Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2022, 14:23   #24
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sprawa Iris pozostawała w zawieszeniu, lecz Daniel nie zamierzał zawracać głowy losem pani detektyw. Uznał, że gdyby coś się stało z Iris, to Sarah natychmiast by ich poinformowała. A nie mając sprecyzowanych planów na najbliższe godziny postanowił pozwiedzać nieco, porozmawiać z kimś... W końcu nie można było spędzić całego rejsu w małej grupce, w skład której wchodzili między innymi alkoholiczka i nawiedzony klecha…

Dwie panienki, popijające (zapewne) kawę, zwróciły jego uwagę... zapewne dlatego, że zwróciły uwagę na niego. Nie był tylko pewien, czy wywarł wrażenie pozytywne, czy też wprost przeciwnie.
Ale jak nie zapytasz, to się nie dowiesz. No ale z pewnością nie mogło to być pytanie typu "i co wam tak wesoło?". Cóż... miał tylko nadzieję, że nie kojarzyły go z przedstawieniem, którego autorką była Iris...
Podszedł do stolika, z miłym uśmiechem.
- Czy można się dosiąść? - spytał.
- A… a pan to?? - Zapowietrzyła się blondynka.
- Daniel Thompson - przedstawił się. - Do usług....
- Lucille i Christine Charlton - Przedstawiła obie brunetka.
- Można spytać, co panie piją? Może panie coś polecą?
- Herbatka…
- Tradycyjna angielska czy coś bardziej egzotycznego? - spytał. Zdecydowanie nie wypadało zabrać jednej z filiżanek i spróbować.
- Tradycyjna - Powiedziała Lucille.
- W czym możemy więc pomóc, panie Thompson? - Spytała Christine.
- Podczas podróży przez Amazonię przyzwyczaiłem się do yerba mate - odparł. - I zastanawiam się, którą z polecanych tu herbat wybrać…
- O, a pan to podróżnik, albo jakiś odkrywca? - Zaciekawiła się Lucille.
- Nie wygląda na takiego - Dodała Christine z uśmieszkiem - Z reguły to stare dziadki…
- No przykro mi, że nie mam, zmarszczek, siwych włosów i nie chodzę o lasce... - Daniel uśmiechnął się lekko. - Ale w dżungli bardziej się przydaje solidny kij. No a z takim nie wypada chodzić po pokładzie. Zresztą tu nie ma węży.
- Wraca pan do dżungli? - Spytała Lucille.
- Tak... Niektórzy nazywają to zielonym piekłem, ale amazońska dżungla ma sobie wiele uroku - wyjaśnił z autentycznym uczuciem. - No i kryje się tam jeszcze wiele tajemnic.
- A jakie to już tajemnice odkryłeś? - Powiedziała Christine - Latają tam tubylce na golasa? - Dodała z chichotem, a Lucille zrobiła się czerwona.
- Nie da się ukryć, że tubylcy niewiele ukrywają. - Daniel uśmiechnął się do Christine. - Szczególnie ci, co mieszkają w głębi dżungli. Można by rzec, że jest tam jak w raju... przynajmniej pod tym względem.
- I oni tak wszyscy? I kobiety, i mężczyźni? - Powiedziała Christine z uśmieszkiem. Lucille z kolei próbowała ukryć rumieńce i twarz w filiżance, którą baaardzo długo trzymała przy ustach, niby pijąc.
- Kobiety niekiedy mają coś w rodzaju spódniczki. - Daniel zachowywał poważną minę. - Sznureczek na biodrach i parę listków. No, takich - pokazał palcami - długich liści.

Lucille zakaszlała z wrażenia, choć herbatką nie pluła… a Christine zachichotała.
- No coś taka wstydliwa? A nie pamietasz jak w nocy nad jeziorkiem…
- Chrisi! - Szepnęła blondynka, a jej siostra jeszcze bardziej się rozchichotała.
Daniel spojrzał na brunetkę.
- Mówiłem, że tam jest niemal jak w raju... - Uśmiechnął się. - Mężczyźni...
Przerwał i gestem dłoni przywołał kelnera.
- Napijecie się jeszcze czegoś? - spytał.
- Jeszcze herbaty? - Christine spojrzała na Lucille, a ta kiwnęła potakująco głową.
- Trzy razy herbatę poproszę - zwrócił się do kelnera. - Coś do tego? Lody, ciastka?
- spytał swoje rozmówczynie.
- Ciastka - Powiedziała blondynka.
- I trzy razy ciastka - poprosił kelnera, a gdy ten poszedł realizować zamówienie, zagadnął ponownie dziewczyny:
- A was dokąd losy prowadzą? - spytał. - Podróżujecie same,czy też ktoś ma na was baczne oko? - Rozejrzał się dokoła udając,że wypatruje jakiegoś 'strażnika'.
- My do USA! - Powiedziała wesołym tonem Lucille - Babcia ma 90-te urodziny!
- …a rodzice już tam są od dwóch tygodni, więc same… - Dodała Christine, i… mrugnęła do Daniela.
- Taka podróż, bez czujnych spojrzeń rodziców, jest z pewnością przyjemniejsza...
Przerwał na chwilę, bo pojawił się kelner z zamówieniem. - Można robić, co dusza zapragnie. - Teraz on mrugnął do Christine.
- Jesteśmy młodymi, dorosłymi damami, umiemy się zachować, prawda Chrisi? - Blondynka spojrzała na siostrę.
- Oczywiście Lucy… - Odpowiedziała brunetka, tym razem ona, kryjąc uśmiech w filiżance…
Daniel skinął głową.
- To miłe spotkać dwie tak urocze damy - powiedział. - Ja, przyznam się, nieco... zardzewiałem... podczas długich wędrówek po bezdrożach - przyznał.
- Hmm? - Obie spojrzały na niego zdziwione.
- Niektórzy twierdzą, że przez liczne kontakty z tymi dzikusami zapomniałem o niektórych kanonach dobrego zachowania - wyjaśnił z lekkim uśmiechem.
- Wielkich faux pass nie zauważyłam - Powiedziała nagle nonszalanckim tonem Lucille.
- Na golasa nie latasz, to nie jest źle? - Dodała Christine… i parsknęła, i w końcu się głośno, wesoło roześmiała. A jej siostra, po wybałuszeniu na moment oczek, i szepcie "Chrisiiiiii", skryła twarz w dłoniach, kompletnie zawstydzona.
- Prawdę mówiąc... wszystko zależy od okoliczności... - powiedział, udając powagę.
- Czyyyyli? - Brunetka zrobiła zaciekawioną minkę, a blondynka zerknęła nagle na oboje oczkiem spomiędzy palców dłoni, wciąż przytkniętych do twarzy.
- No... to już byśmy musieli być nie w miejscu publicznym... - Daniel rozejrzał się demonstracyjnie dokoła. - W cztery czy sześć oczu... to co innego...
- Skończcie mówić o takich rzeczach… - Pisnęła Lucille, przestając ich obserwować, i znowu "schowała" twarzyczkę całkowicie w dłoniach.
- No co ty, Lucy, my też chodzimy na golasa po kabinie - Parsknęła Christine.
- Moglibyśmy pochodzić razem... - Daniel kątem oka spojrzał na Lucy… która przypominała już barwą twarzy pomidorka.
- Twoja, czy nasza kabina? - Powiedziała Chrisi, z baaardzo szerokim uśmiechem.
- Wasza... Mam współlokatora... - Daniel odrobinę się skrzywił. - Jest, można by rzec, mało koleżeński.
- No to idziemy! - Christine energicznie wstała od stołu. Daniel również siępodniósł.
- Ale… - Zaprotestowała jej siostra.
- No chodź… - Brunetka złapała blondynkę za dłoń.
- No ale…
- Idzieeemyyyy - Chrisi już ją lekko pociągnęła, i ta w końcu też wstała…
- Służę ramieniem... - zaproponował Daniel, kierując te słowa do obu pań..

~

Daniel pewne doświadczenia w sprawach damsko-męskich miał (niektórzy powiedzieliby nawet, że dość spore), ale sam przed sobą musiał przyznać, że okazja do igraszek z dwiema panienkami równocześnie niezbyt często mu się zdarzała. Był jednak przekonany, iż stanie... na wysokości zadania i pod koniec spotkania obie panienki będą zadowolone.
Jeśli, oczywiście, Lucy nie ucieknie w ostatniej chwili.

- Co lubisz najbardziej? - spytal cicho Christine, gdy ta zamykała drzwi kabiny.
- Wieeele rzeczy? - Powiedziała brunetka z szerokim uśmieszkiem.

Po kilku chwilach, obie poprowadziły Daniela do sypialni… gdzie usiadły sobie na jednym łóżku, obok siebie. Christi wpatrywała się w ich gościa, Lucy jednak w podłogę.
- No to… pokażesz nam, jak to chodzisz po kabinie? - Wypaliła brunetka, i zachichotała, a jej siostra zrobiła się znowu czerwona jak pomidorek.
Daniel lekko się uśmiechnął.
- Zawsze uważałem, że panie mają pierwszeństwo - powiedział. Mimo tych słów powoli ściągnął marynarkę. - A może tak do mnie dołączysz? - spojrzał na Christi i wyciągnął do niej rękę. Ona jednak pokiwała przecząco głową, a nawet i paluszkiem do Daniela… ale sama ściągnęła swoje butki, i rozpięła kilka guziczków bluzki.
Daniel poszedł w jej ślady. Pozbył się butów i skarpetek, a do ściągniętej poprzednio marynarki dołączyła kamizelka i krawat. A potem zaczął rozpinać koszulę… więc Chrisi też. A Lucy najwyraźniej zerknęła, chyba na mężczyznę, bo znowu zakryła twarz dłońmi.
- Ojejku… - Powiedziała cicho, a jej siostra parsknęła.
Daniel podkoszulki nie nosił, więc po chwili cały świat (czyli obie panienki) mogły zobaczyć opalony (ale i owłosiony) tors mężczyzny. Christine się uśmiechnęła szeroko, po czym ściągnęła całkowicie swoją bluzkę. Pod spodem miała zwykły staniczek… wstała, przypatrując się Danielowi.
- Ulala - Powiedziała wesołym tonem, po czym zerknęła na siostrę, i pogładziła jej włosy - Wstydnisia… paaatrz na niego…
- Ojejku… - Powiedziała cicho Lucille, ale i zerknęła na Daniela…, który powoli zaczął rozpinać spodnie.
- Ojejku! - Odezwała się znowu blondynka, a w tym czasie jej siostra, naśladując ruchy Daniela, również zaczęła rozpinać swoje spodnie.
Daniel przerwał na moment swe działania i gestem zachęcił Christine, by pozbyła się stanika.
- Za chwilkę… - Powiedziała słodkim głosikiem brunetka, i siup, jej spodnie opadły w dół. Wyszła z nich, po czym lekko odkopnęła stópką w bok. Miała na sobie już jedynie stanik i majtki… a jej siostra zaczęła ciężej oddychać.
Uśmiech i pełne uznania spojrzenie było reakcję Daniela na ten widok. A potem i on ściągnął spodnie, pozostając jedynie w ciemnych gatkach... odrobinę napiętych. Z przodu.
- No to… - Powiedziała Chrisi, i rozpięła swój stanik na plecach, który wyraźnie był już poluzowany na jej cycuszkach, ale nadal jako tako je przysłaniał - Został ci ostatni… drobiazg… - Uśmiechnęła się, i w końcu zrzuciła staniczek, pokazując piersi.

A w tym czasie Lucy, ciężko oddychając, czerwona na twarzy, zaczęła jakby… mocno zaciskać swoje nóżki, chyba podniecona tym wszystkim.
- Po… poka… pokażesz? - Wypaliła nagle, do Daniela - Pro…szę?
Ta prośba zaskoczyła Daniela, ale nie miał zamiaru tego zdradzać wyrazem twarzy. Jednocześnie też nie miał nic przeciwko temu, by takie życzenie spełnić. Skinął głową w stronę Lucy i opuścił kompletnie w dół gatki, z których wyszedł, i ukazał swój gotowy do działania 'oręż'. Stanął w lekkim rozkroku, oparł dłonie na swych biodrach, i zaprezentował się obu panienkom z zawadiackim uśmiechem.
- Łiiiiii! - Christine przyklasnęła w dłonie, po czym się wesoło roześmiała, i szybko zbliżyła do Daniela - Taaaki okaz… - Przejechała dłonią po torsie mężczyzny, i zbliżyła swoje usta, do jego ust.
Daniel skorzystał z okazji, całując dziewczynę, równocześnie przyciągając ją do siebie. Nabrzmiały penis przylgnął do brzuszka Chrisi, podczas gdy ona zarzuciła mu rączki na kark, i nadal się namiętnie całowali… a Lucy? Lucy coś tam robiła na łóżku, Daniel jednak nie widział co, mając twarzyczkę jej siostry tuż przed swoją.
Pocałunek przedłużał się, a dłonie Daniela nie próżnowały - zeszły nieco niżej i spoczęły na pośladkach dziewczyny, nadal opiętych majtkami. A potem wślizgnęły się pod nie, i zaczęły je powoli ściagać.
- Mhhmmm… - Zamruczała Christine.
- Po… poczekajcie na mnie? - Powiedziała nagle Lucille, i… przytuptała kompletnie golutka do nich, po czym i ona nieco przytuliła się do Daniela, szukając jego ust swoimi. Wyraźnie była podniecona, zarumieniona, ze stojącymi sztywno suteczkami, i wprost drżała na całym ciele…

Tego Daniel po Lucy nie spodziewał się, ale nie miał zamiaru protestować. Jedną ręką przyciągnął do siebie blondynkę i ją z kolei zaczął całować, by dziewczyna mogła nadrobić zaległości w tej materii. A druga ręka nie zaniedbywała Christi, chociaż z oczywistych przyczyn jej możliwości były nieco ograniczone, a rozbieranie brunetki zaczęło wymagać jej pomocy.




~

Wbrew początkowym obawom Lucy równie okazała się chętną do udziału w zabawie, a owocne współdziałanie całej trójki zakończyło się pełnym zadowoleniem wszystkich zainteresowanych stron... a potem zgodną propozycją dalszej współpracy. To z kolei bardzo odpowiadało Danielowi, bowiem nie tylko Chrisi lubiła naprawdę wiele rzeczy, a jedynym ograniczeniem dla Daniela był warunek dotyczący miejsca, w którym mężczyzna miał nie kończyć.

* * *

Statek nie był aż taki wielki, by dwie osoby podróżujące pierwszą klasą nie mogły się spotkać. Szczególnie gdy osoby te miały kajuty w jednym korytarzu...
- I jak mija podróż? - Daniel uśmiechnął się do Sarah, na którą natknął się na wspomnianym korytarzu.
- O, cześć Daniel… - Odpowiedziała Sarah bez wielkiego entuzjazmu. - Raz dobrze, raz źle… A u ciebie?
- A dziękuję, nie narzekam... w zasadzie nie narzekam - odparł. - A co poszło nie tak... jeśli mogę spytać?
- Och, wyobraź sobie na przykład, że pierwszej nocy jakiś facet wygrzmocił moją towarzyszkę w kajucie i ją tak zostawił, śmierdzącą jak gorzelnia, pijaną i jeszcze obspermioną. - Lekarka czujnym okiem spojrzała na Daniela.
- Nie może być... - Daniel zdał się być uosobieniem niewinności. - Jak mnie wyganiała... znaczy jak się żegnaliśmy... to szła pod prysznic... znaczy miała tam iść...Zamknęła za mną drzwi na klucz ii więcej nie wiem.
- No fakt... może powinienem ją dopilnować, bo wypiła z pół butelki whisky, ale wiesz... nie chciałem się z nią kłócić - dodał.
- No pewnie, popił, poruchał i po co się narzucać… - Odpowiedziała z wyrzutem Sarah.
- Nigdy nie narzucam się kobietom. - Daniel pokręcił głową. - I nie zostaję na siłę tam, gdzie mnie nie chcą. Chociaż... - westchnął. - Masz rację. Nie powinienem jej słuchać.
- Poza tym… - Sarah zmrużyła oczy, bo coś jej nie pasowało w opowieści Daniela. - Wiesz… ja ścierałam to, co zostawiłeś na jej cyckach… i wydaje mi się, że jeśli sama by poszła zamknąć pokój, to chyba by to tak nie pozostało w jednym miejscu, a spłynęło w dół? - Jeszcze bardziej czujnym i lekko złym wzrokiem spojrzała na mężczyznę.
Daniel rozłożył ręce.
- Na to pytanie nie potrafię ci odpowiedzieć. Drzwi się same nie zamknęły, a ja przez zamknięte przejść nie potrafię - stwierdził.
- Wiesz… na ostatnim roku studiów, miałam okazję być na gościnnym wykładzie pewnego lekarza ze Stanów… - Sarah wzdychnęła lekko. - Ogólnie straszny burak, gadał, jakby mu się nie chciało i jeszcze rzucał seksistowskie żarty. Ale jedno sobie zapamiętałam, co powiedział o pacjentach. “Wszyscy kłamią”. I teraz mam wrażenie, że nie dotyczyło to tylko pacjentów. - Joyce skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła brew.
- Czyżby to, co mówię, nie zgadzało się z opowieścią Iris? - Daniel na moment podążył wzrokiem za gestem Sarah, potem ponownie spojrzał na twarz swej rozmówczyni.
- Phi… - Wzruszyła ramionami lekarka. - Co mi powiedziała, to zostaje między mną, a nią. A ja tylko mówię o faktach. Że zasypiałam w niezbyt miłych warunkach, a obudziłam się… w jeszcze gorszych. Sam pytałeś, jak mija mi podróż.
- No to jest mi bardzo przykro z tego powodu. - Daniel wydawał się mówić szczerze. - Czy, skoro uważasz, że to częściowo przynajmniej moja wina, mogę to ci jakoś zrekompensować?
- Wystarczy, że dalej będziesz zachowywał się nieco bardziej po dżentelmeńsku… - Odpowiedziała Sarah.
- Postaram się - obiecał Daniel, chociaż miał pewne wątpliwości co do swoich możliwości w tej materii, jako że długie okresy pobytu w dżungli nie wpłynęły najlepiej na jego 'dżentelmeńskość'. - Postaram się odświeżyć moje maniery, nieco nadszarpnięte długimi pobytami w dziczy. Mam nadzieję, że w razie konieczności nakierujesz mnie na właściwą ścieżkę.
- A rozmawiałeś już chociaż z Iris? - Zapytała, dalej brzmiąc na nieco obrażoną, Sarah.
- Jeszcze na siebie nie trafiliśmy - przyznał Daniel. - Nie widziałem jej nigdzie... chociaż, prawdę mówią, jeszcze jej nie szukałem. Ale dzień jest jeszcze młody, a statek z kolei nie taki wielki, więc z pewnością ją znajdę.
- Jak byś się postarał, to byś już trafił… kilka dobrych godzin po pobudce już na to miałeś.
Daniel rzucił okiem na zegarek. Faktycznie, było już po lunchu, ale do kolacji zostało jeszcze dużo czasu.
- No fakt... masz rację... A gdzie ją ostatnio widziałaś? - spytał.
- Po lunchu, chwilę chodziłyśmy razem… ale rozdzieliłyśmy się. - Znów lekarka wzruszyła ramionami. - Gdzie ona chodzi… nie wiem i nie wiem, czy chcę wiedzieć. - Zachichotała.
Daniel obrzucił ją uważnym spojrzeniem, a potem lekko się uśmiechnął.
- Fakt, nie jesteś jej aniołem stróżem - przyznał. - Spróbuję ją... wytropić - obiecał. - A zmieniając temat... znajdziesz trochę czasu dziś lub jutro wieczorem? Mieliśmy wymienić się opowieściami z paru ostatnich minionych lat. - Wrócił do rozmowy w wieczór, gdy spotkali się u profesora.
- Mooożeee… - Odpowiedziała niezbyt przekonana. - Dzisiaj na pewno nie… już mam plany. A jutro… no w ogóle, to najpierw musiałbyś mi udowodnić, że jednak jesteś dżentelmenem.
Daniel przyjrzał się jej z zaciekawieniem, zastanawiając się, jak Sarah zamierza to sprawdzić.
- Oczywiście - skinął głową. - Kiedy tylko zechcesz - dodał, nie zdradzając swych myśli.
- Ogólnie… wolałabym cały czas widzieć, że jesteś dżentelmenem. - Lekarka podejrzliwie spojrzała na Daniela. - A nie szukał… okazji, kiedy możesz nim być.
- Miałem na myśli nasze ewentualne spotkanie. - Daniel stłumił, nie do końca udanie, uśmiech. - A co do reszty... będę niczym aniołek, bez skazy - zapewnił.
Oczami wyobraźni ujrzał, jak Sarah wędruje po pokładzie, wypatrując wszelkich oznak jego (niezgodnych z etykietą) działań. I wizja ta była zdecydowanie zabawna.
- Zobaczymy… - Odpowiedziała Sarah bez przekonania. - To… do później? Muszę się nieco przygotować do… czegoś. - Tajemniczo zabrzmiała lekarka.
- Życzę zatem przyjemnego spędzenia czasu. - Daniel uprzejmie skinął głową. Jeśli Sarah spodziewała się, że będzie zadawać pytania o sposób spędzenia wieczoru, to się zawiodła. - Do później, Sarah.
- Pa. - Z lekkim uśmiechem dygnęła lekarka, leciutko się kłaniając, po czym ruszyła w stronę swojej kajuty, odprowadzana wzrokiem i lekkim uśmiechem Daniela, który zastanawiał się, co by powiedziały siostrzyczki, gdyby przy nich zachował się jak stuprocentowy dżentelmen. Nie mówiąc już o tym, że legendy krążyły o niektórych zachowaniach i zainteresowaniach angielskich dżentelmenów

* * *

Statek faktycznie nie był taki duży, jak by się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka i jeszcze przed kolacją Daniel natknął się na Iris. Zdecydowanie odmienioną, w czerwonej sukience, Iris.
- Iris, dzień dobry... - Skłonił się uprzejmie, przy okazji oglądając panią detektyw od stóp do głów. I z powrotem... - Całuję rączki - dodał, nie wprowadzając jednak słów w czyn. Nie sądził, by pani detektyw uznawała taki sposób witania się.
- No hej… - Powiedziała zwyczajowym tonem, z przelotnym uśmiechem, jakoś tak się Danielowi uważniej trochę przyglądając.
Daniel spojrzał na siebie, jakby wypatrując jakichś braków w swoim wyglądzie.
- Coś nie tak z moim wyglądem? - spytał. - Nie zapiąłem jakiegoś guzika? Krawat przekrzywiony?
- Zastanawiam się, czy ty wszystko pamiętasz z naszego spotkania… - Walnęła prosto z mostu, z trochę głupią minką.
- No, może nie do końca - przyznał, nieco mijając się z prawdą. - Ale może usiądziemy gdzieś i spróbujemy ustalić wszystkie fakty?

Iris jedynie w odpowiedzi wzruszyła ramionami…
- To znaczy tak, czy nie? - spytał. - Chodźmy do bufetu na coś słodkiego - zaproponował nie czekając na odpowiedź. - Mają pyszne ciastka. - Spróbował ją zachęcić. - Albo chodźmy do mojej kajuty i zamówimy coś do przekąszenia? - przedstawił kolejną propozycję.
- Kafejka i kawa - Powiedziała Iris.
- Służę ramieniem - zaproponował. Nie skorzystała…

~

- Co zatem pamiętasz? - spytał, gdy zasiedli przy stoliku, a kelner postawił na stoliku kawę, herbatę i słodycze. Iris napiła się kawy, rozglądnęła…
- Byliśmy w mojej kajucie, no i się rozbieraliśmy, i całowaliśmy - Powiedziała.
- Urwałaś mi guziki - Daniel lekko się uśmiechnął. - Ale wiesz, że na całowaniu nie skończyliśmy? - dodał cicho.
- No wiem, tak, zostawiłeś mi niespodziankę… - Detektyw jakby próbowała się nie roześmiać.
- Ale wcześniej też coś było... Nie pamiętasz? Jestem zawiedziony... - Pokręcił głową, a na twarzy pojawił się wyraz rozczarowania. Nieco udawany...
- No nie, nie pamiętam… - Powiedziała Iris - No ale wiadomo, co było… dla mnie pozostaje jedynie niewiadomą, jak - Parsknęła.
- Wiesz... nie chciałaś, bym kończył sama wiesz gdzie... - Upił łyk herbaty. - Więc zostało jedno ciekawe miejsce, przeciw któremu nie protestowałaś nic a nic... Niespodzianką to nie powinno być...
- No jak się nic nie pamięta, to jest… a rano mnie Sarah za wszystko opierdalała, bo strasznie śmierdziało w sypialni… z różnych powodów - Detektyw się krzywo uśmiechnęła.
Daniel westchnął.
- Mnie też opieprzyła. Nie powinienem był zostawiać wszystkiego w twoich rękach po tym, jak... - "tyle wychlałaś" chciał powiedzieć, ale ugryzł się w język - ledwo kontaktowałaś - dokończył
- Czasem tak mam… - Znowu wzruszyła ramionami - Jak zacznę pić, to nie umiem skończyć…
- Nie rzucę w ciebie kamieniem. Też mam wady i różne nałogi - przyznał Daniel. - A teraz jak się czujesz? - Zjadł kawałek ciastka.
- Niemal już w formie - Napiła się znowu kawy.
- Zaproponowałbym ci saunę, ale może nie przepadasz za tego typu rozrywkami - powiedział. - Ponoć to remedium na przeróżne dolegliwości. Mi czasami pomagało.
- Mówiłem ci, że świetnie wyglądasz? - zmienił temat.
- Nie mam ochoty się teraz pocić… a zresztą, kobiety i mężczyźni mogą ją odwiedzać jedynie osobno… - Znowu napiła się kawy - I nie, nie mówiłeś…
- Szlag... znowu faux pas... - Daniel pokręcił głową z wyraźnym niezadowoleniem z siebie. - Świetnie wyglądasz, Iris. Do twarzy ci w tym kolorze.
- Dziękuję - Powiedziała uprzejmym tonem, lekko się uśmiechając.
- Fakt jest faktem i tyle. Z drugiej strony, w garniturze też świetnie wyglądasz - dodał. - Ale to pewnie wiesz i beze mnie. - Uśmiechnął się do niej. - Zresztą... z taką figurą to nic dziwnego. - Stwierdził oczywistą oczywistość. A Iris… westchnęła. I chyba nie wiedziała, co teraz powiedzieć, jedynie bowiem przelotnie się uśmiechnęła.
- Jak kawa? - zmienił temat na neutralny.
- Kawa, jak kawa… ale piłam gorsze - Powiedziała Iris - W końcu pierwsza klasa, to powinna smakować… no dobra, smakuje!
Uśmiechnął się.
- Nie chcę być złym prorokiem - powiedział - ale takie rarytasy nie będą na nas czekać w czasie wyprawy. I nie jestem pewien, czy moje umiejętności wystarczą, by zaspokoić czyjeś wyrafinowane gusty.
- Pijałam gorsze… są gusta i guściki… jakie umiejętności? - Spytała.
- Nazwijmy je kulinarnymi - odparł. - Dżungla jest pełna rozmaitych darów, a znaczna część można skonsumować bez szkody dla zdrowia. Trzeba tylko wiedzieć, co i gdzie znaleźć i jak przygotować.
- No nie mów, że umiesz gotować - Powiedziała Iris z uśmieszkiem.
- Gdzież bym śmiał cię okłamywać... - Udał urażonego. - Ale na statku nie ma odpowiednich składników.
- No tak, myśliwy… czyli zwierza umiesz opatroszyć, czy jak to się tam zwie, i upiec nad ogniskiem… i pewnie każde paskudztwo?
- Wszystko, co da się zjeść. - Uśmiechnął się. - Zapewniam, że nic nie będzie uciekać z talerza.
- Błeech… - Skrzywiła się Iris, i napiła kawy, chyba już do końca - Dobra, to pogadaliśmy sobie… ja już pójdę. Chyba, że coś jeszcze?
- Gdybyś potrzebowała towarzystwa - Daniel lekko się uśmiechnął - to polecam się na przyszłość. Gdybyś, na przykład, wybierała się na tańce...
- Jakoś nie mam ochoty na bale wśród… snobów - Ostatnie słowo powiedziała cicho, rozglądając się na boki.
- Cóż... zapewne części z pasażerów nie zaliczysz do tej grupy, na przykład naś. - Uśmiechnął się lekko. - Zapewne jednak bylibyśmy w mniejszości. A na prywatną imprezę w bardzo kameralnym gronie trudno liczyć... z braku muzyki.
- Nie masz gramofonu w kabinie? A to peeeech… - Zaśmiała się Rogers, wstając już od stolika - Ale jak się szuka, to się znajdzie, i czas, i miejsce… - Dodała z nieco tajemniczym uśmieszkiem.
- Masz coś na oku - Daniel również się podniósł - czy też sugerujesz, że powinienem się postarać?
A ona, zamiast odpowiedzieć, jedynie przyłożyła palec do ust…
- Na razie! - Powiedziała, odchodząc już od stolika.
- Przyjemności - odparł. - I do kiedyś tam.
A potem usiadł przy stoliku, by dokończyć ciastko. Zachowaniem Iris nie zamierzał się zajmować, ani też zastanawiać nad tym, co miała na myśli. Życie bez łamania sobie głowy nad cudzymi postępkami i pomysłami było całkiem przyjemne.
 
Kerm jest offline