Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2022, 21:16   #34
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszelkiego rodzaju fizyczne ćwiczenia wymagają energii, tudzież jej uzupełniania od czasu do czasu. A lunch idealnie się do tego nadawał.
Początkowo nic nie zapowiadało żadnych atrakcji i Daniel ze spokojem spożywał przyniesione przez kelnera plastry szynki z chlebem, gdy do restauracji wkroczyły trzy zakonnice. Goście co prawda byli niecodzienni (Daniel ich do tej pory w tym miejscu nie widział), ale nawet taki nietypowy widok nie zrobił na Danielu wrażenia.
Cóż... nie docenił ich.
Z pewnością nie był to pierwszy błąd w jego życiu, ale na szczęście nie okazał się być ostatnim, bowiem celem zamachowców w spódnicach okazał się nie on, a najważniejsza persona na statku, jego wysokość książę Wilhelm.
Ledwo padły pierwsze strzały Daniel zanurkował pod stół, trzymając jedyną broń, jaką zdołał chwycić - nóż, idealnie nadający się do rozprawienia z kruchą szynką, ale do szlachtowania uzbrojonych po zęby napastników już nie.
Pozostawało czekać na okazję do ataku... lub przybycie odsieczy, bowiem strzelanina w restauracji nie mogła zostać niezauważona.

Strzał... i jedna z zakonnic padła, a w sekundę później na podłodze znalazł się i jej zabójca, podziurawiony kulami z pistoletu maszynowego;
Chwilę później akcja Traviona zakończyła się fiaskiem, bowiem Ramigil na własnej skórze przekonał się, że kula jest szybsza od trzymanego w dłoni noża.
Daniel mógł tylko przeklinać pod nosem i być biernym świadkiem zdarzeń, na szczęście Iris miała większe możliwości i zza stolikowej 'barykady' ustrzeliła kolejną napastniczkę. Tu jednak nie obyło się bez rewanżu ze strony ostatniej pannicy w habicie, która ostrzelała przewrócony stół. A potem wysadziła się w powietrze, zabijając kolejne osoby.

Daniel bywał w wielu restauracjach, knajpach i tawernach różnej klasy i jakości. Bywał świadkiem bójek na pięści, kufle czy noże, świadkiem strzelanin, a nawet 'prawie że ofiarą[ gangsterskiego napadu, ale to, co zdarzyło się w restauracji "Olympica" przebiło nawet wspomniany napad.
Zakonnice strzelające do wszystkich jak do kaczek? Nie do pomyślenia w normalnym świecie.
Oczywiście można było domniemywać, iż zakonnice prawdziwymi zakonnicami nie były. Na religii Daniel za bardzo się nie znał, ale okrzyk "Śmierć burżuazji!" nijak do przedstawicielek tej profesji nie pasował. No ale nie dało się ukryć - habit stanowił całkiem niezłe przebranie. A na dodatek można było pod nim ukryć nie tylko mniej czy bardziej zgrabne nogi.
A poza tym miał nauczkę - najbardziej podła dziura czy najlepsza restauracja, warto było mieć przy sobie pistolet. No i posługiwać się nim nieco rozsądniej, niż zrobił to nieznany Danielowi mężczyzna. Tudzież chować się nieco lepiej, niż Iris.

Podbiegł do miejsca, gdzie leżał Travion. I zaklął. Lekarzem nie był, ale trupów w swym życiu widział więcej, niż niejeden przedstawiciel tejże profesji i wiedział, że kompanowi nic nie pomoże, że Travion znalazł się w innym, oby lepszym świecie, a ich mała ratownicza grupka zmniejszyła się o jedną osobę.
A może i o dwie, bo trudno było nie zauważyć, że Iris oberwała i to solidnie.

Podszedł do Sarah, by dowiedzieć się, co ze zdrowiem pani detektyw, lecz dziewczyna nawet go nie zauważyła. Zajęta była Iris, a jej zachowanie... czyżby wynikało nie tylko z wdzięczności za uratowanie życia?
A potem nie było czasu na takie rozmyślania, bowiem Daniela dopadły Lucille i Christine. I wystraszone wydarzeniami na statku, zaczęły go ciągnąc w stronę kabin.
- Jesteście całe? Nic wam się nie stało? - spytał, uważnym spojrzeniem lustrując obie siostry, wyszukując ewentualnych uszczerbków na zdrowiu.
- A ty?? - Zaszlochały obie, przytulając się do niego drżącymi ciałkami. No i z tego co Daniel zdążył zauważyć, nim tak przylgnęły, chyba im nie spadł ani włosek z głowy…
- Nic mi nie jest - zapewnił, po czym pocałował w policzek najpierw Lucy, potem Chrisi. - Obawiałem się o was... Dobrze, że nic wam nie jest - dodał i mocno je przytulił.
- Muszę uspokoić nerwy… chodźmy się czegoś napić… - Zaskomlała Christine.
- Tak, tak, do kajuty… boję się - Dodała Lucille.
- Chodźmy... Ze mną nic wam nie grozi, Lucy - zapewnił. - A po drodze zamówimy jakąś whisky - zaproponował, te słowa kierując w stronę Chrisi.
 
Kerm jest offline