16-09-2022, 10:07
|
#181 |
| Vall dał się zaskoczyć i spętać. Znowu dał się zaskoczyć. Splunął ze złości i zobaczył krew. Mikstura leczenia miksturą, ale jednak coś w środku było nie tak. Potrzebował odpocząć. Elfy praktycznie nie umierały ze starości. Co nie znaczyło, że były nieśmiertelne. Za młody był, żeby umierać.
Pomógł dojść do siebie Vernie. Paldynka przyjmowała na siebie ciosy bez zająknięcia. Ciosy stwora, o którym mogła im powiedzieć studentka magii. Splunął ponownie na wspomnienie kobiety. Nie, koniec. Byli w siedlisku zła. Kogokolwiek mogli tu spotkać, to był przeżarty złem do szpiku kości. Zresztą… nadal w dłoni ściskał łuk, który do niedawna był obwieszony elfimi uszami. Może powinien zacząć robić tak samo? Zbierać uszy zabitych wrogów?
W każdym razie mieli za sobą daleką drogę. Kilka metrów w głąb, ale mentalnie Vall miał za sobą całe lata. Gdyby teraz był przed mostem, to nie podkradał by się za goblinami. Ruszyłby je wszystkie pozabijać. A teraz został bez Freda…
Elf przyklęknął na jedną nogę. - Szykujcie się, wchodzimy.
Skupił się na swoim towarzyszu. Wezwał go do pomocy. - Marcis, czyń honory - powiedział elf nakładając strzałę na cięciwę i cofając się nieco.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
| |