Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2022, 20:51   #96
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Szmælc mamroczonc pod nosem na bezmyślne snoty, minoł Wszobuja, który tylko stał i siem gapił, dotarł do jaszczurki. Zawionzał linem a potem wrócił do jaskini. Po drodze znowu minoł Wszobuja, który teraz jedno ćmił fajkem i dalej nic nie robił. Kiedyś mu siem to zielsko skończy i przyjdzie do Szmælca po towar, oj przyjdzie. Bo na zielsku to siem nikt nie znał tak dobrze, jak kupiec.

Tymczasem głupie snoty zagarniały co lepszejsze fanty dla siebie. Bendzie musiał je jakoś potem od nich wycyganić. Ale lepiej odpuścić parem fantów, a sprowadzić wiencej miensa armatniego, niż zebrać szmelc i dać siem zabić. Oj tak!

Czmych opaczył kowadło.

Kowadło wyglondało na duże, cienżkie i solidne. Kawał żelastwa, ho, ho.
I miecz taki jak dla goblina, a może nawet orka. Snotling to by musiał w dwie łapy go chycić, coby dobrze było. Kamulec to tym by potrafił wywijać.

Za to młot, który miał szkielet, wyglondał na taki, co by go Czmych mógł w jednej rence mieć. Wyglondał fajnie.



Przykurcz opaczył stół. Nie było tam zbytnio nic ciekawego. Znalazł kawałki metaluf, każdy w innym kolorze. Jeden były prawie biały, drugi bardziej srebrny, trzeci złoty, czwarty zielonkawy, pionty prawie czarny. Na stole stał też jakiś zamknienty słój z kawałkami czegoś w środku. Oglondał siem przy tym, czy szkielety siem nie zasadzajom na nich.

Kamulec zachencon przez Epigobleusza ruszył zmierzyć siem z kolejnym szkieletem. Inżynier zachencał go gorliwie, samemu pilnujonc mu pleców, coby jakiś zdradziecki kościec go nie napadł.
Kamulec z odwagom natarł i zaczoł okładać kościeja swym korbaczem. Kawałki kości latały wkoło i wkrótce po szkielecie zostało ledwie wspomnienie, czarne lakierki, co jeszcze...


Znalezisko to dla Epigobleusza wielce przydatnym siem nie wydało, ale Kamulcowi wydało siem bardzo fajne. Topór był duży taki, co go w dwie rence snot wzionć musiał. Ale on siem znał na takiej broni. Trochem wolniej siem niom machało i tarczy używać nie można było, ale jak takom siem przyłoży, to ho ho...

Inżyniera dużo bardziej zaciekawiła urzondzenie stojonce bliżej ściany, wielkie koło na nogach. Ciekawe, do czego służyło?

Szmælc zdonżył akurat zejść na dół, by być świadkiem pogruchotania wszystkich kości kolejnemu szkieletowi. Chwilem za nim pojawił siem Wszobuj.

Gobelin upojon zwycienstwem postanowił je swientować.
A gdybym był młotkowym, w jaskini z młotkiem szalał... - nucił sobie pod nosem, rozbijajonc kości na coraz mniejsze kawałki. Jak już zrobił z tego całkiem małe kawałeczki, to przyłożył nos do ziemi i zaczoł wciongać to, co stworzył.
1-10:+1S, 11-79: nic, 80-98:-1 Żyw, 99-00 śmierć. Rzut=79

Niestety, jeno siem zakrztusił aż mu ślozy z oczu pociekły. Widać, coś źle zrobił. Wydłubał sobie z nosa chrzonszcza, którym siem tam znalazł. Wyglondał smakowicie.
Gobelin rozejrzał siem i dostrzegł Wszobuja. No ten chyba bendzie wiedział, jak zrobić takie coś do niuchania. W końcu znał siem na robieniu różnych specyfików, nie? Niech siem weźmie do roboty w końcu. Przyszedł na gotowe, gdy Zabójca Szkieletuf Gobelin narażał życie.




________

Trartex joł brać noże do wora, ale tych noży było wiencej, niż mógł policzyć. Wór stawał siem cienżki i cienżki. Oj bardzo cienżki, aż cienżko było go podnieść. A i worek wyglondał, jakby siem miał zaraz rozpaść od tych skarbów.

No i maczugem do renki mógł wzionć, ale już i tak było mu cienżko... to siem zawahał...

Obejrzał kulki. Ale jak długo by ich nie oglondał, to nadal mu wyglondały na jagody. Z każdej strony. Trochem starawe i pomarszczone, ale jagody. Jak jagody, to można je zjeść. Chyba, że trujonce... wtedy nie jeść. Jakby kto siem na tym znał, to by wiedział, a tak to znowu, jak z grzybami...

Po długim namyśle chwycił za dzban i korek, który gom zatykał, wyciongnoł. Jakaś para czy mgła buchnenła z niego, w oczy zaszczypała, w nosie zakrenciło... łoooo!!!! gorzało!!! Na dnie dzbana gorzało była!

Od razu przypomniała mu siem jego babcia, sendziwa matrona rodu (1). Była najstarszym snotlingiem, jakiego w życiu widział. Ona potrafiła gorzałem zrobić, że pchła nie siada! Co prawda na stare lata staruszce umysł nieco szwankował, bo co to ta nie-dziela, o której snotling myślał, to nikt nie wiedział. No to i wszyscy myśleli o tej nie-dzieli co to ona je, ale potem ich ogr zjadał. Jak takiego snota, co myślał o nie-dzieli zjadał ogr, to znaczy siem była sobota (2).
________

Przypisy:
(1) babcia dożyła sendziwego wieku 5 lat (3). Niestety snotlingi na ogół do pienciu liczyć nie potrafiom, nie wiedzom co to te lata, no i niezbyt siem orientujom, kiedy kończy siem jeden dzień a zaczyna drugi. Żyjom pod ziemiom i nie som na bieżonco z porami dnia i nocy.
(2) sobota w plemieniu Trartexa była codziennie chociaż z powodów opisanych w (1) snoty o tym też nie wiedziały.
(3) przedawkowała (4) gorzałem, bo by pożyła dłużej.
(4) wlazła do dzbana z gorzałom i nie potrafiła z niego wyjść. Dopiero gdy snoty opróżniły dzban znalazły w niej pokurczone ciało babci, która wyglondała jak robaczek. To znalezisko wyjaśniło oryginalny i wybitny posmak tego dzbana z gorzałom (5). W slangu używano słowa „kill” na zabicie kogoś lub czegoś, wienc gorzałem nazwano te-kill-om.
(5) jeszcze tej samej nocy (a może dnia? Patrz (1)) znikneło wiele sendziwych snotów. Jedni obstawiajom, że skończyli w dzbanach. Inni, że dali dyla, żeby w tych dzbanach nie skończyć.
 
Gladin jest offline