Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2022, 15:47   #19
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Kosmiczna bryka Madrigala
Jersey Downside


Plan ugadany, częstotliwość radiowa do kontaktu wbita w system, sto eurodolarów rzucone pańskim gestem na zachcianki towarzyszy, którzy nie mieli w planach lub słabo nadawali się do zasięgania języka, więc Aidan zajął się po prostu sprawdzeniem po raz n-ty Johnny'ego i Kerry'ego - przezorny, zawsze ubezpieczony. Usatysfakcjonowany inspekcją swoich wiernych pistoletów czekał tylko cierpliwie, aż w końcu zatrzymają się nieopodal datozbioru i ruszą wprowadzać plan w życie, upewniwszy się jeszcze tylko, czy gnaty aby na pewno leżą dokładnie tak, jak lubił w kaburach przytulonych do żeber i skrytych pod płaszczem.

Zatrzymali się w końcu, gdzie wrzaskliwe neony świeciły najmocniej, szeroko pojęty ambiance był najgłośniejszy i kałuże śmierdziały najgorzej. Ciężkie buciory stuknęły o popękaną ulicę, gdy Aidan pierwszy wyskoczył z auta, przeciągając się i zaciągając powietrzem. Niezbyt świeżym, w końcu w Night City jedynie trupy bywały świeże, ale nosowe filtry pozwalały mu na swobodne oddychanie tak długo, jak pamiętał o oddychaniu przez nos. Czekając, aż hanza ogarnie się i pozbiera do działania, wyciągnął jeszcze okulary przeciwsłoneczne z wewnętrznej kieszeni i wcisnął je na nos, ze zwyczajową dla siebie dozą powagi.

- Pamiętaj tylko starą eskimoską mądrość, kochany - Kallister z teatralnie poważną miną chwycił Hwanga za ramiona. - Gdy nadejdzie czas białego zimna... nie żryj Czarnego Lodu.

Spoufale poklepał Parka po poliku, reszcie machnął tylko dłonią, obracając się na pięcie i ruszył zuchwałym krokiem wgłąb alejki, prowadzącej do neonowego serca tej części Jersey Downside.

- Hágoónee', chooms - rzucił jeszcze przez ramię w ramach pożegnania.



Bar "JoyStick"
Jersey Downside


- Heh, nova - Ganimedes parsknął pod nosem na widok logo JoySticka, równie sugestywnego, co mało wyszukanego, ale piękno można było znaleźć i w prostocie. Może dlatego, w duchu tegoż przybytku, postanowił sięgnąć po nisko wiszący owoc komedii. - Myślicie, że sprzedają dildosy albo strapony w kształcie dżojstików? Może kupimy, pamiątka jak znalazł dla naszych hormonalnych chłopców.

Wyraz samouwielbienia i zadowolenia z żartu nie spełzł z twarzy Aidana przez parę długich chwil, nawet chłodne powitanie w środku baru nie zdołało ich zmyć z jego zadbanej twarzy. Chłopak nie miał w zwyczaju przejmować się czymkolwiek, a już zwłaszcza błędnymi opiniami randomów. Bycie niedocenianym było atutem na jego korzyść; ba!, sam pielęgnował własny imidż niepozornego chuchra-pozera. W Night City kto grał czysto, umierał młodo.

Dobili do baru obsługiwanego przez uroczego robota i Aidan oparł się o blat, z Agentem w dłoniach. Rozjarzony ekran zaraz zalała fala notyfikacji, gdy zostało nawiązane połączenie z CityNetem. Odczekał, aż potop przejdzie w spokojny strumyk, zerkając tylko co i rusz wokoło w ramach wstępnego rozpoznania terenu i nadstawiając uszu. Kallister zaczął w końcu przedzierać się przez cyfrowe zaległości - wiadomości własnego bloga ("Olimp", stylizowany nomen-omen na wyobrażenie boskiego pałacu z greckiej mitologii), nudesy (mniej lub bardziej wyuzdane) i alerty z lokalnych infoserwisów (depresjogenne jak zawsze) i w końcu wiadomości od kontaktów, które oznaczone były jako "ulubione". Kawano-sama - korpoagentka Arasaki i główna benefaktorka Ganimedesa, dwa razy starsza od niego - poczuła potrzebę pochwalenia się najnowszą koronkową bielizną sprowadzoną z Tokyo, która cieszyła oko. Jasper z kolei, bliższy już nieco wiekiem Aidanowi stały bywalec queer klubu "KiKi", chciał podzielić się najnowszym memem, który go rozbawił.

Wbite na szybko odpowiedzi poszybowały Netem i Kallister machnął dłonią, przywołując do siebie blaszanego barmana. Okulary ściągnął i schował z powrotem w płaszcz, przemykając spojrzeniem po cenniku na ekranie za barem.

- Wino - złożył w końcu zamówienie. - A przynajmniej to, co macie czelność nazywać winem.

- Lᴇɢᴀʟɴʏ ᴡɪᴇᴋ ɴᴀ ᴢᴀᴋᴜᴘ ᴀʟᴋᴏʜᴏʟᴜ ᴡ Nɪɢʜᴛ Cɪᴛʏ ᴡʏɴᴏsɪ: 21 ʟᴀᴛ. Pʀᴏsᴢᴇ̨ ᴏ ᴘʀᴢᴇᴅsᴛᴀᴡɪᴇɴɪᴇ ᴅᴏᴡᴏᴅᴜ ᴏsᴏʙɪsᴛᴇɢᴏ - nadeszła odpowiedź, komunikowana suchym, cybernetycznym tonem.

- Hah, zabawny z ciebie blaszak, widzę że nie żałowano na podprogramy komediowe - parsknął Aidan, przesuwając edki w stronę robota.

- Gᴏśᴄɪɴɴᴏśᴄ́ ᴛᴏ ᴍᴏᴊᴀ sᴘᴇᴄᴊᴀʟɴᴏśᴄ́.

- Aha.

Gdy już robotyczne ramię zaserwowało zamówiony trunek, Aidan wcale nie był zdziwiony, że płyn w szklance z plastiszkła niewiele miał wspólnego ze szlachetnym, europejskim napitkiem. Chemiczna słodkość, dodana by zamaskować syntetyczne nuty winogronopodobnych tworów, osiadała nieprzyjemnie na języku, ale w mieście gdzie banan był warty sztabę złota, nie było co wybrzydzać. Sącząc "wino", odwrócił się tyłem do baru i, oparty o kontuar, zaczął skanować wnętrze po raz wtóry, tym razem szukając kogoś, kto mógł zapewnić im nieco informacji.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 18-10-2022 o 15:50.
Aro jest offline