Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2022, 15:27   #46
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
T 21 - 1998.02.05 cz, zmierzch

Czas: 1998.02.05 cz, wieczór; g 20:45
Miejsce: Morze Karaibskie, Wenezuela kontynentalna; Barcelona; bar Mariachi
Warunki: jasno, ciepło, gwar rozmów, muzyka; na zewnątrz: noc, pogodnie, umi.wiatr, nieprzyjemnie


Grupa Barcelona






https://media-cdn.tripadvisor.com/me...-del-llano.jpg


- Jakoś na jaskinię hazardu to to mi nie wygląda. Ale pozory mogą mylić. - włoski policjant pozwolił sobie na komentarz o miejscu gdzie mieli spędzać wieczór. Rozstali się z pozostałymi w hotelu “Dorada” gdzie Carla zamówiła im pokoje. I okazało się całkiem spokojnym miejscem położonym blisko lotniska. A jak ich nieletni ale zaradny przewodnik po mieście wskazywał im różne potrzebne adresy to i szóstka najemników wzięła po trzy taksówki i pojechali do tych dyskotek, klubów i restauracji w jakich z Frankiem odwiedzali w poprzednich dniach i wieczorach. Newman i Jumper zostali w hotelu. Zaś największa grupa pojechała do tej szulerni o jakiej wspomniał mały Latynos.

- Tak, tak. Senior dobrze mówi, senior mądry. Tutaj to restauracja. Dużo gości, modna, ludzie lubią tu przychodzić. Jak senior ma jakąś chica i chce zrobić wrażenie to zaprasza tutaj. Albo interesy jak jakieś grube ryby robią to też tutaj. Chyba, że duże interesy, takie z samej Caracas co przychodzą. Z Amerykanami, Niemcami, Anglikami, z bogatymi ludźmi. Wtedy lubią ładne, bogate hotele. Jak “Oasis”. To trochę za miastem, neutralny teren. Tam też jest szulernia ale ja tylko tak słyszałem. Podobno mafia tam gra i urzęduje. Porządni ludzie tam nie chodzą. Porządni ludzie sa biedni, za biedny na takie hotele. Tylko turyści z zagranicy, mafia, dziwki i tacy podobnie tam mogą przychodzić. Chociaż siostra mojego kolegi jest tam kelnerką i dużo zarabia a to porządna dziewczyna. A siostra drugiego kolegi tam sprząta, mniej zarabia, kelnerki zawsze mają duże napiwki w “Oasis”. - mały przewodnik siedział nad miską lodów jaką kupił mu włoski detektyw i nawijał ile tylko mógł. Wydawało się, że wystarczy zadać jakieś pytanie w sprawie miasta i sypał słowami i anegdotkami jak z rękawa. Chociaż w sporej mierze to pewnie były plotki jakie pewnie znała większość tubylców. Jednak wśród nich można było wyłuskać całkiem ciekawe i użyteczne informacje. Bowiem mały cwaniak znał nie tylko tą oficjalną turystyczną część miasta ale też mniej oficjalne plotki, miejsca i osoby.



https://i.pinimg.com/564x/df/b5/ea/d...4281fef2ff.jpg

- To gdzie jest ta szulernia? - zapytał włoski policjant bo już tu trochę siedzieli. Podeszła do nich kelnerka, przyjęła zamówienie, odeszła po jakimś czasie wróciła przynosząc to zamówienie. Teraz wyglądali pewnie jak kolejni turyści na wieczornej kolacji. Kolorow ubrana mieszanka typów z całego świata. Biały, łysy wielkolud, poważna Azjatka, para Latynosów no i Włoch co wyglądał na “typ śródziemnomorski” co też sprawiał wrażenie półlatynosa. No i latynoski chłopiec. Z drugiej strony tubylcy podobnie jak na Margaricie w większości byli albo biali albo Latynosi w końcu tutaj też większa część ich przodków pochodziła z Europy. Zdarzali się kolorowi ciemniejszych karnacji czy po prostu tubylczy Indianie ale byli w zdecydowanej mniejszości. Więc aż takiego kontrastu nie było jak banda białasów w środku Afryki. Chociaż znajomością hiszpańskiego to może tylko para Kubańczyków mogłaby się pokusić o odgrywanie tubylców lub kogoś z tego regionu świata.

- Gdzieś na zapleczu. Ale tam nie byłem. Nie wpuszczają tam. W końcu grube ryby przychodzą tam grać w karty to chcą mieć spokój. A gdyby co to byli na kolacji z kolegami. Każdy z obsługi to potwierdzi. - młody przewodnik przyznał, że gdzieś w tym miejscu kończy się trop jaki znał. Zaprowadził ich prawie dosłownie pod drzwi owej jaskini hazardu. Ale za którymi drzwiami i jak tam wejść to już nie wiedział. Tyle, że to “gdzieś tu” więc trzeba było jakoś zasięgnąć języka. Bo jak na razie wieczór w tej restauracji upływał spokojnie. Nic nie wskazywało na to, że mogłoby tu odbywać się coś zdrożnego. Z połowa stołów była pusta ale te które były zajęte to przez różnych ludzi. Pod oknami była jakaś młoda parka co poza sobą świata nie widziała. Gdzieś jakiś mężczyzna w średnim wieku i luźno rozpiętej maryarce chyba czekał na kogoś jedząc kolację. Gdzie indziej grupka hałaśliwych młodych ludzi chyba robiła sobie wieczór integracyjny między tubylcami a turystami zza granicy jak można było sądzić po hiszpańskich i angielskich odgłosach. Albo grupka w garniturach i garsonkach co wyglądała jakby biznesmeni na kolacji po pracy. A kelnerki uwijały się między tym wszystkim roznosząc pełne tace, zabierając puste naczynia, donosząc szklanki i kieliszki albo przyjmując kolejne zamówienia. Wszystko to wyglądało jak kolejny wieczór, w kolejnej restauracji nastawionej na obsługę turystów i tubylców. Nie był to lokal do wyskoków jak jakaś dyskoteka, raczej właśnie po to aby zjeść, spotkać się, pogadać.

- O! Jest! Przyszedł pułkownik Cardenas! On jest z lotnictwa. Ma bazę. Lotnisko. Nie tu ale w Maracay. Koło Walencji. Ale często do nas przyjeżdża. Pewnie ma jakaś chica tutaj. Każda gruba ryba ma jakaś chica. Jak któryś nie ma to go nie szanują. Trzeba mieć chica jak chcesz być grubą rybą. Albo dwie. Tak, dwie lepiej niż jedna. Nie wiem czy tu pułkownik ma jakąś chica ale jak nie ma to pewnie ma gdzie indziej. Tylko jak nie ma to po co tak czesto przyjeżdża? No chyba, że interesy. Grube ryby lubią grube interesy. - Frank ożywił się gdy do środka wszedł jakiś niepozorny jegomość. Owszem aparycję miał niczego sobie pod względem masy ale w koszuli i łagodnym spojrzeniem wydawał się jakimś latynoskim tatuśkiem czy wujaszkiem.



https://media.istockphoto.com/photos...-NNcvAnxz6jAQ=


Podszedł do stołu, usiadł, wziął manu. Po chwili podeszła do niego jedna z kelnerek, rozmawiali chwilę o czymś pewnie o zamówieniu. Ona pokiwała głową i odeszła w stronę baru on zaś jeszcze chwilę studiował kartę dań i rozejrzał się po restauracji jakby z ciekawości sprawdzając kto dzisiaj tu jest. Wcale nie wyglądał ani na pułkownika ani na wojskowego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline