Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2022, 22:06   #51
Nuada
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację

9.1

Uśmiech, gest, spojrzenie. Spotkanie i niema konfrontacja na granicy światów.
Uśmiech ten szczery i ten co jadem ocieka. Tuż obok siebie. Wszystko to w jednym kadrze się mieszczące. Prawda najczystsza z otwartą przyłbicą stojąca naprzeciwko kłamstwu zamaskowanemu. I nie odróżnisz jednej od drugiej.
Gest ciepły i serdeczny w bliskim zwarciu z wyreżyserowaną pozą, przemyślaną i perfidną. Przytulone, serce do serca. Lecz rytm innym i ta gorycz w ustach, jak po pocałunku śmierci.

Powietrze ma ten specyficzny. Niebo się jeszcze nie zawala. Burza czeka cierpliwie.

Tu gdzie od wieków, mrok toczy zażarty bój ze światłem. Gdzie w starciu ostrych kontrastów, półcienie wygrywają każdą niemal bitwę. Tu w głębokich podziemiach, w królestwie mroku i nieczystych pragnień, rozpoczęła się batalia o ocalenie promyka nadziei świetlistej przyszłości.

e4 e5
Sf3 Sc6
Gc4 Gc5
Giuoco Piano


____
9.2


A.E.I.O.U.
Amor electis, iniustis ordinor ultor


Hipnotyzujący taniec czarnej kobry trwał w najlepsze. Aksel i Henry nie mogli oderwać wręcz od niej oczu, choć obaj wiedzieli czym to grozi. Tak, jak wytrawny prestidigitator, Camille skupiała na sobie całą uwagę, gdy prawdziwa magia działa się, gdzieś poza zasięgiem wzroku widzów. Cały czas czuli lodowy oddech śmierci, która bezpardonowo dyszała im tuż za uszami. Choć sytuacja z pozoru wyglądała na opanowaną i czysty fizyczny atak, raczej nie wchodził w grę to poczucie zagrożenia ich nie opuszczało.

Tak, jak Ewa nakłoniła Adama do złego, tak też Ayo i Zuri zdawały się wieść ich wszystkich wprost w piekielne odmęty. Jedna starała się obłaskawić jadowitą i zdradliwą kobrę, a druga igrała z najprawdziwszym ogniem, który mógł pochłonąć każdego z nich.

Gdzieś na krawędzi widzenia dostrzegli ruch, a po chwili rozległ się straszliwy rumor i cała ziemia się zatrzęsła.


____
9.3


Dave na powrót znajdował się w swoim ciele. Miał dwie ręce, nie cztery łapy. Miał twarz, a nie szczurzy pysk. Miał gładką skórę, a nie cuchnącą piżmem sierść. Gdzieś jednak na opuszkach palców, na koniuszkach wibrysów, które przecież zniknęły, wciąż odczuwał świat szczurzymi zmysłami.
Fantomowe odczuwanie, drażniło niczym nieustające pragnienie na wielkim kacu.

To dzięki niemu, jednak wiedział o zbliżającym się niebezpieczeństwie wcześniej niż inni. Nie ostrzegł nikogo. Po prostu czekał, ukryty zza kontuarem.


____
9.4


Sekretne drzwi niemal wyleciały z zawiasów, gdy zwalista postać wytoczyła się z nich chwiejnym krokiem. Za każdym razem, gdy olbrzym stawiał stopę na ziemi, ta drżała niczym strwożona myszka. Wibracje niosły się po całym klubie. Gargantuiczny mężczyzna z burzą kędzierzawych włosów, zatrzymał się i z wielkim impetem grzmotnął swoimi potężnymi dłońmi w kontuar. W tej samej chwili rozbłysły wszystkie światła w klubie, a wielkolud zawył przeciągle, niczym ranny tur.
Jego wrzask nie trwał długo. Niemal natychmiast zagłuszył go eksplodujący z głośników dudniący bas. W rytmie, którego para artystów wyklętych podrygiwała w najlepsze. W blasku stroboskopów biała ćma krążyła wokół zarzewia ognia, którego lubieżne jęzory strzelały coraz wyżej.
Konsternacja wywołana pojawieniem się masywnego kafara, splotła się w jedno z oślepieniem, gdy jupiter zalśniły pełną mocą.

Jedna tylko osoba przywitała niespodziewanego gościa z uśmiechem. Białe jak śnieg zęby Camille, iskrzyły się jak najprawdziwsze diamenty w migoczącym świetle.
- Nie bójcie się, to tylko Jack. Czasami miewa napady złości, ale ogólnie jest niegroźny i potulny, jak baranek.
Po tych słowach właścicielka klubu odwróciła się i szepnęła coś pod nosem. Jedynie Ayo usłyszała wypowiedzianą z nienawiścią komendę:
- Waruj psie.


____
9.5


Widok napakowanego giganta, który kuli się niespodziewanie niczym zbity pies, wywołało u Dave całkowity dysonans poznawczy. W połączeniu z wciąż szczątkowo obecnymi szczurzymi zmysłami stworzyło, to piorunujący efekt. Malkovich skulony za kontuarem, nie wierzył własnym oczom. Instynkt darł się wniebogłosy, aby uciekał jak najprędzej i jak najdalej. Wrażliwe ludzkie serce skryte za skórzaną zbroją i nieustannie ironiczną postawą, wyło i szlochało ze współczucia.

Jack ukryty w gargantuicznym ciele, także zanosił się płaczem. Jego wielkie ślepia zalane łzami wyglądały karykaturalnie i groteskowo. W przeciwieństwie do słów, które ledwo wycharczał przez zaciśnięte wargi.
- Pohhhoomóż mmhii - to błaganie kuło Malkovicha, niczym ostry sztylet przytknięty do boku.


____
9.6


Bas dudnił równomiernie i nadawał rytm ich ruchom. Wirowali wokół siebie, jak odległe, ale splątane ze sobą ciała niebieskie. Z oddali wyglądali, jak jedność wirująca w pulsującym blasku stroboskopów.
On - Syriusz - potężny i gorejący nieustannie. Ona - Biały Karzeł - krążąca wokół niego od wieków.
Mistyczne splot dwóch dusz, które do jedności dążą. Wpatrywali się w siebie intensywnie. Badali, choć czuli jakby znali się od zawsze. Od ich tanów orbitalnych, Nil wylewał obficie.

- Rozumiesz mnie? O tak! Od tak dawna cię szukałem. Wiedziałem, że to ty gdy tylko cię zobaczyłem - rzekł Piroman, a jego słowa wymieszane z dudniącymi w powietrzu niskimi tonami, brzmiały jak pradawne zaklęcia.

Sprowokowała go, a teraz on rzucał na nią urok. Płomienne wizje kusząco majaczyły jej pod powiekami.

- Razem stworzymy wielkie rzeczy - zawyrokował Piroman.


____
9.7


Zasiedli przy jednym stole, choć wcale nie czuli się jak goście. Bliżej im było do zakładników. Show must go on - jak mawiają artyści i oto teraz nastał czas na wielkie i pompatyczne przemowy. I kto, jak kto, ale Camille Burrow odnajdywała się w nich znakomicie. Królowa Nocy rozpoczęła swoją najsłynniejszą arię.

Der Hölle Rache.

- Tacy sami jesteśmy - rozpoczęła Camille - Instynktownie pewnie chcecie zaprzeczyć, ale to daremne. Wszak tak mało wiecie, moje małe nieopierzone gołąbeczki. Takich jak my jest więcej, a świat jak zapewne już zauważyliście nie jest taki, jak się wam do niedawna wydawało.

Kobieta zrobiła pauzę i odwróciła głowę w kierunku parkietu.
- Czyż to nie piękne? - spytała patrząc na wirujących w tańcu Zuri i Piromana - Doprawdy, cudowna z nich para. Poczytuje to za dobrą wróżbę na przyszłość. Wy też powinniście, bo jak widać na załączonym obrazku, wcale nie musimy być wrogami. Myślicie pewnie, że jestem zła i wszystkiemu winna. Bardzo wąski jest was horyzont. Pozwólcie, że troszkę naświetlę wam, jak się sprawy mają. To nie ja odgrywam tutaj czarny charakter. Są potężniejsi ode mnie i to ich powinniście szukać. Choć pewnie będzie trudno wam w to uwierzyć, ale jestem największą ofiarą ich knować. To trwa od lat i nikt nie może się im przeciwstawić. Podziwiam waszą gorliwość, zapał i bezpardonowe działanie. Myślę, że z waszą pomocą możemy rzucić im wyzwanie i spróbować oczyścić nasz miasto. To na pewno nie będzie łatwe, ale razem powinno nam się udać. Wystarczy, że przestaniecie tylko gryźć wszystkich na oślep, jak wygłodniałe szczeniaki. Rozumiem wasz niepohamowany entuzjazm. W końcu któż z nas nie zachłysnął się w pierwszej chwili, tym nowym światem. Potrzebujecie jednak przewodnika. Doradcy, który pokaże wam co i jak. Zdaje sobie sprawę, że mi nie ufacie. Mogę jednak udowodnić moje szczere intencje. Wiem, gdzie jest to czego szukacie. Zanim jednak wam to powiem, muszę was ostrzec. Jeżeli jeszcze bardziej zaangażujecie się w tę sprawę, to wasze życie zmieni się nieodwracalnie. Zdobędziecie potężnych wrogów i nigdy już spokojnie nie zaśniecie. Jesteście na to gotowi?
 

Ostatnio edytowane przez Nuada : 21-09-2022 o 22:36.
Nuada jest offline