Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2022, 14:11   #77
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację

EMMA HARCOURT


Kopaczka ruszyła w stronę Vannesy, która gdzieś w tym czasie się zawieruszyła, a Emma podeszła do O'Hary, który w tym czasie dokładnie związał i zakneblował Szeptacza.

Kiedy podeszła, O'Hara rzucił jej zamyślone spojrzenie.

- Jak do tego się zabierzemy? Wiesz. Musimy dowiedzieć się, czemu Szeptacz miał zamiar mnie zabić, poza tym, że jest skurwiałym gnojkiem. Musimy dowiedzieć się, dla kogo pracuje? A, jak znam życie, niczego nam nie będzie chciał powiedzieć.

O'Hara ujął ją pod ramię i odszedł kilka kroków dalej, poza zasięg słuchu jeńca.

- Widzisz - przybliżył się do jej ucha, szepcząc tak, że czuła jego ciepły oddech na szyi i opuszkach uszu. - Ja nigdy, przenigdy z nikogo, kto był człowiekiem, nie wyciągałem zeznań. Nie potrafię. Wiem, że wielu uważa mnie za ostatniego gnoja, ale nie byłbym w stanie zabić człowieka bez powodu - w obronie życia swojego lub niewinnych. A już na pewno nie byłbym w stanie uciec się do siły, aby zdobyć informacje. A Szeptacz, on jest zawodnikiem, który gówno nam powie. Stracimy tylko czas. Nie wiem, skarbie, jak do tego podejść. Jestem zmęczony. Cholernie zmęczony. Pieczęć wariuje, przez co napierdziela mnie głowa, a ten upał mnie dobija i bezsilność. Napiłbym się dobrej kawy w najlepszym towarzystwie, jakie znam. Ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę, to użeranie się z tym czarownikiem. Może ty masz jakiś pomysł, jak się za to wziąć. W końcu wszyscy wiedzą, że jesteś mądrzejsza. Albo przemądrzała - w sumie to nie pamiętam, co tam o tobie gadają ludzie.

Odsunął się, wpatrując się w jasno błękitne, bezchmurne niebo, z którego lał się słoneczny żar.

- Krążą nad nami, jak sępy.

Odruchowo zerknęła w górę, dostrzegając to, co widział on. Dwa małe punkty. Skrzydlaci.

Bezduszni obserwatorzy, którzy pewnie jako pierwsi spłyną w dół, gdy Zwierzchności wydadzą rozkaz rzezi i dokończą to, czego nie skończyli chwilę wcześniej.

Nie mieli czasu. Znając Skrzydlatych i ich mentalność, była niemal pewna, że nie dotrzymają wyznaczonego terminu ultimatum.

Tych wszystkich ludzi czekała śmierć, jeżeli czegoś nie zrobią. Chwilowa, jeśli plan towarzystwa sie powiedzie, albo ostateczna, jeśli zawiodą.

nagle poczuła ciężar odpowiedzialności, jaki spoczął na jej szczupłych lecz dobrze umięśnionych ramionach.

O'Hara jakby czytał jej emocje.

- Nie tak wyobrażałem sobie nasze wspólne życie.

Spojrzał na Szeptacza.

- Co z nim robimy?

Pytanie wymagało odpowiedzi i działania.


VANESSA BILINGSLEY

Weszła do środka budynku, czując zapachy, jakie zostawiały zawsze duże skupiska niedomytych ludzi w zamkniętych pomieszczeniach.

Pot, wyziewy z ludzkich ciał, gotowanego jedzenia. Ale było coś jeszcze. Coś dużo bardziej paskudnego. Zapachy krwi i treści wylanych z rozerwanych trzewi. Odór ekskrementów i moczu. Zapach Śmierci.

Korytarz, na którym się znalazła, był niemal pusty. Tylko przy drzwiach do jakiegoś pomieszczenia zobaczyła siedzącego, wyczerpanego mężczyznę o długich, jasnych włosach, podobnej brodzie.

Mężczyzna usłyszał ją i spojrzał w stronę Vannessy najjaśniejszymi, błękitnymi oczami, jakie chyba widziała w życiu. Mimo wieku i brody, siedzący miał twarz niewiniątka. Ale umazane we krwi ręce mogły świadczyć zupełnie o czym innym.

- Cześć - rzucił miłym dla ucha głosem.

Wyczuła w nim nie tylko fizyczne, ale psychiczne wyczerpanie.

- Lepiej się niech się pani schowa. Udało mi się zamknąć je w piwnicy, ale nie wiadomo kiedy się przedrą i znów może być niebezpiecznie.

Kawałek dalej, po schodach, zbiegł mężczyzna. Wysoki, długonogi, dobrze zbudowany. Ubrany w znoszone jeansowe spodnie, teraz mocno przybrudzone brązowymi plamami zaschniętej posoki, oraz w czarny T-Shirt. Mężczyzna nie miał jednej ręki, ale emanował jakąś dziwną siłą. Wewnętrznym gniewem i utajoną wściekłością. To musiał być egzekutor. Bo chociaż przypominał jej trochę Krisa, to nie emanował zaburzeniami Całunu jak loup-garou. To podobieństwo do Krisa było nieznaczne i nie dotyczyło wyglądu, ale właśnie z tej postawy. Przez chwilę poczuła, jak bardzo tęskni za swoim facetem.

- Kim jesteś? - Jednoręki mężczyzna stanął pomiędzy nią, a siedzącym jasnowłosym brodaczem. Głos okaleczonego był agresywny, wyzywający i niebezpieczny. - Znasz ją, Aniołek?

Rzucił do kumpla nie spuszczając Vannessy z oczu.

- Zluzuj gacie, Gładzik - Vannessa usłyszała za sobą kobiecy głos, a kiedy odwróciła się gwałtownie, zobaczyła za sobą czerwonowłosą kobietę, która przed chwilą jeszcze mordowała "wdowy" na zewnętrz.

Wojowniczka była cała w świeżej krwi. Wyglądała jak chodzący koszmar. Patrzyła na nią rozjaśnionymi wewnętrznym światłem oczami, a na jej piersi pulsował światłem złożony, dziwny wzór geometryczny.

- Ja ją znam. Pracowałyśmy kiedyś razem przy jednym kurestwie. Trochę pomogła Towarzystwu. Mocniej nas wkurwiła. Ale, z tego co wiem, szef wyczyścił jej pamięć, okłamując nas, że ją zajebał. Nexus ogarnął jego kłamstwo, ale trochę za późno. Tuż przed tą całą apo - kurwa - lipsą. Cześć Vannesso, przez dwa n, i dwa s. Nie powiem, że miło cię widzieć, ale powiem, że fajnie że jesteś. mamy sporo do pogadania. Jak tam z twoją makowką?

Zapytała wymownie wskazując palcem na swoje czoło.

- Sorry, ze jestem kurwa, trochę niewyjściowa i nieświeża, ale musiałam przed chwilą ratować dupę ludziom, sobie, światu.

Wyciągnęła dłoń na powitanie. Dłoń, która wyglądała jak unurzana w lepkim, gęstym, malinowym soku.

- Jestem, jakbyś nie pamiętała, Alicja. Kopaczka.

Spojrzała na nią, jakby próbując odczytać reakcję.

- Pojawiłaś się tutaj, chuj wie skąd, więc pewnie masz nadal zdolności Klucza, co?
 
Armiel jest offline