Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2022, 10:31   #163
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
SINGLETONS vs GLEN HALE cz.II

Daryll przy dotknięciu ramienia siostry mógł wręcz wyczuć jak jej oszalałe ze strachu serce spowalnia swój rytm i przestaje pompować w tętnice nadmiarową krew. Dziewczyna spojrzała na brata, a z kącików oczu pociekły jej łzy. Nie chciała żeby to widział, więc szybko obróciła głowę w stronę Macruma. Wtedy poczuła uporczywy ból głowy, wynikających najprawdopodobniej z nagłych zmian ciśnienia i opadającego szoku. Przymknęła oczy żeby chociaż na chwilę, odrobinę, odgrodzić się od mrożącej krew w żyłach sytuacji i skinęła bratu głową. Czuła się za słaba, żeby mówić i cieszyła się, że nie jest w stanie go o tym poinformować. Opierając się o burtę samochodu po raz kolejny zajrzała do środka pojazdu. Tym razem już niczego nie szukała, jedynie sprawdzała stan poszkodowanego. Na ile potrafiła obejrzała go dokładnie, lekko zmacała jego sylwetkę szukając nienaturalnych wybrzuszeń lub wgłębień i dopiero, gdy miała pewność, że Anton nie ma uszkodzeń mechanicznych na linii kręgosłupa postanowiła unieść mu głowę żeby sprawdzić czy oddycha. W czasie, kiedy Wii upewniała się, czy kierowca żyje, Hale dokuśtykał do parkingu i skierował się w stronę samochodu Gunna.

To jednak nie był koniec.

Kiedy zbiegły więzień zabierał się do wybicia szyby właściciel auta pojawił się w wejściu do pensjonatu. Ich gość miał w rękach broń i mierzył z niej do szeryfa. Coś krzyczał, ale odległość ponad stu metrów, jaka oddzielała rodzeństwo od tej sceny, klakson oraz wycie syren, które chyba zbliżało się do miejsca wypadku, zagłuszały słowa.

Padł strzał. Potem drugi.

Odruchowo spojrzeli w kierunku parkingu. Gunn leżał w wejściu, a Hale w pośpiechu wchodził do jego samochodu. Koszmar jeszcze się nie skończył. A ex-szeryf działał jak wściekłe, agresywne zwierzę.

Daryll zamarł w bezruchu, patrząc z niedowierzaniem w kierunku parkingu.

- Zastrzelił Gunna – powiedział cicho przez zaciśnięte gardło. W napięciu obserwował dalszy rozwój straszliwych wypadków. W końcu zmusił się by spojrzeć na Wikvayę. Wzrok zatrzymał dłużej na jej bluzce szukając plam krwi, ale wyglądało na to, że opatrunek zrobiony przez Davida Macruma był solidny. Tylko jak długo wytrzyma? Próbował nie ulegać panice, pozostać skupiony, choć serce waliło mu jak oszalałe a adrenalina przelewała przez ciało. W pośpiechu zaczął przeszukiwać wnętrze auta rozglądając się za apteczką samochodową. Zwrócił się do siostry.

- Wii, musimy stąd iść, ukryć się. Jeśli auto Gunna nie odpali, Hale może tu wrócić. Pomogę ci wyjść, złap mnie za szyję. Damy radę siostrzyczko.
Skupiona na poszkodowanym w wypadku Antonie Wikvaya rejestrowała tylko pojedyncze obrazy i dźwięki, które pojawiały się wokół nich. Ze wszystkich sił starała się działać rozsądnie. Myśleć nad tym co potrafi zrobić i jakie decyzje powinna podjąć. Stary Macrum żył. Miał jednak uraz głowy, to było pewne. Jęknął coś cicho. Daryll był cały i nie zamierzał jej za nic zostawiać. Miał jednak rację, że musieli się ukryć… chociaż niekoniecznie uciekać:

- Daryll, pod samochód. - Zdecydowała szybko dziewczyna analizując najbliższe otoczenie.




Wypadek, któremu ulegli, był owszem podobny do tego, który miał miejsce kilka dni wcześniej, ale Wi prowadziła wtedy nisko zawieszone, lekkie auto, a stary Macrum jeżdził starym, solidnym Fordem Rangerem F-150, którego tył po uderzeniu w skarpę, wrócił na właściwe sobie miejsce na ziemi. Dzięki konstrukcji auta zbudowanego na stalowej ramie oraz ukształtowaniu terenu pozostawiającym im znaczną ilość miejsca poniżej linii wzroku nic poza ewentualnymi poparzeniami od cieknącej chłodnicy nie powinno się im stać. Raz, że ciężko ich będzie stamtąd wyciągnąć. Dwa, jeszcze trudniej będzie ich trafić przebijając się przez kilka warstw zardzewiałej, ale całkiem solidnej metalowej struktury. No i syreny policyjne również były coraz bliżej.
Daryll pokręcił głową. Złapał siostrę zdecydowanie za rękę, spojrzał jej w oczy. Kryła się w nich nadludzka determinacja.

- To gliniarz. Znajdzie nas, a ja…a ja nie dam rady nas obronić – odpowiedział niemal rozpaczliwie - Dopóki próbuje odpalić auto, mamy przewagę. Jest ranny, ledwo chodzi, nie dogoni nas. Jeśli będzie trzeba ukryjemy się w lesie.
Wii mogła poczuć jak brat, niemal siłą wyciąga ją z samochodu, choć tak by nie zrobić jej krzywdy. Założył jej rękę na szyję by mogła się na nim wesprzeć. To różniło ich od Hale’a, oni mieli siebie, a on był zupełnie sam.

- Mam tylko Ciebie. Ufam Ci. - odpowiedziała krótko Indianka próbując całą swoją wewnętrzną siłę przekuć w fizyczne zdolności, które wraz z każdym kolejnym nadszarpnięciem rany, znacząco się zmniejszały. Wsparła się więc na bracie i pozwoliła mu prowadzić. Wiedziała przecież, że las to jego teren. Do tego 100 metrów to odpowiednio dużo żeby 9mm pistolet nie osiągnął skutecznego zasięgu ognia oraz wystarczająco mało, żeby jeden błąd kosztował ich oboje życia.

Hale odpalił silnik samochodu Gunna i ruszył w stronę wyjazdu z parkingu, prosto w kierunku rozbitego samochodu, w którym jeszcze przed chwilą byli. Jechał nabierając prędkości, gdy leżący w wejściu do pensjonatu Gunn obrócił się na brzuch i zaczął strzelać. Kule trafiały w uciekające auto, ale nie wszystkie. Jedna z nich rozbiła szybę w Fordzie Macruma. Wóz, którym uciekał Hale wpadł w niekontrolowany poślizg i pędził prosto na nich.

W sumie mieli najwyżej 15 sekund od momentu, w którym Daryll wyciągnął siostrę z Forda, jednocześnie decydując o porzuceniu nieprzytomnego Antona Macruma, do chwili, gdy miało nastąpić kolejne przecięcie się ich ścieżek z Halem. Szanse, nawet w najmniejszym stopniu, nie wydawały się wyrównane. Były szeryf był uzbrojony, agresywny i nie panował nad pojazdem sunącym wprost na nich – uciekających do prostopadle ustawionej względem rowu zasłony z lasu. Jedyną równą dla przeciwników przeszkodą mogła się okazać skarpa, oddzielająca rów od zalesionej przestrzeni. Nawet dobrym terenowym samochodem nie było łatwo pod taką podjechać, a co dopiero rozpędzonym widmem bez sterowności. Poza tym Daryll znał swoje możliwości i wierzył w swoje fizyczne atuty oraz wytrzymałość. Niedawno miał możliwość je sprawdzić na nieprzytomnym, odnalezionym w dziczy turyście, którego holował aż pod pensjonat. Tym razem sytuacja wydawała się odrobinę łatwiejsza, bo Wi była od nich obu lżejsza, a do tego ciągle przytomna i zdeterminowana walczyć. Tym bardziej, że układając pierwotny plan schronienia się przed kolejną napaścią Glena Hela nie wzięła pod uwagę tego co obecnie było oczywiste – staranowania wozu Macruma. Daryll miał rację – musieli uciekać. Z całych sił biec przed siebie, choć odległość do bezpiecznej bariery wydawała się duża, a czasu zostawało coraz mniej to nie poddawali się.

- Jeśli nie zdążymy schować się za drzewami, to spróbujmy odskoczyć. Powiedz mi tylko kiedy… i mnie nie puszczaj. – Wikvaya zwróciła się do brata czując, że sama nie da rady skupić się na ucieczce i obserwacji mechanicznego zagrożenia, które nieubłaganie się do nich zbliżało.

Wszystko teraz zależało od Darylla, ale Wi, nie wątpiła w niego ani przez chwilę.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline