Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2022, 20:52   #6
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Siedział w pociągu zmierzającym do Nowego Jorku. Miał nadzieję, że nie będzie żadnych opóźnień, ponieważ najdalej za dziewięć godzin musiał być w Lakehurst. W ostatniej chwili, nie bez pomocy kontaktów pozostałych z czasów pracy dla Pinkertona, zakupił bilet na transatlantycki lot sterowcem. Jeśli wszystko poszłoby dobrze, najdalej za 6 dni powinien być w Londynie, wliczając w to podróż koleją z Edynburga, gdzie wypełniony helem olbrzymi Zeppelin miał lądować. Spoglądając na przewijający się za oknem krajobraz Karoliny Południowej wrócił na chwilę wspomnieniami do lat dziecięcych. Wydawało mu się, że od czasu kiedy biegał po korytarzach rodzinnej posiadłości pod Charleston minęły wieki. Grant’s Company wyrosła w tym czasie na największe w stanie przedsiębiorstwo spożywcze i papiernicze.

*****

Depesza od profesora Blooma zastała go w Jacksonville na Florydzie. Wraz ze wspólnikiem - Samuelem Googinsem, mieli tam obejrzeć hydroplan Curtisa, dzięki któremu chcieli zwiększyć zasięg usług oferowanych przez ich rozwijające się przedsiębiorstwo. Odkąd zwolnił się z pracy w Agencji Pinkertona, spokojnie rozwijali spółkę. Googinsa poznał jeszcze na froncie w Europie, był sierżantem w jego batalionie. Dramatyczność wiadomości z Londynu sprawiła, że przerwał podróż biznesową, resztą formalności miał zająć się jego wspólnik. Prócz zakupu samolotu, w najbliższych miesiącach mieli tylko do obsłużenia kilka turystycznych wypraw w bezpieczne i dobrze poznane rejony Panamy i Jukatanu. Wiedział, że Samuel poradzi sobie z tym bez problemu.

*****

Nie wracał już do Havany, byłaby to niepotrzebna strata czasu, a wszystkie potrzebne w dłuższej podróży wyposażenie miał przy sobie. East Union Railroad zapewniały bezpośrednie połączenie kolejowe z Nowym Jorkiem. Czas był tu sprawą kluczową, Evelyn zaginęła prawie dwa tygodnie temu… podróż do Europy zajmie mu z pewnością sześć do siedmiu dni. To już trzy tygodnie, a w przypadku spraw związanych z zaginięciami, czas miał kluczowe znaczenie. Im szybciej zaczną się poszukiwania, tym szansa, że ślady, czy tropy będą w miarę świeże. Podczas pracy przy ochronie inwestycji w rejonie Kanału Panamskiego, raz czy dwa, zdarzało mu się prowadzić sprawy zaginięć, czy porwań dla okupu, bo przecież takiej możliwości nie należało wykluczać. Nigdy nie miał okazji poznać osobiście córki profesora Blooma, choć już kilkukrotnie zdarzało mu się pracować dla niego.

Z reguły chodziło o dostarczenie informacji, zorganizowanie i dostarczenie potrzebnych do wyprawy środków czy wyposażenia. Wreszcie kilka razy, o ochronę ekspedycji. Profesjonalizm Johna, spodobał się ekscentrycznemu podróżnikowi, a Grantowi imponował dorobek podróżniczy Blooma. To właśnie żyłka podróżnika, sprawiła, że nie podążył rodzinnym przeznaczeniem i nie pracował teraz w gabinecie przy dużym mahoniowym biurku. To nigdy do niego i jego niepokornego charakteru nie pasowało. Poza tym, dziesięć tysięcy funtów stanowiło ofertę, z gatunku tych nie do odrzucenia.

*****

Leśny krajobraz Karoliny Północnej został zastąpiony rolniczymi równinami wschodnich stanów. Słońce chyliło się ku zachodowi, a on przeglądał Timesa w wagonie restauracyjnym. Z zadumy wyrwał go stukot obcasów… spojrzał znad szpalty dziennika na zgrabne nogi, pokryte cienkim nylonem prawdopodobnie pończoch, obute w czarne szpilki. Ich właścicielka usiadła przy stoliku restauracyjnym nieco po przekątnej od niego. Spojrzał na nią ciekawie, a ona poprawiła falę kasztanowych włosów, rzucając mu powłóczyste spojrzenie. Wstał od swojego stolika z myślą, że być może reszta podróży minie mu przyjemniej.

*****


Posiadłość profesora robiła ogromne wrażenie, jak również dbałość o wszystkie szczegóły. Na dworcu czekał już kierowca, który zawiózł go na miejsce. Służba w charakterystycznych uniformach szybko zajęła się jego bagażami, ale kiedy lokaj wyciągnął rękę po podłużny futerał, uprzejmie odmówił i postanowił sam zanieść go do swojego pokoju, pozostawiając płaszcz i walizki do dyspozycji służącego. Wnętrze posiadłości było urządzone ze smakiem i gustem, na każdym kroku można było zauważyć eksponaty z licznych podróży profesora. Przed spotkaniem z profesorem miał zamiar ogolić się i wziąć kąpiel. Założył świeżą odzież, ale zrezygnował z garnituru. Uznał, że koszula z egipskiej bawełny i szyta na miarę kamizela wystarczą na takie nieoficjalne spotkanie. Nie miał zamiaru silić się na nadętą elegancję, nigdy zresztą nie lubił takiego stylu i nie było mu z nim do twarzy.

Salon profesora robił wrażenie, liczne mapy wiszące na ścianach, zwróciły uwagę Johna, jako kartografa z zamiłowania. Podobnie jak wysokie niemal do sufitu regały wypełnione ciekawymi tytułami. Przywitał się z profesorem, może nie tak familiarnie, jak Ci którzy znali go lepiej. Do tej pory z Bloomem, łączyły go tylko udane interesy. Skorzystał z oferty i poczęstował się whiskey, patrzył z nieukrywaną przyjemnością jak głęboki , bursztynowy kolor Macallana wypełnia ciężką szklankę z rżniętego kryształu. - Pieprzona prohibicja - westchnął pod nosem. W Anglii nikt nie musiał borykać się z podobnymi, komunistycznymi rygorami.

Zajął miejsce w głębokim, obitym bydlęcą skóra fotelu. Wybrał stojący nieco na uboczu, przy małej konsoletce, stojący przodem do wejścia do salonu. Stare przyzwyczajenie z pracy w Agencji, nawyk tak naturalny, że wykonywał go bezwiednie wręcz. Upił łyk szkockiego trunku i odstawił szklankę na konsolę. Podczas wprowadzenia w temat przez profesora obserwował resztę przybyłego towarzystwa. Nie znał nikogo z obecnych, prócz Blooma. Na początku jego uwagę przykuła pani detektyw - Iris Rogers, o bardzo ale to bardzo kobiecych kształtach. Jeśli czas pozwoli, jutro odwiedzi londyńskie Biuro Agencji Pinkertona, żeby sprawdzić referencje tej intrygującej kobiety.

Druga z kobiet przedstawiła się jako pani doktor medycyny - “Jeśli umiejętności idą w parze z jej urodą, to możesz być spokojny o swoje zdrowie” - uśmiechnął się do swoich myśli. Kolejnymi zaproszonymi gośćmi był duchowny, a na wspomnienie o opiece boskiej nad wyprawą, John mało nie parsknął, ale na szczęście udało mu się zachować zimną twarz. Do tego zoolog o trudnym do zapamiętania i wymówienia nazwisku oraz dziennikarz, który znał tamte strony.

Uznał, że teraz przyszła kolej na prezentację swojej osoby: - John Grant, spółka Grant & Googins Company - ochrona, dostarczanie informacji, transport i logistyka. Uznał, że nie ma sensu ujawniać tego, że jest emerytowanym kapitanem piechoty i byłym agentem Agencji Pinkertona. Takie informacje powinny na razie wystarczyć pozostałym członkom ekipy ratunkowej.

Sam plan transportu w miejsce ostatniego pobytu córki profesora, był dla niego zrozumiały i logiczny. W miarę referowania go przez profesora, przebiegał wzrokiem po dokładnie wykonanej mapie wiszącej na ścianie, śledząc trasę. Wiedział, że czas to kluczowy aspekt w poszukiwaniach.

- Panie profesorze, czy ma Pan jakichś wrogów? - zapytał, ale widząc niezrozumienie, dodał: - Proszę mnie nie zrozumieć źle, ale to ważna informacja. Czy możemy wykluczyć, że zaginięcie Panny Evelyn to nie jakaś forma zemsty? Bądź porwanie dla okupu? Podczas prac przy Kanale Panamskim, zdarzyło się kilka takich przypadków - kierował nawet działaniami Agencji przy jednej z takich spraw. Ta miała miejsce już ponad dziesięć lat po zakończeniu budowy, gdy porwano dziecko jednego z urzędników wysokiego szczebla spółki zarządzającej Kanałem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline