Pościg na lombardzkich bezdrożach
Wybudzony z płytkiego snu Nathan rozejrzał się czujnie. Blanchard wpatrywał się w mrok, a wybudzony widac wcześniej Dragan już kiwnął palcami do Bartheza, wskazując kierunek, z którego doszedł ich dźwięk trzaskającej gałązki. Zapewne w normalnych okolicznościach Alpejczyk uznałby to zwykłe dźwięki natury - sarnę idącą do wodopoju, czy ciekawskiego szopa, czującego zapach otwartej konserwy, ale mangrowy las wydawał sie bardzo pusty i cichy, nawet jak na gust Helwety, a utwierdzili go w tym jedynie przed zmrokiem pollanie cmokajacy ze skonsternowanym niepokojem, gdy zapytał ich o tropy zwierzyny.
Winien się uspokoić, gdy doszedł ich przeciągły, zwierzęco brzmiący syk, ale Barthez zadziałał odruchowo - szybko gestami pokazał aby przygotować się a Dragan i Yuran bezszelestnie skoczyli na boki, próbując wziąść cokolwiek tam czaiło się w mroku w kleszcze. Barthez odczekał chwilę i w końcu skierował powoli lufę broni w stronę dźwięków, ale nie po to a by strzelić, ale po to aby złowić to w snop piekielnie mocnej taktycznej latarki zamontowanej na szynie karabinu.