Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2022, 00:19   #117
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
- Quelle surprise - westchnęła Katerina.

Rozmowę z Calmontem, która za bardzo nie wniosła nic konkretnego do ich quasi-śledztwa na temat Kręgu Alsety, muszkieterka spędziła w dużej mierze oparta o ścianę, więcej uwagi poświęcając własnym paznokciom, aczkolwiek cień uśmiechu zaczął kwitnąć na jej ustach. Uśmiech pełen samozadowolenia, inaczej być nie mogło gdy jej podejrzenia co do tożsamości tajemniczej nekromantki zdawały się być strzałem w dziesiątkę. Ale temu uczuciu dała dopiero upust, gdy opuścili duszne i smutne kazamaty Rozgórza, zostawiając niziołka wchodzącego w intymny związek z obłędem daleko w tyle.

- A nie mówiłam - Katerina wyrzuciła z siebie jeden ze swoich ulubionych zwrotów, zadzierając nosa i szczerząc zęby.
Powrót do cytadeli Altaerein był już o wiele przyjemniejszy. Oczyszczona z nieproszonych lokatorów i pozbawiona niebezpieczeństw rysowała się nawet-nawet jako niezły zabytek lokalnej historii. Brakowało tylko kustosza i armii konserwatorów, ale i tą lukę na jakiś sposób wypełniło plemię Cierniowego Kamienia które okazało się nie próżnować i nie mitrężyć czasu. Widząc zielonoskórych na powrót obejmujących ruiny za swoją siedzibę, Katerina nie mogła powstrzymać się od gwizdnięcia z aprobatą. Ale tylko tam, gdzie szło o prędkość działania. Nie, żeby spodziewała się komitetu powitalnego pełną gębą, ale gobliny mogły się zdobyć na przynajmniej parę słów podzięki. Rażący brak kultury osobistej muszkieterka skwitowała, jak to miała w zwyczaju, sarknięciem.

- Nie ma za co!
Przyjemności skończyły się w podziemiach. Podróż wydrążonym magicznie tunelem byłaby mało komfortowa w dobry dzień, a co dopiero dzień po popijawie. Kac-morderca nie popuścił i nie trzymał Kateriny w już tak żelaznym uścisku, ale mimo wszystko półgodzinną podróż spędziła na psioczeniu i narzekaniu pod nosem. Po części z racji tego, że oto na powrót brudziła świeżo wypraną kreację, po części by zagłuszyć kiełkującą w trzewiach klaustrofobię, podsuwającą wizję bycia pogrzebaną żywcem. Nie tak chciała skończyć swój żywot, o nie. Jej koniec, jak całe życie, miał być dramatyczny, wystrzałowy i wiekopomny, nie było innej opcji. Katerina Bonheur nie miała prawa sczeznąć pod gruzowiskiem.

Szczęśliwie nie musiała. Wędrówka zakończyła się względnie prędko (acz na gust muszkieterki i tak trwała za długo) i stanęli w końcu w... spiżarni? Kat spodziewała się prędzej jakiegoś dawno zapomnianego magazynu czy piwnicy pustostanu, więc nawet nie kryła się ze zdziwieniem wyrysowanym na twarzy. Cuda-dziwy, aż mrugnęła parę razy, by upewnić się czy aby wzrok nie płatał jej figli, ale spiżarnia jak stała, tak stała. Bonheur otrzepała się demonstracyjnie z kurzu i, w ramach rekompensaty za tłuczenie się tunelem, chwyciła za jabłko, które zaczęła jak gdyby nigdy nic pałaszować w drodze na parter.

I tutaj zabrakło komitetu powitalnego, ba!, Katerina chyba już o wiele bardziej wolała goblińską obojętność na ich obecność, niż krzyki herod-baby i cerbera w jednym. Nie widząc zbytniego sensu w przepychaniu się z gospodynią będącą na bakier z podstawami gościnności, muszkieterka dała się wypchnąć wraz z towarzyszami na zewnątrz, gdzie usadowiła się na murku i na spokojnie skończyła konsumpcję jabłka, ogryzek bezceremonialnie ciskając w pobliskie krzaki. Klasnęła w dłonie, gotowa wydać swój wyrok na gdybania konfratrów.

- Gospoda i baba nie uciekną - oznajmiła mądrze - a nekromantka może. I tak ma nad nami przewagę czasową, więc nie bawmy się teraz w pogawędki. Decyzję możemy spokojnie odroczyć. Allons-y, panowie!

Nie dodała, że miała własne plany w tym zakresie, widząc okazję do dodatkowego zarobku. To jednak odłożyła na później.
 
Aro jest offline