Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2022, 19:03   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Szybko ruszyły do Garry’ego i wilkołaków. Ann była skołowana wydarzeniami w jakich brała udział i… wampirzą krwią, której posmakowała. Krwią Kainity innego niż Cyril, ale równie słodką i równie uwodzicielską. A gdy dotarły na miejsce spotkania, obie zauważyły iż wilkołaki nosiły na ubraniach ślady szorstkiego traktowania przez ochronę. Rany na ich ciałach już się zagoiły, co świadczyło o tym, że te istoty potrafią szybko wylizać się z obrażeń. Możliwe, że nawet dosłownie.
Zauważyły też, że wilkołaki były lekko nerwowe, co niestety stało się kłopotliwe chwilę później.
Nadia bowiem była kiepskim materiałem na dyplomatkę, a Ann była w dość kiepskim stanie emocjonalnym, więc wszystko spadało na biednego Garry’ego.
A pytania caitiffki o wilkołaka, którego obie Kainitki spotkały na miejscu tylko podgrzały atmosferę. Futrzaki uniosły się gniewem i dość opryskliwie “wyjaśniły”, że to nie był prawdziwy szlachetny garou. Że to była abominacja… wypaczona przez Żmija wersja wilkołaka i w ogóle jakiekolwiek sugestie pokrewieństwa między Garou a tą kreaturą są dla nich obraźliwe.
Nadia zaś choć wydawała się być bardziej opanowana niż Ann, szybko zaczęła narzekać na to ile musiały przejść i jakie to zagrożenia musiały pokonać. A wszystko to po, by na końcu ujawnić fakt, iż nie była pewna czy jej pokaz elektryczny podczas walki z tym żmijowym pseudo-wilkołakiem nie zaszkodził plikom, które ukradła. Co prawda była niemal pewna, że jej sprzęt przygotowany na taką możliwość nie ucierpiał za bardzo, ale… zawsze istniała możliwość. I Tremere domagała się zapłaty za wysiłek, nawet jeśli pliki uległy uszkodzeniu.
A wilkołaki, jakoś nie chciały płacić za zepsuty towar. Co oczywiście irytowało Nadię, która dawała upust swojemu gniewowi za pomocą sarkastycznych uwag i złośliwości. Garou zaś nie zważały na jej płeć i odpowiadały jej pięknym za nadobne. Póki co werbalnie, ale jeśli sytuacja miałaby się zaognić…

… Na szczęście Garry’emu udało się namówić wszystkich do kompromisu. Wilkołaki otrzymali dane i nawet jeśli nie nadają się do odczytania, zapłacą za sabotaż wrogiej placówki. Mniej niż za kradzież, ale zawsze to coś. Wypłata zaś miała się odbyć następnej nocy. Ufff… Gangrel z ulgą przyjął koniec negocjacji i obie grupy mogły się rozjechać do domów. W samą porę, bo noc już się powoli kończyła.





Ann trafiła do willi Blake’a. Toreador już tam na nią czekał z kieliszkiem krwi. I tu wreszcie Ann mogła zrzucić z siebie cały bagaż emocji i wyżalić się.
William zareagował zrozumieniem na jej zachowanie. Pozwolił się wypłakać wtulonej w ramię, wysłuchał jej pretensji do świata i Cyrila, jej tęsknot za starym Tremere… wszystkiego. Toreador był cierpliwy i spokojny i chyba miał dużo doświadczenia w tej roli. Niewiele się odzywał, a jeśli już to po to, by ją pocieszyć. Wszak jutro będzie kolejna noc, jutro wszystko może się odmienić, jutro…



… jutro nadeszło po ciężkim koszmarze. Labiryncie po którym błąkała się Ann uciekając przed Bestią. Włochatą, olbrzymią, ociekając krwią której krople spływały po pazurach i kłach. Trochę ludzką, bardzo zwierzęcą… zdecydowanie nieludzką. Ann kulała, jej ciało spływało krwią i było kłębkiem strachu i bólu. Tu w labiryncie koszmarów nie była niepokonanym drapieżnikiem nocy. Tu jej rany się nie goiły, tu cienie były kolejnym wrogiem, a nie sojusznikiem. Tu… była tą samą zastraszoną dziewczyną, którą Sabat zabił, by przemienić w wampira. Jaki był tego cel? Ann nigdy się nie dowiedziała, chyba nawet nie chciała wiedzieć. Cokolwiek Sabat planował względem Ann, nigdy się nie ziściło. Koteria wampirów wiernych Maskaradzie wtargnęła przypadkiem i zrobiła to co zwykło się czynić w takich sytuacjach. Wszczęła walkę zakłócając plany Sabatu i dając szansę ucieczki skołowanej Ann. Tu takiej szansy nie było, tu w labiryntach koszmaru dla niej było ucieczki. Bo kot nie ścigał, a bawił się z myszką. Śmierć, bolesna brutalna i krwawa, była tylko kwestią czasu.



… Jutro było ciężkim przebudzeniem. Ann nie miała dobrych przeczuć dotyczących tej nocy.
I była głodna. Bardzo głodna. Instynkt popchnął ją do lodówki, a głód zmusił do pochłania zawartości kolejnych woreczków z krwią. Raz po raz. Nic innego się nie liczyło. Nawet Cyril.
Tylko głód.
William przyjął to ze zrozumieniem, gdy przyłapał ją na pustoszeniu jego zapasów.
- Trzeba będzie zamówić u Clyde’a kilka woreczków.- skomentował ten widok. A potem telefon zadzwonił i Blake udał się by odebrać zostawiając Ann sam na sam z głodem i krwawą przekąską.
- Cyril dzwoni… i chce z tobą rozmawiać. - te słowa przerwały posilanie wampirzycy i wlały nieco nadziei w serce Ann. Może to będzie udana noc.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline