Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2022, 17:42   #22
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Wielebny zjadł. Było trudno. Wypity poprzedniego wieczoru alkohol tego nie ułatwiał. Dobrze, że ktoś pomyślał i było zsiadłe mleko. Uff… Do tego twaróg, jakaś lekka bułka. Udało się. Jako, że zbliżało się południe, pastor uznał że czas przygotować się do dzisiejszej posługi. Kazanie niestety trzeba będzie ograniczyć do minimum bo kociokwik swoje robi. Cóż. Bywa i tak.

Ebenezer powoli kierował się do kaplicy, gdy nagle jego wzrok przykuły trzy siostry zakonne. Wprawdzie wyznania katolickiego, no ale jednak wierne służki Pana! Wielebny był może nietolerancyjny jeśli chodzi o szóste przykazanie, ale za to nie miał problemów z ekumenizmem. Uważał, że chrześcijanie to chrześcijanie. Nie ważne czy to ewangelicy, katolicy, prawosławni, zielonoświątkowcy. Wszyscy są na równi dziećmi Pana, różni ich tylko obrządek, a to rzecz poboczna. Oczywistym wydawało się więc, że siostrzyczki powinny wziąć udział w jego posłudze. A później może będzie szansa zamienić słowo z kimś o podobnych - jedynych słusznych - poglądach? Tylko ta trzecia klasa. Pytanie czy ich wpuszczają do kaplicy? Wprawdzie odmowa wejścia wiernemu do domu Pana byłaby skandalem, ale nie takie skandale już widywał.
- Trzeba się było o to zapytać drugiego oficera, gdy prosiłem o przekazanie informacji o planowanych mszach, pasażerom - pomyślał po niewczasie.
Pastor ożywił się i zaczął rozglądać za kimś z dowództwa statku. Chwilowo jednak nie widział żadnych oficerów, a jedynie zwykłą obsługę transatlantyku…
Nie mając nadmiaru czasu zagadnął pierwszego członka załogi, wyglądającego na w miarę kompetentnego.
- Przepraszam, czy wie pan coś na temat możliwości udziału pasażerów niższych klas w nabożeństwach odbywających się w tutejszej kaplicy?
- Umm… ummm… ksiądz się spyta w recepcji, a oni pewnie zapytają dalej… - Zagadnięty steward jedynie chyba wyglądał na kompetentnego…
- A gdzie owa recepcja się znajduje? - pastor nadal nie był w apogeum swoich możliwości intelektualnych. Steward wskazał ręką na wielki hol przed restauracją.
- "No tak, faktycznie" - pomyślał wielebny i ruszył dalej zasięgnąć języka. Po dłuższej chwili był już na miejscu.
- Niech będzie pochwalony… - czy może mi Pan udzielić informacji odnośnie możliwości uczestnictwa pasażerów niższych klas w nabożeństwach odbywających się w tutejszej kaplicy? Jestem pastorem i za około 50 minut zamierzam czynić tam posługę. Chciałbym aby wszyscy wierni mogli skorzystać i przyjść na spotkanie z Najwyższym - wielebny starał się być grzeczny, pomny ostatnich nieprzyjemności jakich doznał od towarzyszy wyprawy.
- Z tego co wiem, na statku, zwłaszcza w trzeciej klasie, są pasażerowie różnych nacji i wyznań… - Powiedział flegmatycznie recepcjonista - …więc wątpię, by kapitan się zgodził. A odnośnie wpuszczania tutaj, tej cho… znaczy się, tych pasażerów, to mamy zasady, których przestrzegamy… - Facet uśmiechnął się świńsko-uprzejmie.
- Rozumiem. Czy mógłbym porozmawiać więc z kapitanem, albo inną osobą decyzyjną? Robi się mało czasu. Jeśli nie ma możliwości wpuścić wszystkich, co jestem w stanie zrozumieć, to może moglibyście zrobić wyjątek dla trzech sióstr zakonnych, które widziałem na pokładzie dla trzeciej klasy?
- To ja spytam - Recepcjonista chwycił za telefonik pokładowy - Proszę kapitana… tak, poczekam…

No i zaczął wyjaśniać o co chodzi. O księdza, mszę, pasażerów trzeciej klasy, zakonnice.
- Aha… aha… rozumiem… no tak księdzu właśnie tłumaczyłem… rozumiem… tak jest kapitanie!

W końcu recepcjonista skończył połączenie, i zwrócił się prosto do Ebenezera:
- Msza owszem, to nie problem, nawet nie w niedzielę. Ale tylko pasażerowie pierwszej klasy. No i w drodze wyjątku te trzy zakonnice… - Facet wzruszył ramionami z profesjonalnym uśmieszkiem przyklejonym do gęby.
- Rozumiem… - odparł wielebny nie do końca zadowolony z częściowego sukcesu. Jeśli łaska to proszę zapytać jeszcze kapitana, czy nie ma możliwości zorganizowania jakiegoś nagłośnienia, żeby trzecia klasa również usłyszała Słowo Boże. Mam nadzieję, że rozumie Pan, iż jako osoba duchowna mam obowiązek dbać o potrzeby duchowe wszystkich wiernych, nie tylko tych najbogatszych.
- Proszę księdza, o tym to trzeba było wcześniej wspomnieć, albo w trakcie, a ja już skończyłem rozmowę z kapitanem, który i tak nie był z tego wszystkiego zadowolony… ale my chyba w sumie nic takiego nie mamy - Powiedział recepcjonista.
- Miałem po prostu nadzieję, że wierni zostaną wpuszczeni. No ale mówi się trudno. Ważne, że kapitan pozwolił wejść na mszę chociaż siostrom zakonnym. Proszę mu ode mnie podziękować. Oczywiście jeśli kapitan znajdzie czas, radbym ujrzeć go na mojej posłudze.

Wielebny pożegnał się z recepcjonistą i ruszył w kierunku kaplicy, zobaczyć czy wszystko jest już gotowe. Po drodze zajrzał jeszcze do swojej kajuty żeby się odpowiednio przygotować. Następnie poszedł do drzwi oddzielających pokłady z prośbą o przepuszczenie go do sióstr zakonnych, podróżujących trzecią klasą, zgodnie z decyzją kapitana.

~

Ebenezer zastał je na szczęście na pokładzie, i nie musiał się nigdzie za nimi uganiać… czasu bowiem było mało. Siedziały na ławeczce, a ta pośrodku, czytała coś pozostałym, w jakimś nieznanym księdzu języku.

Na widok zaś podchodzącego wielebnego… jakby się zmieszały, a książka została zamknięta. Wszystkie były młode.



- Si… padre? - Spytała ta po środku.

Wielebny pokłonił się.
- Niech będzie pochwalony… - powiedział licząc, że służki Pana przynajmniej trochę znają jego język - jestem pastorem i przyszedłem siostry zaprosić na moją posługę, która rozpoczyna się za jakieś 20 minut, w kaplicy na pokładzie dla pierwszej klasy.
“Niezłe sztuki” - podpowiedział mu w myślach szatan, bo przecież wielebny nigdy by tak nie pomyślał o siostrzyczkach. Co to to nie.
- Och, ale… my odmienionych w…wyznań? - Powiedziała ta z książką, z zielonymi oczkami, chyba jako jedyna, rozumiejąc, i mówiąc po angielsku. Pozostałe dwie zaś, to zerkały na wielebnego, to na swoją, rozmawiającą z nim "siostrę".
- Wszyscy jesteśmy chrześcijanami. A różnice w obrządku… Są, to prawda. Jednak ja jestem w tym przypadku tolerancyjny. Wierzymy w tego samego Boga, nie widzę więc problemu z uczestnictwem sióstr w moim nabożeństwie. Tym bardziej, że chyba nikt nie odprawia tutaj mszy świętych w obrządku katolickim. Zapraszam serdecznie - wielebny uśmiechnął się najmilej jak potrafił.

Zielonooka siostra chyba musiała chwilę pomyśleć, i zapewne sobie samej w umyśle przetłumaczyć, co powiedział Ebenezer…
- Dzisiaj nie niedziela. To też? - Powiedziała w końcu, wysilając się na uśmiech.
- Każdy kapłan ma w obowiązku odprawić mszę świętą codziennie. Publicznie wprawdzie tylko w dzień święty. Jednak ja osobiście uważam, że słowo Pana należy głosić kiedy tylko można. Skoro więc miałbym odprawiać nabożeństwo w samotności, to przecież lepiej podzielić się Jego mądrością z wiernymi.

Zielonooka zrobiła się jakoś tak… blada.
- Dobrze padre! Przyjdziemy! - Powiedziała, i uśmiechnęła się już szeroko.
- Wielcem rad - odparł wielebny i odwzajemnił szeroki uśmiech. Następnie pokłonił się nisko i ruszył do kaplicy przygotować nabożeństwo. Wkrótce zaś zjawiły się siostry… które oprócz przyklęknięcia, i przeżegnania się, rozglądały się po kapliczce dosyć zagubione…
Gdy Ebenezer zobaczył zakonnice podszedł do nich i wskazał miejsce w pierwszej ławce.
- Bardzo się cieszę, że siostrzyczki przyszły. Proszę usiądźcie. Jeszcze chwila została do południa, więc zaczekamy aż zjawią się inni wierni - wielebny Thompson miał nadzieję, że siostry nie będą jedynymi uczestniczkami jego nabożeństwa.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline