Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2022, 20:19   #15
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Okręt robił wrażenie, ogromny liniowiec wyrastał z nabrzeża już z daleka. Podróże morskie nie były ulubionym sposobem podróżowania według Johna. Nie miał jednak zamiaru wybrzydzać, w końcu był to sposób równie luksusowy co Zeppelin. Kajuta była przestronna i dobrze wyposażona, a jego współtowarzysz wydawał się rozsądnym człowiekiem, jednak nie było okazji by jakoś dłużej porozmawiać. Dopilnował by wszystkie jego bagaże trafiły do kabiny, ze szczególną uwagą traktując podłużną, długą skrzynię, zabezpieczoną solidnym zamkiem. Nie miał zamiaru by jego broń znalazła się w nieodpowiednich rękach. Wsunął ją pod swoje łóżko, dość głęboko.

*****

- To co w końcu pijemy?? - Powiedziała wesołym tonem Iris, starając się jakoś chyba "odświeżyć" atmosferę.
- Wbrew poglądom niektórych, do posiłków preferuję wino... - odparł Daniel. - A te wina z pewnością nie należą do złych.
- To najpierw winko, no dobrze… a potem się zobaczy! - Detektyw błysnęła ząbkami - Do tego kraba… znaczy się, Homera, to jakie by pasowało?
- Homer to ten od Greków? - upewnił się Daniel. - Oni chyba czerwone pijali, z wodą.... zgroza, jeśli to prawda. Ale ja bym wybrał białeeeee - Dostał kopa pod stolikiem w kostkę, wśród niewinnej minki Iris - Homara, powiedziałam… - Słodko uśmiechnęła się dziewczyna.
- Widać się przesłyszałem... - odpowiedział z uśmiechem, nieco mniej słodkim.

Kiedy już Grant podsunął pani doktor krzesło, sam usiadł na sąsiednim miejscu. Zadowolony, że opuścili towarzystwo nachalnego ze swymi osądami pastora czy tam wielebnego.
- Ja jednak pozostanę przy szkockiej. Ona lepiej pasuje do wołowiny - skinął na przechodzącego kelnera. - Nie wiem, jak wytrzymam towarzystwo naszego pastora podczas tej wyprawy. Może panna Sarah, poleci jakieś środki, pozwalające znieść te jego brednie? - zwrócił się do swojej sąsiadki przy stoliku.
- Och, ja dzisiaj chyba trochę się wstrzymam z alkoholem. - Mimo odmowy, Sarah uśmiechnęła się przyjaźnie do Johna. - Dawno nie płynęłam, wolałabym najpierw wiedzieć, jak moje ciało reaguje znów na taką podróż… a poza tym miałam już plan, żeby pierwszego dnia przyjrzeć się dokładnie zachodowi Słońca. Ponoć ze statku są one szczególnie piękne… a alkohol nie ułatwia obserwacji. - Jeszcze raz lekarka uśmiechnęła się do sąsiada przy stoliku, po czym powróciła do poszukiwania możliwie łatwostrawnego, ale i ciekawego dania z karty.
- Tak Zachód słońca nad oceanem, to coś zjawiskowego. Choć uważam, że nie dorównuje obserwacji tego zjawiska z powietrza, z pokładu Zeppelina bądź samolotu - Johnspuentował odpowiedź Sarah. - Niemniej jednak, jeśli moja obecność nie będzie przy obserwacji przeszkadzać, chętnie potowarzyszę - dodał, nalewając sobie w końcu szkockiej. - Lekarz, to dość wymagający zawód muszę przyznać. I niełatwy. Mam rację?
- Trochę niezręcznie mi samej o tym mówić, czy rzeczywiście wymagający i niełatwy… - Lekko speszona odpowiedziała Sarah. - Na pewno cały czas mamy postęp wiedzy, który coraz bardziej ułatwia nam pracę, a wiele zależy od personelu pomocniczego, czy chociażby samych pacjentów. A wracając, do obserwacji zachodu, to będę wręcz zaszczycona, jeśli zechcesz mi towarzyszyć. Tak, jak i reszta naszego obecnego stolika. - Uśmiechnęła się do pozostałych osób siedzących razem z nią.
- Może będzie kiedyś okazja, to pokażę Ci zachód Słońca z powietrza, Sarah - obwieścił dość pewnym siebie tonem Grant. - Urzekający widok, zaręczam.

A w międzyczasie, Iris podstawiła nagle swoją szklaneczkę, również chcąc szkockiej. Błysnęła ząbkami do Granta…
- Do zachodu słońca... - Daniel spojrzał na zegarek, była 19:23 - zostało jeszcze trochę czasu, więc możemy ze spokojem dokończyć obiad - powiedział. - A pokład widokowy będzie idealnym miejscem do obserwacji - dodał.
Sam co prawda widział to zjawisko ładnych parę razy, ale nie zamierzał nikogo zniechęcać, szczególnie że widok był bardzo ładny.
John Grant musiał przyznać, że pani Rogers w garniturze wyglądała bardzo interesująco. Może preferował inny styl ubioru u kobietu, ale ten nowoczesny, męski ubiór bardzo pasował Iris. Szybko napełnił bursztynowym płynem szklankę podstawioną przez delikatną rączkę detektyw:
- Cieszę się, że nie będę sam raczył się tym zacnym trunkiem - odwzajemnił uśmiech amerykanin. - Pracowałem swego czasu w “branży” - dodał nachylając się ku niej- Pracowałaś nad jakąś ciekawą sprawą ostatnimi czasy? Nie mam oczywiście na myśli poszukiwań Evelyn - doprecyzował John.
- Ostatnio… - Zamyśliła się Iris - Nie… ostatnio nie. Same zwykłe zlecenia. Śledzić niewiernego męża, czy małżonkę, zdobyć dowody na machlojki pewnej firmy… nic zrywającego kapelusz z głowy - Uśmiechnęła się przelotnie.
- To faktycznie wygląda jak niezbyt ciekawa praca. - Daniel pokiwał głową. - Żadnych pasjonujących zdarzeń, tak chętnie opisywanych w powieściach kryminalnych. - Lekko się uśmiechnął.
- Powiedziałam OSTATNIO - Iris się krzywo uśmiechnęła do Thompsona - Ale wybiegając pytania, nie, to nie są rozmówki do posiłku. Do drinka w barze, już prędzej… ale może, ty nas uraczysz jakąś anegdotką, odnośnie swojej profesji, drogi Danielu? Jako… myśliwy… co tam w trawie piszczy? - Błysnęła niewinnie ząbkami.
- Cóż... w trawie piszczą różne rzeczy, ale ich opis chyba się nie nadaje na rozmówki do posiłku - zacytował rozmówczynię, potem się uśmiechnął. - Ale masz rację, przy drinku niektóre rzeczy łatwiej strawić. Znaczy wysłuchać...
- Awwww, no wiesz co… - Iris udała wielki zawód, taką postawą Daniela - Cóż to za gentlemen, co odmawia zabawienia anegdotką dam, czy i towarzystwa… - Zaśmiała się głośno, może trochę za głośno, zwracając uwagę innych gości. Ale najwyraźniej jej to nie interesowało…
- To poproszę dolewkę - Zwróciła się do Johna, gdy wypiła resztę szkockiej w swojej szklance.
Daniel od dawna nie uważał się za dżentelmena, więc bez problemu przełknął przytyk, popijając go odrobiną wina.

John nie miał zamiaru się ociągać z napełnieniem szklanki Iris. Kiedy skończył zatoczył krąg butelką w niemym pytaniu czy ktoś jeszcze respektuje. Nie doczekawszy się odpowiedzi, zwrócił się do Iris:
- Może teraz Ty polejesz mi? Nie jestem tak konserwatywny jak pastor - zaśmiał się - A z takiej ślicznej rączki na pewno szkocka będzie smakować jeszcze lepiej. Co do anegdot zawodowych, też mam kilka ciekawych - uśmiechnął się. - Zgadzam się jednak, że jadalnia to nie jest odpowiednie miejsce na takie opowiastki.
- Ależ oczywiście… - Iris odparła z uśmiechem, po czym nalała i Johnowi…




- A więc zdrówko, za wyprawę, i za anegdotki! - Detektyw "brzdęknęła się" z mężczyzną, po czym i wzniosła toast do pozostałych przy stoliku… a potem wychlała aż połowę zawartości szklaneczki na raz.
Grant nie chciał być gorszy, wlał sporą porcję przyjemnie palącej cieczy w gardło i skinął z uznaniem szklaneczką do Iris.
- To co? Najpierw zachód słońca? A później odwiedzimy bar? Przed nami długa podróż, trzeba zażyć przyjemności przed wyprawą w dżunglę - dokończył kolejnym haustem whiskey, pozostawiając nagie kostki lodu na dnie szklanki z rżniętego kryształu.
- Za wyprawę i ciekawe przygody - powiedział Daniel, potwierdzając szczerość toastu sporym łykiem wina.
- Masz to jak w banku! - Iris również wypiła już resztkę, mrugając do Johna, ale i nagle pokiwała przecząco paluszkiem - Ale moment, moment… nie zapraszałeś Sarah? - Uśmiechnęła się, zerkając na panią doktor.
- Zapraszałem wszystkich - żachnął się żartobliwie Grant - albo to raczej Sarah zapraszała - rozłożył w obronnym geście ręce. - Ja tylko zaoferowałem swoje towarzystwo - uśmiechnął się rozbrajająco do obu kobiet.
- Nie wiem, czy przy takim waszym tempie, będziecie mieli po co ze mną tam iść. - Odpowiedziała z uśmiechem Sarah, popijając wodę z cytryną ze szklanki. - Ale tak, zapraszałam wszystkich.

Ku zaskoczeniu rozmówców do stolika podszedł pastor.
- Przepraszam jeśli byłem zbyt ostry, zboczenie zawodowe… Powinniśmy się lepiej poznać, skoro mamy tworzyć kompanię - rzekł wielebny, który był już solidnie zawiany.
- Spróbuj jutro - Zerknęła na niego tylko na moment Iris - A tymczasem, dobranoc?
- To z pewnością dobry pomysł - powiedział Daniel, nie precyzując, do czyich słów się odnosi.
- No nie obrażajcie się. Komu whisky? - pastor próbował zachęcić kogoś do pozostania przy stole. Po alkoholu klecha wyraźnie łagodniał.
- Porozmawiamy jutro, padre... - Ostatnie słowo Thomas wymówił z wyraźną ironią.
Cóż było robić? Pastor wypił jeszcze jedną lufę, po czym wstał od stołu i zataczając się poszedł do swojej kajuty.

- Dobra… to ten.. gdzie my byliśmy? A taaak… - Powiedziała Iris, i znowu polała Johnowi, a potem sobie. W tym czasie, kelnerzy zaczęli znosić zamówione posiłki. Homar dla Iris, dla Daniela zupę z żółwia i pieczoną kaczkę z bukietem warzyw, dla Johna stek wołowy z antrykotu, krwisty z sosem z zielonego pieprzu i szparagami, a Sarah risotto alla marinara…

- Szkoda, że pan pismak się ulotnił… jakiś taki samotniś? - Powiedziała Iris, w trakcie już posiłku, i rozpięła dwa guziki garnituru. A od czasu do czasu, mignęła pod nim… rękojeść pistoletu?? Detektyw była uzbrojona, mając broń na specjalnych szelkach pod ubiorem??
- Może uznał, że jeszcze nie pora na wyciąganie z nas ciekawostek, które później umieści w swej gazecie? - zażartował Daniel. - Albo uznał, że później i tak mu nie uciekniemy, a teraz szuka innego materiału...
- Moje odejście od stołu mógł uznać za… nieco nieuprzejme. - Lekko zmartwionym tonem powiedziała Sarah. - A on przecież nic nie zawinił. Ale chyba zdążymy się z nim jeszcze dogadać.

“Pistolet?”- przez moment John zadawał sobie to pytanie. Po chwili był pewny, charakterystyczny kształt, nie mógł być niczym innym. “Pani detektyw albo była bardzo zapobiegliwa, albo bardzo brawurowa”, dla niego samego wychowanego w kraju gdzie prawo do posiadania broni było jednym z konstytucyjnych fundamentów widok broni nie szokował. Wiedział jednak, że kraje europejskie, nie były w tych kwestiach aż tak liberalne. Sam w skrzyni zamykanej na zamek, w kajucie przewoził swoją broń, którą zamierzał zabrać na wyprawę. Nie czuł jednak potrzeby zabierania jej do jadalni pokładowej. Niemniej Pani detektyw jeszcze bardziej zaintrygowała Granta.
- Drogie Panie, jak znajdujecie tutejszą kuchnię? Bo stek wyszedł kucharzowi idealny - skwitował.
- HOMAR… - Powiedziała Iris, zerkając na Daniela z uśmieszkiem - …nawet dobry, choć przyznam się, że pierwszy raz w życiu jem… trochę jednak z nim zabawy - Cicho się zaśmiała.
- Za dużo pracy, za mało jedzenia - odparł Daniel. - Ale fakt faktem, całkiem nieźle smakuje.

- Zachód słońca!! - Odezwała się zdecydowanie za głośno Iris, wskazując paluszkiem na okna jadalni, po czym parsknęła, widząc zgorszone miny co niektórych gości.
- Jeśli chcemy zdążyć, chyba musimy się przenieść na taras - John wstał i podał ramię Sarah - oferta towarzystwa nadal aktualna - uśmiechnął się wyczekująco.
- Skorzystam. - Odpowiedziała z lekkim uśmiechem Sarah i wsunęłą rękę w przeznaczone dla niej miejsce u Johna. - Przynajmniej dopóki pewna osoba w garniturze znowu nie zacznie mnie prowadzić. Chociaż mówiłam jej, że znacznie lepiej wyglądałaby w sukience, nieprawdaż? - Spojrzała nie tylko na Johna, ale także na Daniela.
- Stałam się niewidzialna! - Powiedziała Iris, spoglądając na swoje dłonie, a potem się roześmiała, i pokazała język do Sarah. Następnie próbowała wstać… ale chyba już trochę za dużo wypiła - Ojojoj. Ja może sobie jednak tu posiedzę, a wy śmigajcie podziwiać widoki na zewnątrz…
- Może jednak usłużyć ci pomocną dłonią? - zaproponował Daniel. - Po co tracić czas na siedzenie przy stole, skoro wystarczy zrobić parę kroków...?
- Wiesz, gdzie ja mam ten zachód słońca? - Powiedziała cichym tonem detektyw… ale roześmiała się głośno.
- Jestem przekonany - odparł - że po prostu nie chcesz się przyznać, iż twa romantyczna du...sza jest spragniona tego widoku.
Iris lekko wybałuszyła oczka, po czym… roześmiała się na całego, bardzo głośno, i zaczęła nawet trzaskać dłonią o blat stołu, aż klekotały zastawy…
- "Skandal" - Szepnęła jakaś oburzona damulka.
- "Co to za zachowanie" - Dodał ktoś inny.

John przez chwilę wahał się z odpowiedzią odnośnie stroju Iris:
- Myślę, że ten garnitur jest… - przerwał jakby szukał odpowiedniego słowa, po czym dodał z uśmiechem - intrygujący. Tak myślę, że to dobre słowo - Grant spojrzał na Sarah i zapytał upewniając się: - Idziemy?
- Mówisz, że… bardziej opakowany prezent sprawia większą zabawę? - Uśmiechnęła się Sarah, wprost wpatrując się w stronę piersi Iris. - Ale lepiej chodźmy, zanim ukręci mi głowę. - Zachichotała do Johna.
- Oczywiście - odpowiedział Grant z rozbrajającą szczerością i korzystając z okazji że Sarah patrzy się w biust Iris, on wpatrywał się w jej dekolt.
- Opakowanie, takie czy inne, odgrywa najmniejszą rolę - powiedział Daniel, przenosząc wzrok z Iris na Sarah. - A przyjemność płynąca z rozpakowywania nie zależy od ilości wstążeczek - dodał z lekkim uśmiechem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez Kerm : 13-09-2022 o 17:51.
merill jest offline