Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2022, 08:47   #162
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
SINGLETONS vs GLEN HALE cz.I

Nie, to nie dzieje się naprawdę, pomyślał Daryll chwilę po tym jak dostrzegł szeryfa Glena Hale’a ściskającego w ręce broń palną. Szok spowodowany wypadkiem ustąpił atawistycznemu lękowi, tej dojmującej, rozpaczliwej myśli, że to już koniec, że za chwilę padnie ofiarą zabójcy. Ostatni raz czuł się tak w gabinecie onkologa, który wyjaśniał jemu i mamie, skąd od paru tygodni na rękach Darylla pojawiają się siniaki i krwawienie z dziąseł. Wydawało mu się wtedy, że nie ma już nadziei, że nie dożyje osiemnastych urodzin, nie skończy liceum. Ostatecznie wyszedł z choroby, ale los zadrwił z niego w najbardziej okrutny możliwy sposób, bo na drodze Darylla znów pojawiło się raczystko, nowotwór stokroć gorszy od białaczki, stworzony z chciwości, uprzedzeń, nienawiści, arogancji i przemocy. To wszystko reprezentował sobą Glen Hale, był chorobą, która zaatakowała miasto, przez dwie dekady rozrastała się aż w końcu nastąpiły przerzuty i pojawił się morderca w wilczej masce.
Daryll był obezwładniony strachem, jak wtedy w szpitalu i najpewniej trwałby w tym stanie, gdyby nie Ona. Świadomość, że Hale może skrzywdzić jego ukochaną siostrę otrzeźwiła go. Stracił już Annie, nie mógł też stracić Wii. Galaretowatą krew, która płynęła w żyłach nastolatka momentalnie skuł lód.
Ranna zwierzyna, zwłaszcza drapieżnik to najbardziej niebezpieczny i podstępny skurwiel bo nie ma już nic do stracenia. Nie możesz go zignorować synu, ale nie możesz też pokazać, że robisz ze strachu w gacie. Przede wszystkim musisz zachować spokój i nie ulegać panice, rozumiesz? Jak będziesz pizdą, wypatroszony cię jak wieprza. I nie mówię tego, żeby cię nastraszyć młody. Mężczyzna powinien potrafić się obronić. Obronić siebie i swoją rodzinę. A teraz przestań się mazać i dobij to ścierwo.
Frank Singelton był fatalnym mężem i jeszcze gorszym ojcem, ale w tym momencie Daryll był mu wdzięczny za wszystko czego go nauczył niewydarzony staruszek. Po latach polowań, w końcu nadszedł moment by zmierzyć się z rannym, zdziczałym drapieżnikiem. Nie w lesie, lecz tu na poboczu drogi prowadzącej z „Niedźwiedzia i Sowy” do Twin Oaks.
Daryll zanurkował z powrotem do auta. Spojrzał uspokajająco na Wii, jedną rękę odpiął jej pas, drugą sięgnął pod kierownicę, by zwolnić blokadę bagażnika. W duchu modlił się by Anton trzymał tam broń. Jeśli nie karabin to chociaż jakieś noże.
- Przepraszam panie Macrum – westchnął ciężko do po czym oparł głowę nieprzytomnego lub martwego mężczyzny na klakson samochodu by ten wył przeciągle ściągając uwagę potencjalnych świadków. Pamiętał, że Gunn wciąż jest w pensjonacie, na podjeździe stało jego auto.
- Wychodzimy Wii, złap mnie za szyję. Wszystko będzie dobrze siostrzyczko – zwrócił się do siostry, pomagając jej wydostać się z rozbitego forda.

Ból znów pootwieranych ran brzucha był potworny. Dziewczyna po odzyskaniu świadomości niemal natychmiast skuliła się w sobie, żeby chociaż trochę uspokoić spazmy mięśni broniących mózg przed cierpieniem powodowanym naderwanymi połączeniami nerwowymi w jamie otrzewnej. Oczy zaszły jej łzami, ale gdy usłyszała głos brata rozwarla je szeroko próbując zrozumieć co się aktualnie dzieje. Nie dyskutowała, objęła Darylla mocno za szyję opierając ciężar ciala o jego spiętą determinacja sylwetkę, nie pozwolila się jednak podciągnąć do pionu. Sprawiało jej to zbyt duży ból. Pozostała na wysokości osłoniętych blacha drzwi starego forda. Mimo to dojrzała znajomą jej sylwetkę drugiego sprawcy kolizji drogowej, w której właśnie uczestniczyli.
-To Hale. Zostaw mnie tutaj i sam też się nie wychylaj. Nie dam rady uciekać. Szwy musiały znowu puścić. Sprobuj znalezc cokolwiek czym można się bronić z tyłu auta, a ja spróbuję w schowkach z przodu i u samego Antona. Może jakoś go docuce. - pospiesznie wyszeptała bratu do ucha, gdy ten jeszcze ja przytrzymywał. Po tym pocałowała go w policzek i dodała:
- Dobrze zrobiliśmy i… Kocham Cię.
Nie żegnała się jednak ani z życiem ani z bratem. Upuszczona na pobocze podciągnęła sie spowrotem do auta żeby zajrzeć pod siedzenia oraz do schowka w poszukiwaniu broni. Nie próbowała nawet omijać rannego Macruma, w końcu nim też miała zamiar potrząsnąć.

Wszystko działo się szybko. Sekundy przemyśleń, kolejne na podejmowane decyzje. Hale widział, co robią. Musiał widzieć. Przez chwilę wahał się.
Daryll otworzył bagażnik. W środku ujrzał tylko zapasowe koło, akcesoria do jego wymiany i jeszcze coś, skrzynkę a w niej jakieś szklane słoje i leżąca pomiędzy nimi siekierę. Zawartość słojów wyglądała jak peklowane mięso. Daryll wiedział co to jest, bo matka czasami kupowała te przetwory od Macrumów wykorzystując w kuchni. Dziczyzna, pasztety, peklowane mięso. Siekiera była jedyną rzeczą, która jako tako nadawała się na broń. Ale przeciwko pistoletowi…
Tymczasem Wii otworzyła schowek. Tutaj też czekał na nią mały zawód. Jedynie duży, składany scyzoryk.
Hale patrzył w stronę wyjącego wozu. Broń miał opuszczoną. Widać było, że jest ranny. Nie tylko w głowę, ale trzymał nogę tak, aby nieco ją odciążyć.
Gdzieś, od strony miasta, słyszeli zawodzenia policyjnych syren. Nie bardzo jednak wiedzieli czy kierują się w stronę miejsca kolizji.
Szeryf podjął decyzję. Starając się nie tracić z widoku Darylla ruszył, kuśtykając w stronę pensjonatu "Niedźwiedź i Sowa". Wyraźnie kierował się w stronę parkingu. Miał do przejścia jakieś sto kroków. Daryll widział, że na plecach Hale'a ciemnieje plama krwi. W żadnym wypadku nie mogła być ona efektem wypadku.

Daryll nie miał czasu kłócić się z Wi. Nigdy by jej nie zostawił na pastwę szeryfa, nie musiał tego mówić, widziała to w jego krótkim spojrzeniu, które wyrażało nie tylko sprzeciw ale także nieskończoną miłość do siostry. Chwilę później znalazł się na tyłach pojazdu przeszukując bagażnik. Kurczowo zacisnął dłonie na rękojeści siekiery, przyczajony i gotowy do ataku. Ataku, który nie nastąpił, bo najwyraźniej Hale nie uznał ich za zagrożenie ani wartościowych zakładników. Lub, w co Daryll nie do końca wierzył, zostały w nim jakieś resztki sumienia i nie był zdolny skrzywdzić niewinnych nastolatków. Dźwięk policyjnych syren spowodował, że wypuścił powietrze z płuc, wstrzymywane chyba od momentu gdy dostrzegł szeryfa z bronią. Oglądając się przez ramię by mieć Hale’a na widoku, zawrócił z powrotem na przód pojazdu. Spojrzał z ulgą na siostrę, położył jej dłoń na ramieniu.
- Już po wszystkim Wi…poszedł sobie. Albo chce się ukryć w „Sowie i Niedźwiedziu” albo zabrać auto Gunna. Sprawdzisz co z panem Macrumem?
 
Arthur Fleck jest offline