Czmych rozglondnoł się. Dopatszył teraz, że na końcu tunela jest jakoweś świateło. Mógłby pujść w jego stronem poszukać czego, do pszywionsania liny... chocia, to nawet ni było świateło, ale jakoby bielszy odcień czerni. Jakby gdzieś bardzo daleko paliło się cuś słabego. Chocia po chwili nie był pewien, czy nawet faktycznie tak jest...
Tu, gdzie siem znalozł, ni było o co liny zaczepić. No to mógł jeno do Krostki jom pszywionsać.
Trartex nieco oszołomion linom usłyszał jakby dwienk w środku łba. Zaczoł linę nawijać a
Szmelc zaczoł godoć o tym, coby rzaba łaziła tam i nazad i linem na gore zabrała.
Zresztą jeden przez drugiego godoć poczęli i taki się hałas narobił. A tymczasem nie było nawet wiadomo, czy
Czmycha na górze coś nie zeżarło. I dlatego lina spadła?
Inne snoty, poczęły się tyż gramolić, coby do dziury zaglondnoć