Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2022, 14:37   #169
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Singeltonowie All In One

To jakiś niekończący się koszmar, pomyślał Daryll najpierw przyglądając się jak samochód Gunna wbija się w forda pana Macruma a potem ciężko ranny szeryf, wbrew wszelkim prawom biologii i fizyki wytacza się z wraku. Od kurczowego ściskania rękojeści siekiery chłopakowi zrobiły się odciski i pęcherze na dłoni, ale nie czuł bólu, co najwyżej strach i zwierzęcą determinację by przetrwać ten horror, ochronić siebie i siostrę przed mordercą w mundurze. O ile dźwięk zbliżających się syren przynosił nadzieję i ulgę, tak obłąkańczy śmiech Hale’a szokował i przerażał, Singelton miał wrażenie, jakby trafił w sam środek starego filmu o Frankensteinie, policjant zachowywał się jak znienawidzone, wzgardzone przez świat monstrum, które próbuje uciec przed ludzką podłością i uprzedzeniami. Daryll chętnie by dołączył do rozjuszonego tłumu wieśniaków z widłami (lub gliniarzy z giwerami), sekundy dzieliły go by rzucił się za potworem w pogoń i obezwładnił ciosem siekiery, ale wtedy usłyszał krzyk pana Antona, z jego samochodu wydobywały się płomienie. Rachunek był prosty. Glen Hale tak czy inaczej za chwilę zostanie złapany, w takim stanie nie da rady uciec mundurowym, jeśli jednak nikt nie pomoże Macrumowi, staruszek spłonie żywcem. Daryll przełykając ślinę, spojrzał na siostrę.

- Nie możemy go zostawić Wii…Zostań tu, zaczekaj na gliniarzy - poprosił.

Wikvaya przez kolejne sekwencje makabrycznych scen rozgrywających się na tle ich rodzinnego zajazdu tkwiła w stanie ciężkiego szoku. Przez paniczną wspinaczkę po skarpie ciało poszkodowanej dziewczyny zostało ograbione z resztek ostatnich sił i najmniejszych nawet śladów adrenalinowego kopa, który jeszcze chwilę temu pchał rodzeństwo między pobliskie drzewa. Gdy okrwawiony Hale wyszedł z auta i ruszył w ich stronę V opadła na kolana kuląc się za swoim bratem pewnie stojącym na nogach i zdeterminowanym zrobić wszystko by ich obronić. Przylgnęła do zasłaniającej ją sylwetki Darylla, orientując się, że Szeryf porzucił ich dwójkę jako swój cel dopiero kiedy obłąkańczy śmiech oddalił się od nich na tyle, że w głosie młodego Singeltona usłyszała przede wszystkim troskę o jej stan. Wiedzieli oboje, że w razie niebezpieczeństwa V nie ucieknie przed wybuchem, ani nawet nie odsunie się poza zasięg buchających płomieni wystarczająco szybko żeby nie narobić sobie kolejnych szkód... a Daryllowi następnych zmartwień.

- Nie możemy. Idź i bądź ostrożny. - Odpowiedziała mu krótko siostra wpatrując się jak zaczarowana w tańczącą mechaniczną pożogę na dnie rowu, na którą zwrócił jej uwagę brat.

Daryll skinął siostrze po tym niczym czarna pantera wyskoczył zza drzew i ruszył w kierunku roztrzaskanych aut. W jednej ręku ściskał rączkę siekiery, drugą osłonił twarz przed żarem i płomieniami. Próbował zbliżyć się do przednich drzwi forda by otworzyć je i wyciągnąć starszego mężczyznę z płonącej pułapki. Im młody Singelton był bliżej wraków tym V mocniej zaklinała przeznaczenie żeby nie stało się nic złego. Płomienie dopiero zaczynały płonąć gdzieś pod maską samochodu Gunna, ale Darryl z cała pewnością czuł ich żar, czuł zapach rozgrzanego metalu i krwi. Wii całą swoją uwagę skupiła na przestrzeni wokół brata, żeby móc go ostrzec w razie zagrożenia.

Pierwsze co dostrzegł samozwańczy ratownik to to, że Anton Macrum był tam. Jęczał więc żył. Obłąkańczy śmiech szeryfa oddalał się, znikał w lesie. Stary mężczyzna spojrzał błagalnie na Daryla. Jego oczy były pełne bólu a z ust wylewała mu się krew. Chłopak bez zawahania dopadł do drzwi forda. Zaciągnął bluzę na dłoń a potem chwycił za klamkę i pociągnął z całej siły. Adrenalina wrzała mu w tętnicach niczym olej silnikowy pod maską rozbitego auta.

Wii w tym samym czasie obserwowała rów czując nagle, że nie jest sama. Ktoś stał koło niej. Wyraźnie to … wyczuwała, bo kiedy spojrzała w bok, nikogo przy niej nie było. Poza krzakiem, który w nocy mógłby przypominać zgarbionego człowieka. Nastolatka obejrzała się jeszcze raz, ale nikogo nie dostrzegła. Mimo to podciągnęła się z kolan, wyprostowała i instynktownie zaczęła odsuwać się od krzaka. Od tamtej chwili nie będąc pewną niczego co wyczuwa dzieliła już swoją uwagę na to co działo się wokół niej i w pobliżu jej brata. Jeśli cokolwiek by się zmieniło, postanowiła krzyknąć, chociaż jeszcze nie był na to czas. Za to moment był odpowiedni na przygotowanie się do ucieczki. Była przekonana, że jedyny słuszny kierunek jaki może wybrać to ten zbliżający ją do Darylla. Gdyby nastąpiła chwila wyboru była pewna, że bez drugiego zastanowienia, po prostu sturlałaby się po skarpie w dół, na prawo od brata.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline