-
Zgoda Tadek. Jasne, że zgoda. Ty jesteś jednak równy chłop. Zaraz tą zgodę opijemy! A prorok to chytra menda. Chyba specjalnie gadał te bzdury żeby się nas pozbyć. Wracamy, byle szybko bo nas jeszcze w chuja zrobią! - Ryży szybkim krokiem skierował się z powrotem do pomieszczenia gdzie zostawili pozostałych.
Tymczasem Witold słuchał z zaciekawieniem oferty Roberta. Gdy ten skończył odezwał się spoglądając na byłego prokuratora.
- W porządku. To mi wystarczy. Jutro rano ktoś was stąd zabierze. Spotkacie się z moimi przełożonymi. Jeśli faktycznie przekażesz im cenne informacje to załatwią wam wszystkim możliwość opuszczenia Polski, jednak każde z was dostanie swoje zadania. Staniecie się członkami naszej organizacji, na tak długo, aż zwolnimy was z tego obowiązku. A co do mojego brata – Witold zmienił ton głosu na bardziej ostry –
człowiek z twoją inteligencją Wilkosz, powinien się domyślić, że z tych czy innych powodów nie mogłem się przyznać. Nie mam zamiaru wprowadzać cię w szczegóły.
W tej chwili do sali wróciła pozostała trójka. Ku zdziwieniu Dunina – Wilkosza Wiśniewski i Krzyżanowski byli w doskonałych humorach. Ryży spojrzał gniewnie na Roberta, ale nie odzywał się, za to nalał sobie talerz zupy i szklankę kompotu. Roxy natomiast postawiła na stole alkohol.
- Odstresujcie się. Odpocznijcie i omówcie co trzeba. Jutro wyjeżdżacie. Na razie nie chcę mówić gdzie – powiedział Witold opuszczając pomieszczenie.
Robert poszedł się umyć, Tumak w tym czasie wprowadził nieobecną przy rozmowie trójkę w szczegóły. Bez opowiadania tego co obiecał Neosanacji były prokurator, rzecz jasna.
Gdy Dunin – Wilkosz wrócił, zniecierpliwiony Ryży otworzył butelkę i nalał każdemu kielicha. Humory znacznie się wszystkim poprawiły. Animozje poszły chwilowo w kąt. Alkoholu nie było aż tak dużo, więc zaraz po 22.00 impreza się skończyła i wszyscy poszli spać, żeby odpocząć przed podróżą.
Dębowo, Agroturystyka „Nad Rokitką”, 12 czerwca 2022r., około 1.00.
Hałas otwieranych drzwi i kroków ciężkich butów, a później ożywiony głos właściciela agropensjonatu – pana Stanisława Rataja, próbującego wytłumaczyć komuś, że pobudzi mu gości, obudziły grupę uciekinierów. Po chwili do ich uszu dobiegły też odgłosy rozmowy starszych państwa, którzy chcieli wzywać wcześniej policję.
- Baśka co tam się dzieje?
- Policja przyjechała. Tego zbiega szukają!
- Cholera! Wiedziałem, że trzeba było dzwonić. Teraz jeszcze nas oskarżą, że go ukrywamy. Wracaj do pokoju. Udajemy, że śpimy!
Wyglądało na to, że grubas wyznawał zasadę „zemsta najlepiej smakuje na zimno” i jednak poinformował policję o uciekinierze z Czerska, który dał mu po mordzie.
Grupa znajduje się w pojedynczym dużym pokoju zlokalizowanym na pierwszym piętrze. Schody są jedne, prowadzą do recepcji, tam słychać odgłosy rozmowy Rataja z dwiema albo trzema osobami. Właściciel pensjonatu ewidentnie próbuje grać na zwłokę. Z okna widać bramę, a przed nią radiowóz „na bombach” z wyciszonym sygnałem dźwiękowym. Obok radiowozu ktoś stoi, prawdopodobnie policjant. Okno pokoju jest nieoświetlone. Światła radiowozu są skierowane na wejście do budynku. Brak oświetlenia zewnętrznego. Księżyc bliski pełni. Żuk soi w głębi podwórka, nie ma możliwości wyjechania bez otwarcia/staranowania bramy i minięcia radiowozu. Z drugiej strony podwórka znajduje się furtka, prowadząca w stronę jeziorka, a dalej na pola. Ewentualnie istnieje możliwość wyskoczenia oknem z tyłu budynku, bezpośrednio na pole, ale to wymaga wejścia do pokoju emerytów. Baśka jest na korytarzu i zagląda na dół ale za moment wróci do pokoju, prawdopodobnie zamykając za sobą drzwi na klucz.