Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2022, 07:32   #12
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Kitty powoli pokręciła głową… na boki. Mogło to wiele oznaczać, ale było chyba negatywnym gestem. Spojrzała jeszcze na chwilę w jej twarz, a później… na jej cipkę.

I nagle w nią splunęła.

Jednocześnie, prześlizgnęła się w górę ciała niebieskoskórej, szybko, drapieżnie, by być twarzą w twarz. Swoimi nogami rozchyliła jej uda, po czym w nią weszła. Tak od razu, głęboko, i mocno…
- Achhhhh!! - Zajęczała Khizi głośno. - Mmmm… jejciu… zajebisty jest ten kutas, wiesz? - Dodała po chwili, choć z początku wyglądała na nieco zaskoczoną i przestraszoną, tak niewiele jej zajęło, by jej twarz wyrażała może i leciutki ból z szybkiego i nagłego wejścia, ale i dużą przyjemność i zadowolenie z tego, co zrobiła jej Kitty.
- Wiem… - Mruknęła Kitty, po czym pochwyciła ręce dziewczyny, trzymając je trochę mocno za nadgarstki, kładąc nad jej głową. Zaczęła się w niej powoli poruszać, wpatrując w twarz kochanki, a ich piersi słodko ocierały się o siebie.
- Mmmm… skąd… to cudo… wzięłaś… i… - Zawstydziła się Khizi na swoje pytanie, chowając główkę na bok, ale dalej z przyjemnością przeżywała to, co z jej ciałem robiła Kitty. - I… masz może tego więcej, żeby się… podzielić?
- Bądź… ty… już… uchhh… cichutko… - Kitty poruszała rytmicznie biodrami, odnajdując i usta Khizi, by zamknąć je namiętnymi pocałunkami.
Niebieskoskóra przyjemnie wiła się, pieszczona penisem, ciałem oraz językiem Kitty. Jej cipka po już wcześniejszych zabawach była przygotowana do zabawy, właściwie teraz już powolutku ponownie zmierzała, by zaraz trysnąć, jak mogła wyczuć księżniczka. Kitty cofnęła się więc nieco z kochanki, po czym klęcząc między jej nogami, pochwyciła je pod kolanami, nieco unosząc, i rozchylając na boki, po czym przystąpiła do finalnego ataku…

- Ahhhh!!! - Znów głośno jęczała Khizi, spoglądając z otwartymi ustkami na Kitty. Przez chwilę jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała, zaraz także wystawiając swój języczek na zewnątrz i przymykając mocno oczka. Zaraz Kitty poczuła, jak Khizi złapał bardzo mocny skurcz, a jej cipka ponownie zalała się obfitością soków. I tak wszystko z kolei pięknie na dole pulsowało… że aż wypadł z niej jej koreczek, w momentach spełnienia - Achhhhhhh… Mmmmmmm… - Głośno jęknęła i zamruczała, zerkając niepewnie na Kitty. Ta z przymkniętymi oczkami, posuwała ją szybkim tempem, oddając się przyjemności, a gdy usłyszała jęki spełnienia kochanki, uśmiechnęła się, i na nią spojrzała… wytrącając tempo. W końcu się zatrzymała całkowicie.
- Słodyczy ty moja… - Szepnęła dziewczyna, i z niej wyszła. A potem mocniej przycisnęła jej nogi w górę, w kierunku głowy, przez co Khazi była bardziej wypięta… i penis Kitty zaczął się wwiercać w jej drugą dziurkę, z szelmowskim uśmieszkiem dziewczyny.
- Złap swoje nogi… - Sapnęła.
- C-co… - Khizi jeszcze przez momencik nie potrafiła ogarnąć, co się dzieje, przeżywając jeszcze swój orgazm. - Aaa… jasne! - Jej minka była dość przerażona, ale postąpiła zgodnie z instrukcją. Jej druga dziurka rozszerzyła się, co pewnie było dużo prostsze dzięki długiej obecności w niej koreczka, który teraz wesoło bzyczał gdzieś po łóżku.

Po kilku głębszych oddechach obu, Kitty wtargnęła w końcu w wąską dziurkę pupeczki, po czym zaczęła się w niej bardzo powolutku poruszać… jęcząc przy tym dosyć głośno.
- Aaaaleee… wąziutkaaa… mmmm… i tak… ochhh… przyjemnaaa… cudownaaa… - Dłońmi trochę mocniej naparła na nogi Khizi, przez co te już były… niemal przy jej własnej głowie??
- Ahhh… Ochhh… - Twarzyczka Khizi wyglądała już na dość zmęczoną, ale ciągle odczuwającą przyjemność. Jej soczki wydobywające z cipki, spływały na kutaska Kitty, powodując, że i tam zaczęło lekko chlupotać, a także było łatwiej się poruszać.

Kitty po paru chwilach przyspieszyła… a jedną dłonią, jej wierzchem, zaczęła nawet znowu masować cipkę Khizi. I nie trwało to już długo, gdy fioletowowłosa zaczęła się w niej poruszać coraz śmielej, i głębiej, by w końcu wśród głośnego jęku, spuścić się do wnętrza pupki, zalewając ją gorącym nasieniem…
- Ahhhh!! Ahhh! Ahhh… ahh… - Puściła w końcu dziewczynę, odstąpiła od niej, wyszła z mlaskiem z jej ciałka.

Padła na łóżeczko obok niej, po czym przyciągnęła ją do siebie, oplotła nogami, otuliła rękami. Ciężko dysząc, całowała ją lekko po włosach.
- Wymęczyłam cię? Przepraszam… - Szepnęła jej do uszka.
- Troszeczkę… Z początku… było mi dziwnie, ale później już tylko przyjemnie. - Odpowiedziała uśmiechnięta Khizi. Sięgnęła dłonią do swojej pupki, nabierając tam nieco… nasienia Kitty, po czym przyłożyła palec do ustek i zlizała. - Mmm… całkiem jak… dobra… sperma…

Kitty zachichotała.
- A co, znasz się?
- Kilka razy spróbowałam… - Lekko się zawstydziła. - Ale o ile nie przepadasz za samymi kobietkami, to nie wyglądasz na taką, co by też nie mogła o sobie tego powiedzieć. - Również zachichotała Khizi.
- No jasne… ostatnio to byłam prawie cała, z góry do dołu zaspermiona… - Powiedziała Kitty, i tym razem zaśmiała się już głośno, na wspomnienie wytrysku jaszczura.
- Wooooow… - Odpowiedziała Khizi z wymieszanym w głosie podziwem i zaciekawieniem. - A kto aż tak? Chyba, że… kilku?
- Jeden. Duży był… oj duży… - Mruknęła, jakby z rozmarzeniem - Ale i mnie tak rozepchał, ze trzeba było po, maści leczniczej używać - Parsknęła, i mocniej się do niej przytuliła.
- Ałłł… Na samą myśl… - Powiedziała lekko zaskoczona. - No ale jak miałabym się po kimś spodziewać takich przygód, to po tobie.

Kitty znowu zachichotała. I pocałowała niebieskoskórą w policzek.
- To co, siusiu? Prysznic?
- Umm… to i to by się przydało… chociaż nie wiem, czy uda mi się skupić i po tym na pracy… - Odpowiedziała Khizi z lekko skrzywioną buźką.
- Oj tam, oj tam - Kitty klepnęła ją w pośladek, po czym znowu pocałowała w policzek - To ruszaj się piękna… ty pierwsza.

Dziewczyny kolejno skorzystały z toalety, prysznica, wypiły trochę alkoholu, pogadały, pośmiały się, aż w końcu Khizi uznała, że już późno i jednak dokończy robotę. Z lekką obawą wzięła się ponownie za element, przy którym poprzednio została zaatakowana, jednak Kitty jakoś wytrzymała i tym razem pozwoliła wykonać pracę niebieskoskórej. Chwilę jeszcze potestowała, posprawdzała, nauczyła Kitty korzystać z systemów i była gotowa.
- Tooo…. ile chcesz mi zapłacić? - Spytała Khizi niepewnie, wyciągając na koniec mobilny terminal do przyjęcia płatności.
- Jejku… - Kitty pokręciła głową, po czym… pokazała Khizi jęzorek - A ile chcesz?
- Umawiałyśmy się na sto tysięcy… ale… - W oku Khizi coś błysnęło. - Wiesz, to karta jednorazowa, sto tysięcy na pewno na niej jest, a może i więcej… mogłybyśmy spróbować to więcej… wziąć. Dzielimy się pół na pół?
- Robić Khaya w ciula? No nie wiem… pomógł mi, a teraz go tak wyrolować? - Kitty założyła rękę na rękę.
- Hmm… no jak sobie chcesz. Ja tam nie mam wielkiego zaufania do… ludzi od handlu informacjami. To prawie zawsze śliskie typy. Czyli stówa? - Zapytała Khizi na koniec, jakby jeszcze miała nadzieję na zmianę zdania swojej klientki.
- Skarbie… nie bądź pazerna? - Kitty zmrużyła oczka.
- Ech no, sama dałam się wyruchać, a ty mi nie dajesz kogoś wyruchać. - Przez chwilę Khizi utrzymała poważną minę, ale zaraz się zaśmiała. Wklepała na terminalu 100.000 unikredytów i oczekiwała na kartę Kitty.
- Raz tak, raz tak… - Księżniczka zerknęła na kwotę, i drgnęła jej brewka. Nic jednak więcej nie powiedziała, i podała kartę.

Khizi przyjęła płatność, co chwilę się procesowało, aż w końcu było gotowe. Po transakcji jeszcze sprawdziła, ale karta Kitty była już nieaktywna.
- Okej, było to specyficzne zlecenie, ale… przyjemne. - Uśmiechnęła się niebieskoskóra. - Jakbyś jeszcze chciała skorzystać z moich usług, to… chcesz kontakt?
- Jasne… - Kitty uśmiechnęła się szeroko. Khizi przekazała jej… niebieską plakietkę ze swoimi danymi, po czym zebrała się już dość pilnie do swojego sklepu, bo zdała sobie sprawę, że była już kilka godzin temu umówiona na spotkanie z kilkoma klientami, bo nie spodziewała się, że tak długo zajmie jej praca u Kitty. Po tym księżniczka została już sama, musząc planować, co dalej.
- Hmmm… - Zamyśliła się Kitty, drapiąc po łepetynie, po czym spojrzała w stronę miejsca, gdzie przebywał robocik w stanie chwilowego spoczynku - Hej Bob! Wstawaj!
- Tut… - Bob powoli wybudzał się ze stanu uśpienia na hasło podane przez Kitty. - O… czy… Nuchianka już odeszła? Tuuut… czy… nie grzebała za dużo po statku? - Z dziwną jak na niego ciekawością zapytał robot.
- A co się tym tak interesujesz? - Spytała Kitty - Wyszukaj mi te trzy statki, gdzie teraz są… - Dziewczyna dała mu dane, jakie otrzymała od cyborga-kowboja.
- A… już się tym zajmuję! - Odpowiedział speszony nieco Bob i potuptał do komputera pokładowego.

- Ja na chwilę znikam w sypialni… - Kitty udała się, gdzie powiedziała, po czym poprzez osobisty mini-komputerek, próbowała skontaktować się z jaszczurem.
- Taaak? - Odbierając rozmowę, zapytał z uśmiechem na ustach Khay, który znajdował się już w swoim klubie, ktoś pospiesznie zamykał drzwi w jego loży, a z klubu dobywała się elektroniczna muzyka. - W czym mogę służyć wspaniałej Kitty?
- Hiiiiiii Wielki Khayyyy! - Słodko powiedziała księżniczka, i szeroko wyszczerzyła ząbki - Chciałam tylko powiedzieć, że robota skończona, z tymi… danymi, no wiesz… - Mrugnęła do jaszczura - I jeszcze raz pięęęęknie dziękuję… ruszam dalej w drogę, ale niedługo się odezwę, i pewnie też wpadnę.
- Och, bardzo mi miło, że zadzwoniłaś po… robocie. - Pokłonił się lekko Khay. - I cieszę się, że chcesz kiedyś zajrzeć. Mój klub i moje mieszkanie są zawsze dla ciebie otwarte.
- Słodko to słyszeć… na pewno się zjawię - Przejechała języczkiem po ustach - Na kolejną lekcję… tajnych chwytów Quimbiańskich - Zachichotała.
- Haha! - Przyjaźnie zaśmiał się Khay. - Czyli teraz mam mieć na wszelki wypadek u siebie maści… nie tylko na rany zewnętrzne?
- Zobaczymy, co tym razem… się wydarzy - Powiedziała Kitty, po czym powoli rozpięła kombinezon… i pokazała Khay'owi swoje cycuszki, którymi nawet do niego figlarnie pomachała.
- Och, Kitty… - Khay oblizał swoim długim jęzorem wargi, dość chętnie zresztą go jej ukazując. - Gdyby nie to, że zapewne się spieszysz… już bym chciał być przy tobie.
- Postaram się szybko wrócić, mój Wielki Jaszczurze - Zaśmiała się, a jej piersi słodko się zatrzęsły - Ok, to trzymaj się, paaaaa!
- Żegnaj wspaniała! - Pożegnał się Khay, rozłączając rozmowę.

Dopiero teraz, w momencie rozłączenia, gdy szum rozmowy, a także odgłosy klubu, w którym był Khay nie były już słyszalne, do uszu Kitty doszło nerwowe zawodzenie Boba.
- Jaaak to? Musisz je znaleźć! To był rozkaz! Nie tylko mój, ale i Kitty! - Chociaż nic to nie wnosiło, bo z komputerem pokładowym porozumiewali się jedynie przez klawiaturę, to robot próbował słownie wzmocnić przekaz wstukiwany w przyciski.
- Co się tam dzieje?? - Kitty wyparzyła z sypialni, podnosząc suwak kombinezonu nieco w górę…
- Tuuut… Kitty, znaleźliśmy tylko jeden statek z trzech… z pozostałych jeden zdaje się maskować, co jest ponad możliwości naszego komputera, by odszyfrować…a trzeci… jakby się rozpłynął w przestrzeni kosmicznej. - Gorączkowo tłumaczył Bob.
- No to ten jeden… gdzie jest, co o nim wiadomo, daleko trzeba lecieć, blabla… dawaj Bob co masz.
- Tuut. Znajduje się on obecnie na planecie Daberon, to mały frachtowiec handlowy, kapitanem statku jest Nash Tarf, z rasy Qunni, z planety Nobos. - Analizował dane z komputera Bob. - To… futrzaste, humanoidalne istoty z dwiema parami rąk. A dotarcie na Daberon zajmie nam… niecałe dwa dni, to dobrze skomunikowana, centralna część galaktyki.
- Heh, to będą nudne dwa dni? - Kitty spytała, jakby samą siebie, i parsknęła.
- Przydałby ci się odpoczynek, Kitty. - O dziwo z troską odpowiedział Bob. - Ostatnie dni są dla ciebie bardzo męczące… twoje parametry życiowe są nadzwyczaj niestabilne.
- Marudzisz Bobby… - Dziewczyna poklepała go lekko po metalowej głowie, po czym usiadła w fotelu pilota - No to odlatujemy z tej stacji…

***

Prawie dwa dni lotu, to masa czasu, by odpocząć… oraz się nudzić. Kitty zajęła się więc różnymi, drobnymi sprawami.

Ot porządki tu i tam, ćwiczenia, pranie, grzebanie za paroma rzeczami w Holonecie, wysłanie wiadomości do Vivi ze zdjęciem… Kitty z twarzyczką przy wielkim penisie, hihi.

Raz się nawet schlała procentami w sypialni, raz oddała chwili zapomnienia z samą sobą, używając paru zabaweczek z zakamarków szuflady…

***

“Jastrząb” w końcu natrafił na Daberon. Dziwną planetę, gdzie życie ludzkie skupiało się głównie wokół pierścienia wybudowanego wokół całej planety. Ona sama miała sporo bogactw naturalnych, minerałów, zasobów, ale także miała bardzo żyzne gleby. Tak żyzne, że aż zagrażały rolnikom, którzy spędzali przy nich zbyt dużo czasu.


Wokół miejsc styku z pierścieniem, tworzyły się miasta, bowiem życie w tych pierścieniach było najdroższe i zarezerwowane dla bogatych właścicieli ziemskich.

- Tut! Tut! Kitty! - Odezwał się nagle Bob. - Musimy podać kontolerom lotu nasze dane. Podajemy… te co zawsze, czy te nowe… od Nuchianki? - Robot nie brzmiał na zbyt szczęśliwego mówiąc o tym, co zainstalowała im na statku Khizi.
- Uaaach… - Kitty ziewnęła, wybudzona, po czym zwlokła się z łóżeczka, w samej bieliźnie, i z rozczochranymi włosami, człapiąc przez stateczek do kabiny pilota - No jasne, że nowe… mamy tajną misję Bobby, teraz jesteśmy… agentami!
- A-agentami? Ja też? - Bob złapał się swoimi malutkimi, mechanicznymi łapkami za głowę. - Ja… nie zostałem przeszkolony! To znaczy… nie mam takiego modułu oprogramowania!- Ale… Ach! - Szybko zaczął coś wstukiwać w klawiaturę komputera pokładowego. Sam statek zaraz już miał znaleźć się na lądowisku.

Kitty usiadła na fotelu drugiego pilota, po czym się nieco przeciągnęła. Spoglądała przez chwilę z zaciekawieniem przez okna na widoki przed nimi… a Bob lądował.
- No jasne, ty też agentem! Mamy misję ratowania naszej planety! Ale ani mru mru spotkanym po drodze… ja teraz, do odwołania, nazywam się Loola Thabezza, z Obizy 6, jasne? I nie rozbij nas, co? - Powiedziała dziewczyna, zerkając na robocika.
- Do tego akurat nie potrzebuję oprogramowania agenta… - Odparł lekko naburmuszony Bob, zajmując się już rzeczywiście lądowaniem.

Po kilku minutach Kitty poczuła znajome, lekkie szarpnięcie, zwiastujące, że statek postawił się na powierzchni lądowiska. Te wyglądało jak najbardziej standardowo, choć dość nowocześnie.
- Kitty… - Nagle odezwał się znów Bob. - Niestety lotnisko nie pozwala na zdobycie informacji, gdzie obecnie znajduje się ten statek, którego szukamy… a takich lądowisk, jak to, wzdłuż tego pierścienia… jest co najmniej szesnaście.
- Wrrrrr! - Dziewczyna autentycznie zawarczała, po czym głęboko westchnęła - Dobra, to się wypytam twarzą w twarz… - Wstała i poklepała głowę Boba - Idę się ubrać…
- Powodzenia Kitty! - Z entuzjazmem krzyknął robot. - Ja… mam iść z tobą? - Zapytał już z lekkim przestrachem w głosie.
- A chcesz? To możesz! - Odpowiedziała dziewczyna z sypialni, ubierając się już.
- Tuuut? - Z zaciekawieniem pisknął Bob, choć w momencie posmutniał.. - To miłe Kitty, że chcesz mnie zabrać, ale… Skoro ty dbasz o brak wykrycia twojej tożsamości, to… ja nie mam fałszywej. A ktoś może mnie powiązać z tobą, w końcu widziano nas nie raz na różnych planetach…
- Ha! Masz rację! - Kitty spojrzała na Boba kiwając głową - I widzisz? Dobry z ciebie agent będzie! - Zaśmiała się wesoło.
- Dziękuję Kitty… - Dalej nieco pochmurnie brzmiał Bob. - To ja spróbuję jednak jakoś namierzyć te pozostałe statki.
- Tak jest panie agencie techniczny! - Dziewczyna mu zasalutowała z uśmieszkiem, po czym opuściła już stateczek - To ten… pilnuj naszej… ten… bazy operacyjnej! Niedługo wracam…
- Tak jest! - Odpowiedział robot, również… salutując po swojemu, co przy jego małych rączkach wyglądało dość komicznie.

Kitty wyszła ze statku na płytę lądowiska. Gdzieś z boku krążyły droidy transportowe, ale raczej z nimi nie można było pogadać. Za to… zmierzały one do innego statku, gdzie widziała jakąś w miarę humanoidalną postać. Z drugiej strony, od strony do korytarza, zauważyła pracownika lądowiska w stroju roboczym jasno na to wskazującym. Ale równie dobrze mogła pójść do głównej hali, podpytać tutejszą informację, czy jakichś innych bywalców.
- No to zobaczymy… - Kitty skierowała swoje kroczki do "robola" - Dzień doberek! Przepraszam, że przeszkadzam, mam sprawę! - Powiedziała słodziutkim tonem. Ten odwracając się o oglądając jej twarz, zdjął czapkę, odsłaniając swoją owłosioną, małpią twarz.


- Sucham? - Odpowiedział, brzmiąc, jakby trudność sprawiało mu mówienie we wspólnym języku.
"Kosmiczny małpiszon!!" - Przemknęło przez głowę dziewczyny, która parę razy zamrugała oczkami.
- Eee… bo ja… szukam kolegi, i on jest na statku o sygnaturze IWSY-3174 i chciałam spytać, czy pan nie widział? - Powiedziała Kitty ładnie się uśmiechając.
- Eee… - Podrapał się po głowie w typowy dla… małpy sposób. - Ja nie wiedzieć, gdzie ten statek. Ja… słabo kojarzyć po numer. - Spojrzał na Kitty, jakby było mu trochę głupio.
- Och… no nic się nie stało… - Uśmiechnęła się do niego - A kto wiedzieć? - Dodała.
- Nie przedrze… nie mówić jak moja! - Zagotował się nieco “małpiszon”. - Ja rozumieć, kiedy kto mówić poprawno. Moja się uczyć! Nie lubić, kiedy się śmiać!
- Oj… nie gniewaj się… - Kitty zrobiła smutną minkę, i wbiła wzrok w podłogę, po czym zaczęła kiwać nieco tułowiem, jak robią małe, speszone dziewczynki - Przepraszam? - Zerknęła na niego.
- Już dobra. - Odetchnął nieco robotnik. - Ja mieć dobry wzrok i pamięć. Ja pamiętać obraz. Ty może pamiętać, jak wyglądać statek? Albo kolega? Ja może tak skojarzyć? - Spojrzał na Kitty, nie do końca będąc pewien, czy został zrozumiany.
- Uch… - Teraz ona podrapała się po głowie - No… handlowy był? - Powiedziała z rozbrajającym uśmieszkiem.
- Handlowy, to tu być dużo statek. - Wzruszył ramionami robotnik. - Jeśli ładna istota nie wiedzieć więcej, ja iść pracować.
- Och! Jestem ładna? Dzięękujęę! - Kitty szeroko się uśmiechnęła do małpiszona, i wyciągnęła rączkę, by pogłaskać go po głowie- To już nie przeszkadzam! - Niepewnie robotnik nieco się pochylił, umożliwiając jej pogłaskanie go. Po chwili odwdzięczył się tym samym, głaszcząc bardzo delikatnie jej włosy.
- Ale czemu nie powiedzieć, jak wyglądać kolega? - Jeszcze raz podrapał się po głowie. - Ja dobrze kojarzyć istoty.
- Bo ja z nim tylko pisałam… - Ściemniła dziewczyna - Ale czekaj… kapitanem statku jest Nash Tarf, z rasy Qunni, to coś da?!
- Rasa kuni? Ja… nie znać się za bardzo na rasy… - Znowu wyglądał na nieco zafrasowanego.
- Kurde… cztery ręce mają, czy coś, chyba dużo włosów? - Westchnęła Kitty.
- Cztery ręki? - Podrapał się znów po głowie, ale coś jakby mu zaświtało. - Dużo włosy… Kojarzyć jeden taki. Wczoraj. Pić w robotniczy bar. Nerwowy. Jakby ukrywać się. - Patrzył na Kitty zastanawiając się jakby, czy o to chodziło.
- No! No, to pewnie ten! No to gdzie teraz jest?? - Zamrugała oczkami do rozmówcy.
- Pić w robotniczy bar wczoraj. Może być tam też dziś? - Podrapał się po głowie, zadając ostatnie pytanie.
- Baaardzo dziękuję! - Kitty pięknie się uśmiechnęła, po czym… pocałowała małpiszona w policzek, i czmychnęła czym prędzej w swoją stronę.

Po chwili dotarła do głównej hali… która była dość opustoszała. Pewnie zgodnie z tym, czego o Daberon dowiedział się Bob, przez to, że lądowiska były rozciągnięte wzdłuż całego pierścienia wokół planety, ruch rozkładał się na te wszystkie mniejsze porty, nie generując w nich tłoku. Mimo to, zgodnie z międzyplanetarnym porozumieniem handlowym, tak samo, jak w każdym innym takim porcie, także tutaj musiała znajdować się informacja. Zza okienka wyłaniała się starsza, znudzona kobieta rasy ludzkiej.


- Dzień dobry pani! - Kitty wyszczerzyła ząbki - Ja bym poprosiła o informację, gdzie bar robotniczy!
- Dzień dobry. - Chłodno odpowiedziała Kitty kobieta z informacji, mierząc ją wzrokiem z góry do dołu. - Z nimi dobrze nie zarobisz. Raczej celowałabym w wyższą klientelę. - Dodała chłodno, ale też z jakąś… troską w głosie.
- Ja bym… uch… teges… zupkę mleczną chciała zjeść? - Zamrugała niewinnie ślipkami Kitty.
- Phi. - Prychnęła siwowłosa. - To czemu nie pytasz o miejsce z daniami mlecznymi?
- Słyszałam, że tam fajnie… - Powiedziała dziewczyna - A ja… no… lubię fajne rzeczy… i… w ogóle… - Położyła dłoń na blacie okienka, po czym przesunęła odrobinkę w stronę kobiety.
- Jak sobie chcesz… - Wystukała coś w komputerze, po czym zapytała Kitty. - Chcesz dane na swój nośnik, słownie, czy mam wydrukować?
- Słownie chyba najlepiej? - Kitty się słodziutko uśmiechnęła, a jej łapka już była głęboko w okienku, próbując dotknąć dłoni kobiety… - Pani pewnie nie zawsze taka formalna, co? Ja… potrafię być grzeczniutka…
- Poziom 3, aleja 48, budynek 27. Bar dla robotników, o który pewnie pytasz. - Wyglądała, jakby chwilę się wahała. - Słuchaj, dwadzieścia pięć lat spędziłam w zawodzie, który wydaje mi się, że ty też uprawiasz. Więc tym bardziej nie potrzebuję twoich usług. Jeśli chcesz znaleźć przyjazne miejsce do pracy, to poziom 8, aleja 12, budynek 6.

Kitty najpierw zamrugała oczkami, a potem cofnęła rączkę. Ale na jej ustach wyrósł wieeeelki uśmiech.
- A to ci suczka… och, przepraszam… pani suczka - Powiedziała księżniczka - Pięęęknie dziękuję za informację - Dodała dziewczyna, po czym cmoknęła w stronę rozmówczyni usteczkami.
- Proszę. - Sucho odpowiedziała kobieta, rzucając jeszcze nieprzyjemnie okiem na Kitty, po czym wróciła do klepania w klawiaturę komputera.
- Miłego dnia psze pani… - Kitty zachichotała, po czym ruszyła w dalszą drogę.

Obecnie znajdowała się na poziomie 5, jak większość lądowisk, musiała więc nieco zjechać w dół turbowindą. Nazewnictwo alei i budynków zdawało się dość logiczne, ale jasno wskazywało, że trzeba będzie podjechać taksówką lub wrócić się po hoverbike’a… no ale bar, to może i picie… a uj z tym!
- Taaaxiii!
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline