Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2022, 13:35   #271
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Nie byliśmy na tyle blisko aby mi się zwierzał - powiedziała dobitnie. - Czy dobrze rozumiem, że za głównego podejrzanego morderstwa uważa pani kogoś, kogo motywem jest odwołanie kolacji? - parsknęła. - Może mi pani wierzyć, że żywy Yamada był dla mnie o wiele bardziej przydatny niż martwy. Zresztą nie mam zamiaru się starać dawać pani jakiekolwiek powody, bo ja tego nie zrobiłam i wiem, że żadnych powiązań ze mną i jego śmiercią pani nie znajdzie.

Corday z lekkim uśmieszkiem przyglądała się Bonnett, gdy ta mówiła. Korciło ją niesamowicie, żeby ją wkurzyć albo zwyczajnie zastrzelić tak jak siedziała, w końcu i tak wyłapano by w jej zwłokach mroczną harmonię. I przynajmniej chłopaki ze Specjalnego nie potraktowali tego wypadu jak stracony czas. Likwidacja Heretyka byłaby szybka, ale niestety ślad reszty heretyckich kanibali by się urwał. Co prawda miała świadomość, że zgodnie z tym co dowiedziała się od agentki nieruchomości, wychodziło, że Yamada był tym, który miał kontakt z Heretykiem z innego kręgu ich wzajemnej adoracji, ale była jeszcze szansa, że Bonnet zna innych wyznawców z własnego kręgu i tym tropem Irya chętnie by się udała. Ale gdyby agentka dokonała swojego żywotu tu i teraz to zapewne przeszukanie jej domu przyniosłoby więcej odpowiedzi niż rozmowa.

- Za mniej niż odwołana kolacja ludzie się zabijali - odparła Inspektor, rozkładając ręce. - Osobiście poznałam pana Yamadę na trochę przed jego śmiercią. Chyba nawet próbował na mnie złożyć skargę. Nie zdążył - poszerzyła uśmiech. - Wyobrażam sobie, że można było czuć do niego urazę. A pani wyraźnie zależało na spotkaniu jakie obiecał. Na tyle, żeby zrobić mu awanturę w hotelowym lobby, miejscu publicznym.
- Na awanturę w miejscu publicznym to on akurat zasłużył i to było moim celem - popatrzyła na nią wymownym spojrzeniem. - Może jednak poszuka pani tego kto faktycznie go zabił. No chyba, że doskonale to pani już wie, a teraz szuka tylko kozła ofiarnego, żeby odsunąć od siebie podejrzenia.
- Oj nie - Irya machnęła ręką. - Akurat ja w przeciwieństwie do pani mam świadków, że byłam gdzie indziej w czasie, gdy pan Yamada został zamordowany - popatrzyła na agentkę z politowaniem. - Za to moje okoliczności poznania go, z pewnością miały wpływ na odwołanie przez niego waszego spotkania. Tego samego za którego odwołanie pani zorganizowała mu to publiczne wystąpienie - powiedziała z zaciekawieniem jak zareaguje na tą informację.
- Rozumiem - skinęła powoli głową i stała się nieco bardziej skupiona. - Inspektor Corday, czy wręcz nie sugeruje mojej niewinności to, że w przeciwieństwie do pani nie załatwiłam sobie na ten czas wygodnego alibi? A tak z czystej ciekawości. Weszła już pani w konfrontację z kimkolwiek z pozostałych gości Yamady?
- Tak, tak, "tylko winny się tłumaczy" i inne takie pierdoły które tak uwielbiają szczególnie ci którzy mają najwięcej na sumieniu - odparła na to żartobliwie Inspektor, udając że nie zauważyła zmiany w nastawieniu swojej rozmówczyni. - Chcę jednak, żeby pani skupiła się na fakcie, że przekazanie mi nazwisk osób bywających na obiadkach Yamady, da pani pewne benefity. Na przykład to, że uznamy, że nie była pani świadoma tego co znajdowało się w lodówce - uśmiechnęła się wrednie.
Bonnet zlustrowała swoją rozmówczynię spojrzeniem kojarzącym się z koneserem. Przy tym aura chłodu nieco się wzmogła.
- Wie pani, że czasem majętni ludzie spotykają się w celach nieco innych niż czysto towarzyskie. Wtedy też nie zawsze wymieniają się wizytówkami czy przedstawiają się. Czasem poznaje się tylko imię czasem nazwisko które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nikomu nie zależy aby dowiedzieć się kto czym się para i kim tak naprawdę jest. Inaczej było z Yamadą bo był naszym gospodarzem. Mnie osobiście interesowała tylko jego jadalnia, ale może byli tacy, którzy poza nią preferowali jego gabinet, sypialnię czy nawet kuchnię.

- Majętni ludzie mają to do siebie, że lubią wiedzieć wszystko o osobach ze swojego kręgu - odparła na to Corday, specjalnie dobierając takie, a nie inne słowa. - Mnie interesują nazwiska gości Yamady - zaznaczyła wpatrując się w Bonnet. - Da mi je pani, a po pomyślnej ich weryfikacji... Zalecę pani trzymanie się z dala od mojego rejonu, zamiast przekazać pani nazwisko do osób, które nie będą tak uprzejme jak ja.

Bonnet uśmiechnęła się z pobłażaniem.
- Chyba musi być pani naprawdę głęboko w dupie skoro próbuje coś pani wskórać z kimś mojego pokroju. Rozumiem jednak, że jestem dla pani jedynym punktem zaczepienia i sposobem na zdobycie dalszych informacji. Myli się pani jednak w swoich założeniach. Nie utrzymywałam żadnych kontaktów z innymi gośćmi Yamady poza jego zaproszeniami. Dlatego zbędne mi były jakiekolwiek informacje o nich. Jednak być może mogłabym zdobyć dla pani inny kontakt, ale nie od ręki.
Corday zrobiła znudzoną minę. Na pewno nie zamierzała się jej tłumaczyć ze swoich powodów dlaczego ją odwiedziła.
- Proszę, zamieniam się w słuch - odparła na jej propozycję, choć zakładała, że pewnie Heretyczka będzie próbowała, albo uciec, albo nasłać na nią kogoś kto miałby się pozbyć upierdliwej i zbyt pewnej siebie Inspektor.
- Być może ktoś będzie chciał zająć miejsce Yamady i organizować podobne imprezy. Tego nie wiem, ale powinnam być w stanie się dowiedzieć. Wtedy będę miała informację o jaką pani chodzi - wyjaśniła agentka.
- I to nie pani miałaby zająć jego miejsca? - Irya uniosła brew w geście braku przekonania. - Po tym jak miała umówione spotkanie z ważną dla pani osobą? - dodała z lekkim rozbawieniem. - Powinna się pani bardziej postarać, bo chciałabym zaznaczyć, że zlikwidowanie pani tu i teraz nie przysporzy mi nawet dodatkowej papierologii - wyjaśniła rzeczowo.
- A niby dlaczego ja? - uniosła brew w zdziwieniu. - Nie przestaje pani mnie przeceniać - westchnęła. Aura chłodu wzmogła się i ułamek sekundy później Corday zalała ciemność. Inspektor nie straciła przytomności. Efekt był podobny do nagłego zgaszenia światła.

“Sama tego chciałam…” przeszło Iryi przez myśl, kiedy czym prędzej odepchnęła się stopami by odsunąć się na krześle od biurka i jednocześnie sięgnęła ręką po pistolet. Zależało jej na jak najszybszej zmianie miejsca w którym się znajdowała, z nadzieją, że Heretyczka również nic nie widzi w tej ciemności.
Po wyciągnięciu pistoletu natychmiast wystrzeliła na oślep w kierunku gdzie siedziała Bonnet nim zapadła ciemność. Nie liczyła, że ją trafi, bo jej wyczucie heretyckiego chłodu nie było tak precyzyjne, ale przynajmniej dała sygnał dla Specjalnych, że zaczęło się dziać.

Ku swojemu zaskoczeniu usłyszała krzyk bólu, a potem trzask upadającego fotela. Bonnet jednak nie była martwa. Zdradzały ją odgłosy towarzyszące próbie podniesienia się z ziemi i fakt, że Inspektor wciąż czuła jej chłód. Corday więc skupiła się bardziej na słuchu i wystrzeliła w tamtym kierunku, ale tylko odstrzeliła fragment drewna z blatu stołu. Wiodła lufą pistoletu za kolejnymi dźwiękami i oddawała pojedyncze strzały. Przeciwniczka ewidentnie przemieszczała się po pokoju i skierowała w stronę bocznego wyjścia z gabinetu. Gdy inspektor usłyszała skrzypnięcie podłogi strzeliła jeszcze raz. Zaraz potem jakieś usłyszała charakterystyczny odgłos ciała uderzającego o podłogę. Chłód heretyczki szybko zaczął zanikać. Wiedziała, że tym razem strzał był morderczo celny.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline