunkach Amazonii wcale kitel lekarski nie wydawał się być lepszym strojem. Być może i jej strój był nieco wyzywający… ale też wiedziała, że pewnikiem znajomymi profesora, również uczestniczącymi w spotkaniu, będą ciekawe osobistości, na których miała zamiar zrobić jak najlepsze, pierwsze wrażenie. Jeśli któryś z nich bywał u profesora kilka lat temu, gdy ona mocno przyjaźniła się z nastoletnią Evelyn i bywała w ich domu, to mógł ją kojarzyć z dawnych lat. Z czasem, przez to, że drogi zawodowe przyjaciółek rozeszły się w różne strony, ich kontakt, choć dalej przyjacielski, tak stał się dużo rzadszy, toteż i w domu Bloomów Sarah z czasem bywała dużo rzadziej.


Rozsiadła się na jednej z kanap i słuchała uważnie profesora Blooma, popykując zwyczajowo swoją fajkę z tytoniem, czego zresztą również nauczyła się od swojej profesor Houghton. Dotychczas pieniądze nie stanowiły dla niej żadnej motywacji w tej sprawie, chciała pomóc swojej przyjaciółce i jej ojcu, tak teraz, gdy o nich wspomniał… właściwie, to była to dodatkowa zachęta. Odkąd jej również również lekarska rodzina, odsunęła się od niej, gdy wbrew ich woli na studiach poleciała na misję humanitarną do Kenii, nie było u niej łatwo z finansami, choć jako lekarka i tak zarabiała nieźle w porównaniu do innych kobiet. Natomiast dodatkowe środki… mogłaby zacząć odkładać na jakąś swoją praktykę lekarską, lecznicę… z tym dużo łatwiej byłoby jej doskonalić się i osiągnąć sukces w swojej dyscyplinie.

Gdy profesor Bloom skończył wypowiedź, a następnie Iris wypowiedziała się, że odnajdą Evelyn, postanowiła sama zabrać głos.
- Witam wszystkich, profesorze, potwierdzam, że zrobimy wszystko, by odnaleźć… pana córkę, moją zresztą przyjaciółkę z czasów szkolnych… - Nieco się zasępiła na jej wspomnienie i obecny… niepokojący los, po czym spoglądnęła na resztę osób. - Zapewniam was, że profesor Bloom dba również o wasze zdrowie podczas wyprawy, bo… pewnie z tego względu i moja obecność wśród was. Jestem Sarah Joyce, lekarka i razem z wami będę oczywiście uczestniczyć w wyprawie, dbając o jej bezpieczeństwo od swojej strony, a także będąc gotowa w razie… jakiegoś nieszczęścia nieść pomoc Evelyn. Wiem, pewnie możecie uznać, że co taka młoda lekarka może potrafić… ale skończyłam już studia, pracuję jakiś czas w szpitalu, a co więcej, mam jakieś doświadczenie w terenie, bo byłam na misji humanitarnej w Afryce, gdzie przez moment bezpośrednio współpracowałam i z profesorem Bloomem podczas jego wykopalisk. Zrobię, co w mojej mocy i myślę, że mam już doświadczenie, które pozwoli mi odpowiednio o was zadbać… choć oczywiście najlepiej, gdybym wcale nie musiała korzystać ze swojej medycznej wiedzy. - Rozgadała się nieco, zwłaszcza w dotychczasowym porównaniu do Iris, gadatliwa Sarah.

* * *

Gnębił ją jednak stan profesora i po części zapoznawczej, miała zamiar złapać go gdzieś nieco na uboczu.
- Profesorze, martwię się też o pa… ciebie… - Przytuliła się do niego mocno, zdając sobie sprawę z lekko leczniczej, magicznej mocy takiego gestu. - Wiem, że być może myślisz, że to nie jest moment na takie rzeczy, ale… ja jestem gotowa zapewnić nieco zapomnienia od tych trudów, co byłoby wskazane pod względem medycznym zarówno dla ciała, jak i mózgu, by choć na jakiś czas odpoczęły od zmartwień i były gotowe do wzmożonej, dalszej pracy. A chyba wiesz po naszym pobycie w Kenii, że potrafię dać się zapomnieć umysłowi i ciału…
 
Jenny jest offline