Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2022, 21:22   #47
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Modne restauracje miały to do siebie, że przyciągały ludzi. Jeszcze jak na dodatek były położone w urokliwym miejscu, miały obsługę na poziomie i dobre żarcie, wtedy natłok ludzi nawet najróżniejszych był jak najbardziej zrozumiały. A jeśli do tego wszystkiego gdzieś za zamkniętymi drzwiami istniała strefa dla wybrańców, gdzie dało się zanurzyć w nie do końca legalnej i porządnej zabawie, wtedy tym bardziej ludzi ciągnęło do podobnych miejsc.
Tych poinformowanych ludzi.
- Wyglądamy jak zlot akwizytorów gdzieś na ziemi Jankesów. Zobaczysz zaraz ktoś podejdzie żeby się nas spytać o polisę, garnki albo odkurzacz - Euricio nachylił się do siedzącej po jego prawej stronie Kubanki i odezwał się cicho po hiszpańsku, maskując ruch ust przesuniętym do nich kuflem zimnego piwa.
Kobieta parsknęła i nie mogła się nie zgodzić. Różnili się od siebie, ale w miejscu nastawionym na turystów oraz integrację aż tak te różnice nie rzucały się w oczy.
- Słyszałeś młodego, jeśli chłopak przy kasie chce zabrać gdzieś panienkę żeby zrobić wrażenie to między innymi tu. Szkoda że nie jesteś bogaty. - nachyliła się do niego, opierając się o jego ramię policzkiem.
- Wolałbym już ten odkurzacz - odpowiedział z poważną miną gapiąc się na jej twarz.
- A nie patelnię? Od kiedy jarają cię długie rury? - odbiła rozbawiona.
- Odkąd spędzamy razem wiecej czasu niż to zdrowotnie wskazane. Szczególnie przy tym upale.
- Pamiętaj, pod ziemią zawsze chłodek -
Carvalho zaśmiała się cicho, a Otero westchnął aż nazbyt teatralnie.
- Chyba bardzo chcesz się potknąć o minę przeciwpiechotną, co… “chica”? - wrócił do angielskiego z wyczuwalnym południowym akcentem, a ostatnie słowo przeciągnął ironicznie.
- Jeśli to jedyna rozrywka na ją mogę u ciebie liczyć to niech będzie - Lyra przewróciła oczami i na chwilę wróciła do powagi gdy patrzyła na resztę ekipy.
Euricio też na moment porzucił maskę wesołka.
- Idziemy po bilety na zaplecze - stwierdził, a kobieta przytaknęła i oboje się podnieśli.
- Miejcie oko na grubego z wąsem - dorzuciła gdy odchodzili i znów przekomarzali się po hiszpańsku.
Przeszli tak razem do baru, gdzie jeszcze przez moment wymieniali argumenty żywo przy tym gestykulując do momentu jak kobieta założyła ramiona na piersi z obrażoną miną, a mężczyzna jęknął, spoglądając na sufit a potem objął ją ramieniem mówiąc coś cicho aż się lekko uśmiechnęła.
- Cześć mała - zagadała do dziewczyny za barem - Machnij nam dwa razy rum z colą…
-... a dla tamtych naszych pedałów coś najbardziej bajeranckiego żeby im w te jankeskie sandały poszło
- dokończył za nią Latynos.

- Cześć. - barmanka odparła i roześmiała się uprzejmie gdy usłyszała tą szybką wymianę zdań. Posłała spojrzenie na wskazany stolik i wciąż rozbawiona pokiwała głową, że to załatwi. Sama na razie zaczęła realizować zamówienie dla dwójki Latynosów.

- Dobrze, zaraz im coś podeślę. A na razie proszę. - powiedziała stawiając przed nimi dwie, smukłe szklanki z żądaną zawartością.

Para Kubańczyków chętnie sięgnęła po szkło od razu maczając usta w drinkach. Przepili, przełknęli, pomruczeli z aprobatą i synchronicznie się uśmiechnęli.
- Słyszeliśmy od kumpla że można u was zagrać - zaczął Latynos, ale tym razem Latynoska weszła mu w słowo.
- Ale nie na jakieś gówniane uliczne stawki tylko porządna gra. Polecał was, więc jesteśmy i chcemy zagrać…
-... bo jak jeszcze raz usłyszę że jedyny poker na jaki warto marnować czas jest w Vegas to nie zdzierżę
- Otero pokręcił zrezygnowany głową.
Carvalho za to pokiwała swoją patrząc współczująco na towarzysza.
- No bebe jest nerwowy, ja mu się nie dziwię. Wiesz jak jest z Jankesami, nie? - zwróciła się do barmanki - Przyjadą na wakacje, udają panów pierwszego świata, bo u nich w Ameryce to wszystko większe, lepsze i za dolce i tak dalej.
- Jankeskie pedały…
- Bebe! -
fuknęła na niego strofująco.

- O tak, to prawda. Trochę jak z Rosjanami. Ale tych to jest u nas mało. - barmanka pokiwała głową ze zrozumieniem i zaczęła szykować kolejne drinki. Pewnie dla Bucka, Mi i Carabinieri.

- A zagrać no tak, można. Ale nie tutaj. Tylko na zapleczu. No i musiałabym zapytać czy jest miejsce. - dziewczyna ogarnęła spojrzeniem główną salę na znak, że jak gra o jakiej mowa to nie tutaj przy stolikach na widoku. Jednak Frank widocznie całkiem dobrze określił adres tej szulerni, faktycznie gdzieś tu musiała być.

- I szklankę coli z lodem, bez alko. Albo jakiś inny kolorowy cudak dla siostrzeńca - Otero dorzucił do zamówienia jeszcze jeden punkt.
- Sprawdź dla nas czy się znajdzie miejsce, dobrze? - Lyra wyjęła z kieszeni parę papierowych banknotów za drinki dokładając pięć dych napiwku.

- Oczywiście. - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie do klientki i zrobiła jeszcze tą colę z lodem dla Franka. Sama zaś płynnie zwinęła banknoty z blatu które zniknęły gdzieś w jej kieszeni po czym obiecała, że zaraz wróci. I faktycznie ledwo Kubańczycy zdążyli umoczyć dzioba w swoich drinkach była z powrotem.

- Tak, jest miejsce. Panowie chętnie zagrają z kimś nowym. Zwłaszcza z młodą i piękną kobietą. - dodała wesoło ale przy ostatnim trochę z rezerwą spojrzała na partnera owej młodej i pięknej. Bo trochę zabrzmiało jakby głównie dzięki niej tamci zza ściany zgodzili się ich przyjąć do stołu.

- Nie chciało mi się golić nóg i wbijać dziś w kieckę - Otero rozłożył ramiona bezradnie.

- Dzięki mała, spijamy drinki i się zaraz stawimy - Lyra podziękowała skinieniem głowy i ciepłym uśmiechem, a potem z drugim Kubańczykiem pod ramię wrócili do swojego stolika.

- Bilety ogarnięte, pijemy i lecimy za kotarę - powiedziała stawiając szklanki na stół i szybko streściła co i jak, a Otero uśmiechał się krzywo, przez salę puszczając barmance oko i bezdźwięcznie powtarzając do niej "jankeskie pedały".
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji
Sonichu jest offline