Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2022, 12:10   #13
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
W okolicy była tylko jeden, charakterystycznie żółty wóz, ale dość szybko ruszył w stronę Kitty po zawołaniu. Ze środka pojazdu wyszedł stary mężczyzna, bardzo czujnie oglądając całe jej ciało.



- Witam! Zapraszam, zapraszam! - Przyjaźnie zawołał, po czym podszedł pod tylne drzwi i otworzył je, dłonią zapraszając Kitty do środka, ze sporym uśmiechem.
- Poziom 48, aleja 27, budynek 3 - Powiedziała Kitty, pakując się do środka, wypinając pupkę przy wchodzeniu.
- Oj… - Kitty usłyszała coś w rodzaju siorbnięcia mężczyzny, gdy wchodziła. - Bardzo chciałbym, ale poziom 48… to już chyba tylko statki kosmiczne mogą osiągnąć. Poziomów zabudowań tutaj mamy 15, no w jednym wypadku 16. - Tłumaczył mężczyzna, mocno się w nią wpatrując.
- Uch… moment… coś porąbałam… - Powiedziała Kitty, i zaczęła wyliczać na palcach - Poziom 3, aleja 48, budynek 27, bar roboli, teraz pasi, panie starszy? - Zamrugała ślipkami wśród szerokiego uśmieszku.
- O tak, doskonale wiem gdzie. - Przez jego usta również przeszedł szeroki uśmiech. - Pierwszy raz tutaj? - Zapytał, ruszając pojazdem w stronę turbowind.
- A… w życiu… ja… czasem drogę gubię, ot co… - Ściemniła Kitty - Kiedyś w innych okolicznościach, teraz… bardziej prywatnie…
- Och, mamy chwilę, może opowiesz, jak to było kiedyś? - Uśmiechnął się taksówkarz. - Chętnie słucham takich opowieści moich klientów.
- Nie, dzięki… - Kitty wyciągnęła mini-komputerek, i udawała, że coś na nim robi…
- Jasne. Wolisz tryb gadatliwego taksówkarza, czy cichego, nieprzeszkadzającego? - Zapytał, chociaż jego wzrok wskazywał, jakby niezbyt mu pasowało, że Kitty wyciągnęła swój mini-komputer… w sumie sprawdzając, czy ma jakieś nowe wiadomości.
- Pan tam sam zdecyduje… ja mam nawet podzielną uwagę - Zerknęła na niego dziewczyna, uśmiechając się.
- Jak większość kobiet, haha! - Zaśmiał się lekko mężczyzna. - W przeciwieństwie do nas. Ale dla mnie kierowanie to już taka rutyna, że czuję, jakby samochód był przedłużeniem mojego ciała. Więc… trochę nudno tak tylko jechać. - Spojrzał znów w lusterko obserwując Kitty, czy reaguje jakoś na jego słowa.
- A jakiej… części ciała?? - Powiedziała Kitty i momentalnie ugryzła się w język, i zacisnęła mocno oczka. Boooaaah, ten jej niewyparzony dziubek…
- Jakiej? - Przez chwilę mężczyzna patrzył na nią dość dziwnym wzrokiem. - Nie ma jednej. Kierowanie, to ręce, nogi, oczy, mózg. Więc… tego wszystkiego na raz. - Kitty przez moment się wydawało, że pojazd, który dotychczas poruszał się dość logicznie w kierunku do celu, przybliżając się numeracyjnie do wskazanej alei, teraz nagle… się od niej oddalał.
- Ej panie… pan dobrze jedziesz? - Kitty uniosła brewkę.
- Jadę dobrą drogą. - Zdziwił się mężczyzna na słowa dziewczyny. - Ale jeśli coś nie odpowiada, mam zmodyfikować, to proszę mówić. - Spojrzał na Kitty przez lusterko z dość neutralnym wyrazem twarzy.
- Ehem… - Mruknęła dziewczyna, i wróciła do przeglądania mini-komputerka…

Jechali chwilę dłużej, już bez akompaniamentu paplaniny taksówkarza. Nagle jednak, Kitty usłyszała, jak zamki w taksówce się blokują, a przed nią… wyrasta przeźroczysta, pancerna szyba.
- Co jest?! - Wrzasnęła Kitty, po czym zaczęła walić butami po szybie.
- Ja kiedyś popełniłem spory błąd. I teraz nie mam wyboru. - Powiedział taksówkarz z niewesołą miną i skierował się do jakiegoś ciemnego garażu, gdzie nagle stanął.
- A co mnie to obchodzi?? - Fuknęła Kitty, po czym sięgnęła po pistolecik. I zaczęła strzelać po szybie, i po… siedzeniu taksiarza. Wiązki laseru jednak odbijały się od szyby, powodując więcej zagrożenia dla niej samej, niż kierowcy. Natomiast te oddawane w jego fotel… zatrzymywały się tam i nie zdawały się robić na nim jakiegoś wrażenia. Nagle w pomieszczeniu zapaliło się światło. W ciasnym garażu pojawiła się postać cyborga, z dużym karabinem.



- Bądź grzeczna, to nic szczególnego ci nie grozi. - Powiedział taksówkarz.
- Fuck you!! - Kitty zaczęła strzelać w boczną szybę, w kierunku kolejnego gościa.
- Niech się wystrzela. - Powiedział cyborg w stronę taksówkarza, beznamiętnie patrząc w stronę Kitty.
- Jak chcesz. - Odpowiedział taksówkarz, który mimo bycia osłoniętym przez pancerną szybę i pozostałe pancerne części pojazdu, wyglądał na nieco przestraszonego.
- Co jest kurwa?! Czego chcecie?! - Wydzierała się Kitty, jednocześnie naciskając na swoim mini-kompie sygnał alarmowy…
- Chcemy, żebyś porozmawiała z naszym szefem. - Cyborg podszedł kilka kroków do pojazdu. - Rzuć broń, to szybciej będziesz miała to z głowy.
- Mam gdzieś waszego szefa i was fujary! Odpieprzcie się! - Pokazała cyborgowi "fakalca".
- Myślisz, że szyby przeciwpancerne to jedyny środek w tym samochodzie? - Dalej beznamiętnie zapytał cyborg. - Możemy użyć środka, który po prostu cię uśpi i nieprzytomna trafisz do naszego szefa. Ale wolimy, abyś była przytomna.
- Takie z was cwaniaki?? Fujary, a nie faceci!! - Kitty zaczęła walić butami po bocznej szybie chcąc ją rozbić - Aaaaaaaarrrrrgggghhh!! - Krzyczała wpieniona na całego.
- Mamy czas. - Odpowiedział spokojnie cyborg. Tymczasem taksówkarz zaczął coś sam wklepywać w komputerku samochodu… a Kitty strzelać po dachu. Czy cały samochód był pancerny?
- Patrz sukę. - Cyborg dalej beznamiętnie powiedział, ale podniósł swój karabin. Bowiem strzały w dach zaczęły odnosić nieco większy efekt. Wiązki lasera zaczęły się wgniatać w dach taksówki i choć na razie się nie przebijały, to zdawały się naruszać strukturę dachu. - Wiesz, że nie masz szans tą pukawką z tym, co ja mam!? - Zapytał cyborg głośno, by przebić się przez tumult strzałów, eksponując swoją broń.
- A wiesz, że ja to mam gdzieś?? - Kitty strzeliła znowu w boczną szybę, prosto w cyborga… Kula jednak odbiła się, zrykoszetowała i przecięła materiał na jej udzie, pozostawiając także dość spore poparzenie na skórze. Póki co, przez adrenalinę, niebolesne. Nagle jednak, światło w garażu zgasło.
- Co jest kurwa!? - Krzyknął cyborg. - Włączam kalibrację oczu, pilnuj jej!
- Uciekaj… - Taksówkarz wyszeptał w stronę Kitty, a ta usłyszała, że zamek się odblokowuje. - Szybko, masz kilka sekund.

Księżniczka aż zachłysnęła się powietrzem. Spojrzała na ułamek sekundy na taksiarza, a ich wzrok się spotkał.
- Dziękuję - Powiedziała dosyć cicho, po czym otworzyła drzwi pojazdu, i rzuciła się w długą na łeb na szyję… chyba nawet się potknęła, i zdarła kolanko, jednak gnała ile mogła… w końcu chodziło o jej życie??
- Kurwa, nie pierdol, że zwiewa! - Wrzasnął cyborg wściekły na taksiarza. Ale chyba jeszcze nie ruszył, jeszcze nie kończąc owej “kalibracji oczu”. Tymczasem Kitty zobaczyła drzwi wyjściowe z garażu, ale zamknięte. Obok jednak znajdowała się mała konsolka.
- Otwieraj się! - Fuknęła Kitty, naciskając przycisk ze strzałką ku górze - No otwieraj! Otwieraj!! Kuuurrr!!! "Bip, bip, bip"!!
- Tu jesteś dziwko… - Powiedział cyborg, po omacku próbując wyminąć samochód. Zamek nie reagował na nawoływania Kitty, ale wydawał się jej dość prostym zamkiem elektronicznym, do którego często działał prosty kod awaryjny. Cyborg był już z tyłu pojazdu, blisko niej, kiedy samochód nagle gwałtownie cofnął i przyszpilił agresora do ściany.
- Aaaaaa kurwaaaaa! - Krzyknął przygnieciony, wypuszczając gdzieś karabin z rąk. - Zajebie was… - Ryknął, ale brzmiał, jakby zaklinował się tam na dobrą chwilę.
- No co jest?! - Wrzasnęła Kitty, waląc już piąstką po konsoli, gdy rozległ się łomot za jej plecami, i sytuacja uległa zmianie…

Trzęsąc się na całym ciałku, odwróciła w stronę pojazdu, i cyborga. Zamrugała oczkami.
- A… albo ja ciebie! - Powiedziała, i zaczęła strzelać z pistoleciku, do unieruchomionego bydlaka, waląc po całym jego torsie, wiązka za wiązką, powoli podchodząc.
Lasery trafiały jego ciało, ale bardziej utrudniały mu oswobodzenie się, niż czyniły wielką krzywdę. Większość jego ciała zdawała się być metalowa, na dodatek absorbująca w sporej mierze wiązki laserowe. Cyborg podniósł w pewnym momencie dłoń i w stronę Kitty poleciała wiązka laserowa, trafiając ją w ramię, na szczęście nie tej ręki, którą trzymała broń.
- Uciekaj! Zaraz ich tu będzie więcej! - Krzyknął już teraz śmielej taksówkarz, który nie mógł uciekać, bo ciągle trzymał nogę na gazie, dociskając cyborga pojazdem.
- Aaaaarrrrghhhhh!! - Wrzasnęła Kitty, zarówno z powodu otrzymanej rany, jak i całej sytuacji. Taksiarz był sukinkotem, ale jej pomógł, a teraz miała go zostawić? Był zły, tak jak cyborg, ale chyba nie do końca był kompletnym gnojem… podbiegła ponownie do panelu sterowniczego drzwi garażu. Schowała pistolecik, po czym prawą dłonią, jej palcami, zaczęła klikać jak szalona po klawiaturze, by zhakować cholerne urządzenie, i uzyskać w końcu wolność…

Palce Kitty jednak odmawiały jej posłuszeństwa. Choć wiedziała, jakie kody ma wstukiwać, tak co chwilę klikała coś źle. Konsola ciągle wskazywała na brak dostępu. Aż nagle… poczuła, że coś sporego wystrzeliło w tył jej głowy. Gorąco… dziwne pulsowanie. Zamrugała oczkami, zdezorientowana. A potem upadła na kolanka, i w końcu i twarzą na ścianę, po której "spłynęła". Nastała ciemność…

***

Oczy Kitty otworzyły się. Mocne światło w pomieszczeniu, w którym się znajdowała, nie pozwoliło jej od razu rozejrzeć się po tym, co się dzieje, oślepiając ją. Czuła jednak, że jej ręce znajdują się w górze, przytrzymywane przez jakąś aparaturę… do miejsc, gdzie miała rany, przyczepione były jakieś maszyny, które dawały pewne ukojenie w bólu… ale od dołu czuła, jak jakaś dziwna kreatura z jednej strony obmacuje jej tyłek, a z drugiej robi coś jakimś dziwnym urządzeniem.

- Chyba się obudziła. - Stwierdził beznamiętnie jakiś facet w kitlu wyglądającym na lekarski, przyglądający się jej, wklepując coś w komputer.
- Tooo dobszeee… - Dziwnym głosem odezwała się istota spod niej, przejeżdżając jej dłonią po cipce. - Wolę się nimi zajmować, gdy są pszzzzytomne.
- Co… co się dzieje… - Mruknęła Kitty, kompletnie zdezorientowana sytuacją. Przez kilka dłuższych chwil, po prostu głęboko oddychała, dochodząc do siebie, rozglądając się na boki, i gdy w końcu pojęła już sytuację… zaczęła się szarpać - Ej! Co to ma być! Puszczajcie mnie! Ty na dole! Spadaj! Co ty tam robisz??
- Ja nie lubię, jak się budzą, bo zawsze krzyczą… - Odezwał się drugi facet w kitlu.
- Ciiii… - Odezwał się ten pod Kitty, wkładając jej palec dość głęboko w dziurkę. - Ssspokojnie kochanie, nie szzzzarp się, jesteśśś jeszcze ranna… musiszzz się wyleczyć… A my cię tylko dalej badamy. Czy wszzzyssstko w porządku. - Zakręcił nieco mocniej palcem wewnątrz cipki Kitty.
- Ej! Ej, ej, ej… ojoj! Powaliło was? Zabieraj palucha kretynie! Co wy… - Dziewczyna zaczęła wiercić dupką, chcąc się pozbyć palucha - Co to mają być za badania? Kim wy jesteście??
- Sssspokojnie, powiedziałem! - Istota o zgniłożółtej skórze pod nią, bardzo mocno klepnęła Kitty w tyłek, gdy jego palec wyskoczył z jej dziurki.
- Badamy twoją zdolność do nowej pracy. - Odpowiedział ten pierwszy z facetów w kitlu, po czym wrócił do pisania czegoś na klawiaturze.
- Jakiej zaś pracy?? - Fuknęła Kitty, po czym starała się kopnąć gościa pod sobą piętą. Maszyny, które leczyły jej rany nieco jej to utrudniały, ale udało się. Trafiając jednak w jego ciało… zdawało się, że jest niczym z gumy. Jej noga odbiła się z równym impetem, z jakim zadała kopnięcie.
- Nie szzzarp się… powiedziałem. - Odparł spokojnie gość pod Kitty. - Bo będziemy musieli związać. A myśśliszz, że do jakiej pracy trzeba zbadać porządnie tyłek? - Z jego ust wydobyło się jakieś charknięcie, które mogło oznaczać chyba śmiech.
- Ale ja mam pracę! A to jest porwanie!! Wy chujeeeee!! - Kitty zaczęła wierzgać na całego.
- Trafiłaś w złe miejsce, w zły czas… - Powiedział jeden z facetów w kitlu.
- Ale może ci się ssspodoba. Niektóre dziewczyny polubiły. - Znów chrząknął ten pod nią. - I zawszze to lepiej, niż jak kończą inni… nieposłuszzzni.
- Ty gnojku… - Warknęła fioletowowłosa, po czym całą, w sumie drobną wagą ciała, uwiesiła się na kajdanach, więżących jej nadgarstki… jednocześnie cisnąc. Tam na dole. I poleciał "złoty prysznic".
- Oj oj, pociekło… - Zmartwił się nieco będący pod nią gość, odsuwając się jednak od strumienia. - A szzzzzkoda, bo nie mam przy sssobie probówki.
- Mówiłem, że nie lubię, jak się budzą… - Rzekł ten drugi w kitlu i przybiegł z jakimiś kawałami materiału, które przyłożył do krocza Kitty, by w niego wsiąkła uryna.
Kajdanki ani drgnęły, za to pojawiła się inna okazja.. typek, co jej chciał coś wsadzić między nogi, by zatrzymać siuranie, pochylił się przed Kitty… więc kolankiem w ryj? A potem… choliba wie. Poskakać po tym pod sobą, pakując mu obie pięty w twarz?? Tak kilka razy, by sukinkot zapamiętał na resztę życia…
Mocno machnęła nogą Kitty, i choć aparatura lecząca ją blokowała, to cios wylądował na tym gościu w kitlu z materiałem, powodując, że stracił równowagę i wylądował na ziemi. Gdy jednak szarpnęła kolejny raz nogami, podłączona do niej aparatura oderwała się od uda, w które sama zraniła się laserem, jednocześnie… odrywając spory płat skóry.
- Sssię niehigienicznie zrobiło… - Skomentował to tylko ten pod Kitty, która teraz poczuła ogromny ból w udzie. Drugi w kitlu już sięgał po jakieś metalowe kajdany na nogi.
- Aaaahhhh!! - Dziewczyna wrzasnęła z bólu, ale nie chciała dać za wygraną… Machnęła, ale ten wysunął się spod niej, obrywając ze dwa razy, aż znalazł się poza jej zasięgiem.
- Szzzybciej z tymi kajdanami. Trafiliśśmy na hardą myszkę. - Odszedł kawałek, sięgając do szuflady, z której wyciągnął jakąś maść.
- Kurwa, użyj od razu czegoś usypiającego, nie pierdol się z maściami! - Krzyknął ten leżący w kitlu, który oberwał od Kitty.
- Ale wy jesteśśście… niecierpliwi… - Powiedział, ale Kitty zauważyła, że jednak wyciągnął jakąś strzykawkę. Niezwykle zwinnie przybliżył się do niej i wbił ją w jej pierś. Drugą jednocześnie delikatnie gładząc dłonią. - No jużż… jużż sssłonko. Zaraz będziesz sssspać.
- Ty fiucie! - Kitty napluła mu w twarz… a potem coś zaczął jej szwankować wzrok. Kilka sekund później, nawalały kolejne zmysły, odchodził również ból z biodra, aż poczuła swego rodzaju błogość… i znów zasnęła.

***

- Hej, wstawaj… - Usłyszała Kitty cichy szept. Ale brzmiący miło, ze strony… kobiety. Trudno jej było otworzyć oczy. Czuła się obolała na całym ciele. Zwłaszcza… na udzie, ale miała wrażenie, że nieco bolał ją też tyłek. Pierwszy obudził się słuch, słyszała odgłosy też kilku innych osób. W ciężkich strojach. W końcu jednak wzrok umożliwił jej zobaczenie, kto się odezwał.



- Wstawaj, nie masz wyjścia, musisz mi pomóc… - Odezwała się dziewczyna tuż obok niej, z rękoma w kajdankach. Wokół było trochę strażników, a ona starała się zachować dyskrecję.
- Uch… ccoooo… gdzie… - Wymamrotała skołowana fioletowowłosa, próbując się podnieść do pozycji siedzącej.
- Nic się nie martw, rozpracowuję tych skurwysynów. - Dziewczyna, z metalową ręką, nachyliła się bardzo blisko Kitty, mówiąc to i szeptała bardzo cichutko. Była bardzo spokojna. - Musisz tylko… mi pomóc. I się wydostaniemy. - Dopiero teraz Kitty sama zauważyła, że również ma na rękach kajdanki, a ubrana była… również w mocno wydekoltowany podkoszulek i spódniczkę lekko za biodra.
- Ja… uch… - Kitty potrząsnęła główką, rozglądając się na moment na boki, po czym starała skupić wzrok na dziewczynie - Porwali mnie… - Zaskomlała.
- Wiem, ale jak będziesz współdziałać, to się wydostaniemy i zniszczymy skurwysynów. - Dalej kontynuowała do jej uszka, ale nagle podszedł do nich jeden ze strażników.
- Co jest kurwy!? Ktoś wam pozwolił do siebie szeptać? Macie mówić głośno, żebyśmy wszyscy słyszeli! Inaczej czeka was… hehe… kara. - Uśmiechnął się bezczelnie i obleśnie, nawet mimo tego, że połowa jego twarzy była zasłonięta chustą. Mimo jego słów, wspólniczka niedoli Kitty puściła oczko do księżniczki, w której zagotowała się krew.
- Sam jesteś kurwa! - Odwrzasnęła typowi, a przynajmniej tak jej się wydawało. Z jej suchych usteczek wydobyło się bowiem:
- Sa… jś… rwa… - I to takim piskliwym tonem.
- Niepełnosprawna jakaś? - Zdziwił się strażnik. - Ale to jeden chuj. Tak masz mówić. Głośno. Zrozumiałe!? - Wrzasnął w kierunku Kitty, dla której tak ostry dźwięk nieco bolał w uszach po jej wybudzeniu przed chwilą ze śpiączki.
- Daruj sobie! - Odkrzyknęła także dziewczyna-cyborg. - Zostawcie ją! Dopiero co się wybudziła, po tym świństwie, które nam podajecie!
- Nie pyskuj szmato! Jeszcze raz się tak odezwiecie i was ukarzemy! - Odpowiedział strażnik, odchodząc kawałek od nich. Kitty spoglądała na niego z nienawiścią przez kilka chwil, po czym pochyliła troszkę ku dziewczynie, ale wzrok miała skierowany w sumie na jej… dekolt.
- Co… z nami… będzie? - Szepnęła.
- Zaraz… zobaczysz… - Uśmiechnęła się. - Jak… odłożą broń… spróbuj się zakraść i odsunąć ją z ich zasięgu…
- Miałyście kurwy nie szeptać! - Znów wrzasnął jeden ze strażników. Podszedł do towarzyszki Kitty i szarpnął ją za włosy. - Tak tego chciałaś, to będziesz miała. - Podniósł ją za włosy i rzucił przodem do ściany, aż gruchnęło. Ale dziewczyna ustała. Ciągle trzymając broń w dłoni, pociągnął jej spódniczkę w dół, odsłaniając jej nagi, zgrabny tyłeczek. Dał w niego bardzo mocnego klapsa.
- Ałłł!!! - Wrzasnęła, na co odpowiedział jej śmiech prześladowcy. A Kitty westchnęła. Ale siedziała, gdzie siedziała, i spode łba obserwowała rozwój sytuacji…
- Śliczna ta dupka… - Powiedział, dając kolejnego mocnego klapsa w drugi pośladek. Następnie… odłożył swoją włócznię zakończoną jarzącą się na niebiesko końcówką na bok. Obie dłonie skierował na pośladki dziewczyny i zaczął je ugniatać. Kitty zauważyła, że drugi strażnik w pomieszczeniu, spojrzał z dezaprobatą i odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Jeszcze chwilkę… - Powiedziała z ciężkim sercem księżniczka, obserwując molestowanie nieznajomej, a przygotowując się do biegu. Strażnik powoli kierował jedną dłoń na krocze dziewczyny, a drugą wsadził pomiędzy ścianę, a jej pierś, którą zaczął ugniatać. Ta przyjmowała to beznamiętnie, z obojętnością, wyglądając, jakby się poddała.

Kitty zerwała się z miejsca, po czym ruszyła z kopyta do gnoja molestującego dziewczynę… i jak mu nie pieprznęła kopa od tyłu prosto w kule. Z całej siły, z dużym zamachem nogi, by gnojek zapamiętał do końca swojego marnego życia. Głównie sama odczuła jednak spory ból, bo facet… miał na większości ciała pancerz, również tam. Chociaż nawet on nie sprawił, że wyszedł z kopnięcia bez szwanku, bo jęknął głośno. Odwrócił się jednak w stronę Kitty, jakby odruchowo sięgając po broń. Również drugi strażnik zwrócił w waszą stronę uwagę, nadciągając.

Odwróciła się jednak także dziewczyna z mechaniczną ręką. Przyłożyła ją do głowy strażnika, który przed chwilą ją molestował i… nagle zadzwoniło Kitty w uszach. Od ogromnego huku, jaki wywołany był przez wybuch na ręce dziewczyny. Twarz strażnika… była spalona. Z dłoni wypuścił broń, która huknęła o ziemię. Szybko jednak Kitty zauważyła, że w bardzo złym stanie była… druga, prawdziwa ręka nieznajomej. A jej twarz wyrażała wściekłość i to w jej stronę.
- Bierz broń… - Wyjęczała przez zaciśnięte zęby.
- Ja tu… umrę… - Zakwiliła Kitty, ale złapała włócznię, i spojrzała na zranioną dziewczynę - Sorry - Powiedziała, i wśród bardzo nieudanego "aaaaaa!" pobiegła na drugiego typa.
- Wy… wytrzymaj chwilę. - Wyjąkała jeszcze dziewczyna, nim sama także upadła na ciało typa, który przed chwilą ją molestował.
Strażnik znajdował się już tuż przy Kitty, wzajemnie nacierając na nią. Również w jego oczach Kitty wyczuła sporo strachu. Zamachnął się, uderzając ją w bok, ale tępą częścią włóczni. Fioletowowłosa zasyczała, ale ustała i również wyprowadziła cios. Jednak jej ręce w kajdankach i brak doświadczenia z bronią wręcz… nie przyniósł nic dobrego, bowiem jedynie machnęła włócznią w powietrzu, nie będąc nawet blisko strażnika, który zrobił tylko krok w bok. On zrewanżował się uderzeniem, ponownie tępą częścią włóczni, trafiając znów Kitty, tym razem w udo. Posłało ją to na jedno kolano, nawet mimo tego, że trafił ją w to mniej bolące udo. Usłyszała jednak mnogość kroków niedaleko.
- Ty… podły… fiucie… - Wysapała, i ponowiła atak. Ponownie łatwo uniknął ataku. Już zmierzał się do ponownego uderzenia.

- Stać bo strzelam! - Pewne i głośne, męskie polecenie sprawiło, że strażnika zmroziło. Bo słychać było znacznie więcej kroków. Kitty nawet nie zauważyła, kiedy otworzyły się drzwi. A zza nich wyjawiła się sylwetka mężczyzny w pancerzu.



Fioletowowłosa odsunęła się od draba, po czym odrzuciła włócznię.
- Ratujcie nas… ratujcie… to porywacze… - Zachlipotała, kierując się chwiejnym krokiem do leżącej na podłodze dziewczyny, i opadła przy niej na kolanka - Wstawaj… wstawaj…

- Eliza… - Mężczyzna, który pojawił się w pomieszczeniu, spojrzał na moment na dziewczynę, przy której klęczała Kitty, nieprzytomnej i mocno krwawiącej. - Szybko, medycy! - Zakrzyknął, sam ładując się z kopem w strażnika, powalając go na ziemię, a następnie wyciągając kajdanki i skuwając go. Zaraz po tym do pomieszczenia wbiegł całkiem zamaskowany facet w białym pancerzu z czerwonym krzyżykiem. Bez pardonu odsunął Kitty na bok, nacisnął przycisk na swoim pancerzu, z którego wydobył się srebrny bandaż, którym szybko zaczął owijać będącą w bardzo złym stanie rękę Elizy.

Kitty trochę pochlipała naprawdę, trochę poudawała, po czym w końcu wstała, i ruszyła chwiejnym kroczkiem w stronę, skąd przyleźli jej wybawiciele… poobijana, poraniona, oraz nadal mocno osłabiona, chciała się stąd ulotnić, czymkolwiek, i gdziekolwiek owe "stąd" było. No i kurde, gdzie jej klamory?

- Zaczekaj. - Z wymuszonym uśmiechem zwrócił się do Kitty jeden z żołnierzy. - Zaraz ciebie też obejrzy medyk. Pomożemy ci. Jesteśmy z policji. Szczęście w nieszczęściu, że trafiłaś na Elizę. Ona rozpracowywała tą ekipę, choć nie dała nam znać, że podejmie akcję… Na szczęście Ben coś podejrzewał i przyjrzeliśmy się logom z jej mechanicznej ręki, dzięki czemu namierzyliśmy was. A wybuch… pozwolił nam was już bardzo dokładnie odnaleźć. Wszystko powinno być dobrze… przynajmniej z tobą. - Tłumaczył mężczyzna, ze smutkiem patrząc w stronę uwijającego się medyka przy dziewczynie-cyborg.
- Ummm… ja… ja muszę siusiu, i sobie rzygnąć, i… chyba też zrobić "duży interes" z tego… stresu, psze pana… - Powiedziała Kitty z niewinną, zakłopotaną minką, robiąc duże oczka do gliniarza…
- Ray, były tam gdzieś kible? - Mężczyzna krzyknął do innego, stojącego w korytarzu.
- Ta, są. A co? - Zapytał tamten, podchodząc kilka kroków.
- Odprowadź ją tam, sprawdź kibel i pilnuj. Nie wiadomo, czy się jeszcze ktoś tu gdzieś nie szwęda. - Na co policjant również w grubym pancerzu podszedł do Kitty, kiwając głową. Spod jego hełmu dziewczyna dojrzała, że był czarnoskóry.
- Chodź, dopilnuję, by nic ci się nie stało. - Zwrócił się do Kitty.
- No… ok… - Mruknęła niezadowolona Kitty.

Została zaprowadzona przez czujnego glinę parę drzwi na korytarzu dalej. Za każdym razem pilnie sprawdzał drogę przed nimi. Tak samo i w toalecie, przejrzał wszystkie kabiny.
- Czysto… przynajmniej pod kątem tych skurwieli. Możesz korzystać. - Powiedział, po czym wyszedł za drzwi całej łazienki, zostawiając je jednak lekko uchylone.
Kitty westchnęła, i wlazła do kabiny, zamykając za sobą drzwiczki, i siadając na kibelku, ale nawet nic nie ściągając. Po prostu siedziała, i kombinowała co dalej…
- Psze pana! - W końcu się odezwała po chwili - Ale ja muszę do domu! Ile to wszystko jeszcze potrwa? Bo ja nawet nie wiem ile minęło czasu, jak mnie porwali, a w domu chora babcia… ja bym moje rzeczy potrzebowała, a nie te ubranka prostytutki, i w ogóle… - Głośno niby zaszlochała.
- Wszystkim zajmiemy się tak, by zajęło to możliwie najmniej czasu i by możliwie najbardziej ci pomóc. - Mówił mężczyzna z dość znacznej odległości, jakby nie chciał wchodzić zbyt głęboko do łazienki. - Będziesz mogła skorzystać z naszego medyka, pewnie niedługo na miejsce przybędzie też psycholog. A nasz zespół przeszuka, czy nie ma tu jakichś twoich rzeczy. Właściwie, to… - Przerwał na chwilę, Kitty miała wrażenie, że słyszy wstukiwanie czegoś w komputer. - Wezwałem notule tropiące, jak dasz im się ciut później obwąchać, to szybko powinny odnaleźć twoje rzeczy, jeśli są gdzieś w pobliżu.
- Ehem… - Odparła bez przekonania dziewczyna…

~

Powoli wszystkie kolejne rzeczy wskazane przez policjanta się działy. Jeszcze jak była w toalecie, dotarła do niej medyczka, inna niż ten, który opatrywał Elizę. Sprawdziła jej rany i powiedziała, że aparatura medyczna, którą stosowali jej porywacze, akurat była dość topowa i dobrze zadziałała. Dodatkowo zaopatrzyła maścią jej stare i nowe rany, która dała dodatkowo uczucie ulgi. Chwilę później na miejsce sprowadzono owe “notule”, zwierzątka przypominające nieco psy, które obwąchały ją i zostały wysłane do odnalezienia jej rzeczy. W tym czasie podszedł do niej jeden z policjantów i wypytywał o przebieg wydarzeń, choć starał się nie być zbyt nachalny i męczący.
- Porwali mnie jak jechałam taxi… znaczy się, kierowca to też porywacz! A potem był garaż, i cyborg… i chciałam uciec, ale nie dałam rady… a potem się obudziłam w jakimś labie, i tam… tam… mnie molestowali… - Teatralnie zaszlochała - A ja nie chciałam! A potem mnie znowu czymś palnęli, i się tu obudziłam… chlip, chlip… no i ta wasza… no i zaczęłyśmy z nimi walczyć… a wtedy wy się zjawiliście…

Jakiś czas później wrócił inny policjant z jej rzeczami. W złym stanie, ale prawdopodobnie tak wyglądał jej strój po samej akcji z garażu. Niczego jednak, co miała ze sobą wtedy, nie brakowało. Na koniec policjant poprosił ją jeszcze o jej dane osobowe i kontaktowe, aby w razie czego mogli ją odszukać, a także w przypadku uzyskania jakiegoś majątku od porywaczy, by przekazać jej należną kwotę odszkodowania za wyrządzone krzywdy. Kitty oczywiście podała fałszywe dane, jako Loola Thabezza…

Powiedziano jej, że mogą ją odwieźć, gdzie będzie chciała, albo jeśli chce, mogą ją przyjąć do szpitala. Otrzymała także zwykły płaszcz, by nie musiała się poruszać w obdartym kombinezonie. Zanim im jednak odpowiedziała, fioletowowłosa spojrzała na swój mini-komp, chcąc w końcu wiedzieć, ile mniej więcej jej brakowało życia, po dwukrotnym "urwaniu filmu"... data wskazywała, że… minęły cztery dni, od sytuacji w garażu…
- Jasny szlag! - Fuknęła Kitty - Cztery dni wyjęte z życiorysu! No żeby to wszystko… proszę mnie zawieźć na lądowisko - Dodała do jakiegoś gliniarza.
- Oczywiście. Javier! - Jeden z policjantów w pancerzu zawołał innego policjanta, ubranego już nieco bardziej zwyczajnie, który zaprowadził ją do samochodu, otworzył drzwi, a następnie bez słowa zawiózł na lotnisko.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 01-10-2022 o 12:14.
Jenny jest offline