Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2022, 09:52   #27
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Frederika

Phillipe zakręcił wąsa, uśmiechając się spod niego czarująco.
- Widzę, że masz dobre oko, mon cheri - rzucił wesoło. - Istotnie, twoja towarzyszka zwróciła moją uwagę, ale jej uroda na pewno zwraca uwagę zawsze i wszędzie. Co do ciebie, po prostu wyczułem, że moglibyśmy być dobrymi towarzyszami w dalszej podróży, już w Altdorfie. No ale skoro pilniejsze sprawy masz w stolicy, naciskać nie zamierzam, gdyż jestem gentlemanem. - Ukłonił się lekko. - Do zobaczenia na zewnątrz, sucré Frederiko.
Po tych słowach ruszył na piętro, zapewne by przygotować się do podróży.

Otto i Wolfgang

Odpowiedź “Szubienicznika” mocno zaskoczyła młodziana. Raczej nie spodziewał się takiego obrotu spraw. I takiej odpowiedzi.
- Nie ma potrzeby od razu być takim napastliwym. Chyba jednak zdam się na opatrzność losu i nadzieję, że jednak dotrę w jednym kawałku do Altdorfu - powiedział. - Dziękuję za poświęcony czas, drodzy panowie.
I oddalił się w stronę szynku, zostawiając was samych.

Wszyscy

unnar nawet nie zwrócił uwagi na mulistą ciecz w kubku przyniesionym przez Floriana, tylko wydudnił od razu całą zawartość. I tak, jak akolita mówił, musieli czekać kolejne dwa kwadranse, gdyż woźnica spędził je w wychodku a Lady Izolda widząc, co się dzieje, irytowała się jeszcze bardziej.

- Do środka wejdzie siedem osób, to dwa miejsca będą wolne - odparł Hultz na słowa Dagmar. - Dogadajcie się, kto je zajmie, bo reszta będzie musiała jechać na dachu albo na kufrze z tyłu.

Podczas gdy Gunnar walczył z kacem, Bardin z Hultzem zaprzęgnęli konie do dyliżansu. Dopiero teraz krasnolud zauważył, że chociaż powóz pokryty był świeżą warstwą farby, to drewno w niektórych miejscach było nadpsute i toczone przez korniki. Konie wyglądały na zdecydowanie niedożywione i nie rokowało to dobrze na dalszą podróż.

Gdy wszyscy znaleźli się na zewnątrz, czekając, aż dyliżans będzie gotowy do jazdy, Lady Izolda i jej służka zajęły już miejsca w środku. Mocno zbudowana ochroniarka dwórki podeszła do was.
- Moja pani nie życzy sobie, by ktokolwiek inny oprócz tej dobrze ubranej kobiety - wskazała na Dagmar. - i akolity - popatrzyła na Floriana - podróżował z nią w środku. Nie ma zamiaru dzielić miejsca z motłochem.

Oddaliła się do wnętrza wozu, a Hultz obwieścił w końcu, że można wsiadać. Gunnar, wciąż niewyraźny, ale chyba w lepszej formie po ziółkach Floriana wdrapał się na dach, gdzie uwalił się przy krawędzi z ogranicznikiem i chyba miał zamiar przekimać część podróży. Wrzuciliście swoje bagaże do kufra i na dach, zajmując miejsca. Dagmar i Florian zniknęli w środku powozu, gdzie oprócz nich siedziała Lady Izolda z obstawą, młodzian czytający książkę i Phillipe Descartes. Na dachu zasiedli Otto i Wolfgang, a Frederika zajęła całkiem nawet wygodne miejsce na kufrze z tyłu powozu. Siedzący na koźle z Hultzem Bardin cmoknął głośno na konie a te ruszyły z wolna za bramę, ciągnąc za sobą mocno obciążony dyliżans.


Już po pierwszych kilku kilometrach drogi Bardin musiał przyznać, że kierowanie mocno wysłużonym powozem, który trzeszczał i skrzypiał na każdym zakręcie było nie lada wyzwaniem. Do tego opłakany stan dróg nie pozwalał na szybszą jazdę a pracy nie ułatwiał fakt, że gdy mgła opadła, zaczęło padać. Deszcz jednak nie zdołał obudzić śpiącego smacznie w pozycji siedzącej Hultza, który pochrapywał głośno co jakiś czas. Bardin wiedział, że w takim tempie i okolicznościach nie dotrą do Altdorfu wcześniej, jak po zmroku. Chyba, że wydarzy się jakiś cud.

Lady Izolda nie była zachwycona tempem podróży i kilka razy nakazała swojej ochroniarce, by ta wyjrzała na zewnątrz i uprzedziła Bardina o “bardzo wpływowej rodzinie w Altdorfie” i że “ona tak tego nie zostawi”. Górnik robił co mógł, by przyspieszyć, jednak zdawał sobie sprawę ze stanu powozu i nie chciał nikogo pozabijać, tylko dlatego, że szlachciance się spieszyło. Na domiar złego, koło południa pogoda znacznie się pogorszyła i lekki deszczyk przeszedł w potężną ulewę, skutecznie ograniczając widoczność.

Po dwóch godzinach deszcz zelżał, akurat gdy dyliżans dotarł do skrzyżowania z główną drogą Middenheim-Altdorf. Na stojącym na poboczu kamieniu milowym widniał umieszczony czerwoną farbą napis, że do stolicy zostało jeszcze siedemdziesiąt kilometrów. Przy skrzyżowaniu zauważyliście zajazd należący do firmy przewozowej “Cztery Pory Roku”.
- Nie zatrzymujemy się tutaj, nie będziemy napychać kiesy konkurencji - rzucił Hultz, który w końcu się obudził i przejął lejce od Bardina.


Podróż trwała w najlepsze. Koło trzeciego dzwonu powóz zostawił za sobą dość ostry zakręt i wyjeżdżając na główny trakt Bardin, Wolfgang, Otto i Hultz ujrzeli przerażający i makabryczny widok. Na środku drogi, pochylając się nad zakrwawionymi ludzkimi zwłokami ktoś klęczał. Hultz zaczął zwalniać w momencie, gdy postać podniosła się i odwróciła. Z jej ust - wykrzywionych, szerokich, pełnych ostrych i wąskich jak igły zębów zwisała odgryziona ludzka dłoń. Istota była niewątpliwie człowiekiem, lecz w tej chwili potwornie zniekształconym. Ciało zwisało płatami z jej twarzy i rąk, z oczu wypływał zielony śluz.



Stwór zawył zwierzęco i z zakrwawionym sztyletem w dłoni ruszył w stronę powozu długimi susami. Konie wpadły w panikę, tak samo jak Hultz, który nie był w stanie nad nimi zapanować. Bardin przytomnie zaciągnął hamulec, wozem szarpnęło, stawiając go w poprzek a ze środka dało się usłyszeć kobiece krzyki. Zwierząt nie dało się okiełznać - zerwały uprząż i ruszyły przez polanę w stronę lasu wraz z zaplątanym w lejce Hultzem, ciągnąc go po mokrej ziemi. W tym samym momencie na zewnątrz pojawili się Dagmar z Florianem, Otto został na dachu, mając stamtąd dogodną pozycję strzelecką a Wolfgang zeskoczył do kompanów. Frederika dołączyła sekundę później, a widok paskudnego mutanta wstrząsnął wszystkimi.

Mimo całego okropieństwa, Wolfgangowi postać wydała się dość znajoma. Nagle przypomniał sobie, że to musi być Rolf, jego stary kompan z Nuln, z którym wykonał kilka zleceń. Co prawda gdy się rozstawali, Wolf widział, że tamten złapał jakąś chorobę skóry, ale przecież widział go zaledwie kilka tygodni temu…

 

Ostatnio edytowane przez Quantum : 29-08-2022 o 11:26.
Quantum jest offline