Trartex nie zadowolony być.
Czmych nie chcieć iść. Trartex musieć się cisnąć. On nie lubić tego, chyba że trza. A tutaj nie trza, jeno snob uparty. Miał już leźć, lecz
Czmych dziwne cuś gadać zaczął.
- Ciurlać? - Trartex otworzył gębą w zamyśleniu i po dłuższej chwili dotarły do niego słowa
Czmycha.
- Nie, nie! Ja łon, nie łona! Nie, nie chcieć ciurlać! - Krzyczeć zaczął przerażony snob i cofać się zaczął. On chcieć uciec. Dobre tego, że sufit niski. Trartex łbem przywalił w tego, gdy się wyprostował. W ostatnia chwila. Krok w tył i Trartex by leźć w dół, a nawet lecieć. Dziura za nim. Król złość by dał, jakby tera łon w zgniatacza się bawił.
W tem u dołu
Szmalca obaczył, który krzykać na niego zaczął, żeby druga linu rzucić. Uparł się ten snob na ta druga linu. Trartex aż głowa pokręcił. Trartex nie chciał zrzucać linu, ale myśl w głowie się pojawiła. Nie lada to wydarzenia, kiedy myśl w głowie Trartexa się pojawia, nawet jeno święto jakie. Skoro myśl już sama przyszła, trzeba jej pomóc.
- Patrza tera jak się linu zrzuca. - Mówił do
Czmycha. -
Ten koniec, nie ten. - I przywiązał wskazany koniec do wolnej nogi żaboli, drugi złapał i cisnął w dół. -
Ło tak. Widzi? Linu nie spada. Na odwrót by spadła. Głupi snot.
Trartex zrobił krok. Spojrzał w dół. Snoty będą zara leźć i wleźć. A tu ciasno mocno.
- Tu ciasno. My idziem. Bierze mój miecz. Ja mieć dwa. Drugi później mi odda. Ja idziem, ty za mną. - I poszedł w stronę światła.