Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2022, 04:47   #25
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
& Mathew Tweenshape
Kilka minut przed 12.00 pastor stał już za ołtarzem oczekując na wiernych.

Pierwszą klasą "Olympica" podróżowało około 700 osób, z tego co zasłyszał Ebenezer… a na mszę przyszło 70. Ale kapliczka i tak przysłowiowo pękała w szwach…
Mimo, że odsetek wiernych, którzy pofatygowali się na jego posługę był niewielki, to i tak wielebny był zachwycony. Spodziewał się gorszej frekwencji, szczególnie przy piątku. Aż strach pomyśleć co będzie w niedzielę! Pastor starał się przeprowadzić wszystkie ceremoniały w sposób jak najbardziej neutralny. Domyślał się, że w salce znajdują się osoby różnych wyznań chrześcijańskich i nie chciał nikogo odstraszać. Po przeprowadzeniu elementów obowiązkowych i wspólnym odśpiewaniu dwóch psalmów, kaznodzieja przeszedł do kazania.
- Wielcem rad, że widzę Was wszystkich zgromadzonych tu, w Domu Bożym. Wiem i doskonale rozumiem, że niektórym z Was może przeszkadzać to, że jestem pastorem. Pamiętajcie jednak moi drodzy, że wszyscy jesteśmy dziećmi bożymi. Wszyscy jesteśmy chrześcijanami i modły nasze wznosimy do jednego Pana. Tak więc skoro dla mnie - jako osoby duchownej - nie jest problemem, że niektórzy z tutaj zgromadzonych należą do innych odłamów chrześcijaństwa, tak i dla Was być nie powinno, gdyż Pan raduje się widząc nas wspólnie modlących się do Niego.
Jednak pamiętajcie moi drodzy, że Pan choć litościwy i miłosierny, to jednak wymaga od nas wszystkich przestrzegania przykazań, które objawił Mojżeszowi. Wymaga byśmy nie naruszali dekalogu. Pamiętajcie, że grzeszne życie to najprostsza droga do ogni piekielnych i spotkania z szatanem, w jego własnej podstępnej i okrutnej osobie! Pamiętajcie więc by nie kraść, nie zabijać i nie cudzołożyć! To ostatnie może, niektórym z Was - zwłaszcza młodszym, wydawać się mniejszym przewinieniem, jednak stanowi grzech śmiertelny, porównywalny nawet z grzechem zabójstwa! Idźcie teraz z moim błogosławieństwem i pamiętajcie, że przez cały rejs będę dla Was odprawiał w tym miejscu moją posługę. Codziennie w południe.
Wielebny skończył zanim zdążył się na dobre rozkręcić. Mimo, że o dekalogu, a zwłaszcza o przykazaniu szóstym, mógłby gadać nawet i cały dzień. Raz, że nie chciał odstraszyć nowozdobytej trzódki, a dwa, że gardło go już piekło. Skutek wczorajszego pijaństwa…
Nie chciał też wypłoszyć ewidentnie speszonych całą sytuacją siostrzyczek, dlatego nie zamierzał dzisiaj dłużej ich męczyć swoją osobą. Zapewne będą jeszcze okazje do odbycia z nimi jakiejś miłej konwersacji. Szczególnie, że bardzo miło się na nie patrzyło.

~

Po zakończonej posłudze wielebny udał się do sali restauracyjnej na lunch, gdzie dostrzegł siedzącego już przy stole Mathewa Tweenshape’a. Podszedł, więc do towarzysza wyprawy, przywitał się i zapytał czy mógłby się przysiąść.
- Proszę wielebny, zapraszam - Mathew wskazał krzesło. - Jak mija podróż?
- Poza tym, że wczoraj się wygłupiłem, jest bardzo przyjemnie. Korzystając z okazji chciałem Pana przeprosić za moje nieuprzejme zachowanie. Pan jeden był gotów wczoraj dotrzymać mi towarzystwa, a ja, w sposób ewidentnie niekulturalny, odszedłem od stołu. Mam jednak nadzieję, że damy radę to nadrobić. Zawinił alkohol. Trochę z nim przesadziłem.
- Cóż, wydaje mi się, że raczej urocza pani lekarz miała to panu za złe. Jeśli ona się nie będzie gniewać, chyba wszyscy zapomną o tym wątku. Ale proszę usiąść oraz skosztować nieco. Owszem faktycznie, potrawy lunchowe są lżejsze oraz nie tak syte, ale również smaczne. Do tego… cóż, ja preferuję herbatę do lunchu - Mathew przywykł do angielskich obyczajów lorda. Właściwie szczerze mówiąc nie wkurzał się aż tak na pastora. Owszem faktycznie, nieco zachował się… czyżby tylko jednak on jeden na całym świecie? Alkohol wyprawia rozmaite głupie rzeczy, więc Mathew, choć cenił wina, preferował degustowanie nad ostre upijanie. Wczoraj wyszło fatalnie, jednak decyzja przejścia do innego stolika została podjęta przez panią doktor. Inni raczej nie ruszyliby się bez tego. Jeśli więc towarzyszka ich podróży przyjęłaby przeprosiny pastora, chyba pozostali również przestaliby się jakoś mocniej boczyć.
- Dziękuję - odparł wielebny - skoro mamy wspólne zadanie to myślę, że możemy darować sobie uprzejmości. W buszu nie będzie na nie czasu. Jestem Ebenezer - pastor wyciągnął dłoń ku swojemu rozmówcy proponując przejście na “ty”. Tak, ten facet wyglądał na normalnego, co by to miało nie znaczyć. A w amazońskiej dżungli dobrze będzie mieć kogoś na kim można polegać. Wielebny wiedział, aż za dobrze, ile niebezpieczeństw może ich spotkać na tego typu wyprawach. Nikt wtedy nie będzie bawił się w kurtuazyjne zwroty w stylu “przepraszam, czy mógłby Pan…”
Właściwie jakoś… Mathew nie przechodził od razu na ty z nowopoznanymi osobami, ale uznał, że skoro został redaktorem, taka umiejętność będzie potrzebna. Nie mówiąc już, że wielebny miał rację. “Przepraszam szanownego pana, ale właśnie jakiś tubylec zamierza zrobić panu kuku”. No tak, trochę zbyt wiele słów.
- Miło poznać, Mathew - również powitał pastora uściskiem ręki. - Zjesz coś? Polecam to - wskazał na okrągły placek nadziewany wieprzowiną i galaretką mięsną. - Czytałem, że ta potrawa ma prawie 200 lat - faktycznie, “pork pie” ponoć pojawiło się na stołach w 1750 roku. W latach 30 XX wieku potrawa należała do najpopularniejszych dań angielskich stołów lunchowych. - Albo to, próbowałem nieco i smakuje ciekawie - kolejną wskazaną potrawą był tzw. klanger z hrabstwa Bedford. Był to rodzaj ciasta, które można było nadziewać wątróbką z cebulką, albo boczkiem i ziemniakami, niekiedy wieprzowiną lub innym mięsem i warzywami uzupełnionymi szałwią. Zwykle było to danie pikantne, ale tutaj przygotowywano ze słodkim nadzieniem owocowym. - Lub to - kolejną przyjemnością mogło być skosztowanie “Bangers and mash”. To było chyba najbardziej charakterystyczne danie nowoczesnej angielskiej kuchni, czyli pieczone kiełbaski plus puree. Tutaj podawano klasyczną kiełbaskę z Cumberland, zwiniętą niczym spirala. Czyli klasyka. Reporter lubił spróbować rozmaitych potraw, zaś lokajowanie lordowi wyrobiło w nim pewien smak oraz znajomość potraw.
Wielebny ścisnął dłoń kompana - wieczorem proponuję jakiś bruderszaft, a teraz faktycznie zjedzmy, bo zgłodniałem. Nadziewany placek wygląda naprawdę interesująco. Skuszę się - powiedział, nakładając sobie solidną porcję.
- Kolega chyba interesuje się historią? Będziemy mieli wspólny temat. Zanim zostałem duchownym, ukończyłem studia historyczne. Profesor Bloom, wtedy jeszcze doktor, był moim wykładowcą. W sumie to trochę się zdziwiłem, że nie pojechał z nami szukać córki. Kiedyś żył tylko od wyprawy do wyprawy. Niewiele innych rzeczy go interesowało.
- Cóż chyba… lata powoli lecą, więc nie chciał być kłopotem - odparł Mathew. - Wyprawa amazońska, hm, może przynieść wiele niebezpieczeństw. Profesor Bloom pewnie nie ma już tego wigoru, ani werwy co kiedyś. Wprawdzie pokazał się jako rześki człowiek, jednak pewnie większość czasu spędza na drodze: biblioteka, sala wykładowa, łóżko. Zresztą oczywiście to tylko przypuszczenie. Profesora zobaczyłem pierwszy raz podczas spotkania. Wcześniej nie znałem go, zaś historia… cóż nie całkiem. Po prostu staram się przygotować jak najlepiej do wyprawy poszukiwawczej.
- Chyba jest tak jak mówisz. Profesor nie młodnieje… Twoja uwaga odnośnie potrawy z 200 letnią tradycją zasugerowała, że historia nie jest Ci całkiem obca. Ja na przykład nie miałem o tym pojęcia. Inna rzecz, że na moich studiach nie było wykładów z historii sztuki kulinarnej - zażartował pastor. - Wyglądasz na oczytanego człowieka, myślę, że wiele możemy się od siebie nauczyć.
- Byłem lokajem - wyjaśnił Mathew. - Pryncypał lubił wymyślne potrawy posiadające swoją historię, więc siłą rzeczy również załapałem nieco kulinarnej wprawy. Nie jestem więc naukowcem, książki natomiast lubię, choć akurat uważam, że nawet gdybym nie, warto byłoby poczytać sobie o Amazonii. Spędziłem tam lata, no może nie w lasach, ale w samej Brazylii, lecz wielu rzeczy nie wiem. Leśne tereny zaś oraz mieszkający tam tubylcy są mi obcy. Przeto chciałbym ową znajomość uzyskać przynajmniej lekturą książki Blooma.
- Hmm… Motywacja godna pochwały. Ja byłem kilkukrotnie w Amazonii, ale też wielu rzeczy nie wiem. Mówisz, że byłeś lokajem. U kogo służyłeś? I… dlaczego wasze drogi się rozeszły? Ja również pochodzę w Anglii. Może nawet słyszałem o twoim dawnym zwierzchniku.
- Całkiem możliwe, to lord Richard Meldrum - nie miał zamiaru trzymać czegokolwiek pod kocem tajemnicy. Niby jaki kłopot? Owszem jasne, Mathew zwyczajnie był lokajem i tyle. Praca jak praca, może nie jakaś wspaniała kariera, ale większość osób właśnie nie robi karier tylko zwyczajnie pracuje: na terenie fabryki, biura, jakiegoś sklepu… On był lokajem, zaś pryncypał całkiem OK szefem. - Po prostu lubił podróżować i potrzebował osoby, która będzie pełniła rolę lokaja i strażnika - wyjaśnił wielebnemu. - Później zajął się rodowym majątkiem, firmą kauczukową z Malajów oraz fabryką na terenie Anglii. Ktoś taki jak ja nie był mu już potrzebny, więc po prostu on poszedł w swoją stronę, ja w swoją. Zaś motywacja raczej wynikająca z logiki. Jeśli panna Bloom zaginęła, a miała już za sobą ileś wypraw, potrzebujemy uważać, więc jakieś informacje mogą okazać się całkiem potrzebne. Przypuszczam, że pozostali członkowie zespołu również się przygotowują do niełatwej wyprawy. Pewnie nawet bardziej niż ja, ponieważ niektórzy to kompetentni fachowcy oraz zahartowani podróżnicy, świetnie wiedzą co więc należy robić.
Pastor uczynił znak krzyża nad posiłkiem i spróbował poleconego przez rozmówcę placka - mhhmm…, wyśmienite! Naprawdę warto było posłuchać Twojej rady.
- Kolejne kęsy znikały z talerza w szybkim tempie. Kac, który dolegał wielebnemu od rana, chyba należał już do przeszłości.
- Wybacz Mathew, ale solidnie zgłodniałem - powiedział pastor, wracając do rozmowy. - Co do Twojego pryncypała, to nazwisko obiło mi się o uszy, ale osobiście nigdy nie miałem okazji poznać. Za czasów studenckich też chwytałem się różnych zajęć. Między innymi nawet trochę boksowałem. Z resztą cały czas staram się utrzymywać aktywność fizyczną. Nie wiesz czasem czy na statku znajduje się coś w rodzaju sali gimnastycznej, albo siłowni?
- Nie wiem, choć nie wyobrażam sobie, żeby nie było czegoś w tym stylu. Natomiast mogę polecić saunę. Osobiście sprawdziłem. Wspaniale wypaca oraz wzmacnia energię - odparł reporter trochę zdziwiony słowami, że pastor “nie miał okazji poznać para Angli”. Znaczy po pierwsze parów było ponad tysiąc. Oczywiście większość spośród nich nie siedziała w Izbie, tylko na włościach pojawiając się nieczęsto na terenie stolicy czy parlamentu. Chyba, że akurat swatali synów lub córki. Właściwie jeśli przy spotkaniach Izby było ich kilku, stanowiło to najczęstszą sytuację. Po wtóre zaś, iż skoro mówił tak lekko, pewnie sam był jakimś arystokratą lub co najmniej gentlemanem. Ale jakby rzec, jego rzecz.
Pastor nie pochodził ze szlachty. Jego ojciec był dość zamożnym londyńskim mieszczaninem. Na tyle, że było go stać na posłanie syna na studia. Arystokraci raczej nigdy nie interesowali wielebnego. Znacznie bardziej podobał mu się system republikański. W jego oczach wszyscy ludzie byli równi. No może prawie wszyscy. Dzicy, czarno-, czy też czerwonoskórzy wydawali się Ebenezerowi trochę mniej wartościowi. Jednak starał się tego nie okazywać.
- Sauna? To może być dobry pomysł. Dziękuję. Jednak będę też musiał zapytać obsługę o miejsce do ćwiczeń fizycznych. Ciekawe jakie inne atrakcje można znaleźć na tym statku? Myślę może o jakichś grach, niekoniecznie hazardowych, czy też przedstawieniach. Skoro płyniemy na luksusowej jednostce to trzeba korzystać póki czas. Grywa kolega w brydża? Może udałoby się znaleźć jakichś chętnych. U mnie, w Burlington grywamy kilka razy w roku. Burmistrz jest wielkim pasjonatem tej gry.
- Znam oczywiście zasady, ale nie grywam na pieniądze. Nie stać mnie - wyjaśnił. - Więc przy tego typu rozrywkach będziesz musiał znaleźć innych chętnych, lecz faktycznie jestem pewny, że wielu chętnych spróbuje kart, również wista, czy pokera. Szczególnie osoby, które zechcą przepuścić swojego majątku oraz pokazać swoją zamożność. Recepcja powinna wskazać, jaki pokój jest najchętniej wybierany przez graczy, albo może jest specjalne pomieszczenie? Hm, ćwiczenia - przypomniał sobie - jest basen.
- Oj, nie zrozumieliśmy się. Ja jako osoba duchowna również wystrzegam się hazardu, dlatego proponowałem właśnie brydża. To stosunkowo nowa gra, mocno zbliżona do wista. Gra dla gentlemanów. Bez zakładów. Pokerem raczej nie jestem zainteresowany. Co do basenu, to powiedzmy, że nie przepadam. Preferuję ring, albo chociaż worek treningowy. Może faktycznie pójdziemy spytać recepcjonistę. Miałbyś teraz chwilę? Ja bardzo chętnie rozegram partyjkę brydża, czy wista, jeśli znajdą się chętni na grę.
- Proszę wybaczyć, ale brydż jest przynajmniej przy zamożniejszych, grą na spore ilości funtów szterlingów. Przynajmniej mój pryncypał grywał na spore kwoty. Również na terenie Stanów. Osobiście wybacz, ale nie interesują mnie gry karciane specjalnie. Więc pewnie poszukasz kogoś innego. Ale uważaj na profesjonalnych oszustów. Wiesz zaczynających niby bezkosztowo, ale potem…
- W moim miasteczku grywamy dla przyjemności. Nauczył mnie burmistrz. Nigdy nie padła propozycja gry na pieniądze. Za czasów gdy mieszkałem w Anglii nie grywałem w karty i nie interesowałem się tym tematem. Jeśli grywają tu na pieniądze to chyba od razu dam sobie spokój - odparł pastor, który w międzyczasie zakończył posiłek.
- W takim razie teraz spróbuję się dowiedzieć czy jest ta sala gimnastyczna i może nawet ją odwiedzę. Idziesz ze mną, czy widzimy się na kolacji?
- Zostaję jeszcze na lunchu, potem sobie poczytam. Pewnie więc spotkamy się na kolacji. Wieczorem sobie planuję usiąść tam gdzie byłem wczoraj.
- Zatem do zobaczenia wieczorem - odpowiedział wielebny wstając od stołu.
Następnie skierował się do recepcji.
- Chciałbym zapytać, czy na statku jest jakieś miejsce gdzie można poćwiczyć fizycznie? Siłownia, ring, albo chociaż sala gimnastyczna?
Recepcjonista wskazał pastorowi drogę do siłowni, gdzie ten następnie się udał. Poćwiczył, ponaparzał trochę w worek treningowy, wypocił wypity wczorajszego wieczoru alkohol. Następnie odwiedził również saunę. To było udane popołudnie. Czuł się jak nowonarodzony. Wieczorem udał się na kolację z mocnym postanowieniem naprawienia popsutych kontaktów towarzyskich i… ograniczenia spożycia alkoholu.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest teraz online