Przycupnięty za kontuarem jak mysz pod miotłą Dave drżał o swe życie. Szczurze instynkty pulsujące coraz słabszym echem, lecz jednak, w jego ludzkim umyśle, kazały mu wpełznąć w norę i przeczekać zagrożenie. Schować się przed olbrzymem, który jednym uderzeniem ręki przełamał marmurowy blat.
STRACH.
Usiadł mu na plecach i przyciskał do posadzki, krępując ruchy.
LĘK.
Uciskał mu klatkę piersiową, ściskał za gardło, nie pozwalając złapać oddechu.
PRZERAŻENIE.
Odcinało mu tlen, powodując, że nie potrafił jasno myśleć.
GROZA.
Była w wilgotnych, dużych oczach giganta Jacka Reno.
BŁAGANIE.
- Pohhhoomóż mmhii - wbiło się niczym sztylet w skulone ciało Malkovicha.
Jack, uwięziony w ciele kolosa, cierpiał. Jego monstrualne ciało dygotało ze strachu nie mniej niż mikre ciało Dave’a. Odczuwało ten sam STRACH, LĘK, PRZERAŻENIE i GROZĘ co Malkovich. Jack miał swojego potwora, przed którym drżał. Rączka odwrócił twarz w kierunku przemienionego barmana. Skulony, z mokrym od łez pyskiem już nie był taki straszny.
- Jack - wyszeptał przez ściśnięte, wyschnięte gardło. - Kto… Jak mogę ci pomóc Jack?
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |