Kamulec przez kilka chwil stać i paczać na to, co zostało ze szkieleta. Kupa gnatów nie zdała się Kamulcowi niczem strasznem i żal go wzion, że nie on to szkieleta w stos gnatów zamienił.
Żal go za gardło wzion i dusił, i dusił...
Na szczęście nim Kamulec dech do cna stracił, głos snota, co długaśne i nie do zapamiętania imię nosił, wyzwolił go z tego stanu.
Kamulec mocniej ścisnął korbacz i ruszył tam, gdzie stał Epi...coś...tam. |