Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2022, 22:16   #7
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Pierwsza zbudziła się o dziwo Kitty, z główką w nagich piersiach Vivi, bowiem jej koszulka zapewne przypadkowo podwinęła się w górę. Jednak i ta raczej święta nie była, bo jej ręka leżała wzdłuż ciała Kitty, dłonią lądując na kroczu Aidena. Zaraz po przebudzeniu księżniczki, informatorka chyba coś poczuła i również otwarła oczka.

- Ojej… zrobię wam śniadanko… - Powiedziała, z lekkim zmartwieniem patrząc na zegarek Vivi i szybko poszła do łazienki, a potem kuchni. Aiden bardzo mocno spał, zresztą nie wyglądał teraz najzdrowiej.
- Jak się spieszysz, nie trzeba… wystarczy powiedzieć, nie chcę, żebyś miała przez nas kłopoty… - Powiedziała Kitty, zachodząc kręcącą się po kuchni dziewczynę od tyłu, i przytulając się do niej, obejmując za brzuszek.
- Niee… jest ok. - Odpowiedziała Vivi, która i tak przygotowywał pół-gotowe danie. - Sama muszę coś zjeść… a ciut później muszę dokończyć pracę nad jednym zleceniem.
- To zjemy śniadanko, a potem się grzecznie ulotnimy? - Kitty zagarnęła włosy z karku Vivi, po czym ją w niego cmoknęła - Idę budzić Aidena…
- Zaczekaj… - Odwróciła się nieśmiało do Kitty. - Jemu chyba potrzebne jest jeszcze trochę… snu. B… brałaś już prysznic?
- Jeszcze nie zdążyłam… - Kitty uśmiechnęła się przelotnie, łapiąc dłonie dziewczyny, w swoje.
- To… może szybciutki? - Zapytała Vivi, również odpowiadając lekkim uśmiechem.
- Sama, czy razem? - Zachichotała Kitty.
- Chodź… - Pociągnęła Kitty za rękę Vivi w stronę łazienki.

Prysznic wbrew zapowiedziom nie był szybciutki. Już samo rozbieranie przyniosło im trochę frajdy i zabawy, nawet mimo tego, że niewiele miały na sobie ciuszków. Następnie ponownie dokładniutko wzajemnie badały swoje ciałka, jakby przez ostatnie kilkanaście godzin wcale nie miały prawie ciągle ze sobą bliskiego kontaktu. Zarówno Vivi, jak i Kitty, doprowadziły się wzajemnie do kolejnego orgazmu, dopiero po nim skupiając się na rzeczywistym myciu. Naturalnie dalej przerywanym ciągłymi całusami, macankiem i wszelkimi czynnościami, jakie wywoływały spory chichot u obu dziewczyn.

Po prysznicu, który jednak nie dał dalej spać Aidenowi, Vivi dokończyła przygotowanie śniadania i wszyscy zjedli gotową owsiankę. Po tym mężczyzna poprosił Vivi, aby podpiąć się do jej domowego holołącza, by mógł sprawdzić wiadomości od swojej firmy. Wtedy razem z nim Vivi przejrzała problemy, jakie miał z wysłaniem wiadomości… i okazało się, że połowicznie, ale dotarła. Najważniejsze jednak było to, że firma Aidena zapowiedziała się, że wczesnym popołudniem w okolicy będzie przelatywał statek, który może go zabrać, na co mężczyzna początkowo się ucieszył, choć po chwili i spochmurniał.
- Więc… jaki masz teraz plan, Kitty? - Zapytał Aiden, zdając sobie sprawę, że jej sprawa nie jest zupełnie rozjaśniona, w przeciwieństwie do jego. - Ah, no i pamiętam, żeby upomnieć się o nagrodę dla ciebie za znalezienie mnie…
- Co się martwisz słodziak, spotkamy się jeszcze nie raz? - Mrugnęła do niego Kitty.
- Ale jakoś tak smutno… wracać do tego codziennego życia pracy… dużo lepiej mi z wami. - Uśmiechnął się do obu dziewczyn Aiden, na co Vivi zareagowała rumieńcem.
- Wtedy i "słodkie" lepiej smakuje… jak jesz codziennie czekoladę, kiedyś ci zbrzydnie, a tak… - Roześmiała się do obojga - Wracamy na lądowisko Aiden… wiesz już kiedy cię odbiorą?
- Za… - Aiden spojrzał na zegar. - Jakieś trzy godziny… Ale wystarczy, że mnie odstawisz na lądowisko, najwyżej zaczekam.
- Odprowadziłabym was… ale praca… - Zrobiła smutną minkę także Vivi. - Wymienimy się swoimi komunikatorami? Do mnie możecie zawsze wpaść, jakby co…
- Jasne… i… jasne! - Kitty powiedziała najpierw Aidenowi, a potem Vivi, i roześmiała się wesoło.

~

Wkrótce opuścili siedzibę Vivi… a Kitty wcisnęła jej w dłoń… swoje stringi. Sama również, uchyliła baaardzo mocno poły swojego kombinezonu pokazując dziewczynie bardzo znajome, czarne, koronkowe majteczki… Vivi spojrzała na początku z lekkim zdziwieniem i ponownym zawstydzeniem… ale delikatnie zbliżyła dłoń ze stringami do swojego noska, powąchała i… uśmiechnęła się do Kitty.

Po wylewnym zaś pożegnaniu, wsiedli z Aidenem na hoverbike, i siuuuu, tyle ich widziała…

W dość dobrze poznanym od wczoraj budynku portu, niewiele się zmieniło. Nawet cyborg w informacji był cały czas ten sam.
- A może… zabierzesz się ze mną? - Wypalił nagle Aiden. - U nas też są ludzie od informacji, są chłopaki od bitki… co myślisz?
- Znaczy się, że jak? Mam z tobą na jakimś statku podróżować tu i tam, gdzie akurat coś przewozicie? PRACOWAĆ dla twojej firmy? - Zdziwiła się Kitty, pakując już hoverbike do mini-ładowni.
- No nie pracować… nie wiem… no dobra, głupi pomysł… - Speszył się Aiden. - To gdzie teraz lecisz?
- Tajemnica zawodowa - Powiedziała mu Kitty, pokazując języczek, po czym chwyciła go za dłoń, i pociągnęła do wnętrza stateczku - To ile mamy jeszcze czasu, zanim przylecą? - Zmrużyła oczka, wśród rozbrającego uśmieszku…

Interkom nagle wybrzmiał w całym hangarze.
- Aiden Riggs proszony o stawienie się w doku 18. - Wywoływał od niechcenia metaliczny, szumiący głos.
- No to chyba pora na mnie… - Namiętnie wpił się w usta leżącej obok Kitty. - Trzymaj ten tyłeczek w całości, mam zamiar jeszcze nie raz z niego skorzystać, haha. - Powiedział, wstając i zerkając na Kitty przed wyjściem.
- Odprowadzę cię… - Golutka Kitty przeciągnęła się słodko na łóżku.
- Nie wiem, czy musisz, pewnie ktoś będzie się chciał zgłosić po tą kapsułę… - Ubierając spodnie, Aiden spojrzał na obiekt, który ocalił mu życie, a zarazem pozwolił przeżyć wiele wspaniałych chwil z Kitty. - Zresztą… na pewno nie w takim… stroju? - Spojrzał jeszcze na nagie ciało Kitty wzrokiem, jakby chciał na jak najdłużej je zapamiętać.
A ona zachichotała, i pofikała nóżkami.
- Szczeny by im opadły? - Powiedziała.
- A co innego by rosło… - Zaśmiał się Aiden.
- Powtarzam! Aiden Riggs proszony o stawienie się w doku 18! - Nieco bardziej zdenerwowanym głosem ponownie odezwał się interkom hangarowy. Kitty zaś wstała z łóżka, i zbliżyła się do niego… objęła jego kark rączkami. Uśmiechnęła się. A potem wskoczyła na niego, nagutka, obejmując i nogami w pasie, i przyssała się do jego ust, namiętnie całując, do utraty tchu, z szalonymi zabawami języczkiem w trakcie pocałunków. Aiden nie potrafił jej odmówić, choć mogła odnieść wrażenie, że stara się nieco skrócić pocałunki… po chwili więc przestali. Ostatni uśmiech, dotyk, spojrzenie…
- Pa kochany, do szybkiego zobaczenia! Paaaa! - Kitty stała naga(!) w śluzie stateczku, machając szybko oddalającemu się Aidenowi po płycie…

- No i zostaliśmy sami - Zwróciła się do Boba, zamykając śluzę - A właśnie, co tam u ciebie mała wredoto?
- Tuuuuuuut - Pisknął robocik, denerwując się z takiego powitania. - Ciebie Kitty też miło widzieć. Po takim czasie! W takim miejscu!
- Oj no żartuję… - Pochyliła się ku niemu, i poklepała go lekko po łepetynie - Jakieś… nowe wiadomości? Dane? Cokolwiek?
- Kręcił się tu jeden taki… ale go przegoniłem! - Powiedział zadowolony z siebie Bob.
- Kto się kręcił? Jak wyglądał? - Zaciekawiła się Kitty, idąc do sypialni…
- Nie widziałem go… wykryłem go na termowizji. - Bob drobił kroki za Kitty. - Ale włączyłem na moment silniki statku… i znikł, zanim mogłem go zobaczyć.
- Hmmm… - Zamyśliła się Kitty, grzebiąc w jednej z szafeczek z ubraniami. Miała takie małe podejrzenie… - Zrób mi dziubasku przysługę. Wyjdź, i zeskanuj statek z zewnątrz. Szukaj… nadajników.
- Kitty… dobrze… - Powiedział lekko naburmuszony Bob i powoli tuptając ruszył do wyjścia ze statku.

Ona w tym czasie wzięła szybki prysznic, i ubrała swój kombinezonik… ale nie chciało jej się zakładać ani skarpetek, ani butów. Zajęła się za to na chwilę komputerem pokładowym. Włączyła wyszukiwanie danych odnośnie rasy Quimbianów… o których niewiele szczególnego można było się dowiedzieć. Humanoidalne istoty z jaszczurzą skórą i ogonami. Jakimś tropem mogło być to, że zostali wygnani z pierwotnie zamieszkiwanej planety przez sojusz należący głównie do rasy ludzkiej i zasiedlili dużo mniej przyjemną do życia planetę Hilan.
Szukając miejsc gdzie można ich spotkać… czy tam unikać, i miejsc gdzie handlowali, napotkała informację, że na planecie Hilan obecnie przebywa najwyżej dziesięć procent ich populacji. Rozpierzchli się po galaktyce, choć ze względu na problemy z asymilacją, raczej tworzyli swoje osady na różnych planetach. Na czele takich miejsc stała stacja kosmiczna Amytus XIV, którą przejęli opuszczoną i praktycznie sami doprowadzili do ponownego… działania.

Następnie boso wyszła na płytę, doglądając Boba, który zachodził w metalową głowę, że nie potrafi kompletnie nic konkretnego znaleźć… No i zastanawiała się też, kiedy ktoś przylezie po kapsułę, i czy czasem jej z tym fantem nie wyrolowano…
- Masz jedną… nową… wiadomość… - Zasygnalizował ze środka komputer pokładowy.

- Szukaj Bob dalej! Świetnie ci idzie! - Powiedziała Kitty do psioczącego robocika, i poszła sprawdzić co to za wiadomość…
- Tu… nawet nie ma śladów butów… czegokolwiek… - Nerwowo narzekał dalej robocik, ale Kitty już weszła do kabiny pilota, zerkając na wiadomość od nieznajomej osoby.

“Witam, tu przedstawiciel kompanii handlowej Prisius. Czy możemy odebrać z Pani statku kapsułę ratowniczą, w której znalazła Pani naszego pracownika, Aidena Riggsa?”

Nadawca wiadomości zostawił także możliwość połączenia ze sobą i był dostępny pod własnym komputerem. Kitty wybrała więc połączenie audio…

"Bzzzt. Bzzzt… Hal…"
- Hejka! Z tej strony wasza złomiara kosmiczna. Możecie TERAZ przyjść i swoją kapsułę odebrać. Łądowisko 11. Tylko nie zapomnijcie słodkich kredycików, za znalezione-nie-kradzione - Powiedziała wesołym tonem, i cicho zachichotała - Pan Riggs cały i zdrowy, i będzie miał co wspominać i opowiadać. Więc słodko by było, korzystając z ubezpieczenia, się ciężko pracującej klasie robotniczej odpłacić…
- Dobrze, wysyłamy już ekipę po kapsułę. - Powiedział mężczyzna o mocno ochrypniętym głosie. - A co do rozpatrzenia Pani roszczeń dotyczących… uratowania pana Riggsa… o… dziwne… już jest rozpatrzone. Przesyłam dalej wiadomość z naszego działu. - Kitty usłyszała pingnięcie komunikatora, na który dotarła wiadomość.

"Kompania Handlowa Prisius docenia Pani wkład w bezpieczeństwo naszych pracowników. Prosimy o podanie rachunku międzyplanetarnego, na które możemy przesłać 10.000 unikredytów nagrody za Pani starania.
Z pozdrowieniami,
VI Dział Bezpieczeństwa Firmy,
VI Agent"

Kitty wyszczerzyła ząbki, i aż wprost zatarła łapki… kaaaasaaaa, podsyłając im, co chcieli. Teraz, tak trochę, poczuła się już nie taka "golutka" finansowo, jak do tej pory, po całej tej aferze z blokowaniem karty bankowej…

Po chwili zgłosił się nudny, silny cyborg oraz robot z pojazdem widłowym, na który załadowali kapsułę. Dopytywali chwilę, czy nie ma gdzieś jakichś dodatkowych części, bo wszystko może mieć znaczenie w wyjaśnianiu wypadku, ale po wyjaśnieniu im, że nie, w końcu sobie poszli, zostawiając sobie trochę brudu z brudnych buciorów i zakurzonego pojazdu.
- Bob! Słodziutki. Posprzątasz po tych bucach? Zobacz, syfu nanieśli… a ja się zajmę wymeldowaniem nas, i pylamy stąd! - Powiedziała Kitty do robocika.
- Tuuut… - Bob zapiszczał niezbyt zadowolony. - Zawsze dla Boba najgorsza robota… - Powiedział dreptając do składziku ze sprzętem do sprzątania.

W końcu wystartowali, opuszczając planetę cyborgów, komputer obliczył trasę, no i siup w nadprzestrzeń… Kitty spędziła 11 godzin na różnych zajęciach.

A to ćwiczyła aerobik, trochę przysiadów, pompeczek, brzuszków… w końcu trzeba dbać o takie ciałko. To znowu trochę tu i tam posprzątała, zrobiła nawet pranie… "Bob! Znowu mi brakuje majtek!", zjadła drobnostkę, drzemnęła się…
 
Jenny jest offline