-"Hej, sowy, puchacze, kruki, I my nie znajmy litości! Szarpajmy jadło na sztuki, A kiedy jadła nie stanie, Szarpajmy ciało na sztuki, Niechaj nagie świecą kości! - Zacytował poetę w języku Polan następnie wyciągnął garść orzechów przyniesione przez Jyhada i przyzwał je mową ptaków.
Za paskiem skrytym pod płaszczem miał gruby konar z powbijanymi w niego kłami i pazurami psów oraz kotów. Godzinę spędził, wędrując po parku. wyglądając, jakszalony bezdomny od czasu do czasu kracząc do swoich latających towarzyszy.
Gdy usłyszał krzyki w słuchawce, ucieszył się, że jego guhole sprzeciwiły się rozkazowi powrotu do domu. Podbiegł do samochodu - Za mną moje czarne słońca- Zakrakał do stada, ale nie liczył na to, że go posłuchają, ledwo co wyjaśnił im powody patrolu, były głupsze, niż się spodziewał. - Gdzie jest cel ?! Jesteśmy w drodze- Spytał na wspólnym kanale następnie podał kierowcy adres chciał pomóc chronić śmiertelnych. |