Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2022, 12:03   #35
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
Kilka godzin przed wydarzeniami w restauracji

Ebenezer ocknął się na podłodze kabiny… unieruchomiony. Na obu nadgarstkach, i na kostkach u nóg, był obwiązany grubym drutem, przymocowanym do obu łóżek po lewej i prawej, który boleśnie wbijał się w ciało, przy każdej, słabej próbie uwolnienia się.
Bolała go potylica, i czuł się kiepsko, jakoś tak dziwnie słabo… nic dziwnego, jedna z zakonnic odstępowała od niego ze strzykawką. Podały mu pewnie jakieś świństwo, by był osłabiony.
Leżał więc, unieruchomiony, z lekko rozciągniętymi rękami i nogami, nawet z kneblem w gębie… i był nagi. Kompletnie.

Pastor zaczął się wiercić, ale ból szybko go powstrzymał przed próbami uwolnienia się. Na szczęście knebel miał włożony zdecydowanie byle jak i udało mu się go wypchnąć językiem na tyle, że był w stanie się odezwać. Żeby nie prowokować porządnego zakneblowania mówił półgłosem.
- Coście mi zrobiły? Kim jesteście? Bo wątpię, że zakonnicami… A ja głupi dałem się zwieść.
- Silencium! - Jedna z siostrzyczek lekko go kopnęła butkiem po biodrze, i się zaśmiała.
- Oj padre… jesteś naszą przepustką, do lepszego świata - Odezwał się ta co zawsze, po angielsku - Niebiosa nam cię zesłały… hahaha!
- Nie zagrażam wam w obecnym stanie. Nawet nie próbuję krzyczeć. Co chcecie ze mną zrobić?
- Jeszcze w sumie nie zdecydowałyśmy… - Padła odpowiedź - Ale… na pewno się… zabawimy… - Zaśmiały się, a on wtedy zobaczył, że trzecia z nich, właśnie zażywa jakieś… narkotyki??


- Co wy robicie, na wszystkie świętości! Szatan was opętał! Jeszcze nie jest za późno, puśćcie mnie. Nie wniosę oskarżenia. Jeśli mnie zabijecie nie ujdzie wam to na sucho. Ludzką rzeczą jest błądzić, przeto wybaczam wam - pastor próbował przemówić do sumień jak i do racjonalności rzekomych siostrzyczek… które się po prostu roześmiały, a potem zaczęły coś żywiołowo rozmawiać między sobą w nieznanym Ebenezerowi języku, od czasu do czasu na niego zerkając, i nawet chichocząc. Spoglądały również na jego obnażonego penisa.
- Czy mogłybyście mnie chociaż okryć? Jestem osobą duchowną i stan w jakim mnie oglądacie jest dla mnie upokarzający.
- I o to nam chodzi… - Powiedziała zielonooka, po czym chyba przetłumaczyła słowa pastora, pozostałe dwie bowiem się zaśmiały. A potem, te które jeszcze narkotyku nie zażyły, również to zrobiły.

- Padre, spodoba ci się… - Mruknęła w końcu rozmówczyni, po czym po krótkim pomruku w obcym języku, wszystkie trzy… zaczęły się rozbierać na jego oczach, chichocząc.


Pod habitami, miały zaś zdecydowanie, nie-zakonną, seksowną bieliznę. A… Ebenezer, aż się zapowietrzył.
- Proszę, ubierzcie się i mnie rozwiążcie - powiedział drżącym głosem i zamknął oczy. Długo jednak nie wytrzymał i jedno oko otworzył. Sytuacja była nieprzyjemna. Więzy bolesne. Było niemal jak w piekle. Ale sam widok… cóż. Iście niebiański. Ebenezer mimo strachu poczuł podniecenie. Dała temu wyraz zwłaszcza jego męskość…

I najwyraźniej, na jej widok, na "budzącej się do życia", dwie z nich zaczęły się całować ze sobą, oraz pieścić dłońmi sobie piersi, by Ebenezer jeszcze bardziej się pobudził, prezentowanymi mu widokami. A zielonooka stanęła samotnie w lekkim rozkroku obok swoich dwóch towarzyszek, po czym sama zaczęła głaskać swoje łono, i jednego cycuszka.
- Padre… patrz… takie ciałka, takie wspaniałości… - Wymruczała.
- Dlaczego to robicie? Dlaczego wodzicie mnie na pokuszenie!? Nie chcę! Nie wolno mi! - Ebenezer protestował jednocześnie czując coraz bardziej rosnące podniecenie. - Rozwiążcie mnie diablice. I tak jestem teraz w waszej władzy! - Pastor był tylko mężczyzną. Jak każdy zdrowy facet miał też swoje potrzeby. Nie trafił jednak jak dotąd kobiety, która chciałaby zostać jego małżonką. Ciekawe dlaczego…? Musiał więc sam dawać ulgę swemu ciału i rządzącym nim instynktom. Teraz jednak ręce miał związane, a podniecenie rosło z każdą sekundą. - Dosiądź mnie i miejmy to już za sobą - wymamrotał. Chyba specyfik, którym go odurzyły zaczynał działać.

Zielonooka usiadła więc na nim, ale nie tak, jak chciał… usiadła bowiem na Ebenezerze okrakiem, na jego brzuchu. Poczuł na nim jej ciężar, ale i… jej włoski intymne, oraz wilgoć.
- Już godzisz się ze swoim losem? - Spytała dziewczyna, zadziornie się uśmiechając, i drapiąc pazurkami tors kleryka. Miała takie ładne piersi…
- Nie mam przecież wyboru - odpowiedział, jednak ton jego głosu wskazywał, że nawet gdyby miał taką możliwość to nie zepchnąłby jej z siebie. Podany specyfik mocno rozluźnił spięte ciało pastora - no może poza pewnym, coraz bardziej “spiętym” organem. Jednocześnie też go otumanił. Nie był już pewien czy to co się dzieje jest prawdą, czy też nawiedził go kolejny erotyczny sen. - Rozwiąż mnie, błagam rozwiąż! Będę współpracował - wyszeptał gdy “zakonnica” pochyliła się nad nim.

Ta jednak przecząco pokiwała głową z uśmieszkiem, po czym sięgnęła po coś na pobliskim łóżku… nóż sprężynowy. Wyskoczył z brzdękiem, a ona pomachała mu nim przed twarzą.
- Padre… my głupie nie jesteśmy… nie zostaniesz rozwiązany, choćbyś nie wiem co obiecywał… - Powiedziała, i dodała coś w swoim narzeczu. A dwie jej towarzyszki, zniknęły za jej plecami, gdzieś przy kroku Ebenezera. Nie widział dokładnie, przez siedzącą na nim zielonooką, co tam miały zamiar zrobić, ale… zaczął się nagle żarliwie modlić, by i one tam nie miały noża, przy jego męskości.
- Czemu to robicie? Czemu akurat ja? - Widok noża trochę otrzeźwił pastora, którego bardziej niż podany narkotyk odurzało rosnące podniecenie. Jednak sprężynowiec do afrodyzjaków nie należał.
- Już powiedziałam, jesteś naszą przepustką do lepszego świata…

Ebenezer poczuł usta na swoim penisie. I jak owa męskość znika w ich cieple, jak owe miękkie usteczka zaczynają… obciąganie. A drugie… zassały jego jądra.
Podniecenie wróciło ze zdwojoną siłą. W myślach wielebny próbował przekonać sam siebie, że nie powinien odczuwać teraz przyjemności tylko obrzydzenie, jednak nie umiał. Coś w środku mówiło mu, że przecież nie jest niczemu winny. To one za to odpowiadają. Łatwo było temu ulec. Dodatkowo działanie narkotyku powoli się nasilało. Wielebny poczuł błogość.
- Jaką przepustką? O co w tym chodzi? - próbował dopytywać, jednak jego mina wskazywała, że w sumie jest mu wszystko jedno, byle tylko nie przestawały… było mu dobrze, było bardzo dobrze. Wspaniałe odczucia, rozchodzące się z krocza, zawładnęły szybko jego ciałem, i umysłem. Było tak wspaniale, nawet w takich warunkach, w jakich się znajdował…

Ból.

Ból na torsie, gdy był cięty nożem, otępiony po jakimś środku, nie odczuwał go tak bardzo, niż gdyby był "trzeźwy", jednak tam był. Ale była i przyjemność, nieustająca, wspaniała przyjemność, gdy miał obciąganego penisa, i ssane jajka… dziwne wymieszanie bodźców, tak sprzeczne ze sobą, ale… pasujące?? Na tą chwilę, na tą sytuację, na to co się działo. Jego męskość stała się tak twarda, że aż sam się zdziwił.
- Co robisz? Czemu mnie kaleczysz? - Ebenezer był już kompletnie zagubiony. - "Co to za wariatki?" - myślał - "Czemu jednocześnie robią mi dobrze i w tej samej chwili ranią?” - coraz bardziej przekonywał się, że to tylko sen. Jednak więzy były zbyt realne. - O co wam chodzi? Powiedz. Proszę. Nie jestem waszym… sam już nie wiem kim jestem…

Zielonooka zaśmiała się, po czym niedbale odrzuciła nóż na łóżko. Najwyraźniej już skończyła… pochyliła się za to na pastorze, po czym zaczęła całować, i lizać jego zakrwawiony tors po bardzo płytkich cięciach, a nawet drażnić językiem i ustami jednego z jego sutków. A pozostałe dwie, wciąż sprawiały mu cudowną przyjemność…
Kaznodzieja po prostu leżał. Leżał i czuł, że za chwilę skończy. Nie rozumiał sytuacji, w której się znalazł. Jedyne wytłumaczenie jakie przychodziło mu do głowy to działanie szatana. “Czy ja jestem opętany? Czy to kara za moje działania ku chwale Pana? Zaiste szatan jest podstępny i potrafi przedstawić zło jako niebiańską rozkosz” - rozmyślał, będąc blisko spełnienia… i chyba one to wyczuły, bowiem nagle przestały.

Krótka wymiana zdań. Uśmiechnięta zielonooka, z ustami umazanymi jego krwią, spojrzała w twarz Ebeneza, i uśmiechnęła się… A potem cofnęła z brzucha kleryka, i usiadła na nabrzmiałej męskości, wśród jęku zadowolenia. Zajęczał i Thompson, z rozkoszy, taaak.

Jej dwie "siostrzyczki" przycupnęły zaś po obu jego bokach, po czym wpatrywały się to w niego, to w ujeżdżającą go dziewczynę, i zaczęły masować jej piersi. Jedna dłoń, na jedną pierś, z każdej strony. A on był już tuż tuż, aż nawet podwinął palce stóp z rozkoszy.
Przestał myśleć. Pozwolił żeby żądza nim zawładnęła. Był w mocy tych diablic i nie był w stanie dłużej walczyć. Złamały jego wolę, usidliły go i posiadły. A jemu było dobrze. Świetnie. Wspaniale. Cudownie. Fantastycznie. Rozkosznie. Przestał czuć pociętą pierś, ból całkowicie ustąpił, zastąpiony przez inne odczucie. Takie którego nigdy dotąd nie zaznał. Tak. To był jego pierwszy raz. Nie tak sobie go wyobrażał, jeśli w ogóle. Mimo strachu i bólu, które czuł jeszcze przed chwilą nie mógł pozbyć się wrażenia, że to najlepsze co go w życiu spotkało. I zarazem najgorsze… Teraz już wiedział dlaczego ludzie tak często łamią szóste przykazanie. I wiedział też, że to jest najskuteczniejsza broń szatana.

Zielonooka poruszała się na nim jeszcze dłuższą chwilę, i jej chyba również zrobiło się dobrze. W końcu jednak się zatrzymała, i… pogłaskała się pod pępkiem, chichocząc. A potem powiedziała coś do pozostałych…
- Blablablabla, bla, bambino.

Zachichotały wszystkie. A Ebenezer już gdzieś, kiedyś, słyszał to słowo.

Bambino... Dziecko!!!!

Na wszystko co święte… Wielebny aż jęknął. Dziecko. Co będzie, jak on jej faktycznie zrobił dziecko?! Ostatni sen, ostatni koszmar, jaki śnił, nie tak dawno temu, teraz powrócił ze zdwojoną siłą, aż go zakuło serce.
Byłoby to zaiste straszne. Zwłaszcza dla dziecka. Taka matka? Koszmar. Jeśli byłaby taka możliwość pastor wziąłby potomka na wychowanie. Nawet jeśli nie był winny jego poczęcia, to nie zamierzał uciekać przed odpowiedzialnością. Ale… przecież ona wcale nie musiała zajść w ciążę. Poza tym nawet gdyby okazała się brzemienną to biorąc pod uwagę jej zachowanie, zapewne kandydatów do ojcostwa było więcej. Jawnogrzesznica w przebraniu siostry zakonnej. Teraz, kiedy emocje (i nie tylko one) opadły, wielebny zaczął myśleć w jaki sposób uwolnić się od tych służek Lucyfera. No i pytanie co ona mu tam wycięła na piersi. Rana znów zaczynała piec.

Dwie z nich wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, i złapały wielebnego za głowę, nawet mocno trzymając za włosy. Ściągnęły mu knebel… a zielonooka poszła po narkotyki. Wróciła z ich odrobinką na małej łyżeczce.
- Albo połkniesz dobrowolnie, albo cię zmusimy… - Powiedziała, podstawiając ową łyżeczkę pod jego usta. A więc to jeszcze nie koniec.
- Dobrze… Ale powiedz mi choć co to jest. Chcę tylko odpowiedzi. O co w tym wszystkim chodzi? Dam głowę, że nie jestem najprzystojniejszym mężczyzną na statku, dlaczego więc ja? W jaki sposób mam być dla was przepustką? Dlaczego mi to robicie? - podniecenie ustępowało, w jego miejsce pojawiał się strach, panika i dezorientacja. Pastor nie wiedział czy te wiedźmy za chwilę nie zakończą jego żywota. Nie miał pojęcia czego się spodziewać. Jednocześnie odzywał się coraz silniejszy ból głowy spowodowany wcześniejszym ogłuszeniem.
- Gadanie, gadanie, gadanie… - Powiedziała zielonooka, i założyły mu ponownie knebel, tym razem mocniej go mocując. I znowu dostał jakiś zastrzyk, tym razem w biodro.

Po kilku chwilach, z miejsca wstrzyknięcia, rozeszło się gorąco po całym ciele Ebenezera, a jego penis… zaczął się znowu unosić.
- Jeszcze nie skończyłyśmy…

Kolejna siostrzyczka usiadła na nim, by i ona mogła się zabawić na ponownie twardej męskości wielebnego, a trzecia wpakowała się wprost na jego twarz, pocierając o nią perwersyjnie swoją kobiecością…

A Ebenezer w końcu zemdlał.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 25-09-2022 o 12:22.
Pliman jest offline