Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2022, 14:02   #167
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mark w szachy nie grywał, ale powiedzenie 'refleks szachisty' było mu znane - ze słyszenia. Jego pasją, na szczęście, był football, a tym sporcie ktoś bez refleksu na boisku by się nie utrzymał.
Rzucił słuchawkę i wybiegł z pokoju.
- Musimy jechać! - krzyknął do swego 'cienia'. - Niedaleko!
Nie wdawał się w tłumaczenia, bo gdyby powiedział choćby słowo o Wilku, Powell przywiązałby go do krzesła i zamknąłby, na wszelki wypadek, drzwi pokoju na klucz.

Zbiegli po schodach, przyciągając uwagę gości i dziennikarzy. Powell okazał się dobrze wysportowany i spokojnie dotrzymywał tempa sprawnemu Markowi. Obrotowe, ciężkie drzwi zatrzymały ich na chwilę. A potem był sprint w dół urokliwej uliczki, obsadzonej kasztanowcami. Tą trasą codziennie Mark jeździł do szkoły.
Samochód stał kawałek dalej, na parkingu przed hotelem. Pytanie, czy bardziej opłacało się im go odpalać, czy dalej pędzić co sił w nogach korzystając ze skrótu przez podwórka.

Może drogą dobiegliby szybciej, ale zapewne dotarliby do celu zdyszani, i bez sił. Ale było inne wyjście.
- Do domu Bianco, tego dziennikarza! - powiedział Mark. - Na skróty będzie szybciej!
Nie czekając na odpowiedź ruszył biegiem, gotów w razie konieczności sforsować kilka płotów.

Popędzili. Mark prowadził, bo najwyraźniej Powell nie znał tak dobrze miasteczka, jak on. Ale dawał radę. Pierwszy płot, wąska przestrzeń między dwoma płotami, mała uliczka, przebiegnięcie tuż przed maską jadącego, na szczęście wolno, samochodu. Kolejna ulica, dwa kolejne płoty, szaleńcze zbiegnięcie z niewysokiej ale dość stromej skarpy, druciana siatka, alejka w parku, dwumetrowy mur, jakieś podwórze gdzie pogonił ich podenerwowany pies, kolejna ulica - ta właściwa.

Teraz sprint w dół, pustą alejką, aż do numeru, pod którym mieszkali Bianco. Chyba. Mark miał nadzieję, że dobrze zapamiętał numer, bo domy na tej ulicy wyglądały niemal identycznie. Spadziste dachy, podobny kolor elewacji, niemal takie same galeryjki i werandy. Typowa zabudowa "amerykańskiego, prowincjonalnego snu" w Twin Oaks.

Powell był tuż za nim, lekko zdyszany i spocony, podobnie jak i Mark. To był dobry zawodnik
Mark sięgnął po latarkę. Zapalił ją i podszedł do drzwi.
- Amy! - krzyknął na całe gardło, nie zastanawiając się nawet nad tym, że może zwrócić na siebie uwagę Bestii.
A potem nacisnął klamkę, chociaż do środka nie zamierzał jeszcze wchodzić.

- Możliwe, że w dziewczynę ktoś zaatakował... - powiedział do Powella.
I pchnął drzwi, by otworzyć je na całą szerokość.
 
Kerm jest offline