Inżynier rzucił linem i otrzepał zwichrowanom kurtkem. - BIJ! - gdzieś z głembin korytarza doszło do Epigobleusza. Jak “bij” to znaczy, że wrogu, a jak wrogu to, że dużo snotów trza. Bo jak mało to straszno jest. Proste… Epigobleusz krzyknom do kołpaków przed nim - Ruszajta kołpaki, trza pomagać tym na dole! Jak oni beknął to nas szybciej jakieś licho zeźre, a za nami jeszcz dużo wchodzi. W kupie siła! - I zaczomł napierać na kołpaków przed nim, jak siem napiera w kolejce do gara, coby siem nie ociomgali.