Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2022, 15:18   #120
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Joresk zajął się Laveną, więc kapłan nie widział tam już dla siebie pola do popisu. Uznał, że lepiej będzie pozbyć się jednego z przeciwników - tego, który stanowił bezpośrednie zagrożenie dla kompanów. Khair zrobił krok do przodu, po czym ponownie rzucił na prymitywnego rębajłę zaklęcie, które - przy odrobinie szczęścia - mogło ponownie zadać mu obrażenia.
Śledczy podbiegł parę metrów pod centralną platformę, schował narzędzia lecznicze i dobył rapier. Wyglądało na to, że przygotowywał się do ataku.

Jeden z najemników wypuścił salwę w Joreska. Paladyn, ochraniany przez zbroję, wydawał się całkowicie niewrażliwy na żałosne ataki łucznika, jednak w pewnym momencie poczuł ból gdzieś przy szyi. Strzała rozerwała przeszywanicę i drasnęła okolice powyżej barku, a na zbroi zdobnej w symbole Ragathiela popłynęła jucha.

Kapłan Sarenrae ponowił swój atak na dyndającego na drabinie najemnika, który chyba właśnie żegnał się z życiem. Ponownie, Khair wykreślił magiczne gesty i wypowiedział słowa mocy… I nic. Całkowicie, dokumentnie nic. Kaprys bogów? Błąd w sztuce? Twardogłowość draba? Któż mógł wiedzieć.

Najemnik na północnej strażnicy rzucił łuk, podbiegł do krawędzi strażnicy i wreszcie, kiedy znalazł się na ziemi, dobył miecza.

Na centralnej strażnicy wrzało. Awanturnicy słyszeli wrzaski i wydawane rozkazy:
– Pierdol to, uciekaj drzewem!
– Zabiję blaszaka!
– Uciekajmy!
Jeden z orków na górze, pomimo tego wszystkiego, przebył parę kroków i wysłał salwę strzał w stronę Wuga. Na szczęście, barbarzyńca został tylko draśnięty jedną ze strzał.

Najemnik, którego Wug wcześniej uderzył młotem bojowym, już słaniał się na nogach. W ostatniej chwili jednak, niczym zwierzę zamknięte w klatce i które wiedziało, że wkrótce czeka je śmierć, ork zaatakował wściekle Wuga: razy miecza rozdarły klatę barbarzyńcy, trawa pod wojownikami zabarwiła się krwią. Wug poczuł, jak pomimo oczywistej przewagi, upływa z niego część sił. Zapewne zabije tego tutaj… Ale czy wytrzyma ostrzał i miecze następnych?

Wug pamiętał, że jeńcy byli więcej warci żywi niż martwi. Przeciwnika przed sobą miał już na wykończeniu. Posłał mu uderzenie płaską częścią licząc na wyeliminowanie go z walki. Towarzyszył temu krwawy uśmiech bowiem barbarzyńca przyjął na siebie wiele strzał i krwawił z rozlicznych ran.
- No nareszcie! - Katerina sarknęła pod nosem widząc, jak najemnicy zaczynają opuszczać te swoje przeklęte platformy. Zawinąwszy rapierem, skoczyła przed siebie, gotowa skokiem-susem uwiesić się drabiny i dźgać w ramach powitania.
Katerina podbiegła do drabinki, gdzie jeden z najemników próbował wspiąć się. Okazało się, że był to jego ostatni wyczyn: muszkieterka pchnęła go w brzuch. Ork wrzeszczał, puścił szczebel i runął w dół, po czym znieruchomiał. Zaraz potem, Kat odskoczyła z powrotem za drzewo.

Wug uderzył styliskiem młota bojowego w skroń orka, a ten zatoczył się i wreszcie padł na trawę. Zaraz potem, barbarzyńca pobiegł pod centralną platformę, obok Khaira.

W międzyczasie, rwetes na centralnej platformie nie ustawał. Wyglądało na to, że do najemników doszło, że na platformie zostać nie mogą. Jeden z nich opuścił się po drabince i skoczył w ogień, aby wydostać się z niego osmalony. W paru krokach pokonał dystans na platformie i skoczył na drzewo, aby zacząć się po nim zniżać.

Lavena podtrzymała zaklęcie: kula ognia pomknęła nieco na północ i wybuchła raz jeszcze z morderczym skutkiem: najemnik, który dostał się w zasięg wybuchu, został boleśnie poparzony. Zaraz potem, półelfka miotnęła kulą ognia w jego stronę, ale tym razem chybiła: leżenie na ziemi nie było żadną pozycją do magii.

Tymczasem obok budynku na wschodzie, trwało przegrupowanie. Jeden z najemników wybiegł zza niego. Wyglądało na to, że tamci mieli wkrótce sformować jakąś kolumnę, która miała natrzeć na nich.

Zaraz potem, kolejny najemnik przeskoczył przez ogień i zaczął gotować się, jak jego kompan, do zejścia po drzewie na południu.

Sidonius, wystawiony na ostrzał ostatniego z orczych łuczników, odebrał salwę strzał. Na szczęście, niechybną. Jedna strzała otarła się o ramię śledczego. Zaledwie draśnięcie.

Joresk warknął i rzucił parę ostrych słów na najemnika na strażnicy. Słowa paladyna sprawiły, że bandycki ork zmarniał dosłownie w przeciągu paru sekund. Znacznie gorzej poszło rzucenie oszczepu: paladyn miotnął nim w orka, ten jednak z łatwością się uchylił.

Śledczy przez parę chwil przemyślał trajektorię przeciwko najemnikowi opodal, wreszcie, przebiegł dystans, chlasnął rapierem i… Nic. Chybił. Pomylił się w ocenie orka, który umknął jego strategicznemu uderzeniu.

Najemnik, który został przypalony ogniem czaromiotki gracko wskoczył na drzewo, opuścił się na gałęziach i po paru chwilach stał już na ziemi.

Khair wymamrotał dziwne modlitwy do swojego bóstwa i zakreślił znaki w powietrzu. Po paru chwilach, barbarzyńca poczuł, jak czuje się znacznie lepiej: broczące krwią rany orka zasklepiły się natychmiast, a strzały tkwiące w jego ciele odpadły, jakby nie było ich tam wcześniej.
– Pfach! Głupcy! Dlaczego muszę wszystko robić sama!?
Nagle, zza budynku wyłoniła się sylwetka kobiety - ubrana w szary płaszcz, dzierżąca sztylet i rapier, hobgoblinka wyrzuciła z siebie wyjątkowo kolorową, ohydną wiązankę przekleństw, której nie powstydziłaby się nawet Katerina. Hobgoblinka wyprowadziła parę uderzeń w śledczego, na szczęście, niecelnych.



– Nazywam się… Dmiri Yoltosha! Gińcie, kundle z Rozgórza!
Zaraz potem, do nagłej zasadzki na śledczego dołączył się kolejny z najemników. Ork przebiegł dystans i zamachnął się na niego, jednak szczęśliwie, Sidonius uchylił się od ciosu mieczem.

Oprych, który był ciągle na centralnej platformie, postanowił jeszcze nie opuszczać swojego posterunku, mimo postępującej pożogi od zachodu. Na swój cel wziął Sidoniusa. Napiął cięciwę, wypuścił strzałę… Niestety, celnie. Śledczy poczuł ból, kiedy strzała przeszyła jego

Wug po potężnym zaklęciu leczenia skinął głową kapłanowi. Po czym gwałtownie ryknął w stronę hobgoblinki.
-Dmiri dziś jest twój ostatni dzień. Mówię to ja Wug "Łamacz Kości". - po czym zaszarżował na przywódczynię wrogiej bandy.

Katerina parsknęła, słysząc jak hobgoblinka i ork zaczynają przerzucać się imionami, tytułami czy groźbami, niby postaci wyjęte spod pióra trubadurów.
- Na bogów, skąd wyście brali te kwestie? - Sarknęła głośno w ich stronę. - Z jarmarcznego przedstawienia?
Bonheur czmychnęła zza swojej drzewnej osłony, widząc jak kolejny najemnik zeskakuje na ziemię. Inspirowana krzykami Dmiri i Wuga, sięgnęła po lekką parafrazę cytatu z ukochanego i kultowego galtańskiego klasyka, opowiadającego o narzeczonej dla księcia.
- Nazywam się Katerina Bonheur! - Warknęła kpiarsko, przesadnie afektując słowa i kreśląc kształty czubkiem rapiera. - Zabiłeś mego ojca. Gotuj się na śmierć!
I nagle, bez ostrzeżenia, jednym susem pokonała resztę odległości.

Muszkieterka pchnęła rapierem najemnika, który już był poważnie ranny z powodu wybuchu kuli ognia Laveny. Rapier wszedł w gardło, niczym w masło, a ork padł bez życia na ziemię.

Wug uderzył mieczem i młotem bojowym, jednak tylko miecz nieznacznie drasnął hobgoblinkę. Wyglądało na to, że tak łatwo się nie podda.

Wspinający się po drzewie zbójca wreszcie zeskoczył na dół i podbiegł obok Wuga, wyciągając miecz.

Ruda wiedźma powstała na nogi - strzały nadal w niej sterczały, jednak chyba mogła chodzić i rzucać zaklęcia. Podbiegła nieco bliżej i skupiła na rejonie za plecami Dmiri i jednego z jej najemników. Kula ognia pomknęła tam nieomylnie i eksplodowała. Niestety…! Zarówno najemnik, jak i hobgoblinka odskoczyli w czas. Wybuch ominął ich, jakimś cudem.

Jeden z najemników przecisnął się obok drugiego, flankując barbarzyńcę z Dmiri. Chlasnął parę razy mieczem, rozrywając bark orka.
– Ty - wrzasnęła Dmiri. – Zabij wiedźmę!
Najemnik, który wcześniej był na platformie, w paru szybkich ruchach zniżył się naprędce. Wreszcie, podbiegł do Laveny i już miał wyciągnąć miecz.

Najemnik, który został na południowej platformie bezlitośnie zasypywał barbarzyńcę gradem strzał. Tym razem jednak pancerz orka odbił je wszystkie.

Doktor uśmiechnął się do uśmiechniętego ukazując zbyt duże kły i siekł go dwa razy.

Paladyn przebiegł dystans i pchnął swoją gizarmą z morderczym skutkiem: najemnik zacharczał, zagulgotał i upadł w kałuży krwi przy Lavenie. Zaraz potem przesunął się nieco na wschód, obok walczących Wuga, najemnika i Dmiri.

W międzyczasie, ogień rozlewał się coraz dalej i dalej. Linowe drabinki, które prowadziły na dolną platformę zdążyły już spaść na ziemię, a zwęglone resztki drewnianych desek upadały na suchą jak pieprz trawę, z której zaczynały się rozpalać pierwsze zarzewia pożaru lasu. Drewniana struktura trzeszczała złowrogo, jak gdyby miała wkrótce runąć na głowy śmiałkom…

Sidonius uderzał swoim rapierem, jednak z mizernym skutkiem: jedyne, co zdziałał, to jedno draśnięcie w policzek orka, który niezbyt zwrócił na to uwagę.

Khair przebiegł krótki dystans i wymamrotał zaklęcie. Podobnie jak poprzednio, niewidoczna energia sprawiła, że powietrze zmętniało, jakby nagle na ścieżce niewidocznego pocisku pozostał dym. Skutek był… Daleki od ideału. Choć ork wrzasnął z bólu, to nie wyglądał, żeby stało mu się cokolwiek poważnego.

Dmiri, przywódczyni Krwawych Ostrzy, zakręciła swoim rapierem. Razem ze swoimi kompanami bezlitośnie walczyła z Wugiem. Strzały i miecze orków nie dosięgały barbarzyńcy, jednak Dmiri - Dmiri walczyła z werwą i wprawą, która chyba reprezentowała jakiś zupełnie inny poziom. Rapier błyskał wściekle, a każde z uderzeń było akcentowane kolejną raną barbarzyńcy, który zupełnie chyba się nie spodziewał takiej furii z rąk hobgoblinki. Wug był ranny… Poważnie ranny.

Nagle, paladyn, który wyszeptał słowa modlitwy do Ragathiela osłonił orka przed jednym z cięć, samemu wyprowadzając pchnięcie gizarmą. Celnie! Grot gizarmy przebił ramię Dmiri. Hobgoblinka jednak była daleka od tego, aby poddać walkę.

Wug skoncentrował się na atakowaniu Hobgoblinki. Mimo coraz gorszej dla niego sytuacji w około.

- Ten jest cały twój, Strabo! - Oznajmiła Katerina, czubkiem rapiera wskazując rezuna, oblegającego Wuga z kolegami i szefową. Sprawy dla drużynowego orka zaczynały nie wyglądać najlepiej, ale muszkieterka postanowiła ruszyć w sukurs Sidoniusowi w pierwszej kolejności. Susami dopadła draba, w biegu szykując się do prędkiej finty i jeszcze prędszego cięcia.

Katerina oflankowała jednego z najemników z Sidoniusem. Cios muszkieterki był celny, acz daleko było jeszcze do tego, aby tamten dał sobie spokój.

Wug ryczał i prychał, uderzając na przemian młotem bojowym i krótkim mieczem, tworząc przed sobą chmurę mroźnych płomieni. Hobgoblinka jednak zręcznie wymykała się ciosom barbarzyńcy, który nie był w stanie ją trafić ani razu.

Jeden z najemników zamachnął się dwa razy mieczem, trafiając Wuga w bark i żebra. Uderzenia orka były celne - barbarzyńca słaniał się na nogach i już miał mroczki przed oczami, niewiele zostało, aby stracił przytomność.

Rudowłosa czarownica, przemieściwszy się obok Khaira, miotała kolejne zaklęcia. Kula ognia eksplodowała po raz kolejny, jednak kolejny z najemników uchylił się raz jeszcze. Co było nie tak z tym zaklęciem?
– Strzelać w wiedźmę, zanim spali nas wszystkich! - zakomenderowała Dmiri.
Jeden z orczych najemników pchnął Wuga między żebro. Ork jęknął, mroźny płomień jego broni przygasł, a on sam runął na trawę bez przytomności. Uzbrojony w miecz ork fuknął z nienawiścią na widok padającego barbarzyńcy i podbiegł do Khaira i Laveny.

Ruch Laveny nie pozostał niezauważony przez łucznika na południowej strażnicy. Ork odsunął się nieco, wymierzył w Lavenę i wystrzelił dwie strzały, z których jedna trafiła celu. Lavena - tak, jak nieco wcześniej Wug - ponownie poczuła, że niewiele brakowało, aby paść po raz kolejny.

Doktor ponownie schował rapier i wyjął torbę aby leczyć Wuga.

Paladyn oflankował jednego z najemników, który już się sposobił na uderzenie w śledczego. Marsowa mina i groźne gesty, które pokazał w stronę herszta bandytów, spotkały się jedynie z kpiącym śmiechem samej Dmiri.
– Zostaw sobie te frymarczne pokazówki dla twoich dziewek, chłoptysiu!
Zaraz potem dźgnął gizarmą, jednak niecelnie.

 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline