Czmych gapił się na dziurę spojrzeniem równie do onej dziury pełnym i bogatym. Drapią Krostkę po krostkach, co żaba doceniała nadymając pęcherz podgardla, dumał o tym co król właśnie kazał im zrobić. Kropka za kropką łączył fakty, aż w końcu uśmiechnięty skwitował swoje rozważania jednym słowem.
- Dziura! Dziury fajne. W dziurach chować. W dziurach nie widać. Krostka wlizie. Liny!
To rzekłszy podprowadził Krostkę do Trartexa i Szmalca, co by one liny przez nich deklarowane wziąć. Następnie wręczył Szmalcowi swój sajdak z łukiem i strzałami i zbędny do wspinaczki sprzęt i żeby nie nadwerężać mózgu i oszczędzać głupie słowa pokazał znamiennie na jaszczurkę kupacza, następnie na swój bagaż, a w końcu na swoją gardziel w uniwersalnym geście poderżnięcia co miało znaczyć "Daj druhu ać ja wejdę, a ty bądź tak dobry i popilnuj mego cennego mienia".
Był gotów złapać się mocno Krostki i pozwolić jej wspiąć się do dziury.
- Dobra Krostka. Hop!