Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2022, 23:07   #30
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
A po wyjściu z ciepłej łazienki, i udaniu się do sypialni(owinięte jedynie ręcznikami), obie poczuły… iż jest tu trochę zimno. W poprzednim pomieszczeniu było przyjemniej, przez nagrzanie go w trakcie kąpieli.
- Brrrrr… - Zatuptała i mruknęła Sarah, czując zimno na swoim ciałku. - Na ogrzewaaniu tu oszcze… oczsz… oszczędzajooo, czy coo?
- Ubieraj się, i pod pierzynkę, już zrobię cieplej… - Powiedziała Iris, i stanęła przy elektrycznym grzejniku, który nieco bardziej włączyła…

- Zaraz będzie cieplej… - Dodała.
- Tylko, żeeeby nie za cieepło… - Sarah mówiła, wkładając na siebie koszulę nocną. - Bo się będę musiała znowu rozbierać… hihi. - Zachichotała, mocując się z wkładaniem rąk do rękawów koszuli.
- Mhm… - Mruknęła Iris, przewracając oczkami, po czym zmniejszyła ogrzewanie. Sama również pozbyła się ręcznika, i założyła koszulę nocną.
- Too… spanko? - Zapytała z jakoś zasmuconą minką Sarah.
- A co, chcesz dalej pić? - Detektyw spojrzała na nią mrużąc oczka, z jedną nóżką już we własnym łóżku.
- Nieee… cza znać… umiar… robię się gupia, jak za duuużo wypiję… - Uśmiechnęła się szeroko Sarah, po czym jeszcze podtuptała w kierunku kładącej się detektyw i przytuliła się do niej. - Dziękuję! Za wszysteczko dzisiaj!
- Nie ma sprawy… - Iris poklepała ją lekko po pleckach, przy tym krótkim przytulasku.

Lekarka wyszczerzyła ząbki do Iris, po czym wróciła z powrotem do swojego łóżka i rzuciła się na nie, niczym dziecko, na szczęście nie robiąc sobie przy tym krzywdy.
- To dobranoooc! - Krzyknęła wesoło i zaczęła się zawijać w kołderkę.
- Dobranoc… pijusie - Powiedziała detektyw, również pakując się pod kołderkę, i zachichotała, a potem zgasiła światło. Odpowiedziało jej niezrozumiałe mruczenie Sarah, ciągle nieco kręcącej się w swojej pościeli… która nie umiała sobie znaleźć odpowiedniej do zaśnięcia pozycji…
- Jejku! Masz tam jakieś pchły, czy co? - Spytała w ciemności Iris.
- Neee… dupki nie umiem przykryć… kordła za kłótka… - Lekko rozpaczliwie odpowiedziała Sarah, na chwilę przestając się wiercić.
- No nic dziwnego… jest co przykrywać - Powiedziała nagle detektyw i zachichotała, dusząc owy chichot, chyba we własnej kołdrze.
- Przeeestań gupia, haha! - Zaśmiała się też lekarka. - Sama też masz z obu stron… co przykrywać… - Zachichotała, po czym… puściła cichego bąka. - Oj…
- Eeeej! Ja to słyszałam! To zemsta, czy włączasz prywatne ogrzewanie? - Parsknęła Iris.
- Oj no… trzymanie gazów jest niezdroweee… - Rzuciła w odpowiedzi Sarah. - Chyba siem na tym znam, nieee?
- Mhmmm… - Mruknęła współlokatorka.
- Heheee… - Głupio odezwała się Sarah, po czym znów szarpnęła się w pościeli, po czym westchnęła niezadowolona po efekcie, jaki to przyniosło.
- Sarah… zaraz ci złoję tyłek… - Szepnęła Iris - Śpij już pipo…
- Ostatnia… próba… - Z lekką obawą powiedziała Joyce, po czym jeszcze raz szarpnęła się w kołdrze. - No niech będzie… - Zabrzmiała niezbyt przekonana.
- Mhm!

No i niby spały… ale nie minęły dwie minutki, gdy lekareczce zrobiło się zimno, nawet pod kołdrą, i aż… zaczęła się nieco telepać z zimna, wśród drżących ustek.
- Bueeee… - Wydała z siebie krzyk połączony z jękiem. - Znowu… mnie chcecie tu tak… zostawić? - Zapytała, jakby poplątało jej się znów to, co było teraz z tym, co niedawno działo się pod pokojem marynarzy.
- Nosz kur…!! - Iris zerwała się z łóżka, po czym po ciemku ruszyła do Sarah… i coś walnęło.
- Ajjjjć! No ja pier… nosz kur…! Mój paluch… grrrr! - Detektyw po chwili była przy łóżku lekarki, po czym zapaliła tam małą lampkę, jednocześnie siadając obok leżącej.
- Proszę się tak nie denerwować! - Jakby z automatu wypaliła Sarah, jakby musiała często w życiu to powtarzać. - Pani doktor już podchodzi! Właściwie… czołga, hihi! Proszę pokazać, co się stało w paluszek? - Mówiła dziwnie rozbawiona, mimo zdenerwowania Iris na swoją kontuzję, ciągle zostając pod dającą jakieś ciepło kołdrą, ale starając się przesunąć głową w stronę detektyw.
- Przywaliłam w twoją cholerną nocną szafkę… - Mruknęła Iris - A ty co tak jojczysz… przez sen?
- Ziimnooo mi… - Odpowiedziała, próbując się okręcić nieco bardziej. - Pokaż no tego paluszka bliżej mojej buźki… Nie ma krewki? - Zapytała z przejęciem.
- Jest - Powiedziała z… rezygnacją w głosie Iris spoglądając chyba na własną stopę, gdzieś poza wzrokiem Sarah - Ehhh… - Detektyw wstała, i ruszyła na powrót do swojego łóżka.
- Eee! Gdzie to! - Zawołała Sarah, szybko starając się wygrzebać spod kołdry. - Trzeeba opatrzyć!
- Nic nie trzeba… - Powiedziała Iris, będąc już przy swoim łóżku. I ku zaskoczeniu Sarah, zabrała stamtąd swoją poduszkę i kołdrę, po czym zaczęła człapać na powrót do niej - Kładź się, zrób mi miejsce, i wypnij trochę tą dupcię - Powiedziała i pokazała jej język.
- Heee? - Zdziwiła się Joyce. - Tuuu? - Rozdziawiła nieco buźkę, ale po chwili się ogarnęłą i znów niewprawnie zaczęła wiercić się w łóżku, by cofnąć się nieco w stronę ściany, aż poczuła ją na swojej pupce.

Poduszka koło poduszki, kołderka obok kołderki, no i Iris, kładąca się przy Sarah… gasząca i lampkę.
- Zimno ci, to cię ogrzeję - Powiedziała w ciemnościach, spokojnym tonem - Ale prosiłam, żebyś się tyłeczkiem odwróciła?
- Umm… myślałam, że w drugą stronę… - Ciągle nieco zaskoczona odezwała się Sarah, po czym zaczęła znów się wiercić, by się przewrócić na drugą stronę, tyłem do Iris. Chwilkę to wszystko trwało… gramolenie się, poprawianie kołdry… które po chwili detektyw na nich tak ułożyła, że te częściowo obie, przykrywały Sarah… a ona przesunęła się bliżej niej.

Zetknęły się ciałami. Piersi dotykające plecy, biodra przy pupci… nawet jedna noga, na nogach Sarah. I… ręka na jej brzuszku, obejmująca ją. I druga… wślizgująca się pod szyjkę, zgięta w łokciu, i z dłonią jedynie minimalnie nieco powyżej piersi lekareczki. I usta przy uszku. Niczym… kochankowie? Albo kochanki??

Ale momentalnie zaczęło się robić cieplutko…

- Tak dobrze? - Szepnęła bardzo cicho Iris.
- Mmmmm… - Mruknęła Sarah. - Cuuudnie. - Zachichotała cicho.
- No to śpimy…
- Mhmmm… - Znowu mruknęła i jeszcze nieco poruszyła tyłeczkiem do tyłu, jakby chcąc się nim jeszcze bardziej “wcisnąć” w Iris… by zaraz cichutko zachrapać…
Poranek przywitał Sarah… małym kacykiem. No i pustym łóżkiem. Co prawda nadal leżała tam poduszka i kołdra Iris, po niej jednak nie było ani śladu… a ją trochę bolała główka, trochę gardełko było suche… no i nogi po tańcowaniu, stopy, też dawały o sobie znać.

Zerknęła na zegarek na ścianie. 10:17. Kuuuuurde, już po śniadaniu…

- Iriiis… - Próbowała zakrzyknąć na całą kajutę, czy czasem jej towarzyszka gdzieś tam się nie szlaja, ale jej głos… był mocno zdarty i chrapliwy, więc ledwie niby jako tako wychrypiała jej imię. Nie słysząc swoim wyczulonym w obecnym stanie słuchem tuptania detektyw, musiała sama wstać. Zgramoliła się na skraj łóżka, odnalazła puchate papucie i ruszyła do łazienki, żeby możliwie szybko załatwić tam potrzebę, oraz higienę ust, a następnie rozpocząć poszukiwania jakiejś wody do picia, a ledwie opuściła łazienkę, zachrobotał klucz w drzwiach, te zostały otwarte, ale nikt nie wchodził. Dopiero po chwili pojawiła się… tacka z jedzeniem, niesiona przez Iris.

Na widok rozczochranej Sarah w koszuli nocnej, detektyw się uśmiechnęła.
- No cześć śpiochu… - Zamkniesz za mną? - Powiedziała Iris.
- Czeeeść… - Wychrypiała lekarka, po czym poczłapała do drzwi, by je zamknąć.
- Trochę ciężki poranek? - Spytała Iris z nieco rozbawioną minką. Miała na sobie ten sam ubiór, co na pierwszym spotkaniu u Blooma, choć bez marynarki. Koszula, spódnica, kozaczki…
- Ten… sznaps… od… Niemców? - Zapytała niepewnie, czy chodziło o tą narodowość. I jakoś też tak przeszły ją dreszcze. - Podzielisz się… czymś do picia?
- Nic nie dostaniesz, wszystko mojeeee - Powiedziała detektyw, maszerując z tacką… do sypialni - Żartuję. Pakuj się do łóżeczka, bo widzę, że cię telepie…
- Och… dziękuję… - Uśmiechnęła się Sarah, choć zrobiło jej się głupio, że sama wczoraj tylko opieprzyła Iris i… sobie poszła. - Nie zasłużyłam sobie… na taką współlok… przyjaciółkę? - Niepewnie spojrzała na detektyw. Ta zaś się uśmiechnęła…
- No już, chop, chop, do wyrka, bo mi się w końcu tacka wysypie - Mrugnęła do niej Iris.
- Już… - Również odpowiedziała uśmiechem i poszła szybkimi kroczkami do łóżka, gdzie usiadła po turecku, okrywając sobie ramiona kołdrą.
- Och moja droga… nóżki prosto, i przykrywamy je drugą kołderką, a na kołderkę ręcznik… - Powiedziała detektyw, i chwilkę odczekała, aż Sarah tak zrobi… a potem jej postawiła tackę na udach.
- Śniadanko do łóżeczka! - Powiedziała i zachichotała - Ale jeden deser z poziomkami dla mnie! - Pogroziła jej wesoło paluszkiem.


- I już podwijam kiecę, i po wodę lecę! - Dodała i wesoło się roześmiała, po czym poszła do ich mini-saloniku, szukając owej flaszki wody… a Sarah zauważyła, że Iris leciutko jakby utykała.
- Ojoj… - Wyszeptała patrząc za Iris, ale w pierwszej kolejności nie chcąc jej robić przykrości, że nie je tego, co tak wspaniałomyślnie przyniosła jej detektyw, chapnęła pomidorka do buzi i żuła go, czekając na powrót towarzyszki.
- No i jest woda… - Po paru chwilach Iris wróciła do Sarah, i postawiła flaszkę na szafce obok jej łóżka, a sama przysiadła na skraju pościeli.
- Dziękuję! - Uśmiechnęła się, sięgając po wodę, którą nalała sobie do szklaneczki i piła powolnymi łyczkami, ale dość sporo. - Aaaaahh. - Odetchnęła głęboko. - Teraz mogę na poważnie jeść! - Zachichotała i wzięłą się dalej za jedzenie pomidorków z mozzarellą, a Iris za wspomniany wcześniej deser.
- Ja już śniadanie jadłam… - Wyjaśniła krótko.
- A poec… - Przełknęła Sarah i ponowiła próbę. - Powiedz… co z twoją stópką, paluszkiem? - Zapytała, znów sięgając po wodę.
- Nic… - Skłamała w żywe oczy Iris, wzruszając ramionami.
- Pani detektyw, przypominam fakt, że masz do czynienia z lekarką… - Odezwała się do niej przyjaźnie. - Chyba komuś takiemu jak ty nie powinno to umknąć? - Zapytała, biorąc do ust trochę pomarańczowej… marmolady, o smaku brzoskwiniowym.
- Coś ci się przyśniło… - Odpowiedziała Rogers, ale widząc minę Sarah dodała - Walnęłam się, ale to pierdoła… nie ma powodu zawracać sobie tym głowy. To tak jak… zadrapanie. Jest, poboli, jutro będzie lepiej, pojutrze się o tym zapomni…
- Głupia… - Sarah spojrzała na nią z wyrzutem. - Może mi pozwolisz ocenić, czy pierdoła, czy nie? Przecież kulejesz… widziałam. Po co masz się z tym męczyć kilka dni, jak mogę pomóc, żeby zagoiło się szybciej? W Amazonii też mi będziesz takie głupotki opowiadać? - Lekarka poważnie patrzyła na Iris, przerywając jedzenie.
- Jedz śniadanko… - Powiedziała Iris z uśmieszkiem - No i jasne… dzień i noc, póki nie będziesz mnie miała dosyć… hihi…
- Nie będę jadła, dopóki mi nie obiecasz, że dasz mi obejrzeć ten paluszek. - Z hardą minką Sarah wpatrywała się w panią detektyw.
- Szantaż w biały dzień! - Zaśmiała się Iris - No kto by pomyślał… ehhh, no dobra…
- Mhmmm… - Sięgnęła po kolejną łyżeczkę marmolady, powoli wkładając ją do ust… a wtedy uśmiechając się i sięgając po rogala, by nim przegryźć przetworzone brzoskwinie. - A szpróbuj gdziesz uciecz… - Dodała z nieco pełnymi ustkami.
- Wyskoczę ze statku! - Powiedziała Iris, i pokazała jej nieco biały jęzorek z deseru.
- Grrrr! - Starała się zawarczeć groźnie lekarka, ale Iris się roześmiała.

Brzoskwiniowa marmolada zniknęła gdzieś do połowy i Sarah miała dość, zwłaszcza, że słodkie obecnie nieco ją mdliło. Dogryzła do końca rogala, popiła trochę herbatki, odłożyła tacę z jedzeniem na stolik obok i spojrzała na Iris poważnym wzrokiem.
- Pokazuj paluszek!
- Wow! - Powiedziała nagle Iris, wpatrując się na coś za Sarah, chyba na ścianie…
- A spróbuj mnie oszukać… - Odparła lekarka, po czym odwróciła się w stronę miejsca, gdzie patrzyła Iris.


- Aaaa! - Krzyknęła Sarah, przesuwając się na skraj łóżka, z dala od ściany.
- Co... to ma być?
- Paaająąąąk! Wieeeelkiiii… uważaj, bo cię wciągnie za obraz, i jeszcze rączki połamie… - Zaśmiała się Iris, ściągając kozaczka.
- To ma być pierwsza klasa? - Oburzona Sarah podniosła się z łóżeczka, choć ciągle owinięta dodatkowo kołderką. Spojrzała z niechęcią na pająka. - Błeee… zajmij się tym… proszę… - Zabrzmiała na lekko przestraszoną. Iris spojrzała na nią z uśmieszkiem, pokręciła głową, a potem stanęła stopą bez obuwia na łóżku, i "bam!" kozaczkiem. No i było po pająku.
- A fuuuuj… - Powiedziała detektyw, widząc plamę na ścianie, oraz resztki na podeszwie obuwia. Spojrzała na Sarah - Chcesz zobaczyć?!
- Umm… pokaż… - Odpowiedziała lekarka z lekkim zaciekawieniem. A Iris, specjalnie, podetknęła wszystko pod nos Sarah…
- Błee… ważne, że nie żyje. - Joyce nie zabrzmiała i nie wyglądała na jakoś szczególnie przejętą tym widokiem. A nawet… sięgnęła do tego palcem, ale dość szybko go wycofała. - Czasem jad pająków jest… przydatny, ale u tego chyba niewiele z tego zostało…
- Daj mu buzi! - Powiedziała Iris z uśmieszkiem, i jeszcze bliżej podstawiła miazgę na kozaczku ku twarzy Sarah.
- Weź, to już przesada. - Złapała za dłoń Iris i odciągnęła od swojej twarzy. - Odłóż to i pokazuj mi paluszka. - Dodała hardo.
- A wiesz, że w dżungli pewnie będą trzy razy takie, i pewnie serio jadowite? Brrr… Dobra, ale najpierw wyczyszczę buta? - Powiedziała detektyw.
- Ale szybko. Mam cię na oku!

Iris cmoknęła na nią, po czym pokuśtykała już bardzo mocno do łazienki… chociaż to za sprawą raczej tylko jednego buta na sobie… trochę to wyglądało komicznie. Po chwili było słychać wodę, potem jakieś "fuj", szorowanie, i znowu "fuj", i w końcu wróciła, zaś zabawnie idąc, z kozaczkiem w dłoni. Usiadła na brzegu łóżka, przy lekarce, a kozaczek wylądował na podłodze.
- To co, serio mi nie dasz spokoju? - Spytała ją.
- Nie dam. - Odpowiedziała sucho, naburmuszonym tonem Sarah, która w czasie, gdy Iris czyściła buta, sięgnęła po swoją apteczkę, spodziewając się, że będzie jej mocno przydatna. Iris westchnęła, i ściągnęła drugiego buta… a po chyba chwili namysłu, wsadziła dłonie pod spódnicę, i ściągnęła w dół rajstopy do kolan, aż w końcu i z jednej nogi całkowicie. I ową nogę położyła na łóżku…

Duży palec stopy był z zewnętrznej strony nieco zaczerwieniony, a na boku paznokcia była odrobinka zaschniętej krwi.
- No mówiłam, że to pierdoła - Powiedziała, wzruszając ramionami.
- To może napisz do profesora Blooma, żeby zwolnił mnie z wyprawy, skoro wszystko będziesz uznawać za pierdołę? - Burknęła Sarah, lekko już podenerwowana ciągłym bagatelizowaniem swojej rany przez Iris, delikatnie naciskając swoim palcem na ranę, sprawdzając jej bolesność. - W dżungli pewnie taki dyskomfort będzie doskwierał trzy razy bardziej, wiesz? - Starała się sparafrazować wcześniejsze słowa detektyw.
- Ał… to w dżungli… ał, zgłoszę się do ciebie, moja droga, z każdą pierdółką… - Parsknęła Iris.
- Wolę tak, niż w ogóle. - Uśmiechnęła się na chwilę Sarah, po czym zaczęła sprawdzać, czy kości zdawały się być całe. - Uważaj, może lekko zaboleć…
- Mhmm…mmm! - Sapnęła detektyw, gdy lekarka wyginała nieco jej obolały palec. Ale kości były całe, więc wystarczyła jakaś maść na ból, i za dwa dni powinno nie być śladów… a więc o parę dni przed końcem rejsu, w dalszej części wyprawy Iris nie powinna mieć problemów.

Lekarka obmyła więc ranę, posmarowała maścią i nałożyła nieco bandaża, spodziewając się, że aktywna Iris zaraz by gdzieś wytarła całą leczniczą substancję.
- No, i już! - Wesoło powiedziała, gdy zręcznymi rączkami zawinęła malutki, jak najmniej przeszkadzający supełek na bandażu. - Tak strasznie było?
- Okro…piczne! - Powiedziała Iris i głośno się roześmiała.
- Phi! - Sarah ewidentnie udawała obrażoną. - Poczekaj, aż będę musiała zastosować na tobie… pewne bardziej… dotkliwe metody leczenia. - Uśmiechnęła się lisio lekarka.
- Ummm… ale… tak bez wazelinki?? - Spytała niby wystraszona Iris, i się roześmiała.
- A to już zależy, czy będziesz bardziej grzeczna. - Wyszczerzyła ząbki. - To jaki masz plan na dzisiaj? - Zapytała, zmieniając nieco temat.
- Biorąc pod uwagę, że miałaś kacyka po wczorajszym… no i różne takie… przygody po zabawie… - Iris się uśmiechnęła - …dzisiaj proponuję "na spokojnie"?
- Pytam o ciebie, nie o mnie. - Wzruszyła ramionami Sarah i uśmiechnęła się. - Wczoraj po powrocie jeszcze dodatkowe towarzystwo sobie tutaj znalazłaś. - Pokazała języczek detektyw.
- Ja również? - Zaśmiała się znowu Iris - Nigdzie cię nie będę chwilowo wyciągała, ani nic zbyt… męczącego proponowała. Dzisiaj dzień leniuchowania, więc planów nie mam, zarówno dla nas, jak i dla mnie samej… może wpadnę na coś spontanicznie? No chyba, że ty coś…
- Póki co też planowałam spokojniej… - Zamyśliła się na chwilę lekarka. - No chyba, że coś się akurat trafi… - Zachichotała.
- Kolejnych paru marynarzy? - Iris w końcu wzięła nogę z łóżka Sarah, i założyła rajstopy… no a że musiała je wciągać pod spódnicę, tą tu i tam wyżej podciągnęła w trakcie… czy ona nie miała majtek??
- Ja wieeem… to przystojniaki, ale jednak trochę chamy… - Odparła Sarah, wpatrując się w ubierającą rajstopy Iris. - Ale… ty chyba nie masz nic przeciwko ich spotkaniu? - Zaśmiała się.
- Skąd takie przypuszczenia? - Uśmiechnięta detektyw spojrzała na lekarkę.
- Bo widzę, że biorąc pod uwagę moje doświadczenia… - Uśmiechnęłą się lisio Sarah. - I to, że ja straciłam majtki, ty ich nie zamierzasz tracić, po prostu ich nie mając na sobie? - Zachichotała.
- Eeeej, gdzie mi zaglądasz? - Niby to obruszyła się Iris - Ale nie… to nie tak. Lato jest, to chodzę sobię bez - Też zachichotała.
- No tak, to na pewno tylko dlatego, że lato. - Szyderczo uśmiechnęła się Sarah. - Chociaż… skoro wczoraj straciłam jedną parę, to może i ja dzisiaj nie powinnam ryzykować kolejnej straty?
- Jestem za! - Powiedziała wesoło detektyw - Miłe uczucie, i wentylacja… - Zaśmiała się, a zaraz dołączyła w tym do niej także Sarah.
- No to uzgodnione! - Joyce rzuciła okiem na swoją walizkę. - Zresztą sukienkę też straciłam… nie obrazisz się, jak pójdę za twoim wzorem i również ubiorę się w to, w czym byłyśmy u profesora Blooma? Spokojniejszy dzień, to chyba nie ma co robić szału nową kreacją…
- Żartujesz? Te twoje wdzianko, to też robi wrażenie, że… ulala! - Iris wyszczerzyła ząbki.
- Och, no ale przynajmniej nasze chłopaki mnie już w nim widzieli… ale co mi tam, zakładam. - Wyszczerzyła ząbki i zaczęła wygrzebywać z torby ubrania.
- Dla faceta możesz zakładać dwadzieścia razy tą samą kieckę, a będzie zachwycony… zresztą, jak się w niej wygląda super, to czemu nie? - Mrugnęła do niej Iris.
- Noo… może racja… - Odparła Sarah. - Druga sprawa, że i tak niewiele trzeba, żeby znaleźć tutaj jakiegoś… amatora swoich wdzięków. - Zachichotała.
- A może… amatorkę? - Iris błysnęła ząbkami.
- Och, ja tam zdecydowanie bardziej gustuję w mężczyznach niż kobietach… ale czasem dobrze spróbować i w drugą stronę. - Zachichotała Sarah.
- Dobra… - Detektyw ruszyła do swojego łóżka, i na nie lekko wskoczyła, a już tam leżąc założyła nogę na nogę, w kostkach - To co teraz? Pylasz pod orzeźwiający prysznic? - Mrugnęła do niej.
- No chyba tak… - Lekarka wstała z łóżka, wypiła jeszcze trochę wody i poszła w stronę łazienki.

***

Planując znacznie spokojniejszy dzień, Sarah nie zamierzała zanadto się spieszyć z kolejnymi czynnościami. Orzeźwiający prysznic, suszenie się, przebranie, zajęły jej dużo więcej czasu, niż zazwyczaj. Zgodnie z rozmową z Iris, ubrała strój z dnia, w którym spotkali się z profesorem Bloomem oraz nie założyła majteczek. Wróciła do sypialni kajuty, lekko pachnąc perfumami i zobaczyła Iris leżącą na swoim łóżku i zapisującą ołówkiem coś w notesiku.
- Co tam notujesz? - Zapytała z większej odległości, by detektyw nawet nie mogła jej posądzać o podglądanie treści.
- Czarna lista, ludzie do odstrzału… - Powiedziała grobowym głosem Iris - Pierwszy Klera, drugi Daniel, potem dłuuugo nic, no i ty… - I w końcu się roześmiała, aż lekko fikając nogami po łóżku - Żartuję… zapisuję sobie nowo poznane zwroty w różnych językach.
- Uff… już się bałam, że mnie ukatrupisz, jak tego… pająka. - Lekko skrzywiła się na jego wspomnienie Sarah, po czym się zaśmiała. - A jakie znasz języki? - Zapytała z zaciekawieniem.
- A to wścibula… - Iris pokazała jej język - No dobra… znam francuski, niemiecki, i rosyjski, a co? - Zatrzepotała niewinnie rzęskami.
- Ciekawa tylko jestem. - Lekarka usiadła na skraju swojego łóżka i uśmiechnęła się. - Ja też znam francuski, a poza tym… w Afryce nauczyłam się trochę suahili. Ale raczej mi się nie przyda w Amazonii… - Skrzywiła się lekko.
- Francuski już bardziej… - Powiedziała Iris - A ten… jako lekarka, to i chyba łacina, czy co to tam jest?
- Trochę i to bardziej pod kątem medycznym…
- No tak, tak, o to mi chodzi… - Detektyw wskazała na Sarah paluszkiem.
- Aaa… dużo podróżowałaś po świecie? - Znów z ciekawością w głosie zapytała Joyce.
- Było się trochę tu, trochę tam… ale głównie Europa… - Powiedziała trochę jakby wymijająco Iris.
- Okeej. Rozumiem, tajemnice zawodowe? - Uśmiechnęła się Sarah.
- No ba! Wszystko Top Secret, tajne przez poufne, przed przeczytaniem spalić… - Zaśmiała się.
- Chyba będę się musiała więcej podpytać, jak będziesz trochę… wiesz co. - Szeroko uśmiechnęła się lekarka.
- Ha-ha… - Skrzywiła się do niej detektyw, ale zaraz i uśmiechnęła - "Trening czyni mistrza", więc… powodzenia?
- W sumie… gadanie o pracy pewnie jest nudne, o ile nie ma się duszy przechwalcy. Więc chyba nie mam co cię tym męczyć. Najwyżej możesz mi podpowiedzieć trochę trików, jak się czasem gdzieś przedostać… niezauważoną. - Zachichotała Sarah, na wspomnienie wczorajszego wieczoru i nocy.
- Dowcip ci szaleje… - Parsknęła Iris - Wnioskuję więc, że wracasz do pełnej formy? Co powiesz na mały spacerek tu i tam, a później będzie lunch? - Powiedziała detektyw i przeszła z pozycji półleżącej na łóżku, do siedzącej, opuszczając stopy na podłogę.
- Hmm… chyba dobrze byłoby trochę rozprostować nóżki… - Sarah wstała i zrobiła kilka kroków. - O ile… ciebie nie boli paluszek? - Zapytała z troską.
- Silna, twarda, i odporna na wiedzę! - Powiedziała głośno Iris, wstając z łóżka, i niby zaczęła prężyć muskuły na prawej ręce, cicho przy tym chichrając.
- Mrrr! - Zamruczała Sarah z podziwem w oczach patrząc na rękę detektyw. - Widać, że twarde jak skała!

~

Dziewczyny ponownie spacerowały razem po statku, wesoło rozmawiając, chichocząc, bawiąc się, zwiedzając. Zjadły razem lunch, na który po rekomendacji kelnera wybrały jagnięcinę z sosem miętowym z ziemniakami duchesse, marchewką na śmietance i musem z groszku zielonego. Po posiłku, znów poszły zwiedzać ciągle nieodkryty w pełni statek, aż natrafiły na osoby grające w przygotowanych stanowiskach w shuffleboard.


Chwilę przypatrywały się grze innych ludzi, aż w końcu uznały, że to niezła zabawa na zajęcie sobie trochę czasu. Zajęły więc jedno z wolnych stanowisk do gry, chwilę poćwiczyły, po czym przeszły do właściwej, hardej rozgrywki. Pierwszą wygrała Sarah, ku złości detektyw, która cały czas czuła, że będzie w to lepsza od lekarki. Iris zrewanżowała się w drugiej rundzie, mogąc odpowiedzieć ze wzajemnością, na wszystkie zaczepki, jakie po pierwszym zwycięstwie sprezentowała jej “uprzejmie” Sarah. Nie mogła się jednak długo nacieszyć, bo trzecią, decydującą partię, wygrała znów Joyce, niesamowicie się tym faktem radując.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 24-09-2022 o 12:20.
Jenny jest offline