Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2022, 06:52   #74
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
To było jak przekazywanie po kanałach telewizyjnych, gdy jeszcze była telewizja. Z jednego kiepskiego filmu na drugi. Tylko, że tutaj Vannessa sama brała udział w wydarzeniach, a przynajmniej bardzo realnie odczuwała we wydarzenia.
I tak jak w filmie twarze aktorów wydają się znajome, tak tutaj niektóre gwiazdy tego spektaklu również wyglądały znajomo.
Druidka nie miała jednak czasu zastanawiać się gdzie ona widziała tych wszystkich ludzi. Jakimś tajemniczym zrządzeniem losu trafiła w sam środek krwawej jatki. A co zakrawało na bardzo kiepski żart, trafiła tam z innej jatki.

Gdy ktoś na nią po raz kolejny wpadł, poza oczywiście bólem, który zawsze towarzyszy tego typu oddziaływaniem na siebie ciał, przyszło i otrzeźwienie.
"Wydostać się stąd!"
Ta jedna myśl zakiełkowała w umyśle Billingsley.
"Wydostać i to jak najszybciej!"
Lekko się kuląc Vannessa zaczęła rozglądać się za ścianą. Przynajmniej plecy będzie miała osłonięte. Dodatkowo koło ściany ciężko się walczy, także tam była mniejsza szansa, że ktoś znów na nią wpadnie lub potknie się o nią.

Był tam budynek. Niedaleko. Bez trudu do niego dotarła, bo okazało się, że tym razem to nie ona jest celem ataków, nie ją chciano zabić. Nie ona musiała walczyć o życie. Chropowata, ciepła ściana za jej plecami dawała poczucie bezpieczeństwa. Chroniła tyły. Gdzieś, obok siebie, Vannessa poczuła szarpanie nici jej mocy. Blisko, bardzo blisko, jakaś istota fae czyniła swoją magię. Jeden silny Odmieniec lub kilkoro słabszych. Nie potrafiła tego ocenić jednoznacznie. Czuła tę magię, wypływającą z jakiegoś niedalekiego punktu w przestrzeni i płynącego w kierunku areny, na której czerwonowłosa dziewczyna zabijała "czarne wdowy".
Wiedziona bardziej ciekawością niż jakimś innym impulsem Vannessa postanowiła zbadać dokąd prowadzi owa nić.
Wyczuła jakąś istotę. Silną lecz wyraźnie zmęczoną, może nawet wyczerpaną. To była moc
czegoś, co mogło być pooka - leśnym duchem, bardzo silnym Odmieńcem, jak na leśnego ducha, albo Sithe, czyli elf. Posmak magii sugerował Jasny Dwór. Było w tym sporo ptasich "nut", jakby istota silnie korespondowała z tymi zwierzętami. Ale magia, której używało teraz to Fae, była ofensywną, drapieżną sztuką. Jej zadaniem było drapać ciało ptasimi szponami, dziobać je dziobami - zadawać ból i rany, może nie groźna, ale na pewno nieprzyjemne. Vannessa nie potrafiła jednak stwierdzić, w kogo wymierzone są jej zaklęcia.

Gdzieś, z budynku, usłyszała krzyki. W tym sporo dziecięcych, dziewczęcych krzyków. Pomiędzy murami o które ona opierała się teraz plecami też panował jakiś chaos i nieprzyjemne wydarzenia.
Druidka starała się określić kierunek, z którego napływać ta emulacja. To było blisko. Gdzieś z krawędzi lasu, ale nie mogła tego dojrzeć, gdyż było to z drugiej strony budynku.
Jej uwagę nagle przykuł krzyk dzieci dochodzący z budynku. W pierwszym odruchu Billingsley starała się odciąć od tych krzyków skupiając uwagę na walce jaką toczyła czerwonowłosa. Poruszała się ona tak szybko, że Vannessa ledwie nadążała wzrokiem. Przeciwniczki wojowniki o czerwony włosach była równie szybkie, chociaż pod naporem ciosów tej pierwszej czarne postaci przywodzące ma myśl wdowy padały jedną po drugiej. Walka była brutalna i bezlitosna. Widać, że mimo przewagi liczebnej wroga, Czerwonowłosa poradzi sobie w tym zwarciu, mimo że dosłownie, straciła pół twarzy, która zwisa jej krwawym strzępem.

Walka była skończona, gdy czerwonowłosa dobijała ranne "wdowy". Zrobiła to zgniatając im czaszki butem lub łamiąc karki nogą. Z furią i dzikością psychopatycznej morderczyni lub osoby, która przekroczyła jakąś granicę szaleństwa lub brutalności.
Do Czerwonowłosej podeszła inna kobieta, też cała zakrwawiona i zaczęły szybko o czymś rozmawiać. Przez cały czas druga kobieta, która też wydawała się Vannessie dziwnie znajoma, trzymała zwisający z twarzy czerwonowłosej płat skóry. Kilka razy obie spojrzały w stronę stojącej pod ścianą Druidki.

Śledząc poczynania stron konfliktu, na tyle na ile można oczywiście było to śledzić, Vannessa ruszy w kierunku, z którego dochodziły głosy dzieci. Druidka czuła, że ten nagły przypływ altruizmu nie wyjdzie jej na dobre, ale nie mogła przejść do porządku dziennego nad całą kakfonią dziecięcych lamentów.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline