| Kosmiczna bryka Madrigala
Jersey Downside
Plan ugadany, częstotliwość radiowa do kontaktu wbita w system, sto eurodolarów rzucone pańskim gestem na zachcianki towarzyszy, którzy nie mieli w planach lub słabo nadawali się do zasięgania języka, więc Aidan zajął się po prostu sprawdzeniem po raz n-ty Johnny'ego i Kerry'ego - przezorny, zawsze ubezpieczony. Usatysfakcjonowany inspekcją swoich wiernych pistoletów czekał tylko cierpliwie, aż w końcu zatrzymają się nieopodal datozbioru i ruszą wprowadzać plan w życie, upewniwszy się jeszcze tylko, czy gnaty aby na pewno leżą dokładnie tak, jak lubił w kaburach przytulonych do żeber i skrytych pod płaszczem.
Zatrzymali się w końcu, gdzie wrzaskliwe neony świeciły najmocniej, szeroko pojęty ambiance był najgłośniejszy i kałuże śmierdziały najgorzej. Ciężkie buciory stuknęły o popękaną ulicę, gdy Aidan pierwszy wyskoczył z auta, przeciągając się i zaciągając powietrzem. Niezbyt świeżym, w końcu w Night City jedynie trupy bywały świeże, ale nosowe filtry pozwalały mu na swobodne oddychanie tak długo, jak pamiętał o oddychaniu przez nos. Czekając, aż hanza ogarnie się i pozbiera do działania, wyciągnął jeszcze okulary przeciwsłoneczne z wewnętrznej kieszeni i wcisnął je na nos, ze zwyczajową dla siebie dozą powagi.
- Pamiętaj tylko starą eskimoską mądrość, kochany - Kallister z teatralnie poważną miną chwycił Hwanga za ramiona. - Gdy nadejdzie czas białego zimna... nie żryj Czarnego Lodu.
Spoufale poklepał Parka po poliku, reszcie machnął tylko dłonią, obracając się na pięcie i ruszył zuchwałym krokiem wgłąb alejki, prowadzącej do neonowego serca tej części Jersey Downside.
- Hágoónee', chooms - rzucił jeszcze przez ramię w ramach pożegnania. Bar "JoyStick"
Jersey Downside
- Heh, nova - Ganimedes parsknął pod nosem na widok logo JoySticka, równie sugestywnego, co mało wyszukanego, ale piękno można było znaleźć i w prostocie. Może dlatego, w duchu tegoż przybytku, postanowił sięgnąć po nisko wiszący owoc komedii. - Myślicie, że sprzedają dildosy albo strapony w kształcie dżojstików? Może kupimy, pamiątka jak znalazł dla naszych hormonalnych chłopców.
Wyraz samouwielbienia i zadowolenia z żartu nie spełzł z twarzy Aidana przez parę długich chwil, nawet chłodne powitanie w środku baru nie zdołało ich zmyć z jego zadbanej twarzy. Chłopak nie miał w zwyczaju przejmować się czymkolwiek, a już zwłaszcza błędnymi opiniami randomów. Bycie niedocenianym było atutem na jego korzyść; ba!, sam pielęgnował własny imidż niepozornego chuchra-pozera. W Night City kto grał czysto, umierał młodo.
Dobili do baru obsługiwanego przez uroczego robota i Aidan oparł się o blat, z Agentem w dłoniach. Rozjarzony ekran zaraz zalała fala notyfikacji, gdy zostało nawiązane połączenie z CityNetem. Odczekał, aż potop przejdzie w spokojny strumyk, zerkając tylko co i rusz wokoło w ramach wstępnego rozpoznania terenu i nadstawiając uszu. Kallister zaczął w końcu przedzierać się przez cyfrowe zaległości - wiadomości własnego bloga ("Olimp", stylizowany nomen-omen na wyobrażenie boskiego pałacu z greckiej mitologii), nudesy (mniej lub bardziej wyuzdane) i alerty z lokalnych infoserwisów (depresjogenne jak zawsze) i w końcu wiadomości od kontaktów, które oznaczone były jako "ulubione". Kawano-sama - korpoagentka Arasaki i główna benefaktorka Ganimedesa, dwa razy starsza od niego - poczuła potrzebę pochwalenia się najnowszą koronkową bielizną sprowadzoną z Tokyo, która cieszyła oko. Jasper z kolei, bliższy już nieco wiekiem Aidanowi stały bywalec queer klubu "KiKi", chciał podzielić się najnowszym memem, który go rozbawił.
Wbite na szybko odpowiedzi poszybowały Netem i Kallister machnął dłonią, przywołując do siebie blaszanego barmana. Okulary ściągnął i schował z powrotem w płaszcz, przemykając spojrzeniem po cenniku na ekranie za barem.
- Wino - złożył w końcu zamówienie. - A przynajmniej to, co macie czelność nazywać winem.
- Lᴇɢᴀʟɴʏ ᴡɪᴇᴋ ɴᴀ ᴢᴀᴋᴜᴘ ᴀʟᴋᴏʜᴏʟᴜ ᴡ Nɪɢʜᴛ Cɪᴛʏ ᴡʏɴᴏsɪ: 21 ʟᴀᴛ. Pʀᴏsᴢᴇ̨ ᴏ ᴘʀᴢᴇᴅsᴛᴀᴡɪᴇɴɪᴇ ᴅᴏᴡᴏᴅᴜ ᴏsᴏʙɪsᴛᴇɢᴏ - nadeszła odpowiedź, komunikowana suchym, cybernetycznym tonem.
- Hah, zabawny z ciebie blaszak, widzę że nie żałowano na podprogramy komediowe - parsknął Aidan, przesuwając edki w stronę robota.
- Gᴏśᴄɪɴɴᴏśᴄ́ ᴛᴏ ᴍᴏᴊᴀ sᴘᴇᴄᴊᴀʟɴᴏśᴄ́.
- Aha.
Gdy już robotyczne ramię zaserwowało zamówiony trunek, Aidan wcale nie był zdziwiony, że płyn w szklance z plastiszkła niewiele miał wspólnego ze szlachetnym, europejskim napitkiem. Chemiczna słodkość, dodana by zamaskować syntetyczne nuty winogronopodobnych tworów, osiadała nieprzyjemnie na języku, ale w mieście gdzie banan był warty sztabę złota, nie było co wybrzydzać. Sącząc "wino", odwrócił się tyłem do baru i, oparty o kontuar, zaczął skanować wnętrze po raz wtóry, tym razem szukając kogoś, kto mógł zapewnić im nieco informacji.
Ostatnio edytowane przez Aro : 18-10-2022 o 15:50.
|