Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2022, 18:32   #58
Sonichu
 
Sonichu's Avatar
 
Reputacja: 1 Sonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputacjęSonichu ma wspaniałą reputację
- Ależ oczywiście kochanie. Poza tym naprawdę dawno tam nie byłem. A miło wspominam. Zobaczyć naszą królową w akcji, ze szpicrutą i tak dalej… Tak, to jest godne uwiecznienia przez malarzy i poetów. Prawdziwa pani na włościach, władczyni niewolników, królowa hedonistów i majordom ladacznic. Jest cudowna. A poza tym… - maula pokiwał głową jakby ostatnią wizytę w lochach pod Luwrem na tyle ciepło wspominał, że chętnie by odwiedził je ponownie. Po czym rozmarzył się nieco na temat możliwości, charakteru i umiejętności ich królowej. Na koniec ściszył głos jakby zamierzał jej powiedzieć coś dyskretnego.

- A poza tym mówią na nią też Królowa Marionetek. Na pewno nie raz się jeszcze zdziwisz kogo ma w kieszeni. Wielu jest takich co z ochotą spełnią jakąś prośbę czy życzenie swojej królowej w zamian za kroplę jej łaski i promienny uśmiech. Wszędzie ma jakichś dłużników czy adoratorów. Ona nie musi nikogo rozrywać kłami czy pazurami. Wyraża życzenie i zawsze znajdzie się chętny który je spełni. - podpowiedział jej o kolejnym detalu z charakteru ich primogen.

- Trzeba będzie więc z nią dobrze żyć nie tylko po to, aby twoja głowa została bezpiecznie na karku. W takim razie cokolwiek będzie dalej nie mogę dać plamy, to by było głupie - blondynka trawiła informacje, układając je w głowie. Gdyby tylko udało się jej utrzymać zainteresowanie primogen mogli na tym naprawdę wiele ugrać. Zapowiadało się… pracowicie. Gdzieś w tylnych zakamarkach mózgu zanotowała aby porozmawiać z siostrą, że już chyba nadszedł czas aby wzięła na siebie więcej obowiązków klubowych. W wyobraźni widziała minę Ophelii która z zadowoleniem nie będzie miała nic wspólnego. Opieka na Miroir Noir stanowiła kotwicę starszej de Gast ze światem ludzi i dobry miernik jak mocno zaczyna się odklejać od świata śmiertelnych.
- Myślę, że najwyższy czas iść do Monique i reszty. Liczę że chociaż ty nie masz żadnych większych zadr z nią, Josette albo Hetmanem.

- Nie, raczej nie. Nic o czym bym wiedział. - Soren zmarszczył czoło jakby przeszukiwał pamięć ale widać nic podejrzanego nie znalazł co by mogło zaważyć na spotkaniu z powyższymi osobami.

- A tak, mieć względy i łaskawe oko u kogoś takiego jak primogen daje niesamowite możliwości. Trochę jestem ciekaw czy nasza królowa wspomni coś w poniedziałek o tej naszej zabawie z Monique. Chociaż nie spodziewam się kłopotów. To raczej nie takie stadium co by jedna drugiej planowała urwać głowę przy pierwszej okazji. Ot odkąd Noel przejęła ten klub coraz więcej gości tu przychodzi. Zresztą z Aishą i tymi jej orgiami płodności w pogańskim stylu podobnie. No i sama widziałaś, trudno powiedzieć aby któraś z nich była jakaś szpetna prawda? - powiedział gdy szli już korytarzem i wskazał palcem na te gdzie była “6-ka”. Wciąż wydawał się podekscytowany zaskakująco owocnym i pozytywnym spotkaniem z ich własną primogen. Ale już się przestawiał na to co na nich czekało za drzwiami. Jak je otworzyli to w środku zastali całkiem znajome twarze. Jewel, Fifi i Monique.

- O, część! Fajnie, że już jesteście! Wreszcie udało mi się urwać i mogę też się poczuć gościem na własnym przyjęciu! - roześmiała się długonoga blondynka jaka z dwiema brunetkami stała przed ścianą z wieszakami na jakich były zawieszone różne gadżety do dyscyplinowania. Każda z nich coś trzymała, oglądała i chyba właśnie o tym rozmawiały. W pokoju był kwadrat zrobiony z materaców chyba za synonim łóżka i numerków nie na podłodze. Do tego wspomniane wcześniej przez gospodynię dyby. Obite czarną skórą i w sam raz aby kogoś tam zamknąć. Pod ścianą jeszcze krzyżak do mocowania skazańca, klatka w rogu i sporo innych bajerów do zabawy na ostro.

- Cudownie - wyrwało się de Gast gdy ze szczerą ekscytacją oglądała kolekcję zgromadzoną w prywatnym loszku. Przeszła pod dyby, przesuwając dłonią po czarnej skórze i zaśmiała się , obracając na pięciu aby w paru susach doskoczyć do gospodyni.
- Doskonale… - wymruczała zarzucając jej ramiona na szyję i zbliżając twarz do jej twarzy - Naprawdę doskonale… wyglądasz na zmęczoną tymi wszystkimi obowiązkami, może odpocznij chwilę? Te dyby rzeczywiście wyglądają na diabelnie wygodne… - więcej nie dała rady powiedzieć, bo drzwi skrzypnęły i do środka wparował kolejny gość na którego widok Torreador uśmiechnęła się promiennie wyciągając dłoń. Z drugiej strony czuła obecność mauli, dwie laleczki też stały całkiem niedaleko.

Jak tak jedna blond wampirzyca objęła drugą i znalazły się tak pierś w pierś to od razu wyczuła, że gospodyni jest już na wstępie nieźle podejscytowana. Zdradzał to blask jej oczu i przyspieszony oddech. Nawet co nie tak częste u spokrewnionych pewien rumieniec na licu.

- Oh, pamiętałaś. - zamruczała z zadowolenia Malakavianka jakby miło jej się zrobiło, że te rozmówki na górze o dybach i pejczach to nie były tylko puste słowa. - I tak, z tych wszystkich zabawek co tu są to najbardziej lubię właśnie te dyby. No ale oczywiście to twój wieczór więc chętnie dostosuję się do twoich wymagań i zachcianek. Mam nadzieję, że będą nieprzyzwoite. - powiedziała nakręcając się jeszcze bardziej jak początek zabawy już był tuż tuż. No ale Hetman wpadł do środka z iście punkowym wdziękiem, dyskrecją i finezją.

- A to tutaj! Kurwa nie byłem pewien jaki to miał być numer ale mi… Dobra chuj w to. - punk zamknął za sobą drzwi, wparował do środka i w pierwszej chwili przeskanował otoczenie.

- Cześć tatuśku. No możesz zostać. Ale trzymaj się ode mnie z dala. Przyszedłem tu na gorące foczki. - na chwilę zawiesił wzrok na Sorenie co był tu poza nim jedynym mężczyzną i jakby od początku chciał ustalić klarowne zasady.

- No to nie powinniśmy mieć zwady. Jestem tu dokładnie z tego samego powodu. Coś do picia? - maula blond Torreador zachował godność i pogodę ducha i wskazał pytająco na stół gdzie były jakieś przekąski i butelki.

- No pewnie! - ukraiński punkowiec uśmiechnął się ochoczo jakby pierwsze lody zostały przełamane. I wrócił do taksowania żeńskiej części towarzystwa. - Monique? A co ty tu robisz? Przyszłaś pokazać pokój czy co? - zagaił do blond gospodyni w srebrzystej, cekinowej mini z dekoltem prawie do pępka.

- A to już pytaj Alessandry. Dzisiaj jestem jej gościem i ona tu rządzi. - Noel beztrosko machnęła swoją zgrabną dłonią i przekazała pałeczkę rozmowy i władzy blondynce w ekstrawaganckiej kreacji.

De Gast machnęła ręką i patrząc na Sorena puściła mu oko, ale to jej służki z ruszyły z miejsca, biorąc się za obsługę minibarku.
- Oh kochanie… - z niewinnym uśmiechem na ustach, obracając głowę do Brujah - Przecież mówiłam ci że będziemy we cztery - ruszyła w jego stronę biorąc za ręce pozostałą dwójkę i udała że coś jej się przypomniało.
- Ale to było zanim zrobiła się nas piątka, z Sorenem szóstka. Szóstka do szóstki pasuje idealnie. Mam nadzieję, że nie przestraszy cię nadmiar uwagi. - puściła dłonie gdy znalazła się blisko aby je przenieść na pierś punka. Zaczęła powolny proces wydobywania go ze skorupy.
- Nie wyglądasz jak ktoś, kto boi się kogokolwiek i czegokolwiek, a moja droga przyjaciółka naprawdę jest w ogromnej potrzebie. Kto jak nie ty mógłby uratować ją z opresji, nas przy okazji też?

To, że Hetman też już przyszedł nakręcony na właśnie taką zabawę nie dało się przegapić. Jak tylko Torreador podeszła do niego i zaczęła zdejmować jego skorupę ten bez ceregieli trzepnął ją w prawie nagi, zgrabny pośladek i z wyraźną przyjemnością złapał i bez skrupułów pomiędlił. Musiało mu się to podobać bo zaśmiał się chrapliwie a cała akcja rozbawiła resztę towarzystwa. Dał z siebie zdjąć kurtkę i został w samym podkoszulku z jakimiś punkowymi kapelami.

- Ano tak… Szóstka do szóstki, no tak… - pokiwał głową i znów przesunął się spojrzeniem po towarzystwie jakby liczył czy faktycznie jest sześć osób. - I co mówiłaś? Że twoja kumpela ma kłopoty? Która? Ktoś ją zaczepia? Trzeba komuś spuścić łomot? Komu? Dla mnie to żaden problem. Tylko powiedz komu. - jakby otrząsnął się i chętnie wziął od Jewel kieliszek z czerwonym i nieco gęstym płynem sugerującym krwawą domieszkę. Na chwilę zawiesił wzrok na przednich a jak się odwróciła to tylnych wdziękach tancerki z Miroir Noir. Ale nawijał jakby chodziło o jakieś standardowe bójki i punkowe klimaty.

Przyjmując kieliszek blond Torreador spojrzała znacząco na Fifine. Ta w lot złapała o co chodzi i zgrabnie doskoczyła do Jewel pomagając jej wydostać się z sukienki, potem role się zamieniły, a obie lalki zostały w samych wysokich obcasach tuląc się do siebie i wodząc dłońmi po piersiach i brzuchu tej drugiej, tłumiąc niecierpliwość.
- Josette, ma okropny problem - de Gast przyznała z czymś na kształt smutku, zabierając się za punkową podkoszulkę - Aby go rozwiązać potrzebna będzie naprawdę spora buława i dużo siły.

Drzwi skrzypnęły ponownie ale tym razem ich framuga nie jęknęła jak przy nadejściu Brujah gdy ten walnął skrzydłami o ścianę. Otworzyły się nieznacznie, wpuszczając do środka recepcjonistkę.
- Ah, Juliette! - Alessa przypomniała sobie o niej i zarządziła - Ptaszyny, pomóżcie jej. Przecież widać że potrzebne jej wsparcie.

- O, to zdążyłam. Bo byłam siku. Bałam się, że nie zdążę. - Juliette wyraźnie ulżyło, że nie musi dobijać się do drzwi. I ciekawie zerkała na towarzystwo jakie się tu skumulowało od jej wyjścia. A to chętnie zerkało na dwie modelowe brunetki które na polecenie szefowej zostały w samych szpilkach. I zaczęły ze sobą się tak ładnie i malowniczo bawić. Jednak gdy wpadła urocza recepcjonistka na której młoda Torreador zrobiła tak niesamowite wrażenie to szybko zrobiły się trzy.

- Więcej masz tego na sobie niż my. - zaśmiała się Fifine bo śmiertelna pracownica klubu wciąż była w swoim gorsecie, koszuli i mini w jakiej pełniła dyżur w recepcji. Ale dziewczyny chętnie i widowiskowo sobie z tym poradziły. Te z klubu Torreadorów wspólnie zaczęły poznawać smak nowych ust i dotyk nowego ciała. A recepcjonistka Malakvianki chętnie im się zrewanżowała. Więc szybko też została w samych pończochach i szpilkach.

- Aha. Taka pomoc. Josette? Która to? - Hetman zapatrzył się na to widowisko ale chętnie dał zdjąć z siebie podkoszulek. I w końcu skoncentrował się na blondycne jaka go rozbierała. Ona zaś widziała liczne, niezbyt wyrafinowane tatuaże na jego ciele i skórzany rzemyk z wisiorkiem z ukraińskim trójzębem. Nie wyglądał na przesadnie umięśnionego ale na dotyk czuła krzepkość tego co miał pod skórą. Sam zaś roześmiał się chyba z własnej pomyłki o co chodziło z tą pomocą. Tylko po samym imieniu to jeszcze nie był pewny o którą pannę chodzi. Wtedy rozległo się pytanie i Monique podeszła aby otworzyć drzwi. Po chwili do środka weszła ostatnia z zaproszonych. Uściskała się z gospodynią jak dwie koleżanki co się dawno nie widziały i primogen Tremere z ciekawością obejrzała sobie towarzystwo jakie się tu zebrało.

- No, no… Ale skład… Iście dream team… - prawie gwizdnęła z ekscytacji. Wzrok spoczął na obu mężczyznach i na dłużej na trójce już prawie rozebranych ślicznotek. - Strasznie apetycznie wyglądacie. Nie wiem co robiłyście i co zamierzacie ale kontynuujcie proszę. - powiedziała z psotnym uśmiechem ale podeszła do Alessandry i Hetmana. Zresztą Monique też.

- Monique mówi, że to ty dzisiaj jesteś tu gospodynią i wszystkim dyrygujesz? - zapytała rudowłosa zdradzając co pewnie tak sobie szeptały z Malakavianką w drzwiach na wejściu. Ta zaś stanęła obok i wydawała się bardzo zadowolona, że ta zamknięta impreza zaczyna się tak ekscytująco.

- Skoro tak uroczo prosicie nie mam serca odmówić - Torreador machnęła na służki i po chwili zaczęła się główna część nocy na którą tyle czekała, gdy żywe i ożywione ciała splatały się ze sobą, łącząc w jeden organizm pełen ruchu, jęków, westchnień i przyspieszonych oddechów. Rozpadał się on co pewien czas aby połączyć się w inny sposób, a zabawa zaczynała się od nowa, i znów od początku, póki godzina nie zrobiła się późna, zmuszając wielogłową bestię do zalegnięcia na dywanie mokrym od mieszanki krwi oraz innych płynów gdy nikt nie miał już sił na poruszenie choćby końcem kła.
 
__________________
Adeptus Mechanicus inkantujący litanię dekontaminacji sarkofagu Rodowicz między cyklami jej odmrażania i ponownej hibernacji
Sonichu jest offline