Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2022, 17:34   #83
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Cortez co kilka minut próbował nawiązać łączność z wezwanym wsparciem. Po około dziesięciu minutach w końcu mu się udało.
- Mówi Lord Mystic Cortez. Sytuacja opanowana. Wróg wyeliminowany. Mamy rannych. Możecie podejść do lądowania na terenie ruin. Zachowajcie ostrożność przy obniżaniu pułapu w obrębie koron drzew.

Gdy kolejny Guardian wypluł z siebie oddział piechoty, ich sierżant został przywitany przez Corteza. Wymienili informacje, po czym dowódca piechoty skinął przyjmując do wiadomości wytyczne. Na pokład śmigłowca trafili wszyscy członkowie oddziału Bractwa.
- Purna, McBride, Harrison! Pakujcie się! - Morris wskazał na śmigłowiec. - Doe! Ty też. Zabierz na Fulcrum Rossa - September! Razem z Silverem skończycie z ładunkami, a potem zaprowadzisz nas do motorówki. Wrócimy po swojemu - dokończył wydawać dyspozycje. - Ruchy!
Dopiero po tym rozkazie Christopher przewiesił karabin i klnąc za obolała klatkę piersiową, zszedł z drzewa. Zrobił to ostrożnie, żeby przypadkiem do listy bólu nie dołożył sobie na przykład złamanej nogi. Wkrótce dołączył do osób zebranych na placu gdzie wylądował nowy śmigłowiec.

Nie mogąca iść ani wstać samodzielnie Anna, musiała zaczekać aż ktoś ją zapakuje do śmigłowca. Ale nie siedziała po próżnicy, tylko chcąc się jak najbardziej przydać kontynuowała montowanie zapalników. Ktoś mógłby powiedzieć, że miała przy tej robocie dwie lewe ręce, ale faktycznie rzecz biorąc aktualnie miała tylko jedną. Mimo to robiła postępy w montowaniu.

September chwile odprowadziła wzrokiem helikopter potem wróciła do roboty. Zaciskanie spłonek na kablach poszło szybko, robiła to mechanicznie, w zasadzie o tym nie myśląc. Potem była bardziej kreatywna praca, umieszczanie ładunków. Wykuwanie dziur, korzystanie ze szczelin, kopanie dołków. Zeszło się ze dwie godziny, potem połączyć to plątaniną kabli… na koniec kucnęli na skraju lasu za drzewem i uroczyście przykręcili kable do detonatora.
- Na trzy… - powiedziała September i nacisnęła detonator zanim ktokolwiek zdołał po niego sięgnąć. Może i nefaryta jej się urwał, ale przynajmniej jego kwadrat zdemolowała.
John po tym jak rozmieścił ładunki tam gdzie jego towarzyszki broni nie mogły, bo były zbyt poobijane, by to dobrze zrobić, miał pewność, że wszystko ładnie i czysto pierdolnie w hymnie dla Duranda. Nie pomylił się, sonata na parę kilo plastiku brzmiała gładko, prawie jakby prowadzili firmę wyburzeniową i pozbywali się jednego ze starych budynków. Pokiwał głową z uznaniem za plecami September.

Załadowany po brzegi Guardian wzbił się ponownie w powietrze, a trójka pozostałych Marines obserwowała jeszcze jak wojska techniczne z Condora przymocowują stalowe liny do wraku śmigłowca. Akcja zakończyła się sukcesem. Potężny silnik transportowca wyrwał maszynę z łap dżungli i odleciał w kierunku Elwood.

***

Droga przez dżunglę zleciała raz dwa. Nawet małpy trzymały się z daleka, ograniczając się do obrzucania odchodami nieznanych im marinsów. Od widzianych wcześniej trzymały się z daleka, a na ruch bronią reagowały w zdrowy i wróżący im przeżycie sposób.
Mgłę musieli omijać nową ścieżką, najwyraźniej wiatr zdołał ją przesunąć nawet między drzewami. A może sama wędrowała w poszukiwaniu ofiar?
W końcu wyszli na plażę, a tam o dziwo wciąż znajdowała się motorówka.
- Już miałem wątpliwości czy dobrze ją zabezpieczyliście - Morris pokiwał głową z uznaniem. - Mamy czym wracać. Silver. Pokaż co potrafisz.
- Przecież szliśmy wtedy sami, nie miał kto nas ratować, bo pan wylegiwał się w łóżku, musieliśmy ją zabezpieczyć. - odparła September podając wiosło Silverowi - masz, zgubiliśmy kanister z benzyną.


- No to dobrze, że przynajmniej wiosło zostało i z półtorej pary sprawnych rąk na oddział. - Sarknął John, biorąc wiosło. Przynajmniej mieli z prądem, płynąc pod prąd bez silnika, mogliby tylko pomarzyć o dotarciu na miejsce przed kolejną epoką lodowcową. Marine poczekał aż wszyscy się załadują, przed zepchnięciem łodzi do wody i skierowaniem jej na główny nurt. Co prawda byli tu bardziej odsłonięci, ale z drugiej strony, płynęli szybciej.

Gdy już Silver się spocił, September uchuchomiła silnik.
- Nie mówiłam, że skończyła nam się benzyna w baku.
Morris bardzo zainteresował się czymś w oddali odwracając twarz od dwójki Marines, ale nadstawiał ucho na rozwój wydarzeń.
- Wiedziałaś, że robią je tak, żeby dało się nimi wiosłować i trzepać tyłki jak trzeba? - Rzucił John wskazując na wiosło, jakby to było wysoce zaawansowane technicznie narzędzie.
- Takie zabawy między członkami oddziału są zakazane przez regulamin. - odparła September.
- Który regulamin? - zainteresował się Morris.
- Nasz. Paragraf 8, punkt 3: zabrania się nawiązywania relacji cielesnych pomiędzy członkami oddziału. Dalej jest o utrzymaniu morale itd. Może wprowadzili aktualizację odkąd pan sierżant tu trafił. - odparła Shania.
- A ten - przytaknął sierżant. - Tyle, że wiosło chyba nie podpada pod kontakt cielesny. Podobnie jak pompki z dopalaczem. Zresztą tego typu relacje zawsze mają na celu podnoszenie morale, a nie ich obniżanie.
- To by ewidentnie podeszło pod molestowanie - zachichotała Shania.
- Znowu? Poza tym, jak przez spodnie, to nawet nie naruszenie nietykalności cielesnej. Dwa, zapominasz o wszystkich gwiazdkach przy paragrafach, tych, które mówią, że nie obowiązuje gdy. - Wyszczerzył się Sliver.
- Silver, jesteś białym, hererosekzualnym facetem w wieku produkcyjnym, dlaczego uważasz, że masz jakieś szanse w sądzie przeciw kobiecie? - spytała Shania, trzepocząc rzęsami.

- Rozgryzłem system. - Powiedział John plując przez ramię do wody. - Wystarczy powiedzieć, że była kultystką wszystko się stało za jej namową, a teraz próbuje wrobić niewinnego obywatela. Sprawę przejmuje sąd kościelny. Powodzenia z pięknymi historiami na tamtym przesłuchaniu. - John zatrzepotał rzęsami. - No i skąd wiesz, że hetero? - Mężczyzna usadowił się wygodniej, z M606 przełożonym przez ramię.
- Oho! - włączył się Morris. - September czyżbyś pochodziła z tradycyjnej rodziny z Hope na Marsie? Farmerka od pokoleń zajmująca się bydłem? - parsknął dając do zrozumienia, że się nabija. - Przecież my nawet kibel i prysznic mamy wspólny. Teraz w sądzie liczy się tylko kasa, prawnik i to po której stronie stoi opinia publiczna. Kojarzycie tą niedawną sprawę dwójki rozwodników o zniesławienie. Wszystko poszło w media i to praktycznie ludzie zdecydowali kto wygra.
- Gdybyś nie był hetero nie chciałbyś się bawić ze mną tym wiosłem - September mrugnęła do niego zalotnie.
- Kto powiedział, że tylko z tobą. - Odparł trzepocząc rzęsami John. - Żeby życie miało smaczek. - Jasne, John pieprzył trzy po trzy, ale poza obserwacją brzegów i wody nie miał za wiele do roboty.
- Jest tu tylko sierżant, ale w twoim wypadku chyba będzie trzymał się regulaminu.
- No co poradzić. Natomiast seksualizacja wiosła, ech te baby, a potem dziwią się, że rozmiarówka poza skalą. - Pokręcił głową Sliver i wrócił do obserwacji otoczenia. Morris nie podjął już tematu, który urwał się aż do powrotu do bazy. A powrót dłużył się wszystkim niemiłosiernie.
 
Mekow jest offline