Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2022, 11:53   #11
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Miguel ignorował kolejne kręgi zataczane przez podawanego z rąk do rąk skręta. Nie lubił tego aspektu dorosłości. Wolał sobie wypić dobrego energetyka, albo jeden z tych nafaszerowanych cukrem napojów wyskokowych. Tak czy inaczej siedział przysłuchując się rozmowie.

Był cichy i spokojny. Jakby nie chciał zwracać na siebie uwagi. Być może dlatego, że był najmłodszy w grupie?

Siedział ze skrzyżowanymi nogami. Lewa z protezą była u góry. Stukał w nią od czasu do czasu wygrywając jakąś melodię. To znaczy jemu wydawało się, że wygrywa melodię, bo chłopak nie miał za grosz słuchu muzycznego. Sama proteza nie przypominała wysokiej klasy cybertechu. Bardziej kojarzyła się z elementem wyjętym z jakiegoś odkurzacza, czy innego dużego AGD. Tego obrazu nędzy dopełniała szara taśma owinięta wokół protezy.

Bez słowa podsunął magazynek do ciężkiego pistoletu siedzącemu obok netrunerowi.

- Chodźcie, nie będziemy tu siedzieć jak szczury lądowe. Możesz netrunować na tylnej kanapie? Pojedziemy powoli, żebyś nie gubił tych swoich netpooli.

Powiedział Miguel wstając i podpierając się swoją płaskooczkową siedemdziesiątką. Klucz zrobiony z kompozytu poliamidu i włókna węglowego. Był idealnie wyważony i wytrzymały. I kompletnie nie potrzebny w samochodzie. Tyle że rodzina Madrigal żyła z transportu morskiego. Stąd piracki pseudonim najmłodszego w rodzinie. Miguel Łysobrody często naigrywał się, że jest piratem. A klucz miał dlatego, że nikt już nie używał kordelasów w 2045. Niby można było mu zarzucić, że jest dzieciakiem. Ale nikt nie chciał dostać takim kluczem w kolano. Albo w potylicę.

Z kluczem zrzuconym na ramieniu ruszył w stronę zaparkowanego niedaleko auta. Nie była to korporacyjna AVka, ale zwykłe auto. W mieście może i nazwano by je kompaktem. Ale został dostosowany do wyjazdów za miasto. Wzmocnione podwozie świetnie sprawdzało się w strefie wojny. W aucie wygodnie mogło siedzieć sześć osób. Siedzenia były mobilne. W pierwszym rzędzie można bylo siedzieć twarzą do kierunku jazdy, lub tyłem. W drugim rzędzie pasażerowie mogli siedzieć przodem, tyłem lub bokiem, a twarzami do siebie. Podobnie z ostatnim rzędem. Z tyłu można było również otworzyć drzwi na boki, co ekscytowało Cat. Roztaczała w rozmowach wizję pościgu, w czasie której mogliby strzelać z każdego z okien i jeszcze przez otwarte tylne drzwi. Miguel robił się blady na samą myśl o tym. Te wszystkie dziury po kulach…

Nie dodała mu nawet otuchy Maryśka mówiąc: “Szpachla, szpachla, szpachla. Wszystko się ogarnie”.

Miguel czekał na resztę przy samochodzie. Mierzył swoim wzrokiem każde niedopite piwo, niedopalonego papierosa… niedojedzone Kimchi. Nie musiał mówić, że w aucie nie pijemy, nie palimy, nie jemy. Powtórzył to już milion razy. Teraz stał i czekał stukając palcami w klucz.

Gdy już wszyscy byli gotowi otworzył drzwi. Wsunął klucz w schowek przy drzwiach i wyciągnął z nadgarstka wtyczkę. Podłączył ją do podłokietnika. W rodzinie Mdrigaal wtyczki montowało się koło dziesiątego roku życia, żeby dzieciaki mogły pomagać przy rozładunku w porcie. W przeciwieństwie do nogi, ten element akurat nie musiał rosnąć z dzieckiem, wiec nie wymieniało się go zbyt często.

“Witaj paniczu Madrigal” - rozległo się z głośników.
- Cześć Luna. Jedziemy na przejażdżkę.
“Rozumiem. Wprowadź koordynaty”

Luna była tak naprawdę Agentem leżącym w kieszeni Miguela, ale biomonitor w jego ciele i wtyk interfejsu w nadgarstku łączyły samochód z telefonem.

Gdy wszyscy zajęli miejsca to fotele zaczęły się obracać. Siedzieli teraz twarzami do siebie. Miguelowi nie przeszkadzało to, że nie patrzył na drogę. Nie musiał. Większość ogarniał autopilot, a gdy należało podjąć krytyczne decyzje, to łącze neuralne dawało impuls bezpośrednio do mózgu Latynosa.

- Chyba nie będziemy się strzelać co? Mamy znaleźć psa. Musielibyśmy kupić jakąś karmę, albo coś, żeby go ogarnąć. To wydaje się łatwą kasą. Mamy wgląd w to ile ekip zgłosiło się do tej akcji?

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 06-10-2022 o 12:03.
Mi Raaz jest offline