Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2022, 18:29   #57
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
Zeszły po schodach i tam zastały dwuskrzydłowe drzwi. Tym razem otwarte na oścież. Ledwo tam zeszły a powitała ich naga blondynka. Ładna, zgrabna, młoda, z małym tatuażem na brzuchu. I cała w ruchu. Włosy, piersi i ona sama energicznie podskakiwała na biodrach swojego partnera. Chyba nawet ich nie widziała chociaż stanęły ledwo kilka kroków od sofy na jakiej baraszkowali.

- Chcesz iść dalej? Jak chcesz to mogę poszukać Pana Sorena. - zapytała przewodniczka zerkając czy nowa klientka na pewno chce iść dalej i wie na co się pisze.

Blondynka za to posłała splecionej ze sobą parze długie spojrzenie i pokręciła nieznacznie głową. Jeszcze nie czas, na wszystko przyjdzie czas. Chociaż ciężko było iść dalej, gdy wieczór praktycznie zaczynał swoją drugą połowę, a ona jeszcze nie zrobiła nic poza parę rozmów, uśmiechów i przydługiej gry wstępnej.
- Jego twarz wygląda na całkiem wygodną i chętnie bym do nich dołączyła, ale najpierw Soren, a potem przyjemności - stwierdziła lekkim tonem, patrząc powłóczystym spojrzeniem na przewodniczkę - A jak jest z tobą? Musisz się marnować na recepcji czy mogę cię wziąć na dokładnie zwiedzanie?

- Jestem Juliette. I mam dyżur w recepcji. Ale gdyby ktoś z gości mnie sobie zażyczył to chętnie się urwę. Koleżanka mnie zastąpi. To całkiem często się tu zdarza. Ale nie często ktoś robi takie wrażenie jak pani. - recepcjonistka uśmiechnęła się wesoło i zachęcająco do nowej klientki dając znać, że na niej też zrobiła oszałamiające wrażenie.

- A to Carol, śmiertelniczka ale często nas odwiedza właśnie po to. - wskazała na blondynkę i machnęła do niej. Ta jakby dopiero ich zauważyła chociaż chwilę już tu stały. Uśmiechnęła się do nich i skinęła głową w pozdrowieniu ale nie przerwała swojej galopady. Mężczyzna musiał być wampirem bo nieco zmienił pozycje i pojawiły się jego dłonie na jej biodrach.

- Tu często są różne roszady. Jak się z kimś przyjdzie to niekoniecznie z tą samą osobą się wychodzi. No i zawsze jest ktoś z obsługi do zabawy nawet jak ktoś sam przyjdzie. Można się wymieniać partnerami do woli. A ta 6-ka to prawie na samym końcu. - machnęła dłonią przed siebie na drugi koniec sali. - O ile Pan Soren nie jest w którymś z pokojów to pewnie gdzieś tu jest. - powiedziała rozglądając się dookoła.

Alessa za to patrzyła na nią, a razem z nią patrzyły dwie służki i po krótkiej wymianie spojrzeń już wszystko było jasne.
- Juliette… piękne imię. Pasuje do pięknej dziewczyny. Chcę cię mieć za kwadrans w Szóstce bo bez ciebie ten wieczór nie będzie nawet w połowie tak dobry, jak wtedy jeśli dostaniemy cię w swoje ręce… i nie tylko ręce, kochanie - stwierdziła podchodząc bliżej, a lalki po bokach wyciągnęły ręce aby pogłaskać recepcjonistkę po twarzy i uśmiechać się zalotnie przy okazji.
- Najpierw jednak Soren. Porozmawiam z nim, ty znajdziesz zastępstwo.

- Oh, cudownie! Ja też lubię być tutaj a nie na recepcji! Bardzo Ci dziękuję! - dziewczyna roześmiała się ucieszona i bardzo ochoczo ruszyła przed siebie.

- Tu są sofy i kącik aby sobie spocząć na chwilkę czy dwie. - wróciła do roli przewodniczki. Wskazała na podobne sofy i fotele częściowo zajęte a częściowo nie. Na jednej jakaś brunetka bez bransoletek i ubrania na ostro zapinała jakiegoś Pana z czerwoną bransoletka.

- A tu… No zwykle coś takiego się dzieje. - wskazała na hałaśliwą grupkę skoncentrowana wokół dwóch klęczących dziewczyn. Jedna w żółtej bransoletce druga w czerwonej. Wyglądało na zawody w obciąganiu i obie miały swoją widownie i kibiców.

- No a tu mamy dyby i kącik do dyscyplinowania jak ktoś lubi z tej czy tej drugiej strony. - wskazała idąc dalej gdzie rzeczywiście jakąś Mulatka w gorsecie smagała szpicrutą raz przykuta panią a pana to chyba właśnie skończyła sądząc po pręgach na ciele.

- O A tam, za tą kotarą jest Krwawa Scena. Dzisiaj tam mamy Angelette. Dawno jej nie było. - machnęła dłonią na ścianę naprzeciwko z przejściem zasłoniętym kotarą i pilnowanym przez ochroniarza.

- A pokoje są tam. Szóstka jest na końcu korytarza. To do Bdsm, ma cały ekwipunek. Ale zamówiła go Monique. Właściwie to jej pokój, zawsze go dla niej rezerwujemy. - wskazała na boczny korytarz z rzędem drzwi.

- O i jest Pan Soren. - uśmiechnęła się gdy dojrzała Torreadora przy barze. Siedział plecami do nich i żywo rozmawiał z jakimś mężczyzną. Był w samych spodniach i koszuli i chyba jeszcze ich nie dojrzał.

Jego widok z jednej strony ucieszył de Gast, z drugiej poczuła wściekłość, a jeszcze z trzeciej potworny żal. Udała że mu się uważnie przygląda aby zyskać chwilę na opanowanie czegoś poza twarzą. Głos też mógł zdradzić co myśli, a po co? Postronni nie powinni wiedzieć więcej po za to, co chce się im pokazać.
- Doskonale, w takim razie idź znajdź sobie zastępstwo i za kwadrans się widzimy kochanie - odpowiedziała przewodniczce i dla podkreślenia wagi słów pocałowała ją krótko w miękkie, ciepłe usta o zapachu miętówek.
Sama ruszyła w kierunku baru ściskając krótko dłonie lalek zanim nie uwiesiła ich sobie na ramionach, poprawiając wcześniej włosy. Choćby na środku orgii należało się godnie prezentować. Przynajmniej póki miało się na sobie jeszcze jakieś ubrania.

Juliette obdarzyła swoją dobrodziejkę wdzięcznym i pełnym szczęścia spojrzeniem i uśmiechem. Po czym obiecała, że zaraz wróci z powrotem. Sądząc po tym jak oddalała się raźnym tempem nie zważając już na orgiastyczną scenerię dookoła to miała szansę wrócić całkiem szybko. Zaś oryginalna trójka kobiet podeszła do baru wciąż podchodząc do pleców mauli blond wampirzycy. Przez co ten ich nadal nie widział. Za to jak się zbliżyły to zza jego głowy i ramienia wyłonił sie jego rozmówca. To był George. George Lazure był Venture. Do tego był maulą Muzette. Poza tym byli z Sorenem w podobnym wieku i pokoleniu. Odkąd została spokrewniona z dekadę temu to obaj lawirowali wokół siebie w przyjacielskiej ale jednak rywalizacji. Więc z Alessandrą znali się całkiem dobrze. Trochę jak wujek czy przyjaciel rodziny u śmiertelników. Tak jak Muzette była dla niej trochę starszą kuzynką z podobnego pokolenia i wieku. George został spokrewniony w średnim wieku więc nie wyglądał tak imponująco jak jej maula. Ale za to miał smykałkę do interesów i sporo różnych kontaktów. Tak jak Soren nad nim raczej górował towarzysko i “czynnikiem ludzkim” tak Goerge mógł mu się przeciwstawić zasobami nieożywionymi. Obaj mieli też podobną pozycję i wpływy w koterii. Lubili się i szanowali ale jednak odkąd ich obu poznała zawsze w jakiejś mierze rywalizowali między sobą. Zwykle szło o coś co jeden chciał udowodnić drugiemu swoją wyższość a drugi albo to negował albo zmieniał temat tam gdzie sam czuł się mocniejszy. Tak pewnie było i tym razem.

- … czyli ściągnęła majtki i zrobiła co należy. I mówisz, że niczego sobie, nawet mnie by się spodobała? Nie, no dobrze, dobrze. Tak trzymaj Georg. Świetna robota. - Soren jakby podsumował to co właśnie usłyszał od swojego rozmówcy. Ten pokiwał głową ale zmrużył oczy. Alessandra się nie zdziwiła. Też usłyszała to nieme “ale” w wypowiedzi swojego stwórcy.

- No co? To nie jest władza? Nawet nie musiałem się wysilać. Tylko jej zasugerowałem co ma zrobić. I bez żadnych trików. - zastrzegł się wampir o wyglądzie dobrze ubranego businessmana z wystającym brzuszkiem i w tatuśkowatym wieku. W ogóle nie wyglądał groźnie ani mrocznie jak w klasycznych wyobrażeniach z mainstreamu. To już przystojny i gustowny Soren bardziej by się wpisywał w te ramy. A Venture pewnie chodziło, że nie użył żadnych mocy na owej pani o jakiej rozmawiali.

- Tak, oczywiście, że tak, rozumiem George. Zwróć proszę jednak uwagę, że to twoja pracownica. Jesteś jej szefem, wypłacasz jej pensję, sam mi kiedyś o niej mówiłeś, że jest ambitna i bez skrupułów. Więc no tak, można to uznać za jakąś formę subtelnej władzy. Co innego jakbyś takie coś odstawił z kimś kogo los w ogóle nie zależy od ciebie. No na przykład jakbyś zasugerował takiej pani… - Torreador przytaknął niby zgodnie ale jak zwykle znalazł sposób aby wbić szpilę koledzę i jakoś pomniejszyć jego sukces. Spojrzenie George który dojrzał zbliżającą się trójkę kobiet i uśmiechnął się do nich sprawiło, że rozmówca przerwał swój wywód i odwrócił się aby sprawdzić kto idzie.

- Aaa! Moja Alessandra! Witaj kochanie, miło cię znów widzieć. Zwłaszcza w takiej wspaniałej kreacji. Wyglądasz pociągająco, gdyby Słońce ujrzało twój czarujący blask uciekłoby precz za morza i góry nie mogąc znieść takiej konkurencji. - maula rozpromienił się widząc kto do nich podszedł. Wyciągną swoją dłoń aby przejąc i ucałować elegancką dłoń swojego dziecięcia nocy.

- Dobry wieczór Alessandro. Miło cię znów widzieć. Rzeczywiście wyglądasz cudownie. Chociaż… Nie wiem czy wiesz ale za ścianą jest wasza primogen. Sama wiesz, że ona lubi być jedyną królową balu. - “wujek” skinął bokiem głowy na ścianę z kotarą i ochroniarzem gdzie miała być krwawa scena aby ostrzec młodszą wampirzycę. To akurat było znane powszechnie, że Wieczna Królowa nie lubiła konkurencji. No chyba, że mogła ją wchłonąć w swój dwór zauszników i pochlebców oddających jej należyte pierwszeństwo.

- Czemuż nasza primogen miałaby zawracać sobie swoją wiecznie piękną główkę różą, która kwitnie dla nocy dopiero od dekady? Mamy dziś dwie imprezy, Wieczna Królowa ma swoją, a ja już skończyłam część oficjalną swojej. Pewna piękna dama tak słodko prosiła aby się nią zająć, że musiałabym nie mieć serca, aby tej prośby nie spełnić - de Gast spojrzała w stronę kotary i ochroniarza nie tracąc dobrego humoru. Uśmiechała się uroczo i mimo chęci aby wydrapać swojemu mauli oczy, pocałowała go w policzek na powitanie, to samo robiąc z Venture.
- Ptaszyny… poczekajcie w szóstce na Monique i pozostałych - zwróciła się do swoich służek, je również obdarzając pocałunku i choć mniej oficjalnymi i na zachętę nakierowała je we właściwą stronę.
- Monsieur pozwolisz że na parę chwil porwę twojego jakże czarującego rozmówcę nim me serce do końca oszaleje z tęsknoty za blaskiem jego oczu widzianym z bliska - dodała do Venture.

- Z Monique? Tą od księcia? Umówiłaś się z Monique Noel? - Georga chyba zaskoczyła ta wiadomość. Nawet Soren wydawał się być trochę zdziwiony chociaż lepiej nad sobą panował. Dwójka uroczych ślicznotek pomachała im słodko na pożegnanie, złapały się pod ramię i w swoich koronkowych kieckach zastukały wysokimi obcasami po podłodze kierując się ku korytarzowi jaki wcześniej pokazała im Juliette.

- Oczywiście kochanie, przepraszam cię Georg na chwilę. - Torreador pokiwał głową na znak zgody, pożegnał się chwilowo z kolegą i dał znać swojej podopiecznej aby odeszli kawałek. W sam raz było przy wysokim, okrągłym stoliku dla stojących.

- Tak? - zapytał krótko patrząc zachęcająco na blondynkę w unikatowej kreacji.

De Gast poczekała aż zostaną sami i dopiero wtedy westchnęła bardzo cicho.
- Chciałam podziękować za wsparcie i pokazanie, że jestem częścią klanu. - pomimo złości zachowała uśmiech i zewnętrzny spokój - To już nawet od Nosferatu wypełzł z kanału posłaniec ich primogena aby zagaić publicznie do Carla. Wiem jak wysoko ceni mnie Angelette, jednak ty również wybrałeś zabawę tu. Po prawie dwóch tygodniach usilnego zbywania moich prób kontaktu. Czyżbym i w twoją niełaskę popadła, tylko posłaniec złych wieści zgubił się po drodze? Albo nawet takiej informacji nie jestem godna - uniosła brodę dumnie.

- Jesteś częścią klanu Alesso. Zapowiedziałem cię, że jesteś w tym nowym zespolę i jak wróciliście to rozpropagowałem twój występ dzisiaj. Wszyscy się ciebie spodziewali, nie dało się przegapić. Zresztą sama też wyglądałaś wspaniale na tej scenie. Resztę zostawiłem tobie, wiedziałem, że sobie poradzisz i nie potrzebujesz mojej pomocy. Świetnie ci poszło. I z tą robotą i dzisiaj. I nie porównuj się czy nas do Nosferatu. Ten ich Carl też się wybija z waszej grupki jak ty chociaż w całkiem innym sensie i wątpię aby pozytywnym. - powiedział Maula po chwili milczenia gdy powoli skinął głową do słów młodszej wampirzycy.

- Czas dorosnąć. Nie jesteś już młodzieżą co ma parę tygodni na karku. Czas działać na własną rękę. Dlatego miałem nadzieję, że przyjmiesz tą propozycję od Aurory gdy ci ją przedstawiałem. I cieszy mnie, że to zrobiłaś. Uważam, że to słuszna decyzja. Takich młodzików jak ty zawsze ocenia się przez pryzmat ich mauli. Jak ktoś takiego nie ma to jakby był sierotą. Jest niepełny. Jak myślisz, co sobie myślą i mówią między sobą? “To ta młoda od Sorena”. Tak było do tej pory. Nie jesteś jedyna, wszyscy młodzi przez to przechodzą. Twoi koledzy z zespołu też. I ci co byli przed wami. I tak było do dzisiaj. W momencie gdy stałaś się częścią zespołu Aurory zaczęłaś pracę na własny rachunek. Nikt już nie będzie o tobie myślał ani mówił “To ta od Sorena”. Ta co trzyma się tatusia. Nie. Teraz będą mówić “To ta z tego nowego zespołu Aurory”. Nikt nie będzie miał sensownych podstaw aby mówić, że tatuś coś ci załatwił albo zrobił dla ciebie. Dlatego nie dzwoniłem ani nie odbierałem. Chciałem abyś to załatwiła sama, bez mojej pomocy. Zresztą wiedziałem, że Aurora zadba o wasze wsparcie. Rozmawialiśmy o tym jak przyszła do mnie czy nie znam kogoś odpowiedniego. - stonowanym tonem, mówiąc wyraźnie wyjaśnił jak widział sprawę ze swojej perspektywy. Popatrzył na nią przez chwilę po czym zaczął mówić ponownie.

- Z naszą królową o której się wyrażasz z takim przekąsem myśl sobie prywatnie co uważasz. Ale zastanów się czy stać cię aby potraktować ją tak jak mówisz. Rozejrzyj się. - wskazał na podziemia gdzie toczyły się różne etapy i rodzaje orgii. Na ich dwójkę chyba nikt za bardzo nie zwracał uwagi.

- Ona jest tam za ścianą. Ogląda występ. Wie, że tu jesteś dziś wieczorem i na pewno się dowie, że byłaś tutaj. Nie przyszła tu ani dla mnie, ani dla Aurory, ani dla Carla czy kogokolwiek innego. Zastanów się czy stać cię aby tam nie pójść i nie pokazać się na oczy. Dzisiaj jest twój dzień. Twoja noc. Jesteś honorowym gościem Aurory i Monique. Jesteś w klubie zwycięzców. Przynosisz dumę naszemu klanowi. A więc i jej. Dziś jesteś w korzystnym świetle. Dziś. Ale ten szczyt szybko opadnie. Dziś masz szansę go wykorzystać. Nawet u naszej królowej. Następny taki moment przydarzy się gdy przyniesiesz kolejne zwycięstwo. Jutro, za tydzień, za miesiąc, kiedy tam się przytrafi. Wtedy dopiero będziesz miała taki topowy moment jak tej nocy. I mam wrażenie, że dzisiaj będzie ci sprzyjająca. Być może coś uda ci się na tym ugrać jeśli zrobisz to z głową. A jeśli nie? No to pójdziesz na balangę z Monique. Z którą Angelette ma zadrę. A jej i reszcie koterii pokażesz, że masz ją pod ogonem. Swoją primogen. Przemyśl czy cię na to stać. - wyłuszczył kolejne warstwy dworskich zależności między różnymi nićmi i tych punktów w poplątanej pajęczynie zwanej paryską koterią.

- Już wyglądałam jak sierota, tam na górze - przypomniała - Czemu nagle miałby się ktoś tym przejmować? Może gdybyś odebrał telefon, albo poświęcił mi parę minut zanim wciągnęłam w zabawę z faworytą Księcia innych primogenów, inaczej bym to rozegrała. A teraz stawiasz mnie między wyborem aby zrazić do siebie jeden klan… albo trzy. Ale dobrze, posłucham rady. Pójdę pokłonić się przed naszym majestatem zanim przyjdzie mi dotrzymać słowa danego pozostałym. Jeśli tobie sprawi to radość i zniweluje możliwość że i na ciebie nasz majestat spojrzy mniej łaskawym wzrokiem. - założyła ręce na piersi i wyglądała dalej na niezbyt radośnie nastawioną do ich spotkania przy barze.
Odetchnęła jak śmiertelnik i z goryczą dodała.
-Tęsknię za tobą.

- Oh, kochanie… - mężczyznę jakby rozczuliło to ostatnie wyznanie bo podszedł do kobiety, podniósł jej podbródek i pocałował czule. Po czym objął ją i przyciągnął do siebie pozwalając się wtulić się w swoją pierś. Z bliska poczuła ciepło jego ciała napędzane rumieńcem życia a nie śmiertelną przemianą materii. I zapach jego wody kolońskiej. No i opiekuńczy uścisk jego ramion.

- Świetnie się spisałaś, jestem z ciebie dumny. Może faktycznie mogłem zadzwonić trochę wcześniej. Ale wiesz jaki jestem jak się na czymś zapętlę. Ubzdurałem sobie, że dzisiaj się spotkamy właśnie tutaj. I cię przywitam jako pełnoprawna dorosłą wampirzycę co właśnie zdała egzamin dojrzałości i pierwszy raz przychodzi na imprezę dorosłych jako samodzielna dorosła a nie córeczka tatusia. No ale spotkałem Georga, rozgadaliśmy się i udało ci się mnie podejść z zaskoczenia. - mówił kojącym, ojcowskim tonem do jej włosów głaszcząc jej ramiona i te włosy.

- A z tymi trzema klanami nie, no tak to nie. Jak się z kimś umówiłaś na balety tutaj, nawet z Monique, to się zabaw. Nasza królowa zdaje sobie sprawę, że ta jej zadra z panną Noel czy Aishą to raczej jej osobista sprawa. Sama, zobacz. Spora część gości to nasz klan. Co by zrobiła primogen? Wyrżnęła nas wszystkich? Zamknęła w lochu? Chociaż to ostatnie nie byłoby może takie złe. Zdarzyło mi się odwiedzić te jej sławne lochy i kazamaty w Luwrze i powiem ci, robią klimat. Takie prawdziwe, wilgotne, podziemne lochy. - powiedział nieco lżejszym tonem jakby chciał rozładować napięcie czymś żartobliwym. Alessandra może nie znała tu wszystkich jakich spotkała ani nawet niezbyt miała okazję się im przyjrzeć ale i tak część z nich rozpoznawała chociaż z widzenia i faktycznie chociaż niektórzy byli z Klanu Róży tak jak ona i Soren.

- A z naszą królową… Wiesz co ona sama czasami mówi? - trochę się od niej oderwał po to aby złapać ją za podbródek i unieść głowę aby mogli sobie spojrzeć w twarz. Ale sam miał taką jakby zamierzał powiedzieć coś co wydało mu się zabawne. - Mawia “Tylko ludzie potrafiący powiedzieć “nie” są interesujący. - powiedział o jednym z ulubionych powiedzonek primogen Torreadorów. - Nie wiem czy przydarzy ci się tam okazja do powiedzenia czegoś takiego. Ale wierz mi, pochlebców i podnóżków to ona ma na pęczki. Ludzie z charakterem, ludzie z własnym zdaniem, z własnymi zasadami, z pasją, prawdziwą wiarą, idealiści, wzbudzają jej zainteresowanie. Bo właśnie wybijają się tym ponad przeciętność. I to nawet jeśli reprezentują sprzeczne od niej poglądy. Dlatego tak ją kole Monique i Aisha. Może jeszcze Aurora. Mają własne zdanie. I nie może ich kontrolować tak jak to ma w zwyczaju. Może tego na co dzień nie widać ale właśnie dlatego w gruncie rzeczy ich docenia i na swój sposób szanuje. Tak jak się szanuje interesującą grę z wymagającym przeciwnikiem w szachach. Nawet jeśli tak trudno z nim wygrać. - zdradził jej kolejne upodobania ich primogen. No ale w końcu był w koterii już całkiem długo, może nie tak długo jak ona ale jednak miał okazję ją poznać z różnych stron i sytuacjach.

Blondynka przestała się boczyć ledwo zmniejszyli dystans i sama też objęła maulę mocno się w niego wtulając. Co prawda była nadal zła, ale nie umiała się wściekać gdy był obok. Potem słuchała, a złość mijała, aż wreszcie i ona pełnoprawnie się uśmiechnęła, zakładając mu ramiona na szyję.
- W takim razie skoro to moja noc, a ty w tak okrutny sposób zostawiłeś mnie samą narażając na uschnięcie z tęsknoty… podziel ze mną radość sukcesu i pozwól mi spędzić resztę nocy przy twoim boku. Będzie to stosowne zadośćuczynienie za fakt, że nie było mi to dane całą wieczność.

Mężczyzna zmrużył oczy i zacisnął usta jakby musiał się nad tym głęboko zastanowić. Pomilczał tak chwilę przetrzymując ciszę i swoją długonogą blond kochankę po czym odezwał się ponownie.

- Będę zaszczycona moja piękna pani tą propozycją. Gdzie sobie życzysz udać teraz? - odparł podając jej swoje ramię aby mogła je złapać i być jego partnerką na resztę tej nocy.

- Zaznaczyć Angelette swoją obecność, a potem przejść do właściwej części wieczora? - podrzuciła, z radością obejmując jego ramię tak jak wcześniej jej lalki flankowały ją.
Zrobili ze dwa kroki nim de Gast nie przystanęła, wracając do stania przed stwórcą przodem.
- Twój widok i obecność są czymś, co raduje mnie do tego stopnia, że nie umiem znaleźć odpowiednich słów aby to opisać. Jeśli jednak masz swoje obowiązki dziś… - zamknęła na chwilę oczy bijąc się z pragnieniami.
- Kocham cię, przecież wiesz. Zrozumiem.

- Nie obawiaj się moja droga, właściwie to już czekałem na twoje przybycie ale trafił się George, to sama wiesz… Potrafimy przegadać cały wieczór. - powiedział uspokajającym tonem dając znać, że nie ma się czym przejmować. - Chodź, pożegnamy się tylko. A w ogóle strasznie się chlubi tą swoją sekretarką i, że ją wreszcie zaliczył. Dobre i to oczywiście. No ale jestem przekonany, że ty byś sobie z nią poradziła znacznie prędzej niż on się do tego zabierał. A przecież to nie jest twoja pracownica. Właśnie rozmawialiśmy o władzy i oznakach władzy, tak w praktyce, na co dzień. Jak dla mnie to posuwanie własnego pracownika który finansowo i tak od ciebie zależy to nie jest jakieś specjalne osiągnięcie. No chyba, że to pracownik wyrwie szefa czy szefową. No to co innego, to już by było coś. - mówił z zaciekawieniem jakby wrócił do przerwanego wątku ze swoim wampirzym kolegą i rówieśnikiem. Trochę tonem wieczornej anegdotki.

- Cześć George, miło, że poczekałeś. Bardzo ci dziękuję za interesującą jak zwykle rozmowę ale niestety obowiązki wzywają. Sam rozumiesz, nie wypada aby królowa czekała na swoich poddanych. - powiedział wysoki mężczyzna ze smukłą blondynką u boku do swojego kolegi. Ten pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Oczywiście Soren. Ja tu sobie jeszcze trochę posiedzę. Ale wy lećcie, głupio by było podpaść swojemu szefowi. Miło się rozmawiało no i Alessa, świetna kreacja, naprawdę wpada w oko. - George okazał zrozumienie i ich nie zatrzymywał. Pożegnał się ciepłym spojrzeniem i uśmiechem.

Pożegnanie nie miało jednak pójść tak szybko.
- Słyszałam od Sorena że masz niezwykłej urody i umiejętności sekretarkę. - Alessa zwróciła się do Venture robiąc zaintrygowaną minę. Oparła się też jakby bardziej o brunetka obok i wychyliła głowę do przodu, przechodząc na konfidencjonalny ton - Nie przyzna tego, ale twoja opowieść zainteresowała go bardziej, niż by chciał przyznać co sprawia że ja sama umieram wręcz z ciekawości. Ptaszyna musi być naprawdę wyjątkowa, kocham takie rzadkie okazy. Mogłabym na nią przypadkiem wpaść, jeśli nie masz nic przeciwko?

- A tak, tak, jest wyjątkowa, wspaniała, nie dziwię się, że zazdrości bo on nie ma takiej Helen. - grubasek w średnim wieku rozpromienił się jakby cały wieczór coś takiego podejrzewał ale nie był pewny bo przecież z nich dwóch to Soren był bywalcem salonów i niezłym mataczem. Ale teraz Venture po słowach młodszej Torreador uśmiechnął się triumfalnie jakby przejrzał dzięki niej tą podstępną grę kolegi. Chociaż z tego co Alessandra wiedziała to asystentkom i sekretarkom Sorena też trudno coś było zarzucić pod tym względem. Ale nie robił jakiegoś show, że którąś udało mu się zaciągnąć do łóżka.

- Zaraz… Chyba nie chcesz mi podebrać Heleny? - Venture uśmiech zamarł na pulchnej twarzy i nagle czujnie spojrzał na blondynkę w ekstrawaganckiej kreacji.

- George… To przecież jej dzień, jej noc. Słyszałeś jak Aurora i Monique chwaliły ich na scenie? I Alessa też tam była. Napracowała się dziewczyna. No czy ta młoda kobieta u progu życia nie mogłaby dostać jakiegoś prezentu pocieszenia od swojego ulubionego wujka? - Soren popatrzył na kamrata prosząco używając miłej dla ucha, łagodnej perswazji. A, że się znali od dekad to wiedział jak zagrać na tym instrumencie. George popatrzył na niego, na jego wychowankę i westchnął.

- No dobra. Dam ci do niej telefon to się już umawiajcie same. - powiedział jakby szedł na kompromis po czym wyjął telefon i zaczął w nim szukać potrzebnego numeru.

De Gast poczekała aż jedna z jej służek zapisze numer a potem wdziecznie rzuciła się Venture na szyję.
- Dziękuję wujku, jesteś najlepszy! - pocałowała go w policzek.
Pożegnali się i zostawili go samego przy barze.

- A teraz moja droga chodźmy. Zobaczysz dlaczego mówimy na to “krwawa scena”. I poczujesz. Uprzedzam, że wrażenia mogą być mocne. - powiedział maula do swojej podopiecznej klepiąc pokrzepiająco jej dłoń. Zaraz podeszli do tej kotary. Ochroniarz na nich spojrzał, skinął w pozdrowieniu głową i na złączonych z przodu dłoniach nie dało się dostrzec bransoletek.

- Jeden lub dwóch zawsze tu stoi. Nie wszyscy są w stanie zachować nad sobą kontrolę. Czasem niektórym trzeba pomóc. A dziś jeszcze jest Angelette to ona też pewnie nie przyszła sama. - wyjaśnił zanim odsunął kotarę. Jak się zatrzymali Alessandra poczuła coś. Coś podniecającego i pobudzającego. Co podnosiło włoski na karku i mocniej zaczynało drapać gardło. Była jeszcze muzyka i widziała jak pod kotarą prześwitują jakieś światła ale to drapiące wrażenie bardziej przykuwało uwagę. Widziała wzrok Sorena i po spojrzeniu poznała, że pewnie się domyśla jak się teraz czuje. A potem szarpnął zasłonę i weszli do środka.

Wrażeń było na raz i sporo. Światło, muzyka, taniec i krew. Prawie wszystko to uderzyło ją na raz i ze wszystkich stron. Oczy w naturalny sposób przykuwało światło. Dokładniej oświetlona scena. Na niej tańczyła jakaś tancerka. I krew. Zapach krwi. Uderzający w wampirze nozdrza i podniecający bardziej niż najlepsze dragi. Poczuła jak ślinianki jej zaczynają pracować i nerwowo oblizuje nagle spierzchnięte wargi. Nawet kły jakby miały ochotę same się wysunąć. Pomógł Soren który ją lekko trącił w ramię i to erotyczno - krwawe napięcie na chwilę spuściło z tonu. Maula uśmiechnął się uspokajająco i wskazał przed siebie. Teraz ochłonęła na tyle aby dojrzeć więcej szczegółów. Dopatrzyła się skąd ten oszałamiający zapach słodkiej, świeżej krwi. Kapała z sufitu. Chlupotała na podłodze pod stopami tancerki. Spływała po jej nagim ciele. A ona wiła się w lubieżnym tańcu rozsmarowując po sobie te świeże, krwiste smugi. Albo klęcząc i nurzając się w kałużach krwi na scenicznej podłodze. Pewnie dlatego była odgrodzona od publiczności kratami. Alessa rozpoznawała Głód w oczach i twarzach Spokrewnionych. Gdyby nie było tych krat to chyba byliby w stanie rzucić się na tą tancerkę i rozszarpać ją na krwawe ochłapy. Wydawało się, że co niektórzy ledwo się hamują ze swoimi krwawymi żądzami.

Tylko jedna osoba wyróżniała się z tłumu gości. Po części dlatego, że siedziała na środku, w honorowym miejscu na sofie. Ale i inni też tak siedzieli. Za tą sofą stało dwóch garniaków a przy wejściu jeszcze jeden. W pierwszej chwili od tego szoku świeżej krwi można go było przegapić. Zaś kobieta siedząca na sofie była wpatrzona w scenę i tancerkę jak zahipnotyzowana. Nie mogła oderwać oczu od przedstawienia. Ale zachowywała iście królewski spokój. Alessandra widziała ją nieco z profilu i od tyłu. Ale i tak ją rozpoznała. To była ona. Wieczna Królowa, primogen Torreadorów.

- Gotowa? Czy chcesz jeszcze pooglądać? - zapytał cicho Soren bo i miejsce i widowisko na nim też robiło wrażenie. Widać było, że podoba mu się to dekadenckie i hedonistyczne miejsce krwawej rozpusty.

- Musimy tu przyjść we dwoje - powiedziała ochryple i odchrząknęła. Praktycznie nie szło oderwać oczu od sceny, całe ciało rwało do przodu, skupienie przychodziło z trudem.
- Ale nie teraz, następnym razem - wreszcie po długiej chwili dodała już prawie normalnie, cudem spoglądając na towarzysza zamiast na tancerkę, chociaż wbijała bezwiednie paznokcie w jego przedramię.
- Jestem gotowa.

- To Sabrina. Nasza Krwawa Baletnica. Chyba wiesz skąd to przezwisko. Mówi się, że tak jak Ninette jest mistrzynią śpiewu tak Sabrina tańca. - powiedział z uśmiechem i tonem przewodnika, złapał za jej ramię i ruszyli w stronę sofy i swojej królowej. Ochroniarze za jej posłaniem spojrzeli na nich ale nie reagowali. Brunetka zaś podniosła na nich głowę i obdarzyła ciepłym uśmiechem.

- Dobry wieczór królowo. - Soren skłonił się jej i gdy wyciągnęła ku niemu dłoń pocałował ją w szarmanckim geście. - Chciałem ci przedstawić moją wychowankę. Alessandrę. Ta co nam przyniosła ostatnio tyle radości. - maula przedstawił królowej swoją wychowankę. Ostatni raz spotykali się w podobnym gronie i scenie z dekadę temu. Wkrótce po spokrewnieniu blondynki. Wtedy też Soren przedstawił ją ich primogen jako nową różyczkę w ogrodzie. Tylko wtedy to było w “Olimpie”.

- A tak, witaj Alessandro. Miło mi cię widzieć całą, zdrową i tak kwitnącą. No i we wspaniałej kreacji. Przyznam, że wyglądasz w niej oszałamiająco. Nie mogłam się napatrzeć jak widziałam cię na scenie. Odważne, śmiałe i z pazurem. Przy tobie to teraz ja wyglądam blado. - Angelette odezwała się całkiem miłym i swojskim tonem. Też wysunęła ku de Gast swoją wypielęgnowana dłoń do pocałowania. Sama była w jednoczęściowej sukience który odkrywał jej kolana i zgrabne nogi a zakrywał ramiona do nadgarstków. Za to dekolt był śmiały, zaczynał się przy szyi a kończył przy pępku.

De Gast ujęła podaną dłoń i przyciągnęła do ust, choć zamiast pocałować jej wierzch okręciła ją aby złożyć ślad ust po jej wewnętrznej stronie. Patrzyła przy tym primogen prosto w oczy i uśmiechała najbardziej czarująco jak to możliwe.
- Czyli jednak udało mi się zwrócić twoją uwagę, obawiałam się że ktoś patrzący na co dzień na odbicie w lustrze niczym na najlepsze z dzieł Fidiasza nawet mnie nie zauważy. - powiedziała, a jej wzrok zjechał na mostek kobiety niby na chwilę i przez przypadek zanim nie wrócił ponownie do jej górnych oczu.
- Zbrodnią byłoby, gdyby ktoś mnie pomylił z innym klanem, a tak wszystko od razu staje się jasne. Nawet jeśli twarz powyżej kreacji jest całkiem nowa.

- No, no… Śmiała jesteś. Nawet zuchwała. I flirciara z ciebie. - na twarzy królowej pojawił się delikatny uśmiech aprobaty. Wcale nie miała nic przeciwko takiemu pocałunkowi w dłoń i dała się z bliska obejrzeć. Nawet nieco uniosła głowę w bok jakby pozowała do portretu. Ale po tej pochwale spojrzała na Sorena jakby i do niego też było to skierowane.

- Tak jak ci kiedyś mówiłem królowo jak na nią trafiłem. To już wtedy był diament a wystarczyło go przyszlifować tam i tu i teraz mamy taki olśniewający brylant. - Soren skłonił się ich władczyni skromnie ale było widać, że komplement od królowej i zachowanie potomka sprawił mu przyjemność.

- Oh, kochanie miałaś najlepsze wejście jakie oglądałam od dłuższego czasu. I nie stójcie tak, proszę usiądź obok mnie. - primogen pochwaliła blondynkę po raz kolejny i wskazała na miejsce obok siebie. Jak dojrzała Soren dyskretnie mrugnął do niej okiem i pokazał kciuk do góry, że idzie im całkiem dobrze. Po chwili siedzieli we trójkę na kanapie.

- No właśnie, nie widać na pierwszy rzut oka… Ale myślę, że coś na to zaradzimy różyczko. - z bliska przyjrzała się blondynce i jakby nad czymś myślała.

- I widzę twój maula nie zawiódł moich oczekiwań jak polecał mi ciebie na to zlecenie od naszej drogiej szeryf. Cieszę się, że wyszłaś z tego cało. Słyszałam, że nie każdemu się udało. Potrzebujesz może czegoś w tej nowej pracy? Albo wy wszyscy? Trochę szkoda byście byli jak biedacy. - zagaiła o ostatnie zlecenie i pierwsze w jakim ukuł się nowy zespół szeryf Demers. I nawet wydawała się miła i przychylna dla siedzącej obok niej blondynki.

- Dziękuję pani, schlebiasz mi… ale tak, prawda. Soren ma naprawdę zręczne i zdolne dłonie, nieważne czy ugniata, szlifuje czy poleruje - odwróciła się na chwilę ku mauli i jemu też posłała uśmiech. Na razie jeszcze nie było focha i patrzenia z góry. Szło o dziwo naprawdę dobrze, a widok zadowolonego stwórcy podsunął Alessandrze szalony pomysł. Chwyciła się go, skoro okazja sama się nadstawiała.
- Na chwilę obecną nie mam na co narzekać, jeśli chodzi o wykonywanie rozkazów naszej drogiej szeryf. Jeśli jednak miałabym o coś prosić, byłaby to z pewnością możliwość odwiedzenia twych lochów pod Luwrem. Słyszałam zaledwie krótkie urywki, lecz nawet one rozgrzewają krew bardziej niż pokaz tańca Sabriny i jeśli miałabym wybierać noc z nią, albo noc w twej gościnie bez wahania wybiorę to drugie.

Przez moment panowała pełna zaskoczenia cisza. Kątem oka de Gast widziała jak jej maula gwałtownie zamrugał oczami i chyba wstrzymał oddech. Albo jej się zdawało. A ich primogen też zrobiła zaskoczoną minę jakby się przesłyszała. Ale zaraz się uśmiechnęła i pokiwała głową. Sięgnęła w bok po karafkę z krwistą zawartością, nalała do wolnych kieliszków i podała oba Alessandrze. Drugi miał być dla Sorena bo królowa miała już swój. Po czym wzniosła toast tą krwistą zawartością. Gdy Alessandra przełknęła pierwszy łyk od razu poczuła moc trunku. To była jakaś brandy czy coś podobnego. Zmieszana nie ze zwykłą krwią śmiertelników tylko wampirzym vitae. I to na pewno nie było vitae kogoś z ostatnich pokoleń. Czegoś tak mocnego i pysznego to jeszcze nie próbowała. Od razu poczuła jak wypełnia ją energia jakby wciągnęła niezłego speeda. Tylko to było lepsze.

- Bardzo chętnie moja droga różyczko. Widzę, że stoisz u progu świetlanej kariery. Zapowiadasz się na naprawdę piękną, pełnokrwistą różę. Kiedy by ci pasowała taka wizyta? Jutro, pojutrze? - zapytała jakby niespodziewanie czarny koń na jakiego postawiła sporą sumę rzeczywiście wygrał wyścig. I dawało jej to mnóstwo satysfakcji.

Wylizywanie kieliszka nie wchodziło w grę, czego de Gast żałowała. Uczucie rozpierającej euforii aż podrywało ciało do działania. Chciało się więcej, szybciej, mocniej i najlepiej na już. Zupełnie jak wciągnięcie kilku słusznych gram kokainy za starych, ludzkich czasów. Głód też zniknął, co było dziwne, niepokojąco cudowne.
- Pojutrze brzmi idealnie, zdążę się odpowiednio przygotować. Soren może również nam towarzyszyć, o ile wyrazi taką wolę? Zawsze gdy wiem, że patrzy staram się bardziej… aby było co polerować i szlifować - skończyła ze słodkim uśmiechem.

- Pojutrze? No dobrze, pojutrze brzmi świetnie. I tak, Soren jak ma ochotę może przyjechać także. Dawno go u nas nie było. Macie na coś szczególnego ochotę? Może udałoby mi się przygotować. - królowa nie szczędziła swojej dobroci i szczodrości. Odebrała pusty kieliszek od swojego gościa i odłożyła go na przyboczny stolik.

Blondynka rzuciła pytające spojrzenie na mentora, lecz zanim się odezwał ona to zrobiła korzystając z dobrego nastroju rozmówczyni i kiwnęła głową na krwawą scenę.
- Naprawdę niesamowicie pobudzające doznanie… dobry aperitif przed właściwym posiłkiem, który mam nadzieję pani, pojutrze zjesz razem z nami. - pochyliła się odrobinę w jej stronę.

- Posmakował ci? - roześmiała się oszczędnie królowa ale wydawała się rozbawiona i wcale nie zaskoczona taką reakcją. - Też za nim przepadam. Myślę, że powinno udać się zorganizować jakiś poczęstunek. W końcu nie ma co się bawić na suche gardło prawda? - nadal wydawała się być w świetnym i pobudzonym nastroju. Krwista atmosfera serwowana przez Krwawą Baletnicę udzielała się także jej. Chociaż lepiej nad sobą panowała niż większość widowni.

- Na sucho nigdy nie jest przyjemnie - Alessa skubnęła dolną wargę zębami, a potem kiwnęła głową - Dziękujemy ci pani za poświęcony nam czas, nawet mimo tego iż zawróciliśmy ci głowę w środku tak smakowitego performance. Pozwolisz zatem że na ten moment się oddalimy, by pojutrze pojawić się w twych progach po nastaniu zmierzchu.

- Ależ oczywiście kochanie. Na pewno czeka was jeszcze bardzo pracowita noc. Życzę wam szampańskiej zabawy. - primogen okazała pełne zrozumienie i nie blokowała dłużej dwójki swoich poddanych. Na pożegnanie cmoknęła się policzkiem o policzek ze swoją młodą różyczką a powstającemu Sorenowi podała dłoń do pocałowania też na pożegnanie. Po chwili dwójka wyszła z krwawej sceny na zewnątrz, za kotarę, znów wracając do tej większej, głównej sali.

- No, no… Spisałaś się moja droga. Tak ni z gruchy ni z pietruchy władować się samej Wiecznej Królowej do jej ulubionych lochów… I jeszcze cię cmoknęła na pożegnanie… Rany, ile ja się musiałem kiedyś nabiegać za nią aby dostać takiego całusa! A jeszcze wtedy nie była primogenem tylko hrabiną. No ale to było dawno. Wtedy nasz książę był takim smykiem jak ty teraz. No może jak Musette albo jakoś tak, młody w każdym razie. Dobra, stare dzieje. To moja piękna pani, na co masz teraz ochotę? - Soren jakby odetchnął świeżym powietrzem hedonizmu i dekadencji jaka panowała w tym orgiastycznym pomieszczeniu. I dał upust swojemu wrażeniu na wrażeniu jakie jego młoda spokrewniona wywołała na królowej. Nawet jeśli ta nie straciła panowania nad sobą i zachowywała się z iście królewską godnością. Na koniec znów podał ramię towarzyszce i gotów był iść dalej. Ale niespodziewanie roześmiał się wesoło jakby coś mu się przypomniało.

- Widziałaś całą tą koterię przy krwawej scenie? Może nikt się nie gapił tak ewidentnie na nas. Ale na pewno wszyscy to widzieli. Że siedziałaś obok królowej na sofie. I to na pewno się rozejdzie po mieście. Zwykle jak ktoś nie jest jej zaufanym to stoi podczas audiencji chyba, że ona zaprosi go czy ją aby spoczął. A ciebie zaprosiła prawie od razu. Od razu widać, że cię lubi a przynajmniej u niej też jesteś na topie. Wystarczyło tylko tam pójść. - objaśnił jej kolejne zawiłości dworskiej etykiety i zależności. Jakie komuś z zewnątrz mogły umknąć. No i pewnie miał satysfakcję, że miał rację.

Zadowolenie mauli było też zadowoleniem jego potomka, chociaż ten zaczął myśleć odrobinę bardziej rozsądnie dopiero gdy wrócili na korytarz zostawiając za sobą krwawy balet i powietrze tak gęste że musieli się przez nie przedzierać prawie na siłę. Wcześniejsza złość z powodu pozostawienia samej na górnym piętrze klubu też Torreador minęła. Nie pamiętała już o niczym złym, za to z ekscytacją patrzyła w przyszłość. Przynajmniej do rana.
- To pewnie przez tę sukienkę, w końcu projekt od Givenchy - odpowiedziała rozbawiona, obejmując mocno ramię w garniturze. - Dziękuję, to było naprawdę ciekawe doświadczenie. Mam tylko nadzieję, że nie chowasz urazy za nasze powitanie, ani za moją propozycję na spędzenie nocy w Luwrze. Mówiłeś z takim przekonaniem, że i ja chciałam je zobaczyć… będziesz, prawda? - spojrzała na jego twarz.
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji
Sonichu jest offline