05-10-2022, 13:45
|
#259 |
|
Vircan leciał na skrzydłach jastrzębia. Długi na pół metra. Lewe skrzydło sięgające również pół metra i prawe tak samo. Leciał wysoko na niebie, niedostrzegalny dla śmiertelników skutych kajdanami ziemi. Uśmiechnął się do siebie w myślach.
- Poeta za dukata… - zaśmiał się w głos gdy fale czubków drzew przepływały daleko pod nim. Słońce go grzało, a wiatr przeczesywał pióra. To było przyjemne. Lepsze niż wczorajszy nocny zwiad. Lepsze niż siedzenie w mieście i trenowanie felczerów. Myślał, że te kilka dni które spędził na podróży do Longshadow wystarczy mu na kolejne kilka dni, ale mylił się. Teraz czuł jak ostatnio ciążyło mu miasto i ci wszyscy ludzie z gderającymi jadaczkami. I to jak wiele on sam musiał gderać i tłumaczyć i potem wyjaśniać co tak naprawdę miał na myśli.
Zwiad. Miał sprawdzić obozy. Zobaczyć czego się w nich można spodziewać przed uderzeniem.
Viracan przyklapnął na gałęzi oglądając obóz z daleka. Czas na praktyczną część wycieczki.
Rozejrzał się szeptając słowa mocy w zapomnianych już druidzkich dialektach przywołując pomocników. Dwa malutkie żuczki zawisły przed jego dziobem. Wysłuchały go. I odleciały w stronę obozu. Sokół czekał, ukryty w koronach drzew. Po kilku minutach rozłożył skrzydła. Zaklęcie to Insect Spies.
Mam w tej formie stealtha +29. Mogę zaklęciem podnieść do +33.
Percepcja to +18.
Latam wysoko, chowając się w koronach drzew, na dachach, w rynnach. Wspieram się żuczkami tam gdzie nie mogę łatwo sam się dostać. Chcę zlokalizować skład prochu (oraz czy jest tylko jeden), warsztat gdzie go robią i określić lokalne siły hobgoblinów.
|
| |