Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2022, 06:47   #17
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- I ostatecznie zostaliśmy sami… - Cicho Sarah powiedziała do Johna, wpatrując się w zachodzące słońce. - A tyle było krzyku. - Zachichotała na wspomnienie drącej się Iris.
- Tak pani detektyw zdecydowanie wie, co to dobra zabawa - dodał z uśmiechem Grant. - Ale to chyba nie źle, że zostaliśmy sami? - dopytał Sarah. Kątem oka zerkał na jej dekolt, kiedy ta wpatrywała się w zachodzące słońce. Był to dla niego widok o niebo bardziej interesujący i musiał przyznać, że jeśli nadarzy się okazja, spróbuje dogłębnie go poznać.


- Tak wszyscy rozmawiali o tym zachodzie słońca, a na koniec są bardziej zainteresowani czym innym… - Odpowiedziała Sarah, zerkając w stronę Johna i… domyślając się, gdzie właśnie spoglądał. - Zresztą, ty chyba też nie najbardziej jesteś zajęty słońcem, co? - Zapytała z lekkim uśmieszkiem w kąciku ust.
Grant podniósł ręce do góry w geście poddania: - Winny, wysoki sądzie - odwzajemnił uśmiech. - Piękne zachody słońca można podziwiać codziennie, a inne piękności już nieco rzadziej - opuścił ręce. - A jeszcze rzadziej zdarza się tak niebanalne połączenie urody z intelektem i swadą, jak w twoim przypadku Sarah.

- Och, dopiero się poznaliśmy, więc chyba tych późniejszych cech nie mogłeś jeszcze za dobrze poznać, co? - Odpowiedziała Sarah lekko zawstydzona. - Podejrzewam więc, że nie jestem pierwsza, która to usłyszała z twoich ust. - Spojrzała na Johna podejrzliwie.
- Fakt, że dopiero się poznaliśmy jest niezaprzeczalny - zgodził się. - Jednak miałem okazję obserwować Cię wczoraj podczas rozmowy w salonie, a także dzisiaj przy stole - wyliczał uśmiechając się ale jednocześnie obserwując jej wyraz twarzy . - Obserwacja ludzi, ich zachowań i cech przez jakiś czas była moim zawodem, ośmielę się stwierdzić, że mam doświadczenie. Poza tym - kontynuował - w Stanach, kobiety jeszcze rzadko trafiają do takich grup zawodowych jak lekarze na przykład, to znaczy, że musiałaś być naprawdę dobra w tym i ambitna. I ta scena przy stole dzisiaj w odpowiedzi na zachowanie naszego wiejskiego pastora - dodał na koniec John - to wymagało pokazania charakteru i pazurków. I tak, nie jesteś pierwsza której to mówię - znowu uniósł ręce do góry żartobliwym gestem - ale też nie mówię tego nawet w połowie tak często, jak to podejrzewasz.

- Widocznie w Wielkiej Brytanii lepiej z emancypacją kobiet… zwłaszcza, gdy pochodzi się z typowo lekarskiej rodziny. - Ponownie wpatrując się na zachód słońca, odpowiedziała Sarah. - A z pastorem wiele nie zrobiłam. Wielu właściwie odejście od stołu mogło uznać za nieobyczajne. Może i też lepiej byłoby się zmierzyć z problemem, a nie od niego uciec… - Lekko smutno zakończyła lekarka.

- Może gdyby był trzeźwy, to rozmowa byłaby opcja, ale był schlany… a gorzała i religijny zapał, zagłuszają rozum w takim stanie - próbował ją podnieść na duchu. - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - uniósł delikatnie palcem wskazującym jej zwiększoną buzię i uśmiechnął się - przynajmniej mogliśmy delektować się potrawami w spokoju.
- Och, sam też nie stroniłeś od alkoholu. - Sarah nie zareagowała na palec na podbródku, a wręcz lekko się uśmiechnęła. - A chyba po jego większej ilości, smak potraw zdaje się mieć… mniejsze znaczenie?
- Znam swoje możliwości - odwzajemnił uśmiech - w wielu dziedzinach, nie tylko w piciu alkoholu… Nie zaprzeczam, że lubię przesuwać ich granice - zabrał palec z jej podbródka John.
- A jakie to inne dziedziny? - Z lekkim uśmieszkiem zapytała Sarah, wpatrując się dalej w Johna.
- Różne, różniste. Zarówno z płaszczyzny typowo umysłowej - zbliżył się do niej odległość mniejszą niż szerokość dłoni - jak i fizycznej - dokończył.

- Och, mocno niekonkretny jesteś… - Sarah wcale się nie odsuwała, nie sprawiała wrażenia, jakby przeszkadza jej ta bliskość Granta.
Jeszcze bardziej skrócił dystans, aż poczuł opór w postaci piersi dziewczyny: - Wierz mi, potrafię być bardzo konkretny - patrzył jej prosto w oczy. - Iris z Thompsonem pewnie są w barze… może dasz się zaprosić na… - przerwał odgarniając jej z twarzy porwany wiatrem pukiel włosów - na początek na drinka do mojej kajuty?
- Och, tak od razu do twojej kajuty? - Lekko zaczerwieniła się Sarah. - Brzmi, jakby bardzo szybko ci zależało… - Dziewczyna minimalnie odsunęła się od Johna.

- Może być twoja kajuta, może być bar. Podobno mają tutaj niezła salę taneczną, cokolwiek wybierzesz - zauważył rumieniec na twarzy dziewczyny - noc jeszcze młoda - dodał John - szkoda byłoby już iść spać. A co do szybkości, nie zrozum mnie źle, w Stanach wszystko dzieje się szybciej - życie, biznes, praca… wszystko… nie wyłączając sfery intymnej. Czy to dobrze? Odpowiem, nie wiem, ale tak jest - zakończył z uśmiechem. - Chociaż to słońce też szybko zaszło.
- Czyli chyba źle trafiłeś, bo nie jestem ze Stanów. - Sarah wycofała się ciut dalej od Johna. - Biorąc pod uwagę, jak… również próbowałeś złapać kontakt z Iris… mam wrażenie, że równie szybko skończy się nasza relacja, gdy już uzyskasz, co chciałeś?
- Masz na myśli te kilka toastów i komplement o pięknej rączce? - uśmiechnął się - Myślę, że Iris jest intrygującą kobietą, ale bardziej mnie jej profesja zainteresowała. Sam jestem, a raczej byłem pracownikiem Agencji Pinkertona. Ot zawodowa ciekawość i powinowatość. Spędzimy, jak mniemam sporo czasu razem, w najbliższych dniach - starał się zabrzmieć pojednawczo.

- Może… ja zbyt dużo myślę… - Ponownie nieco przysunęła się Sarah, choć nie tak blisko, by dotykać klatki Johna swoimi piersiami. - W końcu… wybrał cię profesor Bloom, nie powinnam cię od razu posądzać o… złe zamiary. - Przybliżyła się twarzą do jego i złożyła mu całusa na ustach. - To w ramach przeprosin… - Dodała, gdy oderwała się od jego ust, patrząc na niego przepraszającym wzrokiem.
Grant musiał przyznać, że go zaskoczyła. Przyjemnie było poczuć jej wargi na swoich ustach - dziewczyna musiała wspiąć się na palce żeby ich dosięgnąć. - Nie masz za co przepraszać, ot zakłócenie w komunikacji, wynikające zapewne z różnic w konwenansach jakie panują po obu stronach Oceanu - uśmiechnął się zbliżając swoje usta do jej twarzy - Teraz chyba moja kolej na przeprosiny - powiedział oddając pocałunek.

- Może… nie za mocno tutaj… - Lekko uśmiechnęła się Sarah. - Mam już dość psucia humoru tuż przed posiłkiem przez kazania. - Dziewczyna lekko się rozejrzała dookoła.
- Może jednak dasz się namówić na zmianę lokalizacji? Na zewnątrz robi się już chłodno, że o nawiedzonych kaznodziejach nie wspomnę - zdjął swoją marynarkę i zarzucił jej na ramiona.
- Och, dziękuję. - Sarah tym razem w podziękowaniu za gest przytuliła się do Johna, będąc już opatulona w jego marynarce. - To… może jednak skorzystamy z twojej kajuty. - Wyszeptała mu do ucha, gdy dość mocno przyciskała się do jego ciała swoim.
Grant poczuł przyjemne ciepło tulącej się do niego kobiety, objął ją ramieniem i ruszyli w kierunku pokładu na którym znajdowały się kajuty pasażerskie: - Co do drinka, masz na coś konkretnego ochotę? Bo w kabinie mam tylko biały rum i szampana, więc jeśli życzysz sobie coś innego, musimy najpierw wrócić do baru - odwzajemnił szept, a kiedy skończył delikatnie pocałował płatek jej ucha.

- Może… zaproponujesz mi coś… amerykańskiego? - Zapytała już zwykłym głosem Sarah idąc u boku Johna. - Och, zapomniałam, u was ciągle… zakaz… ale chyba coś ci przyjdzie do głowy? - Uśmiechnęła się ponownie lekarka, kierując ich najpierw w kierunku baru.
- Oczywiście - nie zdejmując ręki z talii kobiety, skierował ją w stronę baru. Kiedy już byli na miejscu rzucił do barmana: - Dwa razy diaquiri papa doble - spojrzał na Sarah i uśmiechnął się - na wynos. Był ciekaw czy barman poradzi sobie z zamówioną recepturą, ten jednak znał się na swoim fachu - wkrótce trzymał w rękach dwa naczynia, z których jedno wręczył Sarah - nieco kwaśny, ale orzeźwiający - uśmiechnął się. - Idziemy?

- Moment. - Z ciekawości Sarah upiła łyka drinka. Lekko się skrzywiła, bo był to jej pierwszy alkohol tego dnia i nieco odczuła go w smaku, ale zaraz… poczuła rzeczywiście przyjemnie orzeźwiający smak w ustach. - Smaczny! To idziemy! - Śmiało ruszyła w stronę kajut.
- Cieszę się, że trafiłem w twój gust Sarah - powiedział wyprowadzając ją z baru - Nie do końca to amerykański drink, ale po tylu latach pracy, podróżowania i mieszkania na Antylach przejąłem kilka ich smaków - dodał. Ruszyli korytarzem prowadzącym do jego kajuty. Jego współlokator przed wyjście wspominał, że ma zamiar dzisiaj dobrze się zabawić, więc mieli przestrzeń tylko dla siebie.
- Będziemy tu sami? - Zapytała Sarah, widząc, że docierają już pod drzwi kajuty Johna i Taviona. - Czy będziesz musiał jakoś dyskretnie przegonić swojego kompana? - Zachichotała.

- Bez obaw moja droga - wyciągnął klucz z kieszeni i zaczął przekręcać zamek - Mówił, że musi sprawdzić jakie atrakcje oferuje ta łajba, więc nie wróci zbyt szybko - zamek ustąpił a on otworzył drzwi zapraszającym gestem.
- Mhm… - Mruknęła z uśmiechem Sarah, po czym wkroczyła do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Po sekundzie obserwacji, odłożyła na moment swój drink na najbliższym stoliku i zdjęła z siebie marynarkę Johna i na paluszku podając ją w jego stronę. - Oddaję. To gdzie mam usiąść?

John odebrał od dziewczyny marynarkę, po czym wskazał małą dwuosobową sofę, stojącą w rogu kajuty: - Może tam? - zasugerował, po czym odwiesił marynarkę na wieszak. Wziął oba drinki i skierował się ku dziewczynie.
- Pewnie. - Sarah skierowała się na sofę, idąc ponętnym krokiem, lekko wywijając tyłeczkiem na boki, po czym obróciła się i usiadła, zakładając nóżkę na nóżkę, a dłonie kładąc na swoim kolanku.
Podał jej drinka, po czym upił potężny łyk ze swojego i usiadł z uśmiechem obok niej. Sofa nie była za duża, przez co prowokowała przyjemną bliskość: - Przyznam się szczerze, gdybym miał wpływ na plany profesora, zasugerowałbym mu Zeppelina, niż okręt. Leciałaś kiedyś samolotem, czy sterowcem Sarah? - odłożył drinka na stolik.
- Umm… nie… - Odpowiedziała z jakimś lekkim wstydem Sarah. - Właściwie, to dla mnie nawet statek to pewna nowość. - Również sięgnęła po drinka, ale upiła z niego mały łyczek.
- Na pewno Ci smakuje - wskazał na drinka, którego dziewczyna bardzo oszczędnie popijała - jak już sprawa z Evelyn zakończy się, pomyślnie, w co nie wątpię. Zapraszam do siebie, do Havany, z przyjemnością zabiorę Cię na podniebną wycieczkę - zaproponował.

- Smakuje, po prostu… w przeciwieństwie do Iris, wolę się bardziej delektować. - Uśmiechnęła się Sarah. - Przynajmniej do pewnego momentu, haha. A co do zaproszenia, to dziękuję, ale zobaczymy, co będzie po powrocie. Pewnie też będę musiała wrócić do pracy w szpitalu, bo już mi się szykuje długi urlop… Ale co do lotów… sam dużo już latałeś? - Zapytała lekarka z zaciekawieniem, dłonią delikatnie bawiąc się puklem swoich włosów.
- Mam licencję pilota i jestem współwłaścicielem całkiem zgrabnego samolotu - uśmiechnął się i położył swoją dłoń na jej kolanie, odwracając się ku niej - sporo już przeleciałem… - zawiesił na chwilę głos i obserwując reakcję dziewczyny na fizyczny kontakt - … mil w powietrzu.
- Teraz… - Sarah złapała dłoń Johna, odrywając ją od swojego kolana. - Czas przelecieć… mnie? - Uśmiechnęła się zalotnie, jego dłoń kierując na swoją pierś.
- Najwyższy - mruknął zbliżając się do jej ust, by wpić się w nie intensywnym pocałunkiem. Dłoń z jej piersi przesunął na kark i wsunął palce we włosy, nie przestając całować.
Sarah odwzajemniała pocałunek, tym razem, w przeciwieństwie do całusów przy burcie, używając także języka. Swoją dłoń skierowała na klatkę piersiową Johna, o którą trochę się opierała, a trochę także ją masowała.

Pani doktor była miękka w miejscach w których powinna i rozkosznie twarda tam gdzie powinna. Jego ręka długo nie pozostała na karku, nie przerywając całowania miękkich warg dziewczyny, badał jędrność jej piersi, by po chwili podciągać rąbek sukienki. Kiedy już dotarł do obłuczonego w delikatny nylon kolana, rozpoczął wędrówkę w górę, dziewczyna zauważalnie drgnęła kiedy dłoń dotarła do nagiej skóry uda. “Uwielbiam kobiety w pończochach” - pomyślał z zadowoleniem, by po chwili chciwe palce skierować w kierunku rozgrzanego łona kobiety.

Natrafił na materiał jej koronkowych majteczek, które lekko drgnęło pod wpływem jego dotyku. Tymczasem John poczuł, jak dłoń Sarah zaczyna rozpinać guziki jego koszuli, co czyniła mocno sprawnie mimo używania do tego jednej ręki. Gdy odpięła wszystkie, dłońmi przesunęła materiał koszuli i oderwała się od pocałunku, by z uśmiechem spojrzeć na nagą klatkę Granta.



Pieścił dwoma palcami wzgórek dziewczyny, czując jej gorąco i wilgoć, czując jednocześnie jak Sarah pracowicie majstruje przy guzikach jego koszuli. Naparł na nią jeszcze mocniej, odsuwając na bok koronkę majtek, docierając do źródła wilgoci. Sarah przerwała pocałunek przyglądając się mu. Wyciągnął mokre od jej soków palce i polizał a potem dodał: - Cudownie smakujesz. Wstał i wyciągnął do niej rękę.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline