Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2022, 20:51   #981
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- To dość zabawne, nie uważasz…? Że jeszcze dotąd się nie spotkaliśmy. Jestem młodszy od ciebie. Tak bardzo młodszy. Zabawne.
Timewalker nie zwrócił uwagi na jego słowa.
– Zabawne, jak bardzo świat nie jest sprawiedliwy – kontynuował, niewzruszony. – Podczas gdy wszyscy usiłują zamknąć go w ramy sprawiedliwości i dobra. Doskonale wiedząc, że sprawiedliwość nie istnieje. Całe wieki czekają na zbawienie. Na dobro, sprawiedliwość. Zbawienie. Zabawne, Timewalker, że wszyscy chcemy tego samego. Spokoju. Szczęścia. Przyjemnej egzystencji. Doskonale wiedząc, że to niemożliwe.
Timewalker usłyszał część tych słów i wyraźnie wywołały w nim gniew. Czarnowłosy uśmiechnął się tylko litościwie.
– Niektórzy muszą stale sprzątać bałagan po poprzednich pokoleniach… Wciąż mierzyć się z faktem, że ich wizje snute lata temu są nadal tak samo odległe jak wtedy. Będąc śmiertelnikiem wyobrażałem sobie niestworzone rzeczy. Niestworzone wizje. Miliony możliwości. Nigdy nie przypuszczałem, gdzie się znajdę. Tu i teraz, w tej chwili. Nie marzyłem o tym w najśmielszych snach. Mój umysł nie znał nawet takich opcji, ani możliwości. A teraz jesteśmy tu, Timewalker, w tej chwili, w tym miejscu i czasie. Być może to również nie jest przypadek. Mam urodziny. Kiedyś miało to jakieś znaczenie. Jak wiele innych rzeczy. Słońce, ciepło, światło, jasność, ciemność, wiatr, miłość, radość, strach, ból, wszystko miało kiedyś inne znaczenie. Nigdy nie spodziewałbym się, jak wielkie miało to znaczenie. Im dłużej patrzymy w Mgły, im dłużej czujemy ich wspaniały dotyk, im bardziej oślepia nas Światło, tym bardziej zatracamy się, Timewalker. Wszystko co kiedyś było nieosiągalne, jest teraz na wyciągnięcie ręki. Ale nie chce się nam po to nawet sięgnąć, Timewalker. Co się z nami stało? Co się stało z naszą wizją pokoju i jedności? Z wizją wspaniałego nowego Wymiaru. Teraz, kiedy go mamy, tu i teraz.. Nie, żebym narzekał czy krytykował własne dzieło… Jestem w dużej mierze… zadowolony…? Nie pamiętam już, co znaczy być zadowolonym. Kiedyś sądziłem, że wiem. Że wiem, jakie to będzie cudowne uczucie. To miało być to. Ale teraz nie jestem wcale tego taki pewien. Co zrobiliśmy z tymi idealnymi wizjami?
Powoli uniósł dzierżony w dłoni sejmitar. Ślepia Timewalkera zabłysły aż, a jego źrenice zwęziły się natychmiast. Czarnowłosy spojrzał znacząco na dzierżoną broń, oglądając ją, jakby widział ją po raz pierwszy.
- Czy to nie zabawne…? – mruknął, podziwiając wciąż piękne ostrze. – Tyle trudu… Tyle wizji i planów, Timewalker… Zapominamy o prostym pytaniu, którego zadać nam nie wolno. Zapominamy o odpowiedziach, których nie jesteśmy w stanie dosłyszeć. Piękny, prawda?... Verion się postarał. Zabawne. Nawet dla śmiertelników, chciało mu się aż tak postarać. Heh, nie oszukujmy się, zrobił to dla Almanakh. Miłość. Zabawne. No ale w końcu śmiertelnicy też muszą mieć jakieś wizje na temat naszej wielkości i potęgi… Ballady i opowieści, tego typu rzeczy… - nadal był zajęty bardziej oglądaniem broni, niż obecnością Timewalkera, który łopotał potężnymi skrzydłami w powietrzu nieopodal przed nim.
Nocnie niebo było czarne i pełne burzowych chmur. Klimatyczne. Podobało mu się takie. Wiał silny wiatr, dodatkowo zwiększając dramatyzm głośnych uderzeń ogromnych skrzydeł czarnego smoka. Obecność Timewalkera nie robiła na czarnowłosym większego wrażenia. Podobało mu się, niebo, noc, chmury, czarny smok, jego płonące niematerialnym ogniem ciało, jego spojrzenie kompletnie szalonej istoty bez duszy. Timewalker spotkał tę istotę po raz pierwszy, a jego upośledzony i spaczony umysł nie potrafił odczuwać ani lęku, ani respektu wobec tej nowej zagwozdki. Kruk siedział w oddali na dużym, zupełnie martwym i suchym drzewie, w swojej najbardziej pierwotnej postaci ogromnego, płonącego czarnym ogniem kruka. Z zadartym do góry dziobem obserwował w milczeniu całą scenę błyszczącymi, ptasimi oczami, ptasim zwyczajem raz po raz obracając lekko głowę na boki. Czuł się bezpiecznie. Był tu tylko po to, aby patrzeć.
- Hell Light, kolejna zabawka, kolejny zabawny żart Mgieł Chaosu i nieskazitelnej Bieli – prychnął drwiąco czarnowłosy. – Zabawne. Moja wizja. Chaos i Biel razem. Tworząc. Połączone. HellLight jest zabawnym zaczątkiem tej wizji. A to oznacza, że Verion eony przede mną miał tę samą wizję. Zabawne. Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest umierać, Timewalker?
Smok milczał i obserwował.
- Z tego co wiem, już raz umarłeś – kontynuował czarnowłosy. – Ja również miałem okazję tego doświadczyć. To było bardzo, bardzo dawno temu. W imię czego…? Tego dnia byłem zadowolony i szczęśliwy. Zwyciężyłem tamtego dnia. Wiele razy. Na wielu płaszczyznach. Ale to nie było wcale takie trudne, zwyciężać. Byłem zawsze o krok do przodu przed wszystkimi. Tak już po prostu jest, Timewalker… Taka jest jedyna sprawiedliwość jakiej zaznamy… Taka jest kolej rzeczy…
Opuścił ostrze HellLight wzdłuż ciała i podniósł wzrok, zajrzał w płonące ślepia smoka.
- Tak już po prostu jest… - szepnął.


* * *


Sprawa była z grubsza przesądzona. Ale czy na pewno?... Czarnowłosy został zaskoczony nagłym impulsem, wewnętrznym przeczuciem. Początkowo próbował je zignorować, ale nie był w stanie. Ponieważ owy impuls pojawił się nieopodal, duchem i ciałem. Czarnowłosy uśmiechnął się aż z niedowierzania.
– Proszę, proszę… - mruknął pod nosem, bardziej do siebie.
Bardziej z przyjemnego zadowolenia i ekscytacji, niż z gniewu. Siedem widmowych, płonących psów o zewnętrznych szkieletach wyłoniło się z nicości, nieopodal Kruka, krążąc nerwowo wokół niego niczym hieny, zadzierając głowy do góry z wrogimi powarkiwaniami, pokazując zęby i otwierając paszcze.
- Pojawiłeś się jednak – odezwał się z nieukrywanym rozbawieniem i podziwem czarnowłosy.
- Cóż, postanowiłem spełnić dawne marzenia o podróżowaniu i poznawaniu innych… kultur… - uśmiechnął się zakłopotany Verion.
- Nie sądziłem, że się pojawisz – przyznał czarnowłosy.
- Oh my, yeeeaaaaAaaaah, ummm… - Verion z zakłopotaniem podrapał się po głowie. – I really, really, reaaaally need that….;3 – Verion błagalnie wskazał na HellLight.
- If you want it, then you'll have to take it – uśmiechnął się równie uroczo czarnowłosy. - But you already knew that…
- Oh my, zabiłbyś mnie – zaśmiał się z rozbawieniem.
- Nie wiesz tego, może – odparł uroczo rozbawiony.
Zaśmiali się obaj i przez moment milczeli, lewitując w powietrzu, na tle czarnego, nocnego, pochmurnego nieba, ignorując zupełnie ogromnego czarnego smoka obok.
- Zastanawiałem się właśnie, jak bardzo ci zależy – uśmiechnął się znów czarnowłosy.
- Oh my, wiesz, że nie jesteś w stanie go tym zabić – Verion machnął ręką jakby nigdy nic.
- Właśnie zastanawiam się, czy byłbym w stanie – przyznał poważnie, ponownie oglądając badawczo Hell Light i zainteresowany w tej chwili najbardziej lśniącym ostrzem. – Jak sądzisz, byłbym w stanie?...
- Nie wiem – odparł szczerze i prosto z mostu, nadal uśmiechając się po swojemu, choć powieka mu zadrgała lekko, wzbudzając rozbawienie i zadowolenie u oponenta.
- Jak bardzo kruche są te twoje plany i gierki, co, Verion? – westchnął z lekkim udręczeniem i zniecierpliwieniem czarnowłosy.
- Nie przyszedłem tu, żeby sprawiać problemy – Verion niewinnie uniósł obronnie ramiona.
- Tego nie nazywasz problemem? – przewrócił oczami i skinął sztychem Hell Light na płonącego fioletowym niematerialnym ogniem czarnego smoka, łopoczącego skrzydłami w powietrzu nieopodal. - Naprawdę myślisz, że to jest mi obojętne? Naprawdę myślisz, że nie wiem o twoich planach i gierkach?
- Oh my, jestem pewien, że wiesz – uśmiechnął się znów Verion, z uznaniem i ze spokojem. – Czy to nie jest nawet zabawniejsze w takiej formie?;3
- Ciężko mi dyskutować z kimś, kto próbuje mnie zgładzić – powiedział poważniej, innym tonem.
- Ciężko mi dyskutować z kimś, kto próbował zgładzić moją matkę – odparł podobnie Verion, otwierając błyszczące fioletowe ślepia.
Czarnowłosy prychnął lekko i uśmiechnął się, pokiwał głową.
- W ten sposób to postrzegasz?
- A jest inny sposób, w jaki powinienem to postrzegać?;3 – spytał, znów bardziej lekkodusznie, zamykając oczy i uśmiechając się wręcz ciekawsko.
- Interesujące… - przyznał czarnowłosy. - Czy to dlatego nie pałasz do mnie sympatią? Czy raczej dlatego, że w twoich oczach jestem inny, nieczysty, nie zrodzony z Mgieł, jak reszta… was… Jak ty…?
- Oh my, nie wiedziałem, że tak głęboko analizowałeś naszą relację… ;3 Nie, nie przeszkadza mi twoje pochodzenie.
- Wyczuwam dużą dozę nieprawdy w tych słowach, Verion.
- Uwierz mi na słowo demona, dużo bardziej przeszkadza mi to, co zrobiłeś wobec Mistress – zapewnił wesoło.
- Hm – prychnął z przekąsem. – Jej się podobało.
Verion przestał się uśmiechać.
- I know…
- Jesteśmy zazdrośni?
Verion rozłożył bezradnie ramiona w geście bezradności.
- Interesujące. Widzisz, moje pochodzenie sprawiło pewną interesującą rzecz. Nie odczuwam bezwarunkowego, ślepego oddania wobec Mistress. Bardzo cię to drażni, prawda? Bardzo cię to niepokoi.
- Oh my, of course – przyznał prosto z mostu. – A nie powinno?;3
- Zaskakujące. Akurat ciebie niepokoi to bardziej niż samą Mistress. Czy to oznacza, że w przeciwieństwie do ciebie, ona nie jest zdolna odczuwać uczuć, tak jak reszta Mgieł Chaosu? Nawet smutku czy strachu?
- Płakała tamtego dnia – syknął przez zęby Verion. – Kiedy śmiałeś stanąć przeciwko niej…
- Nie płakała nigdy dla ciebie, prawda?
Verion otworzył znów ślepia.
- Czy to oznacza, że ją kochasz?
- Oczywiście, że ją kocham – prychnął Verion. - Każdy powinien kochać swoją matkę, hm?;3
- Naprawdę postrzegasz to w ten sposób… - odparł z nieukrywanym uznaniem i powagą.
Verion zamknął oczy.
– Zaskakuje mnie, że ty, będąc nielicznym z demonów, które potrafią doznawać uczuć, nie odczuwasz wobec niej… no właśnie… ;3 Odczuwasz coś do wobec Mistress?;3 Zawsze chciałem cię o to zapytać.
- Jeśli to załagodzi ból zakończenia twojej egzystencji, mogę ci odpowiedzieć – uśmiechnął się. - Prawdopodobnie zgładziłby ją, gdybym wtedy wygrał.
Verion nie poruszył się, ale zaciśnięte szczęki jego materialnej powłoki chrupnęły niemal, jakby połamał zęby. Jego aura zafalowała gwałtowną wściekłością, której pomimo wszelkich wysiłków nie był w stanie ukryć. Czarnowłosy pokiwał głową.
- Szanuję mimo wszystko twoje.. uczucia… wobec kogoś, kto cię stworzył… twoją wierność i oddanie… Godne podziwu, bez zbędnych złośliwości.
Teleportował się, ponieważ Timewalker zionął ogniem w jego kierunku. W kierunku Veriona zresztą również i on również teleportował się na bezpieczną odległość zarówno od smoka jak i od czarnowłosego.
- Naprawdę wierzysz w te swoje… teorie? – kontynuował czarnowłosy. – Przyszedłeś tu, zatem jesteś gotów zginąć za swoją Mistress. Ale za niego? – prychnął. – Naprawdę wierzysz…? Hpmf. To ma być ten wielki bounder Timewalkera…? Co w nim takiego widzisz?
- Oh my, sam nie wiem – Verion niewinnie wzruszył ramionami. – A co takiego Mgły widziały w tobie?;3
- Dobrze zatem – uśmiechnął się wyzywająco. – Zróbmy to. Niech będzie. Największym błędem moich przeciwników było niedocenianie wroga. Mógłbym zakończyć to tu i teraz, ale masz rację, co nam pozostało, jeśli nie ciekawość? Jeśli nie odkrywanie, tworzenie nowego? Czym jest wieczna egzystencja stale na tych samych, nudnych zasadach? Co się z nami stało, że zaczęliśmy bać się ciekawości i ryzyka?
- Right – uśmiechnął się z narastającą nadzieją.
- Skoro już wiem, jak bardzo ci zależy, dobrze, zróbmy to, zobaczmy, co dalej z twoimi planami i sztuczkami…
- Nice ;3
- To… - wskazał na smoka. – To mi się nie podoba. Zróbmy coś z tym.
- Yhym?
- To… - wykonał kilka młynków Hell Light. – To mi się bardzo podoba.
- Yhym. Not so nice, but not a big problem ;3
- Oh really?
- Yhym ;3
- Dobrze. Zobaczmy, jak bardzo ci zależy…
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 21-10-2022 o 16:32. Powód: cd posta:)
Almena jest offline