Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2022, 09:51   #9
Vertis
 
Vertis's Avatar
 
Reputacja: 1 Vertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputacjęVertis ma wspaniałą reputację
Półelf biegiem pokonał ścieżkę i zniknął w leśnej gęstwinie, gdzie na lekko ugiętych nogach i bezszelestnie kierował się w stronę odgłosów dochodzących z polany. Wybierał najłatwiejszą możliwie trasę, by idący za nim Ahearn mógł podążać równie cicho. Nie minęło dużo czasu, jak znalazł się w idealnym punkcie widokowym na to, co rozgrywało się przed nim.

Oparty o pień rozłożystego dębu przyglądał się chwilę całej sytuacji - jakiś brodaty mężczyzna walczył zaciekle z grupką goblinów, choć wystająca z jego brzucha strzała nie dawała mu większych szans na zwycięstwo w tym nierównym boju.

Moment później usłyszał gromki, dochodzący ze ścieżki głos towarzyszki, przez co wszystkie gobasy odwróciły swoją uwagę od rannego i część z nich podążyła w stronę traktu. "Sprytne to było, S'Ulo", pomyślał tylko Dornan, po czym szybko naciągnął cięciwę, inicjując ruch mięśniami pleców, nie ramion, jak uczył go z dawna ojciec. Gdy cięciwa znalazła się przy ustach, Belthorne miał już na celowniku goblińskiego łucznika i bez drżenia rąk wypuścił strzałę. Ta przecięła powietrze i wbiła się idealnie w szyję zielonego, ścinając go, niczym drzewo.

Dornan na bieżąco analizował sytuację na polu walki, w razie, gdyby należało wesprzeć którego z towarzyszy w zwarciu, jednak ci radzili sobie bardzo dobrze. Widział Galvina unikającego ciosu jednego z zielonych i przedzierającego się do mężczyzny przy drzewie. Wiedział, że kapłan na pewno pomoże nieszczęśnikowi, żeby ten nie zszedł im tutaj, na co wskazywała bladość jego skóry i ogólne osłabienie.

Chwilę później tropicie posłał kolejną strzałę, tym razem w zielonego z mieczem, zabijając go na miejscu. Dziś precyzyjne oko i pewna ręka go nie myliły. Walka zakończyła się niedługo później, gdy S'Ula pozbawiła ostatniego z goblinów marnego jestestwa.

Po wszystkim wyskoczył zza drzew na polanę i rozejrzał się po niej, jednocześnie podchodząc po kolei do zabitych przez siebie pokurczy. Wydobywał z ich trzewi strzały, wycierając je o trawę z ich krwi i pakując z powrotem do kołczanu na plecach.

- Dobra robota - powiedział do wszystkich, podchodząc do drużyny, która zebrała się przy rannym mężczyźnie. Dzięki boskim mocom przekazanym mu przez Galvina, ten wyglądał na zdatnego do rozmowy. - Kim jesteś, dobry człowieku? I co robisz sam w tym wielkim lesie?

Resztę rozmowy i pytań zostawił kompanom. Sam przeszukał najpierw truchła goblinów, ale nie liczył, że znajdzie przy nich cokolwiek ciekawego. Jednocześnie przysłuchiwał się słowom nieznajomego, choć z boku mogło wyglądać, jakby nie zwracał na niego większej uwagi.

- Przejdę się po okolicy i sprawdzę, skąd mogły przyjść te pokraki. I czy gdzieś niedaleko nie siedzi ich więcej. Wrócę za jakiś czas - powiedział do pozostałych, po czym z łukiem w dłoni skierował się w stronę lasu znajdującego się za wielkim drzewem pośrodku polany.

Miał zamiar zrobić krótki zwiad, rozglądając się za jakimiś śladami a potem wrócić z wieściami do kompanów.
 
Vertis jest offline