Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2022, 23:04   #29
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Wkrótce nastał czas obiadu (godzina 19), a po nim, obiecane plany detektyw, by zabrać ją na zabawę z dala od snobów, gdzieś w głębiach statku…
Sarah wygrzebała z walizki jeszcze jedną, prostą sukienkę, którą postanowiła założyć na tą okazję.


Zgodnie ze słowami Iris, nie chciała wyglądać zbyt bogato, a na dodatek jej suknia z poprzedniego dnia jeszcze schła po praniu poprzedniego dnia. Joyce poprawiała swój makijaż, skromny, ale jednak potrzebny, robiąc jeszcze drobne poprawki, kiedy w oczy rzucił się jej pojemniczek z różnościami… medyczno-chemicznymi.
- Właściwie, to jeśli… mamy się nieco ukrywać, to lepiej nie ryzykować… dodatkowo bycia przyłapaną z czymś więcej? - Rzuciła do Iris, wskazując na swoje pudełeczko, licząc, że detektyw domyśli się, co w nim jest. - Przyda się na inne okazje jeszcze.
- Twój wybór moja droga, ale tu chyba nikt nie będzie cię obszukiwał… no chyba, że zechcesz? - Parsknęła Iris, chowając papierosy i zapałki w… biust.
- No dobra… - Odpowiedziała Sarah, jednak wyjmując kilka tabletek z pudełka, zawijając je dość mocno w papierek i za przykładem swojej towarzyszki, również chowając w swoim biustonoszu zawiniątko. - To… gotowa? - Zapytała, chowając pudełeczko głęboko w walizkę.
- No jasne… - Mrugnęła do niej Iris - Która z nas bierze klucz, i gdzie go chowa? Torebek nie bierzemy. Polecam więc… w majtkach - Zaśmiała się detektyw.
- Ostatniej nocy jednak ty wróciłaś pierwsza… - Zastanowiła się Sarah. - Więc tym tropem… może ty?
- No dobra… to idziemy! - Powiedziała Iris, i w saloniku pochwyciła dwie flaszki whisky, po czym owinęła je kocykiem, i wręczyła zaskoczonej Sarah.
- To na "wprosiny", jako przekupne, zobaczysz… - Uśmiechnęła się.
- No… - Wydukała z siebie Sarah bez przekonania. - Okej, w końcu ty jesteś specjalistką…

Opuściły więc w końcu kajutę. A na korytarzu, po zamknięciu drzwi, Iris rozejrzała się, czy nikogo nie ma… po czym wetknęła dłoń z kluczem pod sukienkę, i chwilę tam majstrowała…
- Uuuuch! Zimny! - Powiedziała z zaskoczeniem, po czym roześmiała się na całego.
- Oj tam, podejrzewam, że jeszcze ją porządnie zagrzejesz niedługo. - Zachichotała Sarah w odpowiedzi, drepcząc za panią detektyw.

~

A więc pokład za pokładem, coraz niżej i niżej, w głąb statku. Pokład C, D, E… w końcu dotarły do ostatniego, przeznaczonego dla pierwszej klasy. A tam… stał steward, przy interesujących je drzwiach. Iris pociągnęła Sarah w tył, i obie schowały się za rogiem korytarza.
- Dobrze, słuchaj więc teraz. Pójdziesz naokoło, tym korytarzem, i zajdziesz go z prawej. Zawołasz jakieś pierdoły, w stylu "Ach! Pomocy! Dama w opałach! Moja… kostka u nogi!" Albo coś takiego - Iris zachichotała - On lezie do ciebie, ale ty tu wiejesz, tą samą drogą. Ja w tym czasie uporam się z drzwiami, i wchodzimy. On zrobi rundkę po korytarzu, nikogo nie znajdzie, i wróci pod drzwi, a my już będziemy w środku, i sprawa załatwiona. Zgoda?
- J… jasne. - Niepewnie odpowiedziała Sarah, ale na pewno nie miała zamiaru się teraz wycofywać. Spojrzała w korytarz, który wskazała jej Iris, wróciła na nią wzrokiem i jeszcze skinęła głową. Zgodnie z sugestią detektyw, dotarła do miejsca, w którym mogłaby go zajść od prawej. Tupnęła mocniej nogą, po czym wdrożyła dalszą część planu.
- Ałłł! Mój obcas! Pomocy! Jejciu… To… krew!? Ałł… pomocy! - Krzyczała piskliwym tonem, patrząc tylko, czy steward ruszy w jej stronę, po czym miała zamiar drogą powrotną trafić do drzwi.
- Co… co się tam dzieje? - Zdziwił się facet, ale nie ruszył z miejsca.
- Oj! Ałł… Obcas pękł! Wbił mi się w kostkę… Proszę, pomóż! - Coraz bardziej rozpaczliwie krzyczała Sarah.
- Już idę Madame! Zaraz pomogę! Zaraz… obejrzę pani nóżkę… hehe - Zaśmiał się cicho steward, po czym ruszył do oczekującej pomocy.
- Ałł… ile krwi… ja… boję się krwi! - Krzyknęła jeszcze lekarka, by być może naturalniej brzmiało to, czemu nagle ruszyła w powrotną stronę, uciekając.

Po krótkim zaś truchciku, i pokonaniu trzech zakrętów, znowu była, gdzie wcześniej rozmawiała z Iris… która już stała w otwartych drzwiach, kiwając na nią ręką. Sarah na to jeszcze ile miała sił w nogach, na tyle przyspieszyła, chcąc jak najszybciej mieć za sobą tą głupią sytuację i być już za drzwiami razem z detektyw. Po chwili drzwi zostały zamknięte, a Iris zaczęła w zamku grzebać dwoma dziwnymi drucikami… zamykając zamek?? Spojrzała na Sarah, i cicho zachichotała.
- Och ile krwi… pomocy… - Szczerzyła ząbki - Cudowne przedstawienie.
- Ha ha ha. - Przez chwilę Sarah boczyła się na detektyw, ale po chwili sama parsknęła. - Jejku no, chodźmy dalej.
- Witamy w drugiej klasie - Powiedziała cichutko Iris, po czym ruszyły dalej… i w sumie druga klasa, niewiele się różniła od pierwszej. Nadal był tu spory przepych, nadal ładnie ubrani pasażerowie(którzy nie zwracali na nie uwagi), kelnerzy, stewardzi, hol, recepcja, restauracja… ale Iris prowadziła ją dalej i dalej, a właściwie głębiej i głębiej w "Olympica"... który miał 9 pokładów. Właściwie Sarah spodziewała się, że ich cel będzie już w drugiej klasie, dlatego dziwiła się jeszcze dalszymi poziomami, które przekraczały. Nie zamierzała jednak zbytnio dawać po sobie znać, że jest zaskoczona.

Po pokonaniu kolejnych dwóch pokładów (uff?), obie znalazły się przed następnymi, zamkniętymi drzwiami, tym razem jednak już bez "wartownika". Iris rozejrzała się na boki…
- To chyba będzie tu - Powiedziała, i wyciągnęła z włosów dwa druciki, które udawały tam spinkę? Zaczęła wytrychami grzebać w zamku, i rozległo się ciche "klik".
- No to jesteśmy i w trzeciej klasie… - Obwieściła detektyw.
- Uff… długa droga. - Westchnęła z ulgą Sarah, na myśl, że ich droga w końcu powoli się kończyła.

A dwie minutki później, już nie w restauracji, a jadalni(o którą parę razy spytała Iris) słychać było wyraźnie głośną muzykę…. gdy obie tam zaś wkroczyły, ich oczom ukazała się trwająca w najlepsze, szalona, wspaniała zabawa w rytmach swinga.

Iris baaaaaardzo szeroko się uśmiechnęła.
- Too… kiedy będę miała okazję w końcu się pozbyć tego zawiniątka? - Spojrzała na detektyw, lekko poruszając dwoma buteleczkami whisky, które już od dłuższego czasu lekko jej ciążyły.
- Heeej!! Jak się macie?! - Wrzasnęła do nich, przekrzykując muzykę, jakaś roześmiana dziewczyna - A to co?! Prezent?! Faajnieee!! - I porwała dwie flaszki z objęć Sarah, a Iris się roześmiała, wskazując dłonią mającą właśnie miejsce sytuację.
- To co, w tan? - Spytała lekarkę detektyw, w tym samym momencie, gdy i ją, i Sarah, "porywali" właśnie w owe tany jacyś młodzieńcy…
- Chyba nie mamy wyjścia! - Krzyczała do Iris roześmiana Joyce, pozwalając na wciągnięcie się w taneczny wir. - Ale wcale mi to nie przeszkadza! - Dodała, patrząc już na swojego, ale pewnie bardzo tymczasowego, partnera w nadchodzących pląsach- wywijasach.

A tych było sporo. Piosenka za piosenką, wśród amatorskich, ale w sumie bardzo dobrych grajków… szalały obie. Często zmieniały partnerów, wielu chciało z nimi zatańczyć, nawet inne dziewczyny. Pojawiał się i od czasu do czasu alkohol, wprost wciskany w dłonie w jakiś kubkach… szalony wieczór, szalona noc. Roześmiani ludzie, często wręcz rozwrzeszczeni, bawiący się na całego, dziko, szaleńczo, "prymitywnie", ale i… wspaniale. To było coś, co zapamiętywało się na całe życie…
- Wow, ale to jest szalone… - Gdy zapewne na krótki moment, nieco przycichła muzyka, Sarah odezwała się do stojącej do niej tyłem Iris, szczebioczącej z jakimś facetem. Lekko kręciło jej się w głowie, od tańca i alkoholu, od muzyki i całej tej dzikości… kiedy dziewczyna odwróciła się i okazało się, że wcale nie była to detektyw, a jakaś inna, nawet nieszczególnie podobna do pani detektyw dziewczyna. Lekarka zrobiła lekko zdziwioną minę, na którą chłopak aż się roześmiał.
- Chcesz papierosa? - Spytał ją.
- Umm… jasne. - Odpowiedziała Sarah, co prawda nie przepadała szczególnie za tą formą tytoniu, który wolała palić w swojej fajce, ale… jakoś było zbyt przyjemnie, by tak po prostu odmawiać. Poczęstował ją więc, zapalił jej, po czym i sam odpalił sobie drugiego.
- Wiesz… fajna jesteś… - Powiedział młodzian, szczerząc do niej ząbki.
- A my… tańczyliśmy ze sobą przez moment? - Zapytała z uśmiechem, popalając papieroska, patrząc to na niego, to na dziewczynę, którą pomyliła z Iris, która jedynie się do niej uśmiechnęła, i gdzieś poszła…
- Ty lepiej wiecej nie pij! - Roześmiał się na całego chłopak.
- Oj tam, bardziej od tych… tańców, trochę kręci mi się w głowie… - Zaśmiała się i lekko kaszlnęła od dymu w ustach. I nagle "bam!", ktoś wpadł na Sarah od tyłu… i objął ją w pasie.
- Guten Abend Fräulein… - Usłyszała przy uszku… głos Iris - Jak się bawisz? - Powiedziała detektyw… klejąc się do lekarki.
- Magnifiqueeee… - Powiedziała szczerym, zachwyconym głosem, a dłonią skierowała do ustek pani detektyw papieroska. A ta pyknęła dwa razy dymka, jedynie ustami dotykając papierosa, a dłońmi cały czas obejmując Sarah w pasie.
- Poznałam fajnych imigrantów… Niemcy… mają zarąbistego "sznapsa"... to taka wóda… - Zachichotała Iris, i… lekko kąsnęła uszko Sarah.
- Ałł… hihi. - Zachichotała również lekarka. - Pewnie już mieli, bo znając ciebie, już wszystko wypite?
- No wiesz co… - Iris powiedziała niby z foszkiem… i polizała uszko Sarah. A młodzian zrobił wielkie gały. Joyce zaśmiała się teraz na widok jego miny, po czym odwróciła powoli głowę w stronę Iris i dała jej leciutkiego buziaka w ustka i minimalnie się odsunęła, jakby zostawiając ewentualną kontynuację w gestii detektyw.
- Porywam ją! - Krzyknęła Iris, roześmiana na całego - Wybacz kolego! - Złapała Sarah za dłoń, i pociągnęła za sobą, a młodzian… z kręceniem głowy, machnął na obie ręką, i poszedł swoją drogą. Iris zaś... zaciągnęła ją na parkiet, by dalej tańcować.

Wkręciły się w kolejny taneczny wir, z początku będąc w parze ze sobą, by zaraz znów co chwilę tańczyć z kimś innym. Dzikie ruchy, wirujące kobietki, akrobatyczne ruchy mężczyzn, z płynącym w międzyczasie alkoholem(owy "sznaps" od niemców był… okropny), coraz mniej zgodne z rytmem muzyki, która i także zapewne coraz bardziej odbiegała od planowanego pierwowzoru. Ale nikomu to nie przeszkadzało, wśród potu, śmiechów i krzyków, wszyscy na parkiecie tworzyli jedną, nieokiełznaną całość z niesamowitą energią. Po godzinie, dwóch… trzech(???) Sarah w końcu zaczęły poważnie boleć stopy, cisnęła więc gdzieś butkami w kąt, i tańcowała dalej boso, podobnie jak wiele innych panien… i w końcu straciła owe obuwie. Ale za to odnalazła Iris. I obie, były już nieźle wymęczone, i pijane, ale za to… szczęśliwe?
- To sooo… wracamy? - Powiedziała detektyw, niemal już wisząc na lekarce.
- Musi… - Doskonale bawiąca się pani doktor miała zamiar odmówić, ale coś ją nagle mimo sporej ilości alkoholu strzyknęło, że skoro Iris mówi, żeby wracać… to lepiej nie nalegać, by pozostawać dłużej. - No… skoro czeeeeebaa…

Pożegnały się więc wylewnie z wieloooma osobami, były uściski, były buziaki, obiecanki ponownego spotkania… a potem ruszyły w drogę powrotną, gdzieś po północy, niby po cichu, na wyższe pokłady…

A w drugiej klasie, bosą Sarah tak mocno przycisnęło, iż już prawie nie umiała wytrzymać. Toaleta! Gdzie toaleta?!
- Iris… widziałaś gdzieś toaletę? - Rzuciła cicho do swojej towarzyszki, sama gorączkowo się rozglądając w każdą stronę, poszukując znajomych znaczków oznaczających kibelki.
- Szeeekaaj… tam… coś… chyba jeszt… - Iris, przytrzymując się ściany, gdzieś poczłapała, sama trzymając swoje butki w dłoni. No i znalazła.
- Tuuuuu - Powiedziała i się roześmiała, choliba wie czemu.
- Czo ja bym bez ciebie… - Mimo ogromnego ciśnienia, Sarah cmoknęła jeszcze Iris w policzek i szarpnęła za klamkę drzwi, które wskazała detektyw.
- To sziem… ruszaj… - Wybełkotała Iris.

No i faktycznie, była toaleta. A więc ulga… a po paru minutach, gdy Sarah stamtąd wyszła… Iris zniknęła. No. Ja. Pierdzielę.
- Iriiissss… - Lekarka wydała z siebie… dziwny dźwięk, bo z jednej strony chciała głośno krzyknąć za swoją towarzyszką, a z drugiej chciała być cicho, żeby nikt jej nie przyłapał. Mimo nikogo dookoła, machnęła dłonią i zaczęła iść w stronę, w jaką szły przed toaletą, szeptem powtarzając ciągle “Iriiisss…”, jakby licząc, że detektyw usłyszy jej ciche wołanie o pomoc.

Po kilku zaś minutach… zgubiła się. Tak po prostu. Masa korytarzy, zakrętów, jej stan… cholera jasna. Będzie cyrk, jak ją tu ktoś w końcu znajdzie, i jeszcze dojdzie do jakiegoś… "skandalu"? Wstawiona Sarah, znalazła się przed kolejnymi, jakimiś-tam drzwiami na swojej drodze, chyyyyba we właściwym kierunku?
Sięgnęła do klamki, ale jeszcze się zawahała. Rozejrzała na boki, czy ktoś patrzy… po czym nacisnęła, bo jakie miała wyjście? Może to te drzwi, które otwarte zostawiła jej Iris, by dostała się do 1 klasy, gdzie mogłaby już spytać kogokolwiek o pomoc?


Trzech marynarzy, we własnej kajucie, grający w karty, spojrzeli na nią, równie zdziwieni, co Sarah, całą sytuacją… ale zaraz, tam jeszcze dwóch leżało w kojach piętrowych, w sumie w samych gatkach… oni wszyscy zamrugali oczami, podobnie zresztą, jak ona…
- Umm… przepraszam, ja… chyba… pomyliłam kajuty? - Wydusiła z siebie, ale ciągle zerkała po nich, nie tylko po twarzach, ale i po całych ciałach, zwłaszcza tych bardziej rozebranych.
- Co panienka tu… - Spytał jeden z nich, a wtedy statkiem dziwnie "drgnęło", Sarah zaś potknęła się o próg kajuty… i poleciała prosto na pyszczek, do środka. Jednak, w jej stanie, nic a nic ją nie zabolało… poza wewnętrznym bólem, który poczuła na myśl, że nie ma jak wrócić do swojej kajuty.
- Pomóżcie mi… proszę… - Nawet nie próbując się na razie podnieść, powiedziała do marynarzy, mocno rozedrganym głosem.

Silne, męskie dłonie, pochwyciły jej ciałko. Poczuła… że lata?? Położono ją delikatnie na koi. Zamrugala oczkami, wpatrując się w pięciu marynarzy, nieco szczerzących so niej ząbki.
- Piękna panienka…
- Oj pomożemy ci…
- Kruszynko, czy wszystko dobrze?
- Aaa… - Zawahała się nieco, ale czuła, że chyba nie ma innego wyboru. - A mogę wam powiedzieć pewną… tajemnicę? Taką… dotyczącą mnie… i… mogącą mi sprawić dużo kłopotów?
- Tak, tak, opowiadaj…
- Ona jest pijana…
- Przy nas jesteś bezpieczna…
- No nie wątpię… - Spojrzała, leciutko oblizując ustka na widok jednego z półnagich, umięśnionych marynarzy. “Jejku, czemu ja teraz to zrobiłam…” pomyślała… - Ja… ale pomożecie mi? Ja… jakoś się odwdzięczę? - Próbowała się upewnić Sarah.

Marynarze, na moment zaskoczeni, wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- Oczywiście kwiatuszku…

Ktoś zamknął z metalicznym szczękiem drzwi kabiny na amen. Jeden… dwóch zaczęło się rozbierać. Na ciałku Sarah pojawiły się ich dłonie. Na cycuszku, dosyć mocno ugniatanym, na brzuszku, i między nogami, masując ją, powoli wdzierając się pod sukienkę. I twarz jednego z nich, przy jej twarzy, i gorący pocałunek, złożony na ustach.
- Z nami jesteś bezpieczna…
- Mmm… - Zamruczała przyjemnie Sarah po pocałunku, ale i pod wpływem dłoni łapczywie ściskających jej ciałko. - Ale… pomożecie mi wrócić do pierwszej klasy? Oczywiście, jak wszystko tu skończymy… - Rzuciła, swoje dłonie chaotycznie kierując na boki, gdzie szukała umięśnionych ciał marynarzy, które również mogłaby nimi nieco pomacać.
- Co tylko zechcesz…

Ktoś złapał jej dłoń w nadgarstku, po czym skierował… na nabrzmiałego penisa. I drugą również. Inne dłonie, nadal macały jej ciałko, piersi, krocze, pocierały cipkę przez materiał majteczek. I nagle… porządnie zgrzytnęło. Zerwali z niej sukienkę, robiąc z ubioru strzępy, odsłaniając, co miała skrywać…


Przez momencik przez głowę Sarah przemknęło, że nie będzie miała w czym wrócić, jak zniszczyli jej sukienkę… ale zaraz jednak tą myśl wyparła chęć zajęcia się tym, co miała w dłoniach, przesuwając dłonią po przyjemnie twardych członkach, a także oddając się pieszczotom większości zakątków swojego ciała… spragnione czułości usta, na jej ustach. Kolejne na piersi, wydobywając ją z biustonosza. Pocałunki na brzuszku, na udzie, na łydce… i dłonie. Wszędzie też te dłonie, ciepłe, twarde, męskie. Pocierały, gładziły, ugniatały, poczuła się… cudownie? Majteczki zniknęły z jej ciała w drobną chwilę. Pojawił się języczek, badający jej szparkę, tak od razu, z zaskoczenia, niecierpliwy, choć delikatny, po kilku chwilach wprost w nią wchodząc.

Nabrzmiałe penisy, w jej dłoniach, usta błądzące po jej ustach, kolejne i kolejne po ciele, dłonie, badające każdy zakamarek… przeszły ją dreszcze rozkoszy, a serce kołatało szalone. Czuła, jak rozpływa się pod natłokiem czułości i przyjemności. Ale sama starała się chociaż swoimi łapkami odwzajemniać, na moment przenosząc dłonie z samych penisów na jądra, które również przez moment zaczęła masować, by zaraz powrócić na nabrzmiałe penisy, przesuwając po nich wszystkimi palcami poza kciukami, którymi starała się dodatkowo pieścić główki kutasów.
- Słodziutka cipeczka…
- O tak…

Silne dłonie ściągnęły ją z koi na podłogę… znalazła się na jednym z marynarzy, twarzą w twarz, na nim leżąc. Ten się uśmiechnął zawadiacko, po czym ją pocałował namiętnie… jednocześnie w nią wchodząc. Jęknął z rozkoszy, zagłębiając się w mokrej cipeczce… a tu już pojawił się drugi, nabrzmiały kutas, i wśród… splunięcia(?) wszedł w jej dupalka… o matulu… czyjeś dłonie, łapiąc ją za gardło, wychyliły głowę nieco w górę… kolejny penis znalazł się w jej ustach, po prostu je posuwając. I lewa dłoń, i prawa dłoń, odpowiednio nakierowana, również znalazła się na nabrzmiałych męskościach.

Brali ją we wszystkie trzy dziurki, głośno sapiąc, plus zabawiała dwóch dłońmi… Czuła się niesamowicie lubieżna i wyuzdana, co tylko wzmagało jej odczucia. Poza rękoma, nie mogła nawet zareagować na to, co robili jej marynarze. A mimo to, miała nadzieję, że długo nie przestaną robić tego, co robią, dwa penisy drażniące na raz jej dziurki, właściwie czujące się wzajemnie, gdy penetrowały jej mokrutkie wnętrze… członek w jej ustach, pośród obfitej ślinki, wbijający jej się głęboko w ustka, prawie w gardełko… czuła, jakby te męskości, którymi zajmuje się tylko dłońmi, na razie były “poszkodowane”, ale domyślała się, że nie poprzestaną na dłoniach i przyjdzie ich kolej… Na co też czekała, mimo to starając się w tej dziwnej pozycji zachować je w pełniutkiej gotowości.

Wkrótce się zmienili, i nowe kutaski zapoznały się z jej dziurkami… przy okazji zmieniając pozycję brania lekareczki. Tym razem, leżała pleckami na marynarzu pod nią, który posuwał ją w pupcię. Kolejny nad nią, penetrujący cipeczkę. Następny przy jej twarzy… jajami w jej ustach, by je ssała, samemu robiąc sobie dobrze, w kierunku cycuszków. A dwaj znowu w dłoniach… i te dłonie. Wszędzie te dłonie. Gładzące, masujące, ugniatające, pieszczące jej roztrzęsione w ekstazie ciałko, zmierzające wielkimi krokami ku spełnieniu…

Czuła, jak zaciska jej się wszystko na dole, jak całe ciałko, mimo tylu przytrzymujących ją w różny sposób łapczywych dłoni i nawet ciał, wygina się w łuk, jej serduszko biło jak oszalałe, a sama bardzo ciężko oddychała przez nos, z ustkami pełnymi przez jajeczka jednego z nich…
- Mrrgghhhhhhh!!! - Jęknęła głośno, mimo obecności ich w jej buzi. Nie mogła wytrzymać już dłużej, miała tyle przyjemnych, wspaniałych bodźców, że jej spocone, rozpalone ciałko odczuło niesamowitą, nawet w porównaniu do innych, przyjemność z orgazmu. Poczuła, jak posuwające ją kutaski przyspieszyły, dobijając się do jej dna, jak dłonie mocno zacisnęły się na piersiach… jak ktoś całuje jej stopę. Zasysa duży paluszek, pieści go jezykiem, wnika nim między inne… doszła bardzo, bardzo obficie, wprost krzycząc z rozkoszy. I została zalana spermą. W cipkę, w dupeczkę. Na piersi.. a po chwili i na twarz, i to dwa razy. Odpłynęła gdzieś daleko, baaardzo daleko, na fali spełnienia, tracąc połączenie z rzeczywistością, i znikając w zdającej się trwać wiecznie, cudownej, cudownej rozkoszy…

Czuła się niesamowicie dobrze, czując na, i w sobie, tyle cieplutkiego nasienia, przez tylu mężczyzn, tylko dla niej, tylko z jej powodu… Ciągle wypełniające ją kutaski, poczucie ich silnych ciał, ale i swoje nabrzmienie wnętrza obu dziurek, piersi, szalejące bicie serca, rumieńce… opadła całkowicie bezwładnie swoim ciałkiem, które przed chwilą wygięło się w łuk na marynarza pod nią. W dolnych częściach ciała ciągle odczuwała kolejne fale skurczy, nawet nie była w stanie dokładnie określić gdzie, czuła je… tam wszędzie… Poczuła na usteczkach spływające nasienie, więc wysunęła języczek i zagarnęła je, chcąc także poczuć je we wnętrzu swoich ust. Chyba tym dopiero dała poznać marynarzom, że ciągle jest jakkolwiek przytomna, bo sama zdała sobie sprawę dopiero teraz, że cały czas miała zaciśnięte gałki oczu… ale w tej błogości nie chciała ich otwierać, nie wiadomo czemu nagle bojąc się, że przerwie to tą boską błogość i przyjemność… sama nie wiedziała, ile to trwało. Czuła się cudownie, czuła się niczym… bogini. Tylu pięknych przystojniaczków, tylko dla niej, tylko by ją zadowolić… aż by ją zadowolić. Jeszcze nigdy w życiu nie była w takiej cudownej sytuacji, jeszcze nigdy się nie czuła, jak teraz.

- Słodka dupeczka…
- Fajna suczka…

Poczuła znowu, że lata.

Wynieśli ją z kajuty. Położyli delikatnie na podłodze korytarza. Rzucili obok niej strzępy sukienki… czuła się cudownie.

- Te, patrz na to…

Ciepły strumień moczu zaczął oblewać jej ciało. Wśród śmiechu marynarzy… brzuszek, piersi, twarz. Po chwili dołączył drugi. I trzeci, czwarty, piąty. Obsikali ją wszyscy.
A ona tam leżała, zerżnięta na wszelkie możliwe sposoby, z sukienką w strzępach, leżącą obok niej, właściwie golutka… ale i spełniona. Jak jeszcze nigdy w życiu. Tak…

Chwilę tak leżała w błogości, ciągle w poczuciu spełnienia. Właściwie, było jej tak przyjemnie, że była gotowa zasnąć tutaj, tak po prostu. Ale… zaczęła czuć chłód na nagim ciele, nieprzyjemny zapach, no i… strzępki świadomości zaczęły wracać. Po otwarciu oczu, zobaczyła, że pięciu nagich marynarzy, stoi przy niej, w korytarzu, patrząc na nią, i się uśmiechając.
- C-co się… dzieje? - Zdziwiona odezwała się lekarka, na widok mężczyzn. No tak, zostawili ją tutaj, za drzwiami, a teraz… - C-co robicie?
- Podziwiamy twoje piękno…
- Słodko wyglądasz…
- To… pomożecie mi dotrzeć… do siebie? - Odpowiedziała, zerkając po ich twarzach. Spojrzeli po sobie.
- Hmmm…

Jeden przyklęknął, i przetarł jej buzię jej własnymi resztkami sukienki, ktoś inny podał rączkę, ktoś nawet złapał za udo? I postawili ją na chwiejnych nogach… przytrzymując nieco. Pojawił się i kocyk, którym mogła się owinąć.
- Jack, pójdziesz z nią?
- Bob, ty mi pomożesz?
- No ale najpierw chociaż spodnie założymy…

Sarah złapała za kocyk i szczelnie się nim okryła, bo było już jej zimniutko.
- Przestraszyliście mnie… że mnie zostawicie… - Z lekkim wyrzutem powiedziała do tych, którzy nie zakładali spodni.
- W sumie mieliśmy taki zamiar… no ale taka słodka jesteś…
- Z nas tylko trochę świnki… - Parsknął kolejny.
- Ha ha… - Burknęła lekarka, patrząc już w stronę tych ubierających się i wyczekując ich pomocy.
- To paaa!
- Miłej nocy!
- Trzymaj się cukiereczku! - Powiedzieli ci, co zostawali, i jeden nawet klepnął ją po pupci.

A dwaj marynarze, w spodniach i koszulkach, ale i bez butów, ruszyli z Sarah korytarzami statku… a jej ciekło po nogach, z obu dziurek.
- Tylko cichutko, wiadomo? - Odezwał się w drodze jeden z nich, spoglądając z uśmiechem na lekarkę.
- Tak… - Wyszeptała i skinęła głową Sarah, która choć miała trochę pytań do marynarzy… ale uznała, że może i lepiej, jak nie będzie się odzywała. Zresztą, marzyła już tylko o ciepłym łóżeczku…

Szli więc, przez trzecią klasę, po cichu, niemal się skradając. Ale, że była niemal pierwsza w nocy, było pusto… wkrótce dotarli do drzwi, prowadzących do pierwszej klasy. A marynarze się nagle jakby zawahali, i zatrzymali, spoglądając po sobie, a potem na Sarah. Nie tykając ani drzwi, ani tam nie wchodząc.
- Wracajcie do kolegów, skoro wolicie ich towarzystwo niż moje… - Wzruszyła ramionami lekarka. - Stąd już sobie jakoś poradzę.
- To nie tak słodka… - Powiedział jeden z nich.
- My również mamy tutaj tak mało do szukania, co ty w drugiej klasie? - Dodał drugi. Sarah na te słowa westchnęła i nacisnęła klamkę, chcąc je minimalnie uchylić, by sprawdzić, czy się w ogóle otwierają… były zamknięte!! Sarah spojrzała na nich gniewnie.
- Czyli skorzystaliście z mojej oferty, a nawet mi tu nie otworzycie?
- Ale my nie mamy kluczy??
- A jak tu wcześniej weszłaś?? - Dodał drugi.

A w tym momencie, w drzwiach coś zachrobotało. Dwaj marynarze spojrzeli na drzwi, na Sarah, na siebie… i uciekli w cholerę. Sarah podejrzewała, że nie będzie miała sił na ucieczkę, jeśli ktoś zaraz sprawdzi, kto klamkował… pozostało mieć nadzieję, że było to działanie osoby… znacznie jej przychylniejszej. Przysunęła się jedynie mocno do ściany, tak, by ktoś wychylając się przez drzwi, nie zauważył jej od razu.
- Kto tu coś chce, o takiej godzinie? - Usłyszała głos stewarda, gdy otworzył drzwi, ale przez nie nie przeszedł…
- Tak… - Sarah jednak postanowiła wyjść, pokazując się przed oczyma stewarda, w samym kocyku. - Ktoś mi zrobił strasznie głupi żart… ja… proszę pozwolić mi tylko wrócić do siebie… - Powiedziała, lekko szlochając i podchodząc do stewarda, by oprzeć się z rozpaczy o jego klatkę dłońmi i główką. A ten uniósł brwi, i cofnął się o krok w tył. Zlustrował Sarah z góry do dołu… mokre włosy, owinięta kocykiem, pod nim… naga(?), bosa… no i cuchnąca.
- Hmmm - Powiedział wielce wymownie, w jednej dłoni trzymając mały pęk kluczy, a drugą opierając na własnym biodrze - Zabronione jest pasażerom, udawanie się do pomieszczeń innych klas… i… czy ma panienka jakieś… dowody, żeby ją tu wpuścić? Chociażby bilet, uprawniający do pobytu w pierwszej klasie? No i… co panienka tam chowa pod kocykiem? - Spojrzał na lekarkę z… głupią miną.
- Nie mam biletu… pod kocykiem mam tylko to… - Odsłoniła się z tylko z jednej strony, odchylając koc w bok i pokazując mu udo, bioderko, pas do pończoch, kawałek brzuszka, i jedną pierś w staniczku, patrząc spod łebka na stewarda. - Proszę się zlitować… Jestem… Sarah Joyce, musi mnie mieć pan na liście pasażerów w tej klasie… proszę…
Steward najpierw rozdziawił gębę, na widoki jakie sprezentowała mu dziewczyna, a potem się szeroko uśmiechnął.
- Z tego mógłby być skandal na cały statek… ale skoro panienka, to panienka Sarah… ma pani bardzo, bardzo dużo szczęścia, i bardzo, bardzo dobrą przyjaciółkę… - Powiedział, a Sarah zamrugała oczkami - Zrobiła mi… ekhem… za przeproszeniem… dobrze ustami… - Wskazał na własne krocze palcem - …i dała odpowiednie instrukcje… proszę wejść, i cichutko zmykać do swojej kajuty, zanim panienkę zobaczy ktoś inny…
- Dobrze… - Odetchnęła Sarah, ponownie się zasłaniając kocykiem. - To… już mogę iść? - Powiedziała, próbując przejść obok stewarda.
- Tak, oczywiście… - Odsunął się, elegancko jej wskazując dłonią drogę - I… miłej nocy?
- Wzajemnie… - Lekarka skinęła jeszcze delikatnie główką stewardowi, po czym zgodnie z instrukcją Iris, zaczęła tuptać szybciutko do ich kajuty.

- Ja pierdzielę, Sarah?! - Iris spoglądała na nią z naprawdę dużym zaskoczeniem, po otworzeniu drzwi ich kajuty, biorąc dziewczę w ramiona.
- Dziękuję Iris… ty jedna jesteś w porządku… - Wyszeptała Saraj do dziewczyny, lekko się w nią wtulając. - Ale… trochę śmierdzę…
- Uch… faktycznie… - Iris przestała ją obejmować, spojrzała jej w twarz… i z całych sił starała się nie roześmiać - Prysznic?
- Nie ma… wyjścia… - Odpowiedziała lekko zawstydzona Sarah, opuszczając nieco główkę w dół. A natychmiast pojawiły się palce na jej podbródku, unosząc ową twarzyczkę ponownie w górę. Iris uśmiechała się miło… i przejechala nawet kciukiem po usteczkach Sarah - No już… już… uśmiechniesz się? Chyba… uch… nie było… no… aż tak tragicznie?
- Nie… imprezka, tańce były supeeer… jebanko przez pięciu marynarzy właściwie też… tylko na koniec… okazali się typowymi chłopami… - Przez moment Sarah kręciła z niezadowoleniem głową, ale w końcu i się uśmiechnęła.
- Chyba cię nie skrzywdzili? - Spojrzała jej uważnie w twarz.
- Nieeeee, skrzywdzić, to nieee… - Przeciągle mówiła lekarka, której ciepełko w ich kajucie sprawiło, że znów poczuła trochę większy szum w głowie. - Nic się nie stało… dzięki tobie w końcu tu trafiłam… - Uśmiechnęła się mocno do detektyw.
- A było… ci dobrze? - Iris również znowu się uśmiechnęła.
- Bardzo… - Szczerze odpowiedziała Sarah. - Tylko mieli mnie w zamian przyprowadzić do kajuty… no już nieważne. Wrzuć mnie pod prysznic, żebym tym razem ja nie zasmrodziła pokoju… - Zachichotały obie, a Iris pogładziła policzek Sarah.
- A to łobuzy… - Powiedziała detektyw niby z poważną minką - Ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, i masz piękne wspomnienia? - Mrugnęła do niej, po czym zerknęła w sypialnię… i zagwizdała krótko przez zęby. Pojawiła się jakaś… kobitka, w koszuli nocnej. Iris pokazała jej kciukiem drzwi. Ta kiwnęła głową, po czym na chwilę jeszcze zniknęła w sypialni, ubierając się…
- Paaa - Powiedziała na pożegnanie.
- Pa - Odparła detektyw.

- Moja droga… wybacz. Jak poszłaś za potrzebą, tam był jakiś oficer, musiałam się schować, a potem ty zniknęłaś… - Zaczęła się tłumaczyć Iris, prowadząc już Sarah pod prysznic.
- Nie tłumacz się… i tak zadbałaś o mój powrót… steward powiedział mi jak… - Uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością. - A teraz ja ci przerwałam… - Zerknęła wymownie w stronę sypialni.
- A to palant… pochwalił się?? - Powiedziała z kwaśną minką Iris, ale po chwili parsknęła śmiechem, po czym i ona zerknęła za wzrokiem Sarah, w stronę sypialni - Och tam… - Wzruszyła ramionami.
- Swoją drogą, nie wiedziałam, że… ty też w tą stronę… - Sarah spojrzała z lekkim zdziwieniem na Iris, a ta… szeroko się uśmiechnęła.
- Raz dziewczynka, raz chłopaczek, żeby życie miało smaczek! - Powiedziała detektyw, i głośno się roześmiała, a potem klepnęła lekarkę w pupę - A ty już marsz pod prysznic…
- Ał! - Podskoczyła leciutko Sarah, nie spodziewając się klepnięcia. - No już, już… - Obejrzała się na moment na Iris, po czym weszła do kabiny prysznicowej. A Iris uniosła brewki.
- Nadal masz na sobie bieliznę? Chociaż… ach… - I odkręciła ciepłą wodę, chichocząc pod nosem.
- Ej! - Krzyknęła Sarah, odsuwając się od strumienia wody. - Sama tak kazałaś! - Zaczęła zdejmować biustonosz, niezbyt zgrabnymi ruchami i z zagrożeniem poślizgnięcia się w kabinie… Iris więc ją od czasu do czasu, tu i tam przytrzymywała, by wstawiona lekareczka czasem sobie nie zrobiła krzywdy…
- Zostaw w baseniku, jak się będziesz myła, przynajmniej się wszystko przepłucze? - Powiedziała nieco rozbawiona detektyw.
- Dobsz… - Sarah rzuciła w końcu zdjęty biustonosz, po czym podniosła nogę i tylko dzięki przytrzymaniu detektyw, udało jej się ustać. Zaczęła ściągać pończochę, odpinając zapięcia od pasa i zsuwając ją w dół. Następnie uczyniła to z drugą, za czym zsunęła z talii pozostający na niej pas. Automatycznie sięgnęła do majtek, ale tylko machnęła dłońmi, a ich tam nie było. - Oj… to już? - Spojrzała na Iris, jakby nie była pewna, czy się w pełni rozebrała.
- Tak, już… straciłaś gdzieś majtki… - Powiedziała rozbawiona Iris, i leciutko, naprawdę leciutko, popchnęła plecy Sarah, by ta w końcu w pełni znalazła się pod strumieniem ciepłej wody… a sama stała tuż przed kabiną, obserwując ruchy lekareczki, jak i nią całą, by w razie czegoś, móc zareagować…

Lekarka starała się kolejno myć swoje części ciała, chaotycznie je w niektórych miejscach mydląc i szorując, w niektórych tylko opłukując cieplutką wodą… która znowu zwiększała nieco jej stan pijaństwa.
- Oooo… w końcu… hihi… czyściutka… - Rzuciła, ni to do siebie, ni to do Iris.
- A włosy, szamponem? Albo czekaj… bo jak walniesz, niczego się nie trzymając… mam ci umyć włosy? - Spytała ją detektyw.
- Aaalee… one są w… siuśkach… i to nie moich… - Sarah odwróciła swoją główkę do Iris, przybierając pytającą minkę.
- No i dlatego trzeba je umyć - detektyw przewróciła oczkami, ale i uśmiechnęła się do niej, po czym jednym, płynnym ruchem, ściągnęła przez głowę, swoją zwyczajową, białą koszulę nocną, i również była już naga.
- To przyklęknij… - Powiedziała, wchodząc do kabiny.
- Umm? - Zdziwiła się Sarah, ale po sekundzie zachichotała. Następnie zgodnie z poleceniem, dość niezgrabnie, chwytając się wszystkiego dookoła, przyklęknęła, przodem do Iris. Efektem tego, gdy ta się zbliżyła, i stanęła blisko niej… w lekkim rozkroku, Sarah miała jej "krzaczek", ledwie kilkanaście centymetrów przed nosem.
- Uwaga, woda… - Powiedziała Iris, i zaczęła obficie spłukiwać głowę lekareczki.
- A… skąd leci? Hihi… - Roześmiała się Sarah, wpatrując się w to, co znajdowało się pod krzaczkiem Iris.
- Z… księżyca - Wypaliła detektyw i się zaśmiała, i w końcu przestała "podtapiać" Sarah, i chyba sięgnęła po szampon, sądząc z odgłosów.
- A… ja też mam ci umyć włoski? - Lekarka delikatnie klepnęła panią detektyw po jej krzaczku.
- Uuuuch… - Iris chyba jakoś tak się Zapowietrzyła? I nagle nastała względna cisza w kabinie, poza lecącą wodą…
- Ummm… no… ten. Stul dziubek, moja droga? - Szampon został nalany na głowę Sarah - I przymknij oczka… - Palce dłoni, wnikające we włosy, zaczęły go wszędzie rozprowadzać. I w sumie… to trochę było, jak masaż głowy?
- Mrrr… - Przeciągle zamruczała Sarah, i trwało to tak kilka dobrych minutek… ale i nieco nią zachwiało, na tych klęczkach, tuż przed Iris, z zamkniętymi oczkami, w cieplutkiej wodzie, wypitą… musiała się czegoś złapać! Szybko łapkami złapała się, co było pod ręką, by nie upaść… jedną dłonią pochwyciła udko detektyw, druga wylądowała nawet ciut wyżej, na jej tyłeczku…
- Uch… prawie się… poślizgnęłam… - Powiedziała, nie puszczając ciałka myjącej ją dziewczyny. - Mogę… się trzymać?
- Hmmm… a trzymaj, trzymaj, bylebyś sobie tej ładnej główki nie rozbiła… - Powiedziała Iris, kończąc już z szamponem, i biorąc się już prawie za ponowne spłukiwanie wodą.
- A? Główkę? - Nagle Sarah zdała się jakby… przypomnieć sobie o posiadaniu jej i zaczęłą jej ciążyć, przez co oparła ją o łono Iris…
- Zamykamy oczkaaaa - Detektyw powiedziała dosyć wesołym tonem, po czym zaczęła obficie spłukiwać głowę Sarah wodą… trwało to, i trwało, chyba wieczność(a przynajmniej tak wydawało się plującej wodą lekareczce), i w końcu było po wszystkim. A Iris… pochwyciła ją pod pachy, po czym pociągnęła w górę, by ta w końcu wstała.
- No i choooop! - Poparła czyny słowami. Sarah mocno złapała się tyłeczka Iris, próbując wspomóc detektyw, na ile mogła… no i wstała. Zrównały się twarzami.
- Udało sięęę… - Zadowolona odezwała się Sarah. - Jednak trochę bardziej sterowna jestem dzisiaj, niż ty wczoraj, hihi. - Zachichotała.
- Ha-ha! - Poruszyła komicznie głową na boki Iris, ale miło się uśmiechała… dalej trzymając lekko kiwającą się Sarah pod pachami - To co? Jak już piękna, i pachnącą, i w ogóle, to do łóżeczka?
- Teraz… muszę sieem wyszuszyć… - Sarah przejechała dłonią po swoich mokrych, świeżo umytych włoskach.
- Tak, oczywiście… - Iris zakręciła wodę, po czym wyszła z kabiny - Trzymaj się czegoś!
Wytarła się jako pierwsza na szybko ręcznikiem, na końcu na nim stając, po czym chwyciła za nowy, i wyciągnęła do Sarah wolną dłoń - No to chodź…
- Juuuuszzz kochanaaa… - Ruszyła w jej stronę Sarah, aż za wysoko podnosząc nogi, by nie zahaczyć o próg wanienki prysznica.
- Złap się znowu czegoś? - Powiedziała Iris, po czym zaczęła wycierać lekarkę. Ramiona, ręce, piersi, brzuszek. Po tym ją obeszła, i plecki i pupę… potem znowu była z przodu, i w końcu do niej mrugnęła, i przed nią przyklęknęła. Wytarła… jej kobiecość, a później uda, kolanka, łydki, i z wierzchu stopy.
- Dziemkujemmm… - Lekko dygnęła Sarah, uchichana z tego, jak zajmowała się nią Iris.
- Nie ma za co… - Detektyw wstała, lekko uśmiechnięta, i w końcu owinęła Sarah ręcznikiem. Po chwili sama owinęła się kolejnym… no i przyszła pora na włosy lekareczki… i jeszcze jeden ręcznik.
- A teraz się serio trzymaj! Łaaaaaa, tornado!! - I zaczęła jej wycierać włosy i głowę w szaleńczym tempie, trochę głośniej z tego chichrając.
- W-warrriaaaatkaaaaa… - Trzymając się ścianki kabiny prysznicowej, Sarah próbowała zachować pionową pozycję, a także opanować nieco zawroty głowy. No ale jak nagle przyszło, tak szybko uciekło owe "tornado"... A Iris roześmiała się na całego, po zabraniu ręcznika z głowy Sarah.
- Ale masz… szopę… - Podała jej owy ręcznik, jeśli chciała go sobie obwiązać na głowie, jednocześnie przesuwając lekarkę w kierunku lustra. Faktycznie, włosy jej nieźle sterczały.
- Haaaa… - Szeroko otworzyła usteczka Sarah na widok siebie w lustrze. Chwilkę się wpatrywała co chwilę zmieniając minkę, po czym sięgnęła po ręcznik od Iris i nadzwyczaj sprawnie, jak na jej stan, zawiązała go na głowie. - Juuż… - Odwróciła się zerkając na detektyw. Ta zebrała swoją koszulę nocną z podłogi łazienki.
- To co moja droga, piżamka i nyny? - Powiedziała Iris.
- Nooo… ale czekaaj… - Sarah złapała Iris za ramiona i spojrzała na nią z bardzo poważną minką. - Muszeem… ci coś pedzieeeć… ja… już więceej… tego… sznopsza nie piję…
Na drobną sekundkę, może dwie, twarz detektyw też zrobiła się poważna, pewnie z obawy co teraz Sarah palnie, a gdy już palnęła, Iris parsknęła przeciągle, i w końcu się i głośno zaśmiała.
- Jak sobie życzysz…
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 24-09-2022 o 12:19.
Jenny jest offline