Stary magazyn
Pobliże Strefy Walki
-
No przecież podskoczymy i do datozbioru - rzucił Aidan, idąc w ślad za Parkiem. -
Jak rekonesans, to na całego.
Kallister już w nieco lepszym humorze, nucąc nawet pod nosem nuty jednego z utworów Rockerboya Mansona, przeciął halę magazynu i na spokojnie obrał kierunek na kąt, w który wcisnął torby ze swoim dobytkiem. Inwentarz prędko został skategoryzowany i przesortowany, ze starannie układaną kupką rzeczy po prawej mającą być zestawem wyjściowym. Croptop z Eurodynem wylądował w torbie, obnażając już zupełnie gładki korpus Kallistera i dzieło atramentowej sztuki w postaci tatuaży wijących się od nadgarstka lewej dłoni, aż pod samą szyję. Drugi rękaw, na prawej ręce, w niczym nie ustępował estetyką temu pierwszemu, ale był już o wiele skromniejszy, zakrywając ledwo co połowę kończyny. Aidan, nie grzesząc wstydliwością, zaraz też ściągnął i szorty, z plecami ku grupie wciągając na siebie swój, jak to nazywał,
strój roboczy. Opatulony wzmacnianym, kuloodpornym materiałem Kallister dobił jeszcze do pozostawionego naprędce laptopa, wciskając Johnny'ego i Kerry'ego - dwa ciężkie gnaty z kuźni Millitechu - przy pasie i paskudnie ząbkowany nóż bojowy w holster na udzie. Białą maskę, pół-hełm, pół-ozdobę stylizowaną na teatralno-grecki symbol tragedii, wcisnął w wewnętrzną kieszeń płaszcza.
-
A co w Night City nie śmierdzi? - Ripostował w międzyczasie retorycznie w stronę Reiko. -
Nie mówię od razu, żeby brać robotę w ciemno, ale przynajmniej rozprostujemy kości. A czy ty wiesz, Reiko, że mieć tysiąc i nie mieć tysiąca to razem dwa tysiące? Warto chociaż się nad tym zastanowić.
Palce przetarły ekran urządzenia, upewniając się że komputer nie ucierpiał na byciu porzuconym przy najeździe korposów i wyłączyły urządzenie. Aidan wcisnął zgaszony laptop do jednej z toreb, którą z racji jej zawartości miał w planach zostawić w aucie. Przysiadł na fotelu, wciskając stopy w wojskowe glany. Pozwolił sobie jeszcze rozsiąść się na chwilę, w oczekiwaniu na innych z nudów wyciągając Agenta i czyszcząc zaległe notyfikacje. Na słowa Hwanga, który w iście hwangowym stylu chciał wybrać żarcie nad bezpieczeństwo, parsknął pod nosem. Wydobył zwitek eurosów, podarowany im przez intruzów, pokazowo unosząc go w górę.
-
Zawsze możemy zrobić przystanek na zakupy - wyszczerzył zęby. -
W sumie to nawet powinniśmy. Chyba że chcecie, żebym to podzielił między wszystkich.
Przejechał pytającym spojrzeniem po hanzie, bawiąc się naszyjnikiem z własnym symbolem, dobrze znanym rzeszy jego nastoletnich fanów.