Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2022, 18:02   #2
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Stanton

Na zewnątrz nadal trwała pyłowa zamieć, Inżynier mógł więc równie dobrze wykorzystać sytuacje i dopytać służącego o nurtujące go sprawy.
- Twój kuzyn Ullik mieszka gdzieś w pobliżu? - głos był delikatny i proszący. Tak by młody służący poczuł, że od jego słów zależy rozwiązanie wielkiej zagadki i pomoc komuś ważnemu. Stanton nie czuł się do końca dobrze stosując taką zagrywkę. Miał jednak przed sobą jasny cel. Dowiedzieć się prawdy.

- Ullik? A wiecie, może go nawet widzieliście, czeladnikiem jest w Zakonie Inżynierów, wiele doświadczenia zdobył pracując tu u państwa vi'Gralów, toteż nie miał wielkich problemów ze zdaniem egzaminów... A... co do reszty…


Przekonywanie d20(-2 wierny sługa)= 18 porażka


Widać było, że z wielką chęcią pomógłby miłemu gościowi, a i chętnie zaprezentowałby świetną pamięć, ale...
- Wybaczcie, mistrzu, czułbym się niezręcznie opowiadając wam takie rzeczy, w końcu od służącego wymaga się wierności w zachowaniu tajemnic. - wytłumaczył mu przepraszającym tonem. - Chyba lepiej będzie jak już pójdę i zrobię wam tę obiecaną kawę. Wybaczcie.

-Oczywiście dziękuję. -
skinął głowa Stanton.

I wtedy słuchawka w uchu Stantona zapipczała.
"Połączenie przychodzące od panicza Aliego"

- Stantonie, najdroższy bracie ty mój z innej matki, odzywam się, by się pożegnać, los niełaskawy sprawił, iż zapewne już jutro w południe siedzieć będę u boku Wszechstwórcy, tedy nie rozpaczaj, a zapewnij jedynie, że w pamięci mnie pozostawiając...
Szlachcic wyraźnie się rozkręcił, a żałobna tyrada nie miała końca. Stanton znał swojego przyjaciela. Używał nadmiernie patetycznego tonu tylko po to, by ukryć pod nim prawdziwe przerażenie.
-Ali ty mój poetycki lekko duchu. Przejdźmy może do rzeczy. Mów bracie w jakie kłopoty wpadłeś tym razem? To może uda się odłożyć w czasie wizytę u Wszechstwórcy. W zasadzie jest ona nieunikniona, jednak nie musi być tak od razu jutro. Komu i czym podpadłeś? - zapytał na koniec konkretnie Stanton.

Ali nagle zamilkł.

- Stanton Pocze... O, tak matko, tak tak, wszystko w najlepszym porządku - cokolwiek ta aktorska gra miała na celu raczej nie była zbyt dobra, nawet Inżynier przez słuchawkę był w stanie wychwycić drżący głos i fałszywy ton. Najwyraźniej jego przyjaciel musiał na szybko improwizować. I wyjątkowo słabo mu to szło.
- Nie, nie, dobrze, cieszę się, że zadzwoniłaś, tak, kończyć już mu...
Stanton usłyszał westchnięcie. Gdy Ali odezwał się ponownie mówił już normalnie.
- Już dobrze, poszedł sobie, cholernik jeden. Wybacz Stanton. Wiem, że masz dużo na głowie, miłość i jej pochodne, ale jakbyś miał czas, nie zajrzałbyś może do szkoły fechtunku mistrza Kartuccio? To w Wewnętrznym Mieście jest, znajdziesz z pewnością. Ciężko to wszystko pokrótce opisać... Chybam wkopał się w pojedynek, którego nie zdołam wygrać... - po chwili wymownej ciszy kontynuował - Ino jakbyś przypadkiem przyszedł, to staraj się nie rzucać w oczy takiemu knypkowi w fioletowych okularach. Rozpoznasz pewnikiem, gnida taka, że na pierwszy rzut oka da się rozpoznać. To sekundant mojego przeciwnika, nie chcę by widział, że się boję i znajomych po prośbie zwołuję. O nie... Muszę kończyć!
BIP. Rozłączył się.

Przeciągłe westchnienie było pierwszą reakcją Stantona. Drugą nerwowa próbo przypomnienie sobie... co on wie o cholernych szlacheckich pojedynkach? Ali prawie na pewno sobie nie poradzi. Może można go kimś zastąpić? Jeśli nie będzie musiał storpedować ten pojedynek za wszelką cenę. Zapowiadał się pracowity dzień. Stanton postanowił wypić kawę. Przemyśleć sprawę i jak najszybciej ruszyć w miasto. Do szkoły fechtunku mistrza Kartuccio. Kimkolwiek był.

W głowie kłębiły mu się myśli. Czy to możliwe, by jego przyjaciel niepotrzebnie panikował? Może wszystko dało się rozwiązać na spokojnie i bez większych problemów? Gorzej jeśli nie, jeśli pojedynek faktycznie odbyć się miał już następnego dnia, nie mieli wiele czasu.

Pogoda
1-25 wichura zyskuje na sile 26-78 pozostaje lekka 79-100 kończy się
d100= 77


Na zewnątrz pyłowa zamieć nadal trwała, choć potężne podmuchy nie wyginały już tak silnie drzew, a i konie pociągowe najwyraźniej już do niej przywykły. W Mieście Wewnętrznym znów toczyło się w miarę normalne życie, choć widoczność nadal była ograniczona.

Bez większych problemów dotarł do szkoły fechtunku. Budynek wyglądał jak niewielki pałacyk, z zewnątrz nie dało się tego jednoznacznie określić, ale budowa dachu mogła wskazywać na to, że w środku znajduje się jakiś placyk.

Do budynku zmierzało sporo służących i dostawców, niektórzy jednak miast wchodzić głównymi drzwiami, kierowali się do wąskiej alejki prowadzącej zapewne gdzieś na tyły budynku.

Faktycznie nie miał też problemu z dostrzeżeniem wspomnianej przez Aliego sylwetki. Niewysokiego, szczupłego mężczyzny ubranego w czarny modny surdut i dość egzotycznie wyglądające okulary z lekko fioletowymi szkłami. Rozglądał on się bacznie po okolicy, dokładnie obserwując, kto też wchodził, bądź wychodził z budynku, w polu widzenia miał też wejście do wspomnianej alejki.

Stanton spróbował wywołać Aliego pozostając poza zasięgiem wzroku tajemniczego jegomościa. Liczył, że dowie się gdzie jest jego brat. O szkole fechtunku nic nie wiedział. Stąd zaczął myśleć nad wymówką. Miał w planie postawić na najprostszą. Przyszedł obejrzeć szkołę, bo myśli nad zajęciami dla siebie. Chce zobaczyć budynek i porozmawiać z kursantami. Zebrać jak przystało na Inżyniera informacje. Rozejrzał się też czy nie uda się zagadać do jakiegoś dostawcy. Zanim wejdzie w pole widzenia okularnika. Chciał żeby ten odciągnął jego uwagę tak by Stanton przeszedł bez problemu tylnym wejściem.
 
Tadeus jest offline